Prośba o pomoc
#1
Napisano 2010-12-06, godz. 15:19
Jestem nowy na tym forum. Jeśli chodzi o mnie to ciągle jestem Świadkiem Jehowy. Sytuacja w moim rodzinnym domu, a także zachowanie starszych w zborze sprawiły, że coraz bardziej zacząłem wątpić w tę organizację. W końcu stwierdziłem, że to co oni robią na pewno nie pochodzi od Boga.
W życiu regularnie małymi kroczkami staram się iść do przodu i robić "postępy duchowe". Ostatnimi miesiącami udało mi się nawet nie pojechać na zgromadzenie, a także ostatnio pierwszy raz nie zdałem sprawozdania! Trochę byłem przybity tym. Unikałem spotkania ze starszym od "zdawania owocu", ale w końcu i tak musiałem mu powiedzieć, że go nie mam. No i to mnie tak trochę przytłoczyło. Jakoś tak powoli staram sobie radzić. Rodzicom i rodzeństwu nie podoba się to co robię, uważają, że sobie wszystko olewam i że powinienem stawić czoła wątpliwością. Ale ja już sobie odpowiedziałem, czy to jest prawda.
Nie wiem... piszę do was, bo myślę, że może mnie jakoś pokrzepicie czy coś. Wśród Świadków Jehowy ciężko szukać wsparcia, prędzej to ja dla nich jestem wsparciem . Może mi doradzicie, jakie małe postępy mógłbym wykonać. Jestem raczej chętny na rady innych, żeby się zastanowić.
Człowiek nieraz czegoś się za bardzo obawia i czasami nie myśli do końca racjonalnie, dlatego rady innych mogą być przydatne.
Liczę na wasze wsparcie. Jak macie jakieś pytania to śmiało pytajcie.
Tak na marginesie, próbuję stworzyć jakieś miejsce w organizacji dla tych co nie wierzą w "niewolnika", taką opozycję, ale póki co sam się uczę. I nawet mam wrażenie, że Bóg mi wspiera w tym kierunku. Idę malutkimi kroczkami, ale do przodu.
Mam nadzieję, że można wam zaufać.
Aha, a czy tutaj na forum dużo jest tych co jeszcze trwają w zborze (są Świadkami Jehowy)?
#2
Napisano 2010-12-08, godz. 00:07
inny aktywni SJ szybko sie powykruszali.
#3
Napisano 2010-12-08, godz. 06:45
O ile mi wiadomo , jeszcze jest Vin i jego żona .w tej chwili udziela się tutaj niejaki Iam, bluźnierca nadużywający imienia Jahwe (ja jestem)
inny aktywni SJ szybko sie powykruszali.
Użytkownik romeo edytował ten post 2010-12-08, godz. 06:46
#4
Napisano 2010-12-08, godz. 07:27
Ja nie jestem też od ponad dwóch lat świadkiem,de facto nawet troche dłużej,bo byłem już nieczynny i nie chodziłem na zebrania,bo wątpliwości moje co do WTS-u nabrały dośc pokaźne apogeum racjonalności.
Bardzo dobrze rozumujesz i ze swoją liberalnością daleko zajdziesz jako człowiek,a nawet lepszy chrześcijanin,bo to co robi brooklyński "establishment - CK",to jawna polityka hipokryzji i ściemniania,a Bóg nie ma z nimi nic wspólnego,jedno co ich - CK - łączy to wspólne za kulisowe interesy rozbudowywania swojej korporacji.
Och ile ja starałem się i jakie piękne postępy duchowe robiłem i nawet raz pionierowałem przed okresem pamiątki i regularnie zdawalem owoc (nawet miałem inne przywileje oprócz sługi i starszego tych nie posiadałem i do nich nie dążyłem) i wiadomo częśc była zadowolona,częśc umiarkowanie,a jeszcze inna częśc - to już troszeczkę później - prześwietni starsi nie bardzo,bo miałem już zacny dorobek liberalizmu i racjonalności.
To co opisujesz świadczy o Twojej wrażliwości i uczciwości,ale to,że nie zdałeś od czasu do czasu sprawozdania(owocu),to nie świadczy,że nie jesteś dobrym chrześcijaninem,a wręcz przeciwnie dostrzegasz błędy czy doktrynalne czy zasadnicze postępowania i zachowania nie których i to stawia Cię na in plus w przyszłości.
Jeżeli jesteś od urodzenia w tej tzw."prawdzie",to będzie Ci ciężko (nie straszę Ciebie,ale przygotowuję nawet na najgorsze - wyrzeczenie się Ciebie przez najbliższych ... jak Ciebie wykluczą)
Wiesz dużo rad nie usłyszysz od exów,ale już to,że jednak myślisz racjonalnie,to dobry początek,a realna opozycja to utopia i walka z wiatrakami,bo ja rownież tworzyłem podobną opozycję tylko nas było dwóch,trzech i powiem,że nawet to nie było pyrrusowe zwycięstwo,to była klęska,ale dała innym do myślenia.
Dobrze wierzyc,że Bóg wspiera w tych sprawach,to bardzo dużo pomaga,ja zaczynałem coraz mniej wierzyc i może dlatego ponieśliśmy klęske??,kto wie,ponoc wiara przenosi góry,ale ja byłem już coraz bardziej zmęczony i z frustrowany,ale podświadomie wierzyłem w brew nadziei,że coś się zmieni
Wierz mi,że tu na forum znajdziesz dużo Ci przychylnych osób,które służą - ograniczoną - radą i potrafią Ciebie dobrze zrozumiec i zawsze będziesz - i teraz też jesteś ...póki jesteś takim wspaniałym człowiekiem - hipotetycznie zaużmy jak Cię wykluczą i staniesz się odstępcą,to znajdziesz przyjaciół.
Powodzenia z opzycją i wiarą,a jeżeli będziecie dobrze przygotowani i mocno wierzyc,kto wie ...
P.S -
Iama się nie obawiaj za bardzo,"pies który głośno szczeka mało gryzie",ale ogólnie to w porządku i lojalny świadek i już zasługuje na mały szacun,że tak gorliwie trzyma się swoich(bardziej WTS-u) poglądów - wytrwały bojownik,ale rebelianci i rewolucjoniści tacy jak Ty to przyszłośc przemian w organizacji.
VIS ET HONOR ... ET AMOR
//http://www.youtube.com/watch?v=2eMq307PT74&feature=related
#5
Napisano 2010-12-08, godz. 07:36
Witam.
Witaj na forum, czuj się tu dobrze, większość Cię rozumie zdaję sobie sprawę, że w chwili obecnej jesteś targany sprzecznymi uczuciami. wynikają jednak one z tego, że jesteś skutecznie zaprogramowany na sprzeczność w sobie za pomocą sprzeczności
już wyjaśniam. SJ stosują dualizm, czyli podwójną grę (jest to cecha wyznań ortodoksyjnych, fundamentalistycznych, jedynozbawczych) w przekazywaniu informacji, wartości. jesteś skutecznie zaprogramowany po przez noszenie w sobie świadomości, która wcale nie ułatwia odejścia. z jednej strony jest to miłość z drugiej strach. jako ludzie w ogóle nie powinniśmy być narażeni na takie doznania, przynajmniej świadomie. miłość rodzi poczucie winy, że odchodzisz od Jehowy i jego organizacji, strach stwarza poczucie pustki egzystencjonalnej,co zrobię bez Jehowy i jego ludu, czy zginę w armagedonie?
gdybym miał walić zgrubej rury, to bym napisał, że ktoś (system) otłumania ludzi dla irracjonalnej ideii istnienia na ziemi wybranych osób, które z kosmosu będą sterować w przyszłości ludźmi, będą stać obok białego rycerza na koniu i pomagać mu budować nowy system zarządzania populacją ziemską. kosmiczny koń z białym rycerzem jest szybszy od smoka, którego magicznym łańcuchem zwiąże, właśnie biały czarodziej na koniu, taki gandalf. reszta użyczy mu swojej energii, żeby tego smoka wrzucić do czarnej dziury.
brzmi fantastycznie, prawda? ale w to wierzą SJ. ktoś mógłby powiedzieć, że brzmi to jak mitologia, jak jakaś starożytna celtycka baśń, olimpijska opowieść o tytanach, w których nikt już teraz nie wierzy, albo jak wierzenia scjentologów, którzy wmawiają ludziom, że politycy to ukryte pod ludzką skórą jaszczury - no, czywiście jest na to mnóstwo dowodów bo czasami na zdjęciu jakiś polityk nie potrafi ukryć jaszczurczych źrenic.
wake up dwd! spojrz z dystansem na to w co każe wierzyć ci jakaś grupka ludzi siedzących w bogatych wygodnych hotelach w NY city. takich grup na świecie jest mnóstwo i SJ nie wyróżniają się żadną "prawdą", cele są różne, pieniądze, idea, samonapędzający się irracjonalizm stworzony na potrzeby wiary w coś co budzi nadzieję, jak wskazuje na to historia, wierzących w przeróżne rzeczy na tej ziemi nigdy nie brakowało, pytanie czy chcę być też tym jednym z pośród milionów, którzy zmarnowali swój czas na złudzenie.
jest tu kilku SJ, jak będą chcieli sami się przedstawią, ja też jestem SJ, ale jak widać na papierze.
pozdrawiam Cię serdecznie dwd.
Użytkownik gruby drab edytował ten post 2010-12-08, godz. 07:42
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej
#6
Napisano 2010-12-08, godz. 07:47
moje pytanie:Człowiek nieraz czegoś się za bardzo obawia i czasami nie myśli do końca racjonalnie, dlatego rady innych mogą być przydatne.
czy jestes w pelni niezalezny finansowo i nieruchomosciowo?
jak tak, to malymi kroczkami hen daleko od zboru.
jak nie to pierwszy gorszy z tej opozycji uslyszy jakis straznicowy tekst o lojalnosci i podporzadkowaniu i poleci do starszych dumny, ze doniósł na odstepcow i bedzie pieklo z rodziną tak czy inaczej.
kurde, jestes SJ, po co ja to łumacze.
ale moze tego nie wiesz, bo czesto to padało na forum, a ja przedstawie za pomocą pytania: czy miales kogos w zborze, kto by odszedł, stał sie odstepca lub wykluczonym i zrobiłby to z twarza a organizacja (czyli system + ludzie) by go nie potepiła, naznaczyła i zgnoiła?
#7
Napisano 2010-12-08, godz. 07:59
Ja niestety po kilkunastu latach prowadzenia podwójnego życia w końcu położyłam papier. Ale 15 lat udawalam że jestem swiadkiem
Na forum jest wiele osób które sa świadkami a nie są.... czyli mają dwa życia Na pewno się ujawnią
Pozdr
#8
Napisano 2010-12-08, godz. 08:14
witaj dwd!
Ja niestety po kilkunastu latach prowadzenia podwójnego życia w końcu położyłam papier. Ale 15 lat udawalam że jestem swiadkiem
Na forum jest wiele osób które sa świadkami a nie są.... czyli mają dwa życia Na pewno się ujawnią
Pozdr
Jak sie jest świadkiem,to zawsze podkreślają,że podwójne życie,to zło-hipokryzja,ale teraz wiemy,że jest to remedium na przetrwanie,a zarazem źródło nowych informacji,które pomagają innym spojrzec w nowym świetle ich permanentne nowe światła.które kompromitują tą sektę jako ... zmienną-sinusoidalną paranoję.
VIS ET HONOR ... ET AMOR
//http://www.youtube.com/watch?v=2eMq307PT74&feature=related
#9
Napisano 2010-12-08, godz. 09:13
Jeśli chodzi o mnie i jak traktuje Ciało Kierownicze, to całkowicie odrzuciłem ich nauki i się nimi nie przejmuje.
Nie prowadzę podwójnego życia
Każdy Świadek Jehowy ma prawo mieć wątpliwości i powinien cierpliwie czekać na kierownictwo Jehowy.
Jeśli chodzi o mnie to mam jedynie wątpliwości do ich racji bytu, a także wszystkich ich nauk.
Tyle o mnie i o stosunku do ich praw.
Jeśli chodzi o mój zbór, to naprawdę bracia są w porządku. Nie mam do nich zastrzeżeń oprócz tego, że ulegają "niewolnikowym naukom". O dziwo większość starszych także jest w porządku, choć wiadomo o wszystkim nie porozmawiasz.
Poza tym nie próbuje walczyć z niewolnikiem, no bo nie wygram. Znalazłem inne sposoby, aby przekonywać innych. I wydaje mi się, że Bóg mi błogosławi w tym kierunku, a jeśli nie Bóg, to przynajmniej czuję, jak wykonać następny krok, żeby się nie wkopać.
Moim celem nie jest wyprowadzić ludzi od Świadków Jehowy, żeby odeszli, ale raczej podzielić zbór/zbory (zobaczymy jak wyjdzie) na dwie części. Chciałbym, aby wyodrębniły się dwie grupy - ci którzy wierzą w Boga, a nie wierzą w organizacje, a także na tych którzy wierzą w organizacje, ale nie wierzą Bogu. Wydaje mi się, że już zbieram pierwsze żniwo. Nikogo nie zachęcam do odejścia, ale raczej wolę, aby pozostał.
Jeśli ktoś przestaje wierzyć w Ciało Kierownicze, to raczej na zawsze, dlatego dużo łatwiej osiągnąć to aby ludzie nie wierzyli w nich, niż aby w nich uwierzyli. Jeśli ktoś w życiu nauczy się naprawdę polegać na Bogu, to już raczej na zawsze. I taka jest różnica między Bogiem, a Ciałem Kierowniczym i można to wykorzystać.
Dużo łatwiej wierzyć w Boga (a jeśli nie w Boga, to chociaż w miłość, którą szukamy w naszym sercu), niż w jakieś abstrakcyjne Ciało Kierownicze, które notorycznie kłamie, a ma mówić prawdę.
Jeśli Bóg jest ze mną to wierzę, że mi się uda to zrobić (chociaż częściowo). A jeśli nie jest ze mną, to przynajmniej próbowałem Właściwie i tak już nie mam nic do stracenia, bo wiem, że w kłamstwie żyć nie potrafię.
#10
Napisano 2010-12-08, godz. 09:26
Jeśli chodzi o mnie i jak traktuje Ciało Kierownicze, to całkowicie odrzuciłem ich nauki i się nimi nie przejmuje.
eee... to Ty już jesteś stary lis a ja myślałem, że się miotasz. każdy znajduje swój własny sposób na przetrwanie i jak widzę Ty też
powodzenia
wynika że
tyle wiemy o świecie
a o nas trochę mniej
#11
Napisano 2010-12-08, godz. 09:30
Myślę, że trafiłeś na właściwe forum. Sytuacja każdego wątpiącego w słuszność Organizacji śJ jest nieco odmienna, choć na pierwszy rzt oka bardzo zbliżona. Zazwyczaj zaczyna się od poważnego kryzysu duchowego, wywołanego rozterkami związanymi z błędnym nauczaniem przez niewolnika wiernego i roztropnego lub zawirowaniami w życiu osobistym i rodzinnym. Pojawia się osłabnięcie " w wierze", mające przełożenie w powolnym wycofywaniu się z aktywności w zborze aż do całkowitego wygaśnięcia życia religijnego. W końcu dochodzi do sytuacji, którą ciężko dalej ciągnąć i trzeba wybrać jakąś satysfakcjonującą strategię działania. Większość decyduje się radyklnie odciąć od Organizacji, opuścić szeregi wyznania, stawiając odważnie czoło ostracyzmowi ze strony byłych współwyznawców, a często i swojej, lojalnej wobec WTS-u rodziny. Podejmuje trudną, męską decyzję. Część z różnych, najczęściej rodzinnych względów, formalnie nie opuszcza Organizacji, ale kontynuuje religijną farsę. Prowadzi podwójne życie, co na początku bardzo wyczerpuje psychicznie i powoduje stany emocjonalnego rozedrgania, huśtawki nastrojów, nierzadko depresję, brak decyzyjnosci życiowej. Tego stanu nie polecam na dłuższą metę, choć w tym stanie trwam od wielu lat. Czasami wydaje się, że nie dam rady. Fizycznie i psychicznie. Okazuje się, że człowiek jest istotą silną, potrafiącą przetrwać niejedną wewnętrzną burzę. Obawiam się jednak, że kiedyś ten życiowy ciężar zaprocentuje w wylądowaniu na oddziale intensywnej terapii.
Dwd, nie wiem co radzić. Najlepiej nie podejmować pochopnych decyzji, przygotować się mentalnie i materialnie ( o ile jesteś zależny od rodziców) do odejścia z Organizacji, dobrze rozważyć "za i przeciw" bycia śJ, choćby tylko formalnego. Dokonać ostatecznego rozrachunku z Organizacją i konsekwentnie trzymać się wniosków końcowych. Ja postanowiłam odejść ze zboru w zeszłym, a później wycofałam się z powziętej decyzji. Nierozsądnie postąpiłam. Straciłam mnóstwo życiowej energii, a efektu pozytywnego nie ma żadnego. Drugi raz zebrać się w sobie będzie ciężko.
#12
Napisano 2010-12-08, godz. 09:42
eee... to Ty już jesteś stary lis a ja myślałem, że się miotasz. każdy znajduje swój własny sposób na przetrwanie i jak widzę Ty też
powodzenia
Raczej stary wyga-wyjadacz,który nie pozwoli sobie pluc w twarz i mówic,że deszcz pada ... dwd uważaj,bo powoli stajesz sie renegatem a tak będzie Ci trudniej tworzyc drugi obóz - oponentów ,musisz byc ostrożny jak wąż,ale nie jak ten z Edenu ... ten był cieńki bolek.
Ja postanowiłam odejść ze zboru w zeszłym, a później wycofałam się z powziętej decyzji. Nierozsądnie postąpiłam. Straciłam mnóstwo życiowej energii, a efektu pozytywnego nie ma żadnego. Drugi raz zebrać się w sobie będzie ciężko.
Nie przejmuj się Ida prędzej czy później podejmiesz najwłaściwszą decyzję w w swoim życiu i ja w to wierzę i teraz jest Ci cieżko z znanych mi powodów,ale musimy się wszyscy razem wspierac a dwd to tylko kropla w morzu,że następni będą wątpic i jak śnieżna kula powiększała wartościowych odstepców do wolności i miłości.
VIS ET HONOR ... ET AMOR
//http://www.youtube.com/watch?v=2eMq307PT74&feature=related
#13
Napisano 2010-12-08, godz. 09:42
Witam i pozdrawiam
#14
Napisano 2010-12-08, godz. 09:44
Poza tym nie próbuje walczyć z niewolnikiem, no bo nie wygram. Znalazłem inne sposoby, aby przekonywać innych. I wydaje mi się, że Bóg mi błogosławi w tym kierunku, a jeśli nie Bóg, to przynajmniej czuję, jak wykonać następny krok, żeby się nie wkopać.
Moim celem nie jest wyprowadzić ludzi od Świadków Jehowy, żeby odeszli, ale raczej podzielić zbór/zbory (zobaczymy jak wyjdzie) na dwie części. Chciałbym, aby wyodrębniły się dwie grupy - ci którzy wierzą w Boga, a nie wierzą w organizacje, a także na tych którzy wierzą w organizacje, ale nie wierzą Bogu. Wydaje mi się, że już zbieram pierwsze żniwo. Nikogo nie zachęcam do odejścia, ale raczej wolę, aby pozostał.
Jeśli ktoś przestaje wierzyć w Ciało Kierownicze, to raczej na zawsze, dlatego dużo łatwiej osiągnąć to aby ludzie nie wierzyli w nich, niż aby w nich uwierzyli. Jeśli ktoś w życiu nauczy się naprawdę polegać na Bogu, to już raczej na zawsze. I taka jest różnica między Bogiem, a Ciałem Kierowniczym i można to wykorzystać.
Dużo łatwiej wierzyć w Boga (a jeśli nie w Boga, to chociaż w miłość, którą szukamy w naszym sercu), niż w jakieś abstrakcyjne Ciało Kierownicze, które notorycznie kłamie, a ma mówić prawdę.
Jeśli Bóg jest ze mną to wierzę, że mi się uda to zrobić (chociaż częściowo). A jeśli nie jest ze mną, to przynajmniej próbowałem Właściwie i tak już nie mam nic do stracenia, bo wiem, że w kłamstwie żyć nie potrafię.
Chyba źle rozpoznałam Twoją sytuację. Życzę powodzenia. Tyle tylko, że kilanaście lub raczej kiladziesiąt odchodzących ze zboru śJ postanowiło pójść podobną drogą i nie zauważyłam znaczącego oddźwięku ich działalności. Może Ty będziesz pierwszy.
Zauważyłam za to, że niektórzy byli śJ, silnie wierzący w Boga, wychodząc ze zboru " łapią w żagle wiatr". Sądzą, iż dzięki Bożej pomocy, zrealizują wielkie rzeczy. Nie mam nic do marzycieli, nawet niepoprawnych marzycieli. Polecam przeanalizować dokładnie i szczerze pobudki swego serca.
#15
Napisano 2010-12-08, godz. 10:16
To co chcesz zrobić , to tworzenie kolejnego ruchu,organizacji , których i tak jest wiele. I musisz uważać ,żebyś sam nie stał się czymś w rodzaju ciała kierowniczego , tylko z innymi światłami.
Witam i pozdrawiam
Ja wiem, że to co napisałem, może brzmi trochę "dziwnie", takie nadęte nic nie znaczące słowa, wielu próbuje i nic im nie wychodzi. Moim celem nie jest tworzenie "nowych świateł", ale życie według ewangelii i nakazów Jezusa. Uważam, że jeden jest nasz Pan i nauczyciel Jezus Chrystus, tylko jego powinniśmy się słuchać. Jeśli ktoś nie przynosi jego nauki, powinniśmy go omijać.
W życiu staram się wprowadzać to o czym uczył Jezus w swoich przysłowiach, ale zauważyłem, że na pewnym poziomie w końcu nauki Ciała Kierowniczego zaczynają przeszkadzać. Stawiam na uczynność i miłość wobec braci, niż na jakąś "wiedzę", która tak na prawdę nic nie wnosi. "Wiedza nadyma, ale to miłość buduje."
Staram się wspierać Świadków Jehowy, bo nieraz łatwo się domyśleć co jest przyczyną ich "dołów". Kiedyś u nas w zborze zauważyłem, że pewna siostra była dosyć mocna przybita i w ogóle..., pewnie miała swoje problemy i na pewno wątpliwości, to wpadłem na pomysł ... i ugotowałem jej pierogów...
#16
Napisano 2010-12-08, godz. 10:25
. Stawiam na uczynność i miłość wobec braci, niż na jakąś "wiedzę", która tak na prawdę nic nie wnosi. "Wiedza nadyma, ale to miłość buduje."
Staram się wspierać Świadków Jehowy, bo nieraz łatwo się domyśleć co jest przyczyną ich "dołów". Kiedyś u nas w zborze zauważyłem, że pewna siostra była dosyć mocna przybita i w ogóle..., pewnie miała swoje problemy i na pewno wątpliwości, to wpadłem na pomysł ... i ugotowałem jej pierogów...
Dwd to bardzo szczytny cel i wielkośc Twojego serca kiedyś będzie wynagrodzona wiele nas łączy,bo ja mialem podobne nastawienia i altruizm do braci był obecny w moim życiu a nawet nadużywany przez innych,ale kiedy widziałem,że bracia przechodzą problemy emocjonalne to była to wina głównie starszych i z nimi walczyłem a braci potrzebujących odwiedzałem jak starszy.
VIS ET HONOR ... ET AMOR
//http://www.youtube.com/watch?v=2eMq307PT74&feature=related
#17
Napisano 2010-12-08, godz. 10:49
Kiedyś u nas w zborze zauważyłem, że pewna siostra była dosyć mocna przybita i w ogóle..., pewnie miała swoje problemy i na pewno wątpliwości, to wpadłem na pomysł ... i ugotowałem jej pierogów...
zauważyłeś , postawiłeś się w jej położenie i wymyśliłeś oryginalny pomysł ,żeby poczuła się lepiej.To jest właśnie miłość.
Inni doszliby do wniosku,że skoro jest smutna i ma problemy ,to osłabła duchowo.Pewnie zaraz by jej pionierkę doradzili.
A jednak są świadkowie ,którzy kierują się sercem a nie wersetami.
#18
Napisano 2010-12-08, godz. 12:39
Ja jeszcze trwam ,bo nie jestem wykluczona i na razie nikt nie wie jeszcze co jest ze mna grane,choc nie bylam od 2 mies.na zbraniu,ani nie zdalam owocu.Jednak wybieram sie w najblizsza niedziele na zebranie po to zeby pocieszyc braci:)Bo oni tak sie ciesza jak mnie widza:)A po zatym nie jestem jeszcze gotowa na to,zeby odejsc.Niech sobie mysla,ze jestem niedorozwinieta duchowo jak na razie:)
pozdrawiam
#19
Napisano 2010-12-08, godz. 16:05
Bo oni tak sie ciesza jak mnie widza:)A po zatym nie jestem jeszcze gotowa na to,zeby odejsc.Niech sobie mysla,ze jestem niedorozwinieta duchowo jak na razie:)
Fajnie to ujęłaś. Na moją sporadyczną obecność na zebraniach niektórzy też się cieszą. Ci bardziej szczerzy lub głęboko zapatrzeni w Organizację przestali okazywać entuzjazm. Za absencję należy mi się nagana. Nie ukrywają dezaprobaty. Ale w sumie to dobrze, że tak się powściągliwie zachowują. Przygotowują mnie na sytuację po odejściu ze zboru - potraktują mnie jak powietrze.
Dwd, prawie każdy z odstępców, po uświadomieniu sobie zgubnego wpływu Organizacji oraz metod psychomanipulacji stosowanych wobec jej członków, po "rozgryzieniu" prawdziwości niektórych nauk Strażnicy, po osobistych dylematach być czy nie być śJ, wchodzi w entuzjastyczną fazę podzielenia się swoimi odkrywczymi wnioskami z jak największą grupą przyjaciół i znajomych. Poznaliśmy prawdę o Organizacji i nie chcemy tej prawdy zachować tylko dla siebie. Pragniemy pomóc innym, którzy z tej pomocy chcieliby skorzystać. To zupełnie naturalne odruchy ludzkie, pełne altruistycznych pobudek. Chrześcijański odruch serca. Tylko później zazwyczaj przychodzi faza wyczerpania i zbierania się w sobie, aby przetrwać okres powykluczeniowy. Aby też zadbać o własne potrzeby duchowe. Przepiękne, ambitne cele rozmywają się w codzienności ludzkich zmagań, brakuje czasem sił.
Ps. Kochany Caiusie, miło mi, że we mnie wierzysz ...bo ja czasami tracę wiarę w swoją decyzyjność. Serdeczne dzięki.
#20
Napisano 2010-12-08, godz. 16:23
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych