Skocz do zawartości


Zdjęcie

Świadkowie Jehowy - religijne hobby.


  • Please log in to reply
24 replies to this topic

#1 non

non

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 58 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2010-01-22, godz. 02:44

Zwracam się do uczestników tego forum.Z moich obserwacji wynika,że działania organizacji zmierzają do całkowitego zagospodarowania wolnego czasu jej członkom.Często są to osoby ze słabym wykształceniem.Tak się zastanawiam jaka jest różnica między religią,a właśnie hobby... ???
Odszedłem bez wyrzutów sumienia...kierowało mną czucie...teraz wiem dlaczego...

#2 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2010-01-22, godz. 08:33

różnica przejawia się w poziomie nerwic wywoływanych przez to zajęcie oraz w wypieraniu innych zajęć przez hobby.

w najbardziej absurdalnych warunkach ciężko mi sobie wyobrazić aby radziecki filatelista wylądował w psychiatryku z manią prześladowczą i przekonaniem że prezes związku filatelistów w ZSRR planuje go zabić dlatego, że w klaserze jest za mało znaczków. Natomiast członek "ogolnoświatowej organizacji Jehowy" jak najbardziej może się obawiać, że szef tejże organizacji, tzn. Bóg Jehowa, zgładzi go za to że za mało głosił. I jak najbardziej nerwica wywołana przekonaniem o zagrożeniu ze strony psychopatycznego bożka może zaprowadzić człowieka do psychiatryka.

ciężko mi sobie wyobrazić, aby ktoś zaniedbywał wykształcenie i rzucał uczelnię, bo woli spotkania filatelistów.

#3 paradise1874

paradise1874

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 236 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2010-01-22, godz. 11:41

Bycie członkiem organizacji WTS to nic innego jak sposób na życie. Nie trzeba myśleć bo CK wszystko poda na tacy. Religijność to marginalna sprawa w tej firmie, najważniejsza jest służba dla organizacji. Tworzenie atmosfery pseudoreligijności sprawia że przeciętny głosiciel jest przekonany o Bożym powołaniu spółki, którą zarządzają panowie z Brooklyn'u. Natomiast prawda jest taka że spory odsetek śJ nie potrafi samodzielnie prowadzić twórczego, rozwojowego, interesującego tybu życia więc zasłanianie się tzw 'sprawami duchowymi' jest im bardzo na rękę. I tak naprawdę zamiast przeć naprzód stoją w miejscu lub wręcz cofają się w rozwoju osobistym (no może poza bieżącym śledzeniem aktualnego światła Strażnicy, no bo tu trzeba wykazać nieco wnikliwości żeby nadążyć za ciągle zmieniającą się paletą kolorów).

#4 gruby drab

gruby drab

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 871 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2010-01-22, godz. 12:10

Bycie członkiem organizacji WTS to nic innego jak sposób na życie. Nie trzeba myśleć bo CK wszystko poda na tacy. Religijność to marginalna sprawa w tej firmie, najważniejsza jest służba dla organizacji. Tworzenie atmosfery pseudoreligijności sprawia że przeciętny głosiciel jest przekonany o Bożym powołaniu spółki, którą zarządzają panowie z Brooklyn'u. Natomiast prawda jest taka że spory odsetek śJ nie potrafi samodzielnie prowadzić twórczego, rozwojowego, interesującego tybu życia więc zasłanianie się tzw 'sprawami duchowymi' jest im bardzo na rękę. I tak naprawdę zamiast przeć naprzód stoją w miejscu lub wręcz cofają się w rozwoju osobistym (no może poza bieżącym śledzeniem aktualnego światła Strażnicy, no bo tu trzeba wykazać nieco wnikliwości żeby nadążyć za ciągle zmieniającą się paletą kolorów).


bardzo dobrze to ująłeś paradise, ktos tu gdzies pisal jeszcze o karierze mównicy, ktora rowniez potrafi obudzic w prostym czlowieku, ducha wielkiego wodza :)

moim zdaniem dl SJ ich religia to nie jest hobby, to misja, wypelnianie czasu to poswiecenie, ktore nabiera wymiaru zbawiania, wrecz bohaterstwa, mocnego uniesienia.

tyle, ze wiele religii potarfi zapewnic taką jazdę.
Z naszych rozmów o niczym
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej

#5 non

non

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 58 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2010-01-23, godz. 04:54

Bardzo ciekawe opinie.Jednak zanim demoniczny duch organizacji podejmie próbę zgładzenia swojego niewolnika istnieje beztroski(czasami widuję te serdeczne uśmiechy głosicieli) stan roznoszenia "dobrej nowiny" oraz gromadzenia roczników publikacji.Znam z autopsji osoby,które poza swoim zawodowym i emerytalnym bytowaniem mają tylko publikacje organizacji,a wszystko inne jawi im się jako dziwactwo.
Odszedłem bez wyrzutów sumienia...kierowało mną czucie...teraz wiem dlaczego...

#6 qwerty

qwerty

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2138 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2010-01-23, godz. 12:48

Różnica między hobby a religia, jest taka, że hobby to coś co sparawia nam przyjemność i chcemy poświęcać na to czas, ale hobby nie obiecuje nam, że jeśli będziemy wystarczająco dużo czasu mu poświęcać i się starać to nas zbawi......
za to religia, dobrowolnym przymusem mówi nam, że jeśli będziemy się starać i poświęcać dużo czasu, to otrzymamy życie wieczne! To jest mistrzostwo świata, pokażcie mi inną firmę, która mówi do swoich handlowców..... sprzedawajcie, sprzedawajcie, a jak będziecie ładnie realizować plany, to my sprawimy, że nigdy nie umrzecie a będziecie żyli wiecznie :) Mistrzostwo świata to łudzenie ludzi czymś czego nie ma, czego nikt nie widział, nie potwierdził, a 7 milionów ludzi pracuje dodatkowo na pełnym etacie dla organizacji za obietnice bez pokrycia......
nie potrafiłam uwierzyć.......

#7 szperacz

szperacz
  • Gadu-Gadu:12358377
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Wrocław

Napisano 2010-01-24, godz. 08:42

Przychylam się do wypowiedzi Darka. Bycie śJ to nie może być hobby, tylko sposób na życie. Gdy ktoś zajmuje się czymś, co lubi i zna - poświęca temu cały swój wolny czas, a czasem to zajęcie staje się też źródłem dochodów. Niczego takiego nie zauważyłem u śJ. Większość po prostu udaje dla świetego spokoju i odbębnia pańszczyznę. Znam niewielu świadków, którzy naprawdę wierzą w to wszystko i rzeczywiście kierują się wiedzą biblijną. U większości życie religijne ogranicza się do czasu zebrań i zgromadzeń.
Z drugiej strony jest wielu takich, którzy są świadkami tak jakby przy okazji. Pracują, budują domy, rodzą dzieci, jeżdżą samochodami, ogladają telewizję, chodzą do teatru, itd. - czyli prowadzą normalne życie. A gdy starcza czasu idą na zebranie, udzielą jednego komentarza (żeby starsi się nie czepiali), wpiszą w sprawozdaniu parę godzinek (żeby starsi się nie czepiali), a poza tym tkwią głęboko w tym "złym" świecie. To nie może być hobby tylko jakiś nienormalny przymus.
Bycie świadkiem Jehowy powinno być powiązane z dokładną znajomością Biblii - to kolejne hobby. Z moich obserwacji wynika, że tylko pojedyncze osoby - i to nie we wszystkich zborach - mają jakieś pojęcie o Biblii. Nigdy bym tak nie nazwał poznania kilkuset wersetów i wałkowania ich na okrągło. Sam przeczytałem wiele książek krytycznych o Biblii, a nie udało mi się spotkać kogoś, kto naprawdę próbował sięgnąć do Biblii głębiej. Taką "znajomość" Biblii też trudno nazwać pasją.
Zresztą, dlaczego ludzie odchodzą z Jedynej Prawdziwej? Prawdziwe hobby nie znudzi się, inspiruje i motywuje do działania. Jeśli jest tylko na pokaz, to wcześniej czy później staje się uciążliwe. No i mamy w statystykach "wzrost ujemny".

#8 augustusgermanicus

augustusgermanicus

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 510 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Daleko

Napisano 2010-01-24, godz. 09:20

Zwracam się do uczestników tego forum.Z moich obserwacji wynika,że działania organizacji zmierzają do całkowitego zagospodarowania wolnego czasu jej członkom.Często są to osoby ze słabym wykształceniem.Tak się zastanawiam jaka jest różnica między religią,a właśnie hobby... ???


WTS zamienia twoje hobby na Twoja religie:

- Lubisz pisac? Pisz listy z oredziem do nieznajomych!
- Lubisz spiewac? Spiewaj piesni i wychwalaj Jehowe!
- Malujesz? Maluj obrazki przedstawiajace bozy nowy swiat!
- Majsterkujesz? Udzielaj sie na budowach sal krolestwa!


W kazdej dziedzinie zycia da sie wcisnac cos WTSowego. Cel jest jeden. Kazda chwila i kazda mysl powinna byc zwiazana z WTSem. Zebys tylko nie zaczal myslec o czyms innym
Umbre Summum

#9 Ida

Ida

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 715 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2010-01-24, godz. 13:04

Zgadzam się z moimi przedmówcami. ŚJ nie traktują służby w Organizacji w kategorii, sprawiającego niewysłowioną radość hobby. Wydaje mi się, że dla wielu członków tegoż wyznania byłoby korzystnie, gdyby takie hobbistyczne podejście mieli do religii. Wyszłoby to z korzyścią dla ich zdrowia psychicznego i zapobiegłoby wyczerpaniu sił psychofizycznych.

Natomiast nie zgadzam się z pewnym zdaniem wypowiedzianym przez paradise:

Religijność to marginalna sprawa w tej firmie, najważniejsza jest służba dla organizacji.

Może trochę inaczej rozumiemy pojęcie "religijności"...bo ja uważam, że śJ są bardzo religijni, choć ich gorliwość zlokalizowana została w niewłaściwym kierunku. Religijność manifestuje się w czynnościach religijnych i organizacyjnych ( zebrania, zgromadzenia, służba kaznodziejska i inna służba na rzecz zborów śJ), w wymiarze doktynalnym ( wielość rozbudowanych doktryn w pewnej mierze odpowiada licznym pozycjom wydawniczym WTS-u) i w sferze duchowości indywidualnej ( modlitwa, czytanie PŚ, obecność Boga w życiu). Ile czasu, wysiłku, poświęcenia wymaga sprostanie oczekiwaniom Organizacji? Tak dużo, że czasem braknie godzin i sił na radosne, budujące, rozwijające i przydatne rzeczy w życiu. Jak śJ nie jest zajęty sprawami Organizacji to powinien oddawać się lekturze bogatej bilioteczki teokratycznej lub pracować zawodowo, by zadowolić niezawygórowane potrzeby domowników. Na rozwój duchowości często brakuje sił. Przynajmniej u mnie tak było- jak angażowałam się znacząco w działalność zboru...to jakość i częstotliwość moich modlitw oraz studium osobiste mocno kulało. Nie da się być idealnym we wszystkich dziedzinach... a czasem i wierzący potrzebuje, dla poprawy własnej kondycji psychofizycznej, zajęcia umysłu i ciała świeckimi sprawami. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, ze niektórym śJ brakuje zdrowego dystansu do religii.
"Ten, kto wyrusza na poszukiwanie Boga ... może przebiec wiele ścieżek. Zgłębić wiele religii, wstąpić do wielu sekt, ale w ten sposób nie spotka Boga. Ponieważ Bóg jest tutaj, teraz, obok nas." P.Coelho

#10 szperacz

szperacz
  • Gadu-Gadu:12358377
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Wrocław

Napisano 2010-01-24, godz. 13:50

Religijność manifestuje się w czynnościach religijnych i organizacyjnych ( zebrania, zgromadzenia, służba kaznodziejska i inna służba na rzecz zborów śJ), w wymiarze doktynalnym ( wielość rozbudowanych doktryn w pewnej mierze odpowiada licznym pozycjom wydawniczym WTS-u) i w sferze duchowości indywidualnej ( modlitwa, czytanie PŚ, obecność Boga w życiu).


Zgodziłbym się z tą wypowiedzią, ale...
Zauważyłem pewne zjawisko rzutujące na religijność śJ. Jak się zachowuje i o czym rozmawia człowiek religijny? Jest przejęty, zafascynowany, pochłonięty przejawianiem wiary. Manifestuje się to tak jak opisałaś: robi wszystko aby zadowolić swojego boga. A czy tak postepują świadkowie Jehowy? Bynajmniej! Wystarczy posłuchać o czym rozmawiają np. w czasie przerw na zgromadzeniach, albo przed i po każdym zebraniu, albo w czasie wspólnego łażenia po chałupach. Myli się ten, kto myśli, że są to rozmowy o Jehowie, życiu wiecznym, nowych publikacjach, udoskonalaniu swojej osobowości, "nowym świetle",o Biblii, o Jezusie, postaciach biblijnych, itd. O czym wobec tego rozmawiają? O pracy, o chorobach, o pieniądzach, o samochodach, o innych świadkach,o katolikach, o katastrofach, a czasem o reakcjach ludzi na głoszenie, itd. Nie są to rozmowy ludzi religijnych. Religijność przejawiają tylko zainteresowani przed chrztem, zaraz po chcie oraz pionierzy na początku swojej służby. I to wszystko. Są od tej reguły oczywiście i wyjątki, ale nieliczne. W gruncie rzeczy ta religijność jest sztuczna, dlatego tak mało widoczna gdy świadkowie są w małych grupach i w swoim towarzystwie. Większość gestów jakie wykonują śJ to gesty wyuczone, sztuczne, bez żadnego uczucia. Stąd jeszcze bardzo daleko do religijności.

Przypuszczam, że to jeden z powodów, dla których Darek pisał o marginalnej religijności.

#11 Ida

Ida

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 715 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2010-01-24, godz. 15:10

Jak się zachowuje i o czym rozmawia człowiek religijny?


To zależy jaką religię wyznaje. Jeśli jest śJ to przede wszystkim religijnością buduje wizerunek "religii prawdziwej". Najwyższą rangę mają działania w kierunku zdobywania nowych członków wyznania, głoszenie dobrej nowiny, odpowiedni-budujący poziom zebrań i zgromadzeń. Znacznie mniejszą wagę mają duchowe relacje między współwyznawcami czy między chrześcijańskimi małżonkami, bo ta sfera stanowi jakby odrębny, mało wymierny i nie podnoszący znacząco wizerunku Organizacji, bo zamknięty i słabo wyeksponowany, aspekt działania świadków.
Religia śJ opiera się głównie na wierzeniach i praktykach zmierzalnych i weryfikowalnych. Jesteś religijnym świadkiem tzn. angażujesz się znacząco w działalność zboru i popierasz Organizację, raportujesz comiesięczny owoc ze służby i nie jest to mierna godzinka, jesteś obecny na wszystkich lub prawie wszystkich zebraniach, bierzesz w nich udział, z ochoczym sercem przystępujesz do realizacji wytycznych CK, podawanych na łamach teokratycznych publikacji czy poprzez starszych w zborze, korygujesz swoje poglądy, by odpowiadały "coraz jasniejszemu światłu" i idziesz pełen ufności za głosem niewolnika. Religijność jest wyreżyserowana przez WTS; zadaniem śJ staje się najdoskonalsze wejście w rolę potulnego i lojalnego wyznawcy prawdy made in Brooklyn.

Czego brakuje śJ? Wg mnie nie religijności tylko duchowości. Dlatego rozmowy ze współwyznawcami sprowadzają się do rzeczy przyziemnych, dalekich od ducha Biblii. Może też brakuje osobistej, głębokiej relacji z Panem Bogiem. Wiele rzeczy obraca się wokół Boga. Bóg jest pojęciem zwyczajnym i nadużywanym przy różnych okazjach. Ale brak w tych działaniach samego Boga, realnej duchowej Osoby. Dlatego chyba codzienne życie śJ wygląda na ubogie duchowo. Tego mi najbardziej brakowało w zborze śJ - duchowych rozmów; osobistych, szczerych modlitw; otwartości w przeżywaniu wspólnie własnej duchowości.
"Ten, kto wyrusza na poszukiwanie Boga ... może przebiec wiele ścieżek. Zgłębić wiele religii, wstąpić do wielu sekt, ale w ten sposób nie spotka Boga. Ponieważ Bóg jest tutaj, teraz, obok nas." P.Coelho

#12 non

non

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 58 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2010-01-24, godz. 19:50

Właśnie jak na to patrzy się tak z boku(po latach),to ciężko powiedzieć ile w tej "religii" jest elementów pracy,hobby,a ile budowania własnej duchowości.Jeśli posiada ktoś jakieś hobby,to wie jak bardzo jest to zajęcie czasochłonne i jak bardzo potrafi wzbogacić wnętrze.Rozwijanie własnej duchowości wiąże się ze SZCZERĄ modlitwa(medytacją).Organizacja stopniowo wypiera z życia wszystkie możliwe formy zainteresowań lub uniemożliwia powstanie nowych i ich rozwój.Wszystko mamy podane na tacy i właściwie już nic nie trzeba robić.Jakiś czas temu szedłem sobie ulicą kiedy obok jednego z domów zatrzymał się samochód(była to chyba niedziela) i śj w garniturku otwierał drzwi.Z wnętrza wyłaniały się starsze "siostry",a te w środku jeszcze rechotały...przeszedł mnie dreszcz,bo pomyślałem sobie,że one na prawdę muszą być szczęśliwe...Z dzieciństwa pamiętam scenki z publikacji przedstawiające rzeszę uśmiechniętych i patrzących z ufnością śj na tle upadającego świata ale to bardzo dziwne,że jakoś nie pamiętam żeby na jakiś zdjęciach walały się w koszach na śmieci właśnie publikacje śj obok jakiegoś człowieka,który swoim stanem wzkazuje na spożycie czegoś mocniejszego.Chciałbym zobaczyć np. w Strażnicy zdjęcie stosu -Przbudźcie się- gdzieś nielegalnie wyrzuconych w lesie obok kolorowych opakowań od produktów spożywczych,czasopism w stylu National geographic,Tele tydzień i innych.Niestety raczej żadnego takiego zdjęcia nie ujrzymy,bo to by zrównywało wizerunek organizacji z wizerunkiem tego złego systemu rzeczy. :)) Organizacja nigdy nie pozwoli na to aby w świadomości swoich członków zaistnieć jako ZNAK TEGO CZASU.
Odszedłem bez wyrzutów sumienia...kierowało mną czucie...teraz wiem dlaczego...

#13 non

non

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 58 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2010-01-24, godz. 22:54

Właśnie jak na to patrzy się tak z boku(po latach),to ciężko powiedzieć ile w tej "religii" jest elementów pracy,hobby,a ile budowania własnej duchowości.Jeśli posiada ktoś jakieś hobby,to wie jak bardzo jest to zajęcie czasochłonne i jak bardzo potrafi wzbogacić wnętrze.Rozwijanie własnej duchowości wiąże się ze SZCZERĄ modlitwa(medytacją).Organizacja stopniowo wypiera z życia wszystkie możliwe formy zainteresowań lub uniemożliwia powstanie nowych i ich rozwój.Wszystko mamy podane na tacy i właściwie już nic nie trzeba robić.Jakiś czas temu szedłem sobie ulicą kiedy obok jednego z domów zatrzymał się samochód(była to chyba niedziela) i śj w garniturku otwierał drzwi.Z wnętrza wyłaniały się starsze "siostry",a te w środku jeszcze rechotały...przeszedł mnie dreszcz,bo pomyślałem sobie,że one na prawdę muszą być szczęśliwe...Z dzieciństwa pamiętam scenki z publikacji przedstawiające rzeszę uśmiechniętych i patrzących z ufnością śj na tle upadającego świata ale to bardzo dziwne,że jakoś nie pamiętam żeby na jakiś zdjęciach walały się w koszach na śmieci właśnie publikacje śj obok jakiegoś człowieka,który swoim stanem wzkazuje na spożycie czegoś mocniejszego.Chciałbym zobaczyć np. w Strażnicy zdjęcie stosu -Przbudźcie się- gdzieś nielegalnie wyrzuconych w lesie obok kolorowych opakowań od produktów spożywczych,czasopism w stylu National geographic,Tele tydzień i innych.Niestety raczej żadnego takiego zdjęcia nie ujrzymy,bo to by zrównywało wizerunek organizacji z wizerunkiem tego złego systemu rzeczy. :)) Organizacja nigdy nie pozwoli na to aby w świadomości swoich członków zaistnieć jako ZNAK TEGO CZASU.



Wiele się swego czasu(bo nie wiem jak jest teraz) mówiło i pisało w organizacji o niemoralnych i brutalnych filmach,książkach,a nawet muzyce przesiąkniętej złem tego złego systemu rzeczy.Osobiście nie uważam aby czymś złym było oglądanie horrorów w stylu "Piły".Mam zupełnie inne odczucia oglądając taki film w odróżnieniu od chociażby relacji z Haiti.Ten pierwszy wzbudza we mnie różne stopnie obrzydzenia oraz zdziwienia,że coś takiego można wogóle wymyśleć,a z relacji łapie autentyczne i przytłaczające ludzkie cierpienie oraz bezsilność.Zło zmyślone(fałszywe) kontra zło prawdziwe chociaż wywołane przez czynniki naturalne.Muzyka...nawet pieśni o szatanie są dla młodej osoby dobre jeśli tylko działają na jej wnętrze w dobry sposób i np. pobudzają ją do nauki i pracy gdy umie odróżnić fikcję od prawdy.Przed czym więc próbowała mnie uchronić organizacja ??? Żebym nie spojrzał na nią jak na ten film i w połączeniu z jej pieśniami nie ujrzał mistyfikacji podszywającej się pod Boga.

Użytkownik non edytował ten post 2010-01-24, godz. 22:59

Odszedłem bez wyrzutów sumienia...kierowało mną czucie...teraz wiem dlaczego...

#14 Fakirek

Fakirek

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 181 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Kraków

Napisano 2010-01-25, godz. 20:02

Na początek sobie trochę zażartuję. Etymologicznie słowo religia może oznaczać zbieranie (relegent) - więc w pewien sposób z hobby się wiąże, a z drugiej nieuchronnie wiąże człowieka (religare) - czasami - jak to w związkach - toksycznie ;-).

A tak poważnie to od pewnego czasu właśnie zastanawiam się nad czymś, co jakoś związane jest z tą dyskusją. Sprawa jest delikatna, bo właściwie nikt nie może w tej sprawie sądzić, bo jedyne - co z ledwością - może, to mówić o sobie. Otóż, zawsze mi się wydawało, a ostatnio raczej w tym się utwierdzam, że "religia prawdziwa" - to że człowiek staje się głęboko religijny (nie mylić z dewocją) wiąże się z głębokim wewnętrznym doświadczeniem religijnym, a nie z wiedzą, nauczeniem się mniejszej lub większej ilości reguł, cytatów, obcowaniem z oprawionymi pięknymi publikacjami, chodzeniem na zebrania, przesuwaniem paciorków różańca między palcami itp, itd. Oczywiście jest w tym pewne uproszczenie i metodyczne pominięcie wszelkiej maści religijności schematycznej, machinalnej, odruchowej i impulsywnej, z której powszechności zdaję sobie sprawę. Jednak tym, co w religii (jakiejkolwiek - być może i świadków Jehowy) jest głębokiego - nawet dla takiego zgniłego liberała i agnostyka jak ja - jest właśnie to doświadczenie religijne, bez względu na źródło jego pochodzenia (czy od Boga, czy innego sacrum czy na skutek przypadkowego odmiennego zaiskrzenia na styku synaps w mózgu).

Mając jakiś tam kontakt ze świadkami Jehowy, czytając to forum, czytając publikacje WTS itd trudno mi w nich odnaleźć choćby śladu tego religijnego zachwytu.
Stąd moje pytanie - w gruncie intymne i trudne do udzielenia odpowiedzi - gdzie się zapodziała ta głębia w religijności ŚJ? Czy będąc obecnie lub kiedyś świadkami przeżywaliście jakoś swoją religijność - ale na poziomie głębszym niż wykonywanie obowiązków, studiowanie literatury itd.? Bo jakoś czasami - nie widząc tej głębi - można zredukować religijność do hobby, zbieractwa i zainteresowania "tematyką biblijną".

#15 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2010-01-25, godz. 20:34

Czy będąc obecnie lub kiedyś świadkami przeżywaliście jakoś swoją religijność - ale na poziomie głębszym niż wykonywanie obowiązków, studiowanie literatury itd.?

Szczerze? Nie!

Po latach stwierdzam, że moje okresy zwiększonej tzw. gorliwości, to po prostu większe zaangażowanie w sprawy organizacji. Czym więcej byłem zaangażowany w życie zborowe, tym mniej było w tym głębokiej religijność i tym mniej było miejsca na kontakt z sacrum.

PS. Gdybym obecnie miał szukać kontaktu z sacrum, to szybciej odnalazłbym go w ciszy cmentarza, w bezkresie morza, głębi lasu czy choćby wiejskim kościółku. Nie szukałbym go już gwarze prężnie działającej, wspaniałej i jednomyślnej organizacji. W tworze działającym z precyzją maszyny. Bezdusznej maszyny.

#16 qwerty

qwerty

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2138 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2010-01-25, godz. 20:59

Stąd moje pytanie - w gruncie intymne i trudne do udzielenia odpowiedzi - gdzie się zapodziała ta głębia w religijności ŚJ? Czy będąc obecnie lub kiedyś świadkami przeżywaliście jakoś swoją religijność - ale na poziomie głębszym niż wykonywanie obowiązków, studiowanie literatury itd.?

Będąc sj masz TYLE obowiązków, nakazów zakazów, że na przeżywanie głebi religijności nie ma już czasu. Owszem mówi się o tym , że każdy sj POWINIEN, ale 90% tego nie robi, nie czuje i to oczywiście nakręca jeszcze większe poczucie winy......
Kiedy byłam swiadkiem, nigdy nie odczułam żadnej głebi religijnosci....... jedynie na kongresach wzruszałam się podczas końcowej pieśni.....
nie potrafiłam uwierzyć.......

#17 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2010-01-25, godz. 21:35

jedyne co mi się kojarzy z jakąś głębią, to osobiste modlitwy.

#18 non

non

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 58 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2010-01-26, godz. 12:15

pawdob7 napisał :"PS. Gdybym obecnie miał szukać kontaktu z sacrum, to szybciej odnalazłbym go w ciszy cmentarza, w bezkresie morza, głębi lasu czy choćby wiejskim kościółku. Nie szukałbym go już gwarze prężnie działającej, wspaniałej i jednomyślnej organizacji. W tworze działającym z precyzją maszyny. Bezdusznej maszyny."

Do powyższego bym jeszcze dodał utwory Enigmy i Gregorian oraz wszelkiego rodzaju lochy,katakumby,średniowieczne zamczyska i inne klimatyczne miejsca.Jednak moja fascynacja cmentarzami trochę
przygasła lub została sprowadzona do odpowiedniego poziomu po tym jak uczestniczyłem przy formalnościach pogrzebowych i zobaczyłem jak "interesujący" ludzie z zakładu pogrzebowego robią na tym pieniądz.Właśnie chodzi o to,że nie są mi potrzebni "braciszkowie oklaskiwacze" żeby mówili o jak ty ładnie przeżywasz tą chwilę itd.Zapewne wzięło się to z tego,że gdy oczekiwałem czegoś ale sam nie wiem czego,to praktycznie dostałem "kopniaka".Tak jakby liczyła się tylko moja powierzchowność,a nie wnętrze.Dlatego teraz tak na nich patrzę jak na poborców podatków.Wcześniej pisałem o elementach składowych tej specyficznej oschłej religijności Świadków Jehowy.Dzisiaj organizacja ta(uczestnictwo na zebraniach oraz ogólnie całokształt) kojarzy mi się też z partią polityczną,właśnie PARTIĄ a nie miejscem gdzie można karmić swoją duchowość.Sama Sala Królestwa ma też specyficzny klimat i bliżej jej z tą schludnością i nowoczesnością wystroju do gabinetu psychoanalityka niż miejsca kultu.Być może z tego właśnie wzięło się moje szczere pragnienie przeżywania czegoś innego...pustka,jakaś dziwna tęsknota,samotność,izolacja,wyobcowanie-kocham to w miejscach które lubię.Być może jest odwrotnie i tak dla człowieka wychowanego od małego w religii katolickiej(tylko bez urazy proszę) może zaistnieć tęsknota do prosektorium,a jemu właśnie chyba najbliżej do Sali Królestwa.

Czytałem doświadczenia osób na tym forum ze łzami w oczach,bo to tak jakbym czytał o sobie samym.Dla mnie jesteście braćmi duchowymi i nie ma znaczenia gdzie jesteście,bo sama świadomość,że istniejecie jest wspaniała.Zastanawiałem się czym jest myśl i doszedłem do wniosku,że musi ona być świątynią Boga.To piękne,że dane nam jest się w niej spotkać i takie bardzo niezwykłe.Świat istnieje nie tylko na zewnątrz ale też w nas samych.

Użytkownik non edytował ten post 2010-01-26, godz. 12:17

Odszedłem bez wyrzutów sumienia...kierowało mną czucie...teraz wiem dlaczego...

#19 Ida

Ida

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 715 Postów
  • Płeć:Female

Napisano 2010-01-26, godz. 22:43

Odpowiednia sceneria może wzmacniać odczuwanie Boga. Najważniejsza zapewne jest możliwość wewnętrznego skupienia - samotność temu sprzyja, naszych myśli nie zakłóca otaczający świat, a egzystencjalno-religijna otoczka potęguje chęć wejścia w relacje z Najwyższym. Ale zdarza się też duchowość zwyczajna, taka zupełnie powszechna i oczywista jak powietrze, którym oddychamy. Łapiemy się na błądzeniu naszych myśli wokół sacrum, na rozmowie rozpoczętej niepostrzeżenie z Panem, na dialogu rozgrywajacym sie w naszym umyśle. Pojawiają się słowa z PŚ, zasady biblijne, niedokończone rozważania o rzeczach z góry....stan serca, umysłu, duszy; wstępuje w nas jakaś duchowa siła, optymizm, wiara. To chyba jest ta górnolotna duchowość- codzienny stan człowieka wierzącego. Czy do przeżywania duchowości potrzena jest religia? Chyba nie. Wystarczą zażyłe, ciepłe stosunki z Panem Bogiem; osobista, głęboka więź i traktowanie Boga bardzo serio.


może zaistnieć tęsknota do prosektorium,a jemu właśnie chyba najbliżej do Sali Królestwa.


A byłes kiedyś w prosektorium? Ja takich skojarzeń nie mam. Choć przyznaję, ze sala Królestwa bardziej przypomina aulę wykładową niż centrum spotkań ludzi wierzących, a zebranie bardziej upodabnia się do ściśle określowego programu tematycznej konferencji- mało przypomina otwarte religijne zgromadzenie chrzescijan. Z góry zaplanowany przez WTS program zebrań nie pozostawia zbyt dużo miejsca na elastyczne podejście do potrzeb współwyznawców. Rzeczywiście Organizacji bliżej ruchowi religjinemu stworzonemu do realizacji określonych celów WTS niż do kościoła Bożego. Bóg pozostał tylko w szyldzie Organizacji.
"Ten, kto wyrusza na poszukiwanie Boga ... może przebiec wiele ścieżek. Zgłębić wiele religii, wstąpić do wielu sekt, ale w ten sposób nie spotka Boga. Ponieważ Bóg jest tutaj, teraz, obok nas." P.Coelho

#20 non

non

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 58 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2010-01-29, godz. 21:54

Duchowa martwica śJ skojarzyła mi się z prosektorium.W pewnym sensie po latach mam takie dziwne uczucie jakby ktoś przeprowadził na mnie eksperyment...brrrrrr...
Odszedłem bez wyrzutów sumienia...kierowało mną czucie...teraz wiem dlaczego...




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych