O tak, masz rację. Najgorsze, co pamiętam z domu, to była właśnie ta wieczna huśtawka i to, że nikt z zewnątrz nigdy nie widział, co się tam dzieje. A bywało różnie, awantury, inwigilacja na każdym kroku, zakazy i nakazy tak absurdalne, że nikt by nie uwierzył (na przykład nie było mi wolno być w kuchni razem z siostrą), picie, wrzaski i inne takie. Ale przy braciach zawsze było wzorowo, wręcz idyllicznie. Miałam ochotę wstać i wrzasnąć, co o tym naprawdę myślę. Pamiętam, że często nawiedzały mnie sny, w których wychodzę na mównicę i wyrzucam to wszystko z siebie, jako nastolatka obiecywałam sobie nawet, że kiedyś, już po wszystkim, to zrobię na serioZycie w rodzinie takiej,gdzie jedno jest odstepcą,to jest poprostu paranoja,to ciagłe szarpanie,wytykanie,robienie wrecz na złość,a co najgorsze,to lekcewazenie wspólmalzonka,preferowanie we wszystkim wspólbraci,to obojetnosc wobec potrzeb zyciowych exa,a nawet rozmyslna nielojalnosć i szkalowanie jego imienia.Ale ,co najsmieszniejsze,wobec osób trzecich okazywanie exowi uczuć ludzkich,mile usmiechy ,brrr,obluda ,paskudna obłuda.

