Mi wystarczało, żeby na kumpli ze szkoły i podwórka nie trafić.mój radar glosicielski siegal do 10km, tam czulem sie swobodnie
własna dzielnica?
raczej nie, pytalem sie zawsze gdzie idziemy, "na staropolską", "eee... to mam fajne odwiedziny za miastem"
Skrajne przypadki
#21
Napisano 2010-09-13, godz. 08:13
#22
Napisano 2010-09-13, godz. 08:32
Mi wystarczało, żeby na kumpli ze szkoły i podwórka nie trafić.
a to wiadomo, obciach murowany. kaznodzieja w lakierkach.
tylko wtedy czlowiek nie wiedzial, ze to sie na nim odbije pozniej, a jak juz trafił na nich, to zęby zaciskał i odwracał głowę.
oczywiscie bardzo łatwo przychodziło nazywanie siebie tchórzem
ale o tym wiedzą tylko urodzeni w "prawdzie"
zgadza się, nie?
Użytkownik gruby drab edytował ten post 2010-09-13, godz. 08:34
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej
#23
Napisano 2010-09-13, godz. 08:42
#24
Napisano 2010-09-13, godz. 09:01
#25
Napisano 2010-09-13, godz. 09:02
Znam kilkanaście osób które korzystając z reorganizacji w naszym mieście przeniosło się do zboru wiejskiego tylko dlatego żeby nie głosić na terenie na którym aktualnie mieszkają . To dopiero szczere poświęcenie w rozwoju dzieła głoszenia
to jednak wydaje mi sie przesadą i nie sadze, zeby byl to glowny motyw powodujacy emigrację na wieś. u SJ jest tak, ze jezeli ktos wstydzi sie glosic na wlasnym podworku to unika, kombinuje, a niektorzy sa szczerzy.
znam osobe, ktora wyraznie i szczerze powiedziala, ze tego nie lubi robic, potem od niej wzielo przyklad kilka innych i ogolnie przyjelo sie, ze we wlasnej klatce schodowej nie glosze, aczkolwiek istnieje taka niesprecyzowana sila nakazujaca jednak milczec w tej kwestii i nie dac po sobie poznac, ze krepujemy sie sasiadow z piętra.
sytuacja tak naprawde nie jest normalna. sami robimy z siebie kanarka wsrod wrobli, sami pokazujemy, ze jest w nas lepszosc poniewaz mamy prawo sluzbowo zapukac do sasiada i tlumaczyc mu, ze jego poglady sa falszywe i stoi za nimi ciemny typ co sie zowie szatan, sami zaprzeczamy naturalnym kontaktom ludzkim zatartym poprzez garniturowe i garsonkowe akrobacje z swietą książką przed progiem zdziwionego Janusza, Piotrka, Sławka i Eli, z ktorymi przeciez normalnie gadamy w biedronce, a z niektorymi walnęliśmy browarka.
Użytkownik gruby drab edytował ten post 2010-09-13, godz. 09:06
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej
#26
Napisano 2010-09-13, godz. 10:10
Nie można tego powiedziec oficjalnie bo nie wiadomo jak to zostanie odebrane.
Natomiast wystarczyło zobaczyć ile osób przychodziło w niedzielę na zbiórkę ( mało ) a ile osób zgłaszało się na wyjazd niedzielny na głoszenie na terenach oddalonych ( kilkanaście aut ).
#27
Napisano 2010-09-13, godz. 12:11
Rzadko, kto się oficjalnie przyzna do tego że wstydzi się głosić w swoim mieście, w którym mozna spotkać znajomych ze szkoły pracy itd.
Nie można tego powiedziec oficjalnie bo nie wiadomo jak to zostanie odebrane.
Natomiast wystarczyło zobaczyć ile osób przychodziło w niedzielę na zbiórkę ( mało ) a ile osób zgłaszało się na wyjazd niedzielny na głoszenie na terenach oddalonych ( kilkanaście aut ).
Oj bo takie wyjazdy byly bardziej lajtowe. Szla sobie grupka przez wies i jak dobrze zakreciles to nie byles w zadnym domu albo tylko w jednym a czas mogles zaraportowac taki jak cala grupa
"W co motłoch bez dowodów uwierzył, jakże byśmy to mogli dowodami obalić?"
#28
Napisano 2010-09-13, godz. 13:05
Nie zaobserwowałam natomiast piętnowania zbyt ostrego karania dzieci przez rodziców czy specyjalnego uwrażliwiania na stosowanie łagodniejszych metod wychowawczych, choć PŚ wyraźnie zaleca nie drażnijcie swych dzieci, a w innym miejscu nie rozgoryczajcie swych dzieci, aby nie upadały na duchu.
Jeżeli się weźmie pod uwagę skład osobowy „niewolnika”, to są to ludzie bezdzietni (z dziećmi nie dostanie się przecież wolnego pokoju do zamieszkania w Brooklynie), i są to nauczyciele, którym wcześniej dzieci najwidoczniej przeszkadzały, podczas udzielanego „poradnictwa” w zborach, z których później „namaszczeni” trafiali do Nowego Jorku.
Nikt mi tutaj nie zaprzeczy chyba, że polityka WTS w latach 60-90 była wyraźnie niechętna zakładaniu rodziny, a jeżeli już to doradzano bezdzietność. Nie wspomnę już o stosunku do wyższych uczelni. Dzisiaj się próbuje ten wstydliwy obraz nieco wyklepywać i zmieniać obraz karoserii. Kiedy zagaduję głosicieli, stojących z publikacjami WTS, na ulicach Wiednia i pytam o pokolenie i rok 1914 - reakcja jest przerażająca! Większość potraciła nagle pamięć i próbują mi tłumaczyć - że to „tylko niektórzy prywatnie czegoś takiego uczyli”.
#29
Napisano 2010-09-13, godz. 13:36
Jak dobrze zakombinowałeś, to mogłeś wziąć "odnogę za tym zagajnikiem" i cały dzień pod drzewkiem przeleżećOj bo takie wyjazdy byly bardziej lajtowe. Szla sobie grupka przez wies i jak dobrze zakreciles to nie byles w zadnym domu albo tylko w jednym a czas mogles zaraportowac taki jak cala grupa
#30
Napisano 2010-09-13, godz. 14:21
#31
Napisano 2010-09-13, godz. 15:19
Oj (...) jak dobrze zakreciles to nie byles w zadnym domu albo tylko w jednym (...)
w jednym, w ktorym byl głuchy dziadek
Jak dobrze zakombinowałeś, to mogłeś wziąć "odnogę za tym zagajnikiem" i cały dzień pod drzewkiem przeleżeć
z siostrą?
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej
#32
Napisano 2010-09-13, godz. 17:05
Odmawiam odpowiedziz siostrą?
#33
Napisano 2010-09-13, godz. 19:10
to jednak wydaje mi sie przesadą i nie sadze, zeby byl to glowny motyw powodujacy emigrację na wieś. u SJ jest tak, ze jezeli ktos wstydzi sie glosic na wlasnym podworku to unika, kombinuje, a niektorzy sa szczerzy.
To akurat nie przesada , tych osób było dokładnie 17 , liczbę przypomniała mi żona motywy znam b.dobrze bo to moi dobrzy (jeszcze) znajomi ze zboru do którego jeszcze jedną noga należę
Użytkownik Robert_X edytował ten post 2010-09-13, godz. 19:10
#34
Napisano 2010-09-13, godz. 19:41
To akurat nie przesada , tych osób było dokładnie 17 , liczbę przypomniała mi żona motywy znam b.dobrze bo to moi dobrzy (jeszcze) znajomi ze zboru do którego jeszcze jedną noga należę
ok.
mozemy zaliczyc to zatem do skrajnych przypadkow. emigracja siedemnastu osob z miasta na wies z powodu braku checi gloszenia sasiadom, jest juz jazdą po bandzie. przeprowadzka na wies to rowniez zmiana standardu zycia, pewne utrudnia, zeby tam zamieszkac trzeba miec dobrą motywacje, widocznie im wystarczyl sam fakt niecheci gloszenie, zeby rabac drzewo, kupic, wybudowac domy, jezdzic na rowerze do sklepu i przenosic zycie zawodowe.
ja sie wyprowadzilem na wies z innego powodu i moze dlatego jest to dla mnie zaskakujace.
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej
#35
Napisano 2010-09-13, godz. 20:47
Ja odniosłem wrażenie, że nie chodziło o przeprowadzkę na wieś, tylko o przynależność do wiejskiego zboru. Czasami zdarzają się takie przypadki, że część peryferyjnych dzielnic zostaje dołączone do zboru wiejskiego sąsiadującego z miastem, żeby tamtych "podciągnąć", dokoptować więcej starszych itp. Sam byłem jakiś czas w takim zborze, że mieszkając w mieście salę królestwa mieliśmy kilka km poza miastem.ok.
mozemy zaliczyc to zatem do skrajnych przypadkow. emigracja siedemnastu osob z miasta na wies z powodu braku checi gloszenia sasiadom, jest juz jazdą po bandzie. przeprowadzka na wies to rowniez zmiana standardu zycia, pewne utrudnia, zeby tam zamieszkac trzeba miec dobrą motywacje, widocznie im wystarczyl sam fakt niecheci gloszenie, zeby rabac drzewo, kupic, wybudowac domy, jezdzic na rowerze do sklepu i przenosic zycie zawodowe.
ja sie wyprowadzilem na wies z innego powodu i moze dlatego jest to dla mnie zaskakujace.
#36
Napisano 2010-09-13, godz. 21:19
Ja odniosłem wrażenie, że nie chodziło o przeprowadzkę na wieś, tylko o przynależność do wiejskiego zboru. Czasami zdarzają się takie przypadki, że część peryferyjnych dzielnic zostaje dołączone do zboru wiejskiego sąsiadującego z miastem, żeby tamtych "podciągnąć", dokoptować więcej starszych itp. Sam byłem jakiś czas w takim zborze, że mieszkając w mieście salę królestwa mieliśmy kilka km poza miastem.
masz rację, Robert wspomnial o reorganizacji, więc rzeczywiscie sprawa mogla dotyczyc tylko przeniesienia tych osob do innego zboru, bez potrzeby przeprowadzki.
nie doczytalem.
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej
#37
Napisano 2010-09-14, godz. 05:53
Źle mnie zrozumiałes te osoby nie przeprowadziły się na wieś tylko przeniosły się do zboru który swój teren ma na kilkunastu wsiach daleko od miastaok.
mozemy zaliczyc to zatem do skrajnych przypadkow. emigracja siedemnastu osob z miasta na wies z powodu braku checi gloszenia sasiadom, jest juz jazdą po bandzie. przeprowadzka na wies to rowniez zmiana standardu zycia, pewne utrudnia, zeby tam zamieszkac trzeba miec dobrą motywacje, widocznie im wystarczyl sam fakt niecheci gloszenie, zeby rabac drzewo, kupic, wybudowac domy, jezdzic na rowerze do sklepu i przenosic zycie zawodowe.
ja sie wyprowadzilem na wies z innego powodu i moze dlatego jest to dla mnie zaskakujace.
#38
Napisano 2010-09-26, godz. 20:50
#39
Napisano 2010-09-26, godz. 21:28
Fakt że go wykluczyli świadczy na korzyść zboru.
Widzę odstępców i wstręt mnie ogarnia, bo mowy Twojej nie strzegą. Psalm 119:158 B.T.
#40
Napisano 2010-09-26, godz. 22:47
przykład z jednego zboru, para przed małżeństwem "robi" sobie dziecko, przed ślubem on zostaje napomniany a ona wykluczona, jak rozumiem ona bo nosi dziecko w sobie a on tylko napomniany bo co?
Nie wiemy dla czego tak. Ogólna zasada to skrucha, może właśnie ona jej nie przejawiła. Nie byłem ani w tym zborze ani w komitecie, jeśli ty byłaś miałaś szansę się jej spytać.
Wróciła, z tak niskich pobudek, tak ją oceniasz. Jeśli masz rację to długo w zborze sie nie ostanie.po kilku latach ona pod presją rodziny i znajomych wraca na łono zboru,
on przykładny mąż udziela się jak zawsze, jest grzeczny aż tu... po 8miu latach cudownego związku odchodzi do miłości z liceum (tym razem zostaje wykluczony),
No cóż, on stał się sku***. Albo powinnaś powiedzieć facet na czasie, rzucił to porąbane towarzystwo i jest wolny. A może i na takim lub podobnym forum udaje ofiarę indoktrynacji ŚJ.
ona zostaje sama z dziećmi (zrobił już drugie), on bierze z miłością ślub kościelny i ..... wraca skruszony do zboru... ubiega się o przyłączenie i ma szanse bo... bo co? jest lepszy bo jest facetem, może być z niego pożytek, przecież sług brakuje, mówców też a ona?
Tego nie rozumie, nie znam szczegółów, zapewne minęło kilka lat. Jest jedna ważna sprawa która przeoczasz: nikt nikomu nie może zabronić powrotu. Każdy jednak musi być świadom że: "Códzołożników i rozpustników osądzi Bóg". To że wrócił do zboru nie jest równoznaczne ze zbawieniem.
zapomniana udziela się w pijącym towarzystwie, każdy widzi jej wybryki z mężczyznami ale nikt nie reaguje bo... ona z góry już jest na przegranej pozycji, jest kobietą...
To to znaczy "zapomniana w pijącym towarzystwie ... wybryki... nikt nie reaguje... na przegranej" Zbyt duże skróty myślowe, nie łapię sensu tej wypowiedzi.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych