Łódź: Zabójstwo i samobójstwo
#41
Napisano 2010-09-18, godz. 20:41
mam nadzieję iż nie masz mi za złe że być może swoją
wypowiedzią sprowokowałem cię do tych zwierzeń...
Każdy tu ma na forum jakiś szczególny osobisty powód
by dać jakieś świadectwo i opowiedzieć swoją historie -
Na mnie też przyjdzie kolej - to tylko kwestia czasu
Pozdrawiam
#42
Napisano 2010-09-18, godz. 22:53
Oczywiście z uwzględnieniem umiaru granic. Bo chociaż mnie ciekawią bardziej niż niejedna powieść, której fabuła może być bogatsza, ale to zawsze tam tylko dużo fikcji.Na mnie też przyjdzie kolej - to tylko kwestia czasu
Użytkownik jb edytował ten post 2010-09-19, godz. 06:58
#43
Napisano 2010-09-19, godz. 07:22
Jednakże wypowiedź 'nikt ze ŚJ nie zabił', dotyczy tematu apolityczności t.zn. nie bierze udziału na froncie wojennym by zabijać. Ta wypowiedź ma charakter ogólny i nie dotyczyła pojedynczych przypadków a już w ogóle nie było mowy o przypadkach chorobowych, wyjątkowych. Wydaje mi się, że zbyt mocno chwytasz się "litery". W taki sposób niektórzy Żydzi zarzucali Jezusowi, że jest pijakiem i, że ogłupiał (Mat 11:19; Mar 3:21).
Ja niestety nie odebrałem tej wypowiedzi jako mającej charakter ogólny i podejrzewam, że gdyby się zapytać udzielającego wywiadu o tę kwestię to zapewne by odparł, że dotyczy to nie tylko prowadzenia wojen ale również sytuacji życiowych. Wydaje mi się, że nawet nie pomyślał, że są jeszcze przypadki chorobowe, 'bo przecież to Bóg kieruje organizacją więc dba żeby wszystko było OK'. To nie ja się chwytam litery - robi to organizacja która pomimo tego iż wie o różnych przypadkach morderstw wśród ŚJ to twierdzi to co twierdzi. Bo niby co innego ma twierdzić? Nie można kalać dobrego imienia organizacji, bo wtedy będzie mniej głosicieli Królestwa. O organizacji źle się nie mówi, choćby działy się w niej różne niedobre rzeczy. Oczywiście, można ogólnikowo wyrazić opinię na temat grupy ludzi, ale wtedy nie stwierdza się tak jakby faktu czyli "oni są tacy a tacy" tylko się mówi że "oni starają się być tacy a tacy". W pierwszej wypowiedzi można bowiem odnieść wrażenie iż ktoś naprawdę dobrze zna każdego członka grupy ludzi i wie kto jaki z nich jest. Może się czepiam ale takie mam odczucia. Gdy byłem zainteresowanym to pewien rozmówca zwrócił mi na to uwagę stwierdzając, że tak naprawdę ŚJ nie różnią się niczym nadzwyczaj szczególnym od innych ludzi.
Kiedyś prowadziłem kiedyś studium z zainteresowanym. Poruszony został temat o którym mówimy. Zainteresowany stwierdził, że "na pewno gdzieś ŚJ zabił". Wtedy ta wypowiedź mnie zaszokowała gdyż święcie wierzyłem, że żaden ŚJ rzeczywiście nigdy nikogo nie zabił. Dziś już mnie to nie szokuje ponieważ wiem że to smutna prawda.
Użytkownik ble edytował ten post 2010-09-19, godz. 07:29
#44
Napisano 2010-09-19, godz. 09:42
jednego sie nauczylem tak jak postawy, nauki zachowania wytrenowane w zborze moga stac sie pozywka lub podstawa albo forma objaby choroby tak tez moze byc np. w kosciele. U Swiadkow ktos chory bedzie mial wizje bestii i nierzadnicy i w amoku choroby zamorduje wlasna zone. W kosciele bedzie to wizja piekla i podpali zywcem wlasne dzici....
To naturalnie wyolbrzymienie. Co chce powiedziec to to ze glegoko zakorzeniona wiara, przekonania nie wazne czy muzulmanskie czy chrzescijanskie beda sie objawiac u osob chorych w specjalnej formie. Przeczytajcie fachowa literature. ja szukalöem informacji bo nie jestem lekarzem a wizyty pasterkie musialem dokonywac. Zamist niszczyc i pogarszac chcialem sie przyczynic do czegos dobrego. Natknolem sie np. na informacje ze religijna osoba chora moze swoja chorobe objawiac w postaci misji. w tym wypadku religijnej. Ale podobnie moze byc w przypadku polityka ( malo takich przadkow?). Podano przyklad prokuratora, ktorego misja bylo "wykonczyc" kazdego ewentualnego kandydata czy konkurenta w drodze do kariery i przez lata praktykowal swoja misje. zniszczyl zycie wielu ludziom.
Co che powiedziec. Jak kosciol nie jest winny tego ze ktos chory w szalenczej wizji piekla podpala wlasny dom w ktorym spi jego rodzina tak i Swiadek Jehowy nie jest winny, czy Organizacja nie jest winna teco co zrobil jej chory czlonek. To choroba jest winny, jeslio juz ktos tak naprawde potrzebuje winnego szukac. przeczytajcie te relacje sasiadow czy szkoly. To byla wspaniala rodzina, ktora akurat nalezala do zboru Swiadkow. choroba zniszczyla to szczescie. Ja juz emocjonalnie nie jestem Swiadkiem choc nadal organizacjynie. Ktos dorze napisal o tonach oskarzycielkich. W tym wypadku takie tony sa naprawde nie na miejscu. Oskarzajcie pedofili i ewentualne zachowanie organizacji codo tego ale nie takie sytuacje. Bo tu nikt nie jest winny
#45
Napisano 2010-09-19, godz. 11:11
#46
Napisano 2010-09-19, godz. 11:15
tragedii - najpierw nakarmiono mnie w przedsionku sali wieścią jak
to papież przepraszał za pedofili...i dopiero potem skomentowano
łódzkie zabójstwo . cytuje : "teraz widzicie jak diabeł / szatan
próbuje wszelkimi sposobami odciągnąć nas od głoszenia i rzucić
cień na Organizacje" -
No po prostu nic dodać nic ująć...ręce opadają
#47
Napisano 2010-09-19, godz. 11:42
"teraz widzicie jak diabeł / szatan
próbuje wszelkimi sposobami odciągnąć nas od głoszenia i rzucić
cień na Organizacje" -
No tak bo wszystkiemu jak zwykle jest winny Diabeł... Organizacja jest czysta jak łza... Żenada
Użytkownik ble edytował ten post 2010-09-19, godz. 11:42
#48
Napisano 2010-09-19, godz. 13:35
Tragedia w Łodzi.
Przykładny mąż i ojciec po przerwaniu terapii, brutalnie zaatakował swoją rodzinę.
#49
Napisano 2010-09-19, godz. 13:59
Na marginesie dyskusji można przypuszczać, że ŚJ będą komentowali opisaną sprawę także poprzez pewne akcentowanie dobrej opinii, jaką rodzina ta się cieszyła zanim doszło do dramatu. Na przykład w tej chwili na prywatnej stronie ŚJ mamy tytuł mówiący o "przykładnym mężu i ojcu":
Dokładnie jb. - takie opinie już po Zebraniu też usłyszałem
że taki dobry ojciec i przykładna rodzina i że to tylko może
oznaczać niewątpliwie jedno...Szatan ma już mało czasu i
dlatego tak szaleje bo wie iż lada chwila Armagedon...
Nie będe już innych wypowiedzi cytował bo i tak nikt mi
nie uwierzy a jedynie skoczy mi na plecy jakiś forumowy
adwokat Organizacji...następnym razem włącze dyktafon
#50
Napisano 2010-09-19, godz. 16:08
[...]
Pisaliśmy kiedyś w osobnym watku o tym, że dla inteligentnego i wrażliwego człowieka pobyt w Organizacji to przyczyna choroby psychicznej.
Nie jest w stanie zaakceptować dwoistości norm , zmiany poglądów i migającego światła od Ck.
Znam kilkanaście przykładów osób, które leczyły się na depresję i inne schorzenia na tle psychologicznym, a będące śwadkami . Osoby te miały duży problem, gdyż nie mówiły lekarzowi o tym że są swiadkami i o rzeczywistych powodach niepokoju. Wiadomo brudy trzeba zamiatać pod dywan a nie mówić o nich światusom. Z tego co wiem, tylko te osoby doszły do zdrowia, które nie bacząc na "zdradę" powiedziały lekarzowi prawdę.
Dokładnie. Ja sam zdecydowałem się powiedzieć lekarzowi i terapeucie w czym tkwi problem dopiero, gdy odchodziłem od organizacji. Wcześniej nie mogłem uzyskać skutecznej pomocy, bo lojalny wobec zboru ukrywałem ten "szczegół".
MAM BDB DOŚWIADCZENIA Z PSYCHIATRAMI I PSYCHOLOGAMI. To oni pomogli mi skutecznie odciąć się od przeszłości. Będąc śJ z małymi przerwami non stop byłem w depresji. Lekarze z tej dziedziny to nie cudotwórcy- trzeba włożyć ogromny wysiłek w to, by z nimi współpracując (nieraz wbrew swojemu zrozumieniu), pomóc samemu sobie.
Pozostając w organizacji, która żeruje na poczuciu winy nie jesteśmy w stanie wyjść na prostą. Nawet jeżeli szukamy pomocy u lekarzy, to będzie to przypominało przyjmowanie tabletek przeciwbólowych podczas gdy źródło bólu pozostaje nie leczone. Pozbyłem się się tego źródła- dziś jestem zdrowy i szczęśliwy.
"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]
#51
Napisano 2010-09-19, godz. 17:21
albo leczenie alkoholizmu poprzez zamykanie na noc delikwenta w sklepie monopolowym.Nawet jeżeli szukamy pomocy u lekarzy, to będzie to przypominało przyjmowanie tabletek przeciwbólowych podczas gdy źródło bólu pozostaje nie leczone. Pozbyłem się się tego źródła- dziś jestem zdrowy i szczęśliwy.
#52
Napisano 2010-09-19, godz. 18:41
Przeczytałem natomiast doświadczenie Francisca: " Kiedy później urodziły sie nam dzieci, sytuacja sie skomplikowała. Ale z pomocą Jehowy w dalszym ciągu trwamy w swoim postanowieniu."
Oskar jeśli "lubisz" towarzystwo osób niebudujących to rozmawiaj dalej z tymi co cie nie budują ale mądrzej jest posłuchać Niewolnika i w zborze poszukać sobie dobre towarzystwo, bo i złe tam można znaleźć.
Dokładnie. Ja sam zdecydowałem się powiedzieć lekarzowi i terapeucie w czym tkwi problem dopiero, gdy odchodziłem od organizacji. Wcześniej nie mogłem uzyskać skutecznej pomocy, bo lojalny wobec zboru ukrywałem ten "szczegół".
MAM BDB DOŚWIADCZENIA Z PSYCHIATRAMI I PSYCHOLOGAMI. To oni pomogli mi skutecznie odciąć się od przeszłości. Będąc śJ z małymi przerwami non stop byłem w depresji. Lekarze z tej dziedziny to nie cudotwórcy- trzeba włożyć ogromny wysiłek w to, by z nimi współpracując (nieraz wbrew swojemu zrozumieniu), pomóc samemu sobie.
Pozostając w organizacji, która żeruje na poczuciu winy nie jesteśmy w stanie wyjść na prostą. Nawet jeżeli szukamy pomocy u lekarzy, to będzie to przypominało przyjmowanie tabletek przeciwbólowych podczas gdy źródło bólu pozostaje nie leczone. Pozbyłem się się tego źródła- dziś jestem zdrowy i szczęśliwy.
W moim zborze starsi prawie na siłe wypchnęli jedną siostrę do psychiatry i dla nikogo nie było to niczym dziwnym. W wielu publikacjach wyraźnie powiedziano że niekiedy pomoc specjalisty jest niezbędna więc NIE byłeś lojalny ani względem zboru ani Jehowy ukrywając ten "szczegół".
#53
Napisano 2010-09-19, godz. 19:09
#54
Napisano 2010-09-19, godz. 20:55
Iam, nie wybielaj organizacji na siłę My już tam byliśmy i wiemy jaka jest tam prawda Chyba, że za wszelką cenę starasz się aby postronni potencjalni czytelnicy zostali wprowadzeni wbłąd
Tak gwerty...Lam stara się jak potrafi całym swym serduchem
przybliżyć nas do Organizacji - w pewnym sensie go rozumię
jak ową Strażnicową Franciskę która mimo biedy ucisku i na
dodatek samotnie wychowującą trójkę dzieci wychowała w
pionierskiej postawie 20 duchowych braci i sióstr...uff
Robi wrażenie...owszem ale nie znam tej pani osobiście i
lata komuny przyzwyczaiły mnie do propagandy - powiem
więcej we mnie budzi przerażenie jak potoczą się ich
dalszy losy i czy nie będą któregoś dnia zmuszeni
umierać z braku krwi lub jak większość exów po prostu
całkowicie odrzucą Boga
Użytkownik oskar edytował ten post 2010-09-19, godz. 20:59
#55
Napisano 2010-09-20, godz. 06:06
#56
Napisano 2010-09-20, godz. 11:17
No to dodam,iz jestem pełna podziwu dla "siostry franceski".Ja też jestem samotną mamą trójki dzieci miałam i biedę i ucisk starałam sie być wierna Jehowie i organizacji,miałam wielkie nadzieje i wielką wiarę.I co? O mało nie wpadłam w głęboką depresję.Gdy sobie przypominam ostatnie x lat to powiem jedno: mimo niewątpliwych zalet(wejście na dobrą drogę)uważam ze były to lata zmarnowane.x lat wyjęte z życiorysu.Nigdy tam nie wrócę! Choć tęsknię za siostrami to jednak czuję obrzydzenie do ORGANIZACJI i do CK.Nigdy nie lubiłam gdy ktoś próbował mną manipulować a tam ewidentnie manipuluje się ludzmi i tylko myslący człek zdaje sobie w koncu z tego sprawę.
No to witaj kinga na forum...
Tak działają właśnie sekty - brak poszanowania dla jednostki i
permanentna indoktrynacja - zero wdzięczności dla człeka( nawet
gdyby faktycznie popelnil jakiś bład ) za lata ewangelizacji
wierności i braterskiej miłości.
Po prostu nagle przestajesz się liczyć i jesteś skreślony
#57
Napisano 2010-09-20, godz. 11:21
chcesz go oceniac? najpierw wloz jego buty i caly bagaz doswiadczen od "kochajacych" braci, a potem zabieraj glos w dyskusji.W moim zborze starsi prawie na siłe wypchnęli jedną siostrę do psychiatry i dla nikogo nie było to niczym dziwnym. W wielu publikacjach wyraźnie powiedziano że niekiedy pomoc specjalisty jest niezbędna więc NIE byłeś lojalny ani względem zboru ani Jehowy ukrywając ten "szczegół".
nie da sie byc lojalnym wzgledem jehowy, poniewaz za 5 minut moze zmienic zdanie i wtedy wytknac, ze postapiles zle, poniewaz jehowa ma juz na mysli cos innego a ty sie nie domysliles.
#58
Napisano 2010-09-20, godz. 12:24
#59
Napisano 2010-09-20, godz. 13:17
Proszę nie sądzić, że schizofrenik czy osoba w depresji nie myśli. Jak najbardziej myśli. Problem polega na tym, że postrzega rzeczywistość w w krzywym zwierciadle. Jego myślenie nie jest pozbawione logiki. Jednak ta logika jest adekwatna do stanu psychicznego w jakim się znajduje. Potwierdzi to chyba każdy z nas, kto choć raz w życiu przeszedł depresję czy choćby stan obniżonego nastroju. jakże często po odzyskaniu równowagi zauważamy, że sprawy wcale nie były tak czarne, jak wcześniej je postrzegaliśmy.
Osoba wyrosła na korzeniach katolicyzmu popełniając samobójstwo rozszerzone może być przekonana, że co prawda skazuje się na wieczne potępienie, ale jej dzieci, jako istotki niewinne będą aniołkami przy Bogu. Patrząc oczami samobójcy taka logika zdaje się nie być pozbawiona sensu.
Wróćmy do owego nieszczęśnika z Łodzi. Śmiem przypuszczać, że nie dokonał on tej makabrycznej zbrodni dlatego, że nie kochał swoich bliskich lecz wręcz przeciwnie - dlatego, że bardzo ich kochał !! Jaka mogła być logika jego wypaczonego chorobą myślenia w kontekście systemu wierzeń śJ? Całkiem możliwe, że założył, iż śmierć jest stanem niebytu i on się na wieczność na to godzi a jego ukochani najbliżsi niejako po "minucie" obudzą się na rajskiej ziemi, gdzie nie będzie już więcej łez ani zmartwień ( z tła doniesień medialnych wynika, że cała rodzina była postrzegana jako osoby przygaszone ). No bo oni kochającemu Bogu przecież nic nie zawinili. Być może chciał też im oszczędzić życia z odium bycia dziećmi samobójcy. Bo jakże musi być niewdzięcznym ten człowiek, który targa się na największy dar od Boga?
Czy zatem WTS ponosi choćby częściową odpowiedzialność za takie, jak powyższe tragiczne zdarzenia? Nie wiem. Rozum mi mówi, że nie. Emocje podpowiadają jednak, że wiara w te ku...rewskie bujdy może być niebezpieczna.
PS. Strasznie mi żal tej kobiety i dzieci. Żal mi nawet tego człowieka. Jego nieszczęście, że przeżył. Poniesie największą, niewyobrażalną dla mnie karę - życie w świadomości, że jest się katem swoich ukochanych Bo nie mam wątpliwości, że kochał swoje dzieciaczki
#60
Napisano 2010-09-20, godz. 15:57
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych