Jeśli Cie dobrze zrozumiałem, to w tym poglądzie Cię mocno popieram. Bez względu do jakiej społeczności religijnej należy, jeżeli w agonii świadomej chce odejść w sposób zgodny z jej wcześniej nabytym poglądem, trzeba to uszanować. Jeżeli jej wolę próbuje się zmienić, to jest to odbieranie wolnej woli, którą dał Bóg, co rozumiem jako sprzeciwianie się Jemu samemu. Jak to odejście potraktuje Bóg, czy jako samobójstwo, czy godzenie się na wole Bożą, to tą kwestię zostawmy tej osobie i Bogu. Jeżeli natomiast osoba umierająca ulega wpływowi innych (rodziny, przełożonych religijnych), to kłamie. A jeżeli kłamie, to również zostawmy to ocenie Bogu, ze względu na czynniki, których nie znamy. Bóg je zna od "podszewki" i oceni właściwie czynniki usprawiedliwiające, czy potępiające.A co to za farmazon te "PRAWO DO ŻYCIA I DO GODNEJ ŚMIERCI"? Czy sztuczne utrzymywanie przy życiu jest prawem do życia, czy prawem do godnej śmierci?
A jak na razie nic nie wiadomo jaka była wola tej staruszki, chociaż można domniemywać, że jako "dobrze wykarmiona" na literaturze WTS-u raczej wolała umrzeć niż zgrzeszyć przyjmując transfuzję aby przedłużyć swoje życie i cierpienie.
Również próbujący ratować od śmierci muszą brać pod uwagę okoliczność, że Bóg powiedział: ,,Prochem jesteś i do prochu wrócisz". Zatem jeśli ktoś próbuje się temu sprzeciwić, czy nie jest to sprzeciw Bożemu zamierzeniu? Moje zdanie nie jest poglądem, aby nie, nie udzielać pomocy, lecz pytaniem w sprawach kontrowersyjnych, jak na nie się zapatrywać. Ponieważ jak donosi Biblia, Jezus wiedział o tym, że Judasz go zdradzi i popełni samobójstwo (por. Ja 2;24-25; 17:12; Mat 27:5). Czy w związku z tym, Jezus miał obowiązek na siłę pilnować Judasza przed taką śmiercią?
Jakie macie w związku z powyższym przemyślenia?