Włochy: Morderstwo i samobójstwo w rodzinie świadków Jehowy
#1
Napisano 2010-05-26, godz. 17:35
Włochy, Ragusa (Sycylia): Tragedia w rodzinie świadków Jehowy – syn zamordował matkę, a następnie popełnił samobójstwo.
Kobieta (65 lat) prawdopodobnie zaskoczyła syna z nożem w ręku i chcąc go powstrzymać – by zapobiec podjęciu przez niego próby samobójczej – wywołała jego gwałtowną reakcję. Mężczyzna (37 lat), będąc w amoku, przyrządem do ćwiczeń roztrzaskał matce czaszkę. Stwierdzono także, że kobieta została wielokrotnie zraniona nożem w brzuch. Po dokonaniu tych czynów mężczyzna wybiegł nago z mieszkania. Jego ciało znaleziono w pobliżu domu - popełnił samobójstwo przez spowodowanie u siebie ran kłutych klatki piersiowej oraz rozcięcie sobie gardła.
Ofiara, Nunziata Pluchino oraz sprawca, Daniele Arestia, należeli do zboru świadków Jehowy, którego społeczność nadal jest w szoku. Tragiczne zdarzenia miały miejsce w ubiegłym tygodniu, w nocy z piątku na sobotę.
Sąsiedzi opisali sprawcę jako poważnego, samotnego i nieśmiałego. Nie był widywany z przyjaciółmi, lubił przebywać w domu, kochał muzykę, komputer i Internet. Według różnych relacji, w ostatnim okresie zmagał się z depresją. Był bezrobotny i pomagał matce, która prowadziła sklep z ceramiką.
Matka i syn do tej pory żyli w dobrych, harmonijnych relacjach. Dwoje pozostałych, nie będących świadkami Jehowy, dzieci ofiary mieszka oddzielnie ze swoimi rodzinami.
--
link
#2
Napisano 2010-05-27, godz. 20:51
Sąsiedzi opisali sprawcę jako poważnego, samotnego i nieśmiałego. Nie był widywany z przyjaciółmi, lubił przebywać w domu, kochał muzykę, komputer i Internet. Według różnych relacji, w ostatnim okresie zmagał się z depresją. Był bezrobotny i pomagał matce, która prowadziła sklep z ceramiką.
Depresja w ostatnich czasach wsród chorób cywilizacyjnych zajmuje niechlubne drugie miejsce, po chorobach układu krążenia. Ten problem nie omija również śJ, a nawet można by się pokusić o stwierdzenie podatności i większego prawdopodobieństwa zachorowania na depresję członków tego wyznania. Wrażliwego, słabego psychicznie, mającego problemy egzystencjalne i żyjącego w wymagającym bezustannego samokontrolowania się i dokładnego spełniania nakazów Organizacji świadka dotyka częściej i dotkliwiej. Jeśli osoba o skłonnosciach depresyjnych nie znajduje wsparcia u najbliższych lub gronie znajomych, do jakich pretenduje zbór śJ, a spotyka się z ciągłą krytyką, niezrozumieniem lub zarzutem osłabnięcia w wierze to nietrudno posunąć się do ostateczności i rozwiązań drastycznych. Wydaje mi się, że problem tego mężczyzny budował się latami i w którymś momencie przerósł go, nie umiał sobie poradzić z życiem.
Pytanie, gdzie był zbór kochających braci, gotowych wyciągnąć przyjacielską dłoń do "wołającego" w ciszy o pomoc? Pewnie był zajęty wypracowaniem kolejnej najwyższej statystycznej w jakiejś dziedzinie ogólnoziemskiej działalności wychowawczej. Niestety z obserwacji mogę powiedzieć, że samobójstwa (może nie tak dramatyczne w skutkach jak we Włoszech) mają nierzadko miejsce w zborach śJ. Co się robi z tym urażającym przepiękny obraz doskonałego zboru śJ dramatem ludzkim? Zamiata się głęboko pod dywan. Nawet nie wszyscy członkowie zboru są wtajemniczeni w okoliczności śmierci "niepoprawnego brata". Najchętniej wykluczyliby pośmiertnie.
#3
Napisano 2010-05-28, godz. 05:01
"Za moich czasów" było tak, że młodzież i starsi w zborze spotykali się na ogniskach, imprezach. Potem to wszystko znikło. Nikt nie miał na nic czasu, każdy się zajmował własnymi sprawami i służbą. Nic dobrego z tego nie będzie.
Pytanie, gdzie był zbór kochających braci, gotowych wyciągnąć przyjacielską dłoń do "wołającego" w ciszy o pomoc? Pewnie był zajęty wypracowaniem kolejnej najwyższej statystycznej w jakiejś dziedzinie ogólnoziemskiej działalności wychowawczej.
No co ty, przecież Strażnica wyraźnie napisała, że starsi i członkowie zboru stale troszczą się o wszystkich potrzebujących pomocy. A w "Pytaniu na śniadanie" ŚJ wyraźnie powiedział, że "żaden Świadek Jehowy nigdy nie zabił drugiej osoby". Nie wierzyć Strażnicy i Świadkom Jehowy to tak jak nie wierzyć Bogu... A tak na poważnie to Strażnica powinna pewne rzeczy zweryfikować bo już dawno się zdeaktualizowały. Wielokrotnie powtarzane kłamstwo jest aż nadto widoczne.
Użytkownik ble edytował ten post 2010-05-28, godz. 05:18
#4
Napisano 2010-05-28, godz. 08:59
Pytanie, gdzie był zbór kochających braci, gotowych wyciągnąć przyjacielską dłoń do "wołającego" w ciszy o pomoc?
Przeciętne grono starszych interesuje się jednostką w takich przypadkach jak:
- zgłoszenie chęci chrztu (studium, pytania do chrztu itp.)
- poważniejszy grzech.
Nie przeciętny starszy (nie grono jako całe), który traktuje to jako przywilej, odpowiedzialność przed Bogiem za trzode, nie za papierki, sprawozdania, numerki, statystyki itd, interesuje się też wtedy gdy:
- przestała chodzić na zebrania,
- problemu w służbie (nie koniecznie takiemu chodzi o ilość, lecz o sam fakt wyruszania),
- zwykła, ludzka, troska o dobra drugiego człowieka - bezinteresowna.
Przykre, ale taka jest prawda. Widocznie tamten mężczyzna nie sprawiał aż tak ogromnych problemów aby należało go podciągnąć pod komitet, ewentualnie jego problemy polecono zostawić jego rodzinie tylko i wyłącznie.
#5
Napisano 2010-05-28, godz. 20:37
No właśnie! W zborze śJ zaznaczają się niekorzystne, niechrześcijańskie tendencje. Człowiek potrzebujący pomocy czy emocjonalnego wsparcia winduje na krawędź społeczności i jedyne uczucie żywione wobec niego to zdystansowane politowanie. A tu czasami bardzo potrzeba jest szczera, serdeczna rozmowa, uważne wysłuchanie bez dołującego oceniania i umiejętność bycia z człowiekiem przeżywającym problemy. Tymczasem zaznacza się lekki ostracyzm i unikanie kłopotliwego członka zboru. Bo w Organizacji jest przede wszystkim miejsce dla tych, co spełniają wygórowane wymagania Organizacji. Słabi emocjonalnie niech radzą sobie sami.
#6
Napisano 2010-05-28, godz. 21:10
Nie musiał być chory na schizofrenię. Matka nakryła go na usiłowaniu popełnienia samobójstwa działał zatem w silnym afekcie, nie kontrolując własciwie sytuacji i swego postępowania. Zapewne jego zdolność trzeźwej oceny własnych czynów uległa poważnemu upośledzeniu. Przebieg całego zdarzenia pokazuje zdeterminowanie mężczyzny w uskutecznieniu za wszelką cenę samobójstwa.Ale żeby zabić własną matkę i to w tak bestialski sposób... to już przegięcie.
Zwykle przed popełnieniem samobójstwa uwidacznia się cały zespół zachowania.
Zespół przedsamobójczy objawia się przede wszystkim:
1.zacieśnieniem psychiki ( brak realnego odczuwania swoich możliwości, postrzeganie swojej sytuacji jako sytuacji bez wyjscia, pietrzenie się przeszkód, lęk, zwątpienie, panika, zanik więzi międzyludzkich, odosobnienie, redukcja kontaktów)
2.autoagresją
3.marzeniami i wyobrażeniami samobójczymi ( wyobrażenie, że się nie żyje -> sygnał alarmowy- bardziej konkretne wyobrażenia -> groźna oznaka-wobrażenie, że się dokonuje samobójstwa).
Osoba zagrożona samobójstwem:
-mówi o popełnieniu samobójstwa
-ma problemy z jedzeniem, spaniem
-drastycznie zmienia swoje zachowanie
-wycofuje sie z kontaktów towarzyskich
-traci zainteresowanie pracą, szkołą
-pisze testament, porządkuje swoje sprawy
-rozdaje ważne rzeczy
-podejmuje ryzykowne działania
-doświadczyła niedawno straty
-wykazuje zainteresowanie problemamiśmierci i umierania
-nie dba o wyglad zewnętrzny
-nadużywa alkoholu
-podejmowała próbę samobójczą.
To tak dla uświadomienia sobie skomplikowanego mechanizmu samobójstwa i zwrócenia uwagi w swoim otoczeniu na osoby narażone na podejmowanie prób samobójczych.
#7
Napisano 2010-07-17, godz. 19:26
W zborze są osoby chore na depresję, znam jednego, sorry dwóch ze schizofrenią.
Znam ludzi dziedzicznie obciążonych chorobami psychicznymi.
Mój przyjaciel ze zboru obok po wielu przejściach uciekł ze szpitala i prawdopodobnie powiesił się. Było to w gazecie. Nie istotne kiedy i gdzie, ale niestety tragedie sie zdarzają. Bardzo to smutne.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych