Lęk przed chodzeniem od domu do domu.
#21
Napisano 2005-05-06, godz. 20:55
#22
Napisano 2005-05-07, godz. 09:31
No i wyobraźcie sobie dwunastoletniego g...iarza (który wygląda na lat 10) na dodatek nieśmiałego, który chodzi do dorosłych ludzi ich pouczać . Ja przeżyłem piekło. No a jeszcze umawianie sie z innymi i podział efektów pracy. Dla niewtajemniczonych ilość "rozpowszechnionych" publikacji się raportuje. Tak więc jak idziesz głosić z kimś kto chce się wykazać to może się okazać że on dał ludziom 7 strażnic a ty tylko jedną.
A jeśli chodzi o uśmiech na twarzy to były o tym wykłady. Niejaki Feliks Bącławek, nadzorca obwodu, mówił na zgromadzeniu o ćwiczeniu uśmiechu przed lustrem a w razie jakby nie wychodził polecał wsadzić sobie banana w usta
Jednak znam/znałem kilku ludzi dla których głoszenie było fajną zabawą i powiem szczerze że nawet ja gdy z nimi głosiłem czułem sie całkiem fajnie.
#23
Napisano 2005-05-08, godz. 06:53
Ps. A JAK SPRAWA KASIORY U WAS WYGLĄDAŁA?
Bo ja zawsze się wstydziłem mówić o dobrowolnych datkach i najczęściej mówiłem ze darmo ;-)
"Religia jest obrazą godności ludzkiej
Bez niej mamy dobrych ludzi czyniących dobre rzeczy
i złych ludzi czyniących złe rzeczy
Żeby jednak dobrzy ludzie czynili złe rzeczy,
potrzeba religii" Richard Dawkins
#24
Napisano 2005-05-08, godz. 08:41
No tak. To była żenująca sprawa. To proponowanie ludziom złożenia dobrowolnych datków na cele Towarzystwa Strażnica.Ps. A JAK SPRAWA KASIORY U WAS WYGLĄDAŁA?
Dwanaście lat temu kiedy po raz pierwszy byłem na zebraniu "szkoły teokratycznej", (miałem wtedy 22 lata, więc można powiedzieć że byłem dojrzały), widziałem pokaz proponowania czasopism. A podczas tego pokazu, pierwszy raz zetknąłem się z demonstrowaniem jak należy proponować ludziom uiszczanie dobrowolnych datków. Po takim pokazie prowadzący zapytał zebranych: "Co byście zmienili w tym pokazie?" I wtedy ja głupi i naiwny przepełniony ufnością do Świadków Jehowy, jako spadkobierców tradycji apostolskiej. Zgłosiłem się i powiedziałem: "Wszystko było bardzo dobrze, tylko to proponowanie wręczenia pieniędzy do koperty coś nie tak". Myślałem bowiem że ten pokaz i pomysł wręczenia pieniędzy był tylko i wyłącznie inicjatywą samych osób odgrywających scenkę na podium. Niestety miałem taki wyidealizowany obraz Świadków Jehowy jako czystej i prześladowanej religii, która jest w 100% odbiciem postawy pierwszych chrześcijan. I to proponowanie ludziom złożenia dobrowolnych datków kłóciło mi się z tym obrazem. Zwłaszcza że "świadkowie" z którymi miałem kontakt wytykali księżom materializm (objawiający sie według nich zbiórkami pieniędzy "na tacę"). Myślałem więc, że to tylko gafa osób grających w tej scence. Wtedy na moje słowa cała sala wybuchła śmiechem. A mnie zrobiło się bardzo przykro i poczułem się zawstydzony. Taki byłem naiwny i pełen wiary w to że Świadkowie Jehowy uczą i postępują tak jak pierwsi chrześcijanie. Niestety teraz widzę jak bardzo się myliłem. Potem przez okres dwunastu lat bycia głosicielem nigdy nie zdobyłem się na odwagę aby zaproponować komuś podczas głoszenia od drzwi do drzwi, żeby złożył dobrowolny datek na rzecz Strażnicy, bo bardzo mnie to krępowało i kłóciło się z obrazem pierwszych chrześcijan. Dlatego czułem czasami wyrzuty sumienia że nie prponuje ludzio złożenia pieniadzy dla Towarzystwa. To powodowało kolejne wewnętrzne konflikty. Ale o tym innym razem.
Pozdrawiam.
#25
Napisano 2005-05-08, godz. 09:22
Efezjan 4:11
I on dał niektórych jako apostołów, niektórych jako proroków, niektórych jako ewangelizatorów, niektórych jako pasterzy i nauczycieli.
Prawdą jest, że każdy chrześcijanin powinien czuć się ewangelizatorem i głosić zmartwychwstałego Jezusa, ale Pismo nie stawia takiego nakazu w sensie absolutnym. Powyższy cytat mozna uzupełnic inną wypowiedzią Pawła:
1 Koryntian 12:18,19,27
Lecz oto Bóg umieścił członki w ciele, każdy z nich tak, jak mu się spodobało. Gdyby wszystkie były jednym członkiem, gdzie byłoby ciało? (...) A wy jesteście ciałem Chrystusa, z osobna zaś - członkami.
To Bóg przez Jezusa wykorzystuje swoich sług w najodpowiedniejszy sposób, biorąc pod uwagę ich predyspozycje i możliwości. Nakazywanie przez starszych poszczególnym członkom zboru co mają robić i jakimi przydziałami słuzby mają się zająć jest ewidentnym wystepowaniem przeciwko działaniu Ducha świętego, który sam porządkuje odpowiedni "rozkład sił" w zborze.
Pzdr.
A member of AJWRB group
#26
Napisano 2005-05-08, godz. 17:33
Cisną mi się na usta pytania, które chcę ci zadać, jeśli uznasz za zbyt osobiste to nie odpowiadaj .
Napisałeś, [Ja i moja żona jesteśmy ludźmi miłującymi Boga, jednak nie mamy duszy akwizytora i oboje odczuwaliśmy lęk przed głoszeniem od domu do domu.]
Z czego wynikał ten lęk ?
Czy wiedza na temat zasad wiary, jakie obowiązują wśród ŚJ była na ówczesny czas
dla Was niepełna i nie wiedzieliście jak sobie z tym poradzić , aby je obronić ?
Ostatnie pytanie , czy forma szkoleń i ich stopień zaawansowania był na takim poziomie , który nie zapewniał Was o wyższości waszych argumentów w konfrontacji z kontrargumentami rozmówcy ?
Pozdrawiam.
#27
Napisano 2005-05-08, godz. 19:41
Ja zawsze byłem bardzo dociekliwy i powiem nieskromnie, że w zborze byłem postrzegany jako osoba wnikliwa i posiadająca dużą wiedzę. Podczas wystąpień publicznycznych zawsze potrafiłem ożywić słuchaczy jakimś elemetem przekraczającym ramy nauczania Strażnicy (przepraszam że tak mówię nieskromnie ). I posiadając dużą wiedzę w stosunku do przeciętnego słuchacza, zawsze potrafiłem sobie poradzić w rozmowie. Jednak obawy przed głoszeniem, wynikały z mojego charakteru. Po prostu taką mam osobowość, że mimo wszysko czuję się skrępowany podczas publicznych przemówień i prób napraszania się komuś ze swymi poglądami. A co dopiero jeśli chodzi o nachodzenie ludzi w ich domach będąc traktowany jako intruz. Taki już jestem i nie potrafię tego zmienić. Choć postronni obserwatorzy twierdzą że tego po mnie nie widać. Niestety nikt nie wie co ja przeżywam wewnątrz. Tylko Bóg mnie zna. A przecież Chrystus umarł równierz za mnie i takich jak ja. Niestety na dzień dzisiejszy całokształt nauk Strażnicy zdaje się nie dostrzegać takich uwarunkowań - jak moje - u swoich wiernych. A jak wykazuje moja ankieta podobne odczucia ma większość ludzi. Czy takie osoby są mniej wartościowe w oczach Bożych? Nie. Lecz niestety w zborze Świadków Jehowy takie osoby czują się jak chore duchowo. To wywołuje ciągłe poczucie winy i wewnętrzne konflikty. A to najprostsza droga do powikłań nerwicowych. Z doświadczenia wiem że tak jest. Dlatego wydaje mi się że wymagania Ciała Kierowniczego, w tym zakresie powinny zostać zreformowane.Z czego wynikał ten lęk ?
Pozdrawiam Romanie.
Leszek.
#28
Napisano 2005-05-08, godz. 19:43
Sądzę, że Ciało Kierownicze ŚJ popełnia błąd, nie biąroc tego pod uwagę. Myślę że powinni się zreformować. Chyba że ja się mylę. Nie wiem. Ale chyba mam rację. "
A Sebol potwierdza:
"Olo masz w 100% rację, a Cielsko Kierownicze jak zwykle się myli! ale z drugiej strony oni już tak się zapędzili w tym temacie że już nie mogą sie cofnąć i przyznać Biblii rację że są różne dary! "Głoszenie" jest marką marketingową tej sekty, więc gdyby z tego zrezygnowano to najprawdopodobniej szybciutko by znikli ze sceny dziwactw i "nagród Darwina"!"
Jednak Ciało kierownicze wie co robi. Nauka o tym, że pierwsi chrześcijanie chodzili od domu do domu i głosili pojawiła się po tym, jak drugi prezes "towarzystwa" - sedzia zarządził, aby kolporterzy nie pobierali prowizji za sprzedawane publikacje Strażnicy, ale wszystko przekazywali do kasy "towarzystwa". Widać spadły wpływy ze sprzedarzy i chwycił się tego sposobu, aby zmusić ludzi do ofiarnej, darmowej pracy w celu pomnożenia majątku Towarzystwa Strażnica"
Także nie należy się spodziewać zmiany tej niebiblijnej nauki, bo to przecież zmniejszyłoby wpływy z "dobrowolnych" datków za publikacje i bardzo zmartwiłoby akcjonariuszy
#29
Napisano 2005-05-08, godz. 22:16
Uff. Teraz mi lepiej.
#30
Napisano 2005-05-09, godz. 08:43
Poza tym, w literaturze Strażnicy pojawiają się zestawienia osiągnięć głosicieli z tej służby. Są to miesięczne bądź roczne sumy osiągnięć z całego kraju lub świata. Niestety zestawienia te przedstawiają często średnią krajową. Nie trudno się więc domyślić, że połowa głosicieli robi mniej niż ta średnia a połowa więcej. Oczywistym jest też, że do tych którzy robią więcej zaliczają się pionierzy którzy głoszą kilkadziesiąt godzin miesięcznie. Dlatego z prostego rachunku wynika, że większość głosicieli musi klasyfikować się poniżej średniej. Kiedy więc takie osoby widzą wyniki swej pracy w porównaniu ze średnią, z pewnością czują pewne zażenowanie, że nie dorównują, tak zwanemu przeciętnemu głosicielowi. I mimo iż przełamali wiele oporów i przeszkód, aby głosić, nadal czują się niewiele warci w oczach Bożych i swoich braci. Starają się więc osiągnąć średnią, aby się dowartościować i zyskać uznanie u Boga i braci starszych. Tak działa psychika. Jednak w tym wszystkim jest błędne koło, bo gdy ci najsłabsi zwiększą swój wkład w "dzieło głoszenia", wtedy również średnia krajowa i światowa zwiększy się i nadal połowa głosicieli będzie czuć się niedowartościowana i nieszczęśliwa.
Jednak myślę, iż ostatnimi czasy Strażnica zdaje się to dostrzegać i powoli zaczyna mówić, że każdy powinien robić tyle na ile go stać. Tak więc w szeregach Świadków Jehowy zdaje się odczuć dwie sprzeczne tendencje z jednej strony sugeruje się czasem, że każdy powinien robić tylko tyle na ile go stać. A z drugiej czuje się silny nacisk aby robić jak najwięcej i dorównać innym. Takie sprzeczne sygnały z kolei wywołują zamieszanie i brak pewności co do wymagań Bożych - w umyśle ludzkim. A to jest kolejnym elementem sprzyjającym powikłaniom nerwicowym, zwłaszcza w umysłach ludzi, którym bardzo zależy na uznaniu w oczach Bożych. Dlatego Pismo mówi:
Gal 6:4
"Ale niech każdy sprawdza, jakie jest jego dzieło, a wtedy będzie miał powód do radosnego uniesienia ze względu na samego siebie, a nie w porównaniu z drugim." PNS
No. Alem wymyślił.
#31
Napisano 2005-05-09, godz. 11:24
Jednak myślę, iż ostatnimi czasy Strażnica zdaje się to dostrzegać i powoli zaczyna mówić, że każdy powinien robić tyle na ile go stać.
sens w tym, ze oni ZAWSZE mowili, ze masz robic to, na co cie stac. Tyle, ze nieszczerze...
#32
Napisano 2005-05-09, godz. 14:57
Olo napisał…
>> Niestety w szeregach Świadków Jehowy obowiązuje tylko jeden wzór ludzkiej psychiki i osobowości - jest to wzór śmiałego i bezkompleksowego głosiciela. A każdy przejaw ludzkiej słabości w tym temacie jest traktowany jako kalectwo duchowe. Niestety. To prawda. Każdy kto ma ludzkie poczucie godności i wstydu, jest uważany za osobę słabą duchowo.
Nie wiem czy do końca wierzysz w to co piszesz. Ale rozumiem że to są konsekwencje jakiś tam wydarzeń które się nawarstwiły i stąd dzisiaj ten żal. Nie przeczę że to co piszesz jest bezpodstawne, ale czy nie za bardzo oficjalne?
>> Najwidoczniej ludzie mają różne charaktery i osobowości. Myślę, że dlatego każdy chrześcijanin powinien sam decydowac do jakiej formy świadczenia się nadaje.
Z mojego punktu widzenia, nie wydaje mi się to takie proste.
>> Zauważmy też, że Łazarz był przyjacielem Jezusa chociaż nie głosił.
Ja osobiście nie znam życia Łazarza żeby ocenić to co uczynił a czego nie. Nie rozumiem jednak w czym problem? Przed braniem chrztu nikt nie wspomniał o tym że trzeba głosić? Decyzja o tym że godzisz się na taki układ należała do Ciebie i do mnie. Jeśli była spowodowana jakimś problemem, na siłę bądź stresem – to przykro mi.
Następnie piszesz:
>> Podobnie kiedy liczba uczniów Jezusa przerosła liczbę uczniów Jana Chrzciciela, Jezus "wyznaczył siedemdziesięciu" (Łk 10:1) aby szli i głosili Ewangelie. Nie rozesłał wszystkich swoich uczniów. Natomiast w Liście do Efezjan pisze: [Ef 4:11]
"I on dał niektórych jako apostołów, niektórych jako proroków, niektórych jako ewangelizatorów, niektórych jako pasterzy i nauczycieli" PNS
Rozumiem że Jezus był na tyle wobeznany, że dobrze wiedział kto dobrze posłuży jakiejś sprawie, lepiej niż Ci sami ludzie. Wydaje mi się jednak że generalnie każdy z wyżej wymienionych pełni funkcję w jednym kierunku – rozprowadzania słowa Bożego. Czy ewangelizator nie jest i nauczycielem? Czy apostoł nie jest i pasterzem? Jak możesz znać życie nie rozmawiając z ludźmi?
a…
>> czy forma głoszenia od domu do domu jest według Biblii obowiązkowa dla każdego chrześcijanina [?]
To tak jak już napisałem, godzisz się z tym wchodząc do organizacji. Wiesz, w Polsce na pewno jest to trudniejsze. Znam kogoś kto mieszka w stanach [mój wykładowca] i u nich rozmawianie z obcymi ludźmi o swoich problemach i przemyśleniach życiowych jest dużo łatwiejsze niż u nas. To już są kwestie kulturalne. Odwiedzisz Wielką Brytanię i jeśli tylko delikatnie przejęzyczysz się w swojej angielszczyźnie to anglicy zaraz zwrócą Ci uwagę że w ogóle nie znasz angielskiego [to jest taka dość generalna nota]. Amerykanin natomiast, nawet jak źle się wypowiadasz, to i tak posłucha i postara się zrozumieć o co Ci chodziło
Kania dodała…
>> Buzia mnie często bolała jak byłam pionierką 90 godzin to często chodzili ze mną ci co nielubili mówić więc 4,5 godz.gadania wiesz wstępy i pytania i ciągłam temat
Kwestia tego co się już głosi, to odrębna gratka. Olo, wyobraź sobie taką sytuację że wpadam do Ciebie do domu, otwieram szeroko drzwi, Ty siedzisz przed kompem w swoim pokoju a ja się wydzieram: „XXX jest Prawdzywym Bogiem, jemu służ bo inaczej zginiesz”… i ciach, trzasnęły drzwi, ja znikam i dalej ogólna lewitacja. I teraz, zakładając że mam absolutną rację w tym co oznajmiłem – to jak ta prawda odmieniła Twoje życie? Czy cokolwiek dało Ci to, co powiedziałem? I teraz, ja se oceniam sytuację tak: ogłosiłem Ci, umywam ręce, Ty znasz prawdę… i absolutnie nie robisz nic w tym kierunku … bo szczerze… jakby ktoś mi w taki sposób przedstawił prawdziwy obraz świata… to prawdopodobnie uznałbym go za psychicznego.
Olo, piszesz dalej…
>> Ja przez ostatnie lata spotkałem trzy osoby które powiedziały że podoba im się ta religia i wierzą że jest prawdziwa, ale one nie potrafiłyby tak chodzić po domach. I dlatego nie podjęły studium Biblii ze mną. Nawet na jednym ze zgromadzeń obwodowych jeden z mówców powiedział:
"Przypomnijcie sobie bracia co każdy z nas myślał kiedy poznawał prawdę: ,Na wszystko mogę się zgodzić, ale chodzić po domach to ja nie potrafię'."(cytat przybliżony) Powiedział to niby w żartobliwym tonie, ale widocznie coś w tym jest.
Nie za bardzo rozumiem tok takiego myślenia. Z mojego doświadczenia życiowego wynika że to co w życiu jest bardzo trudne, jest najczęściej tylko prawdziwe. Odmienny styl to propaguje raczej Telewizja, skupiając człowieka raczej na fantazję i świat reklam.
Dla odmiany, jeśli ktoś zna ambitne środowisko Hip-Hopowe, dobrze wie że Mezo czy 18L nie są tak bardzo akceptowane w tym kręgu jak Molesta czy WWO którzy przedstawiają prawdę o polskiej rzeczywistości – jednak nigdzie nie usłyszymy ich w radiu czy w telewizji [poza kawałkami łatwymi do zgryzienia przez media… bo czy ktoś zna WWO Dwa Sumienia lub Molesta Zawsze coś za coś?!] Dlaczego? Bo prawda jest trudniejsza do zniesienia, a Mezo to ja mam na co dzień w Vivie.
Przypomina mi to wypowiedź byłaM:
„a mnie sie wydaje, ze ten lęk przed chodzeniem to głos intuicji, która mówi ci,z e to nie dla Ciebie... ze to nie TY, nie Ty prawdziwy. bez sensu sie do czegos zmuszac.”
Absolutnie mnie to nie przekonuje. Dodam tylko że dziś mam delikatny żal do Ojca za to że nie dopilnował mnie w dzieciństwie nauki gry na fortepianie, bo to był wysiłek. Dzisiaj w tle mogę sobie jedynie zarzucić Oscara Petersona i dobrze się bawić.
Nie wiem co o tym myśleć. Wydaje mi się jakby prawda i prawdziwe dobre uczucia są najtrudniejsze do wydobycia w człowieku. I pewne rzeczy trudniej komuś ukazać kiedy na świecie panują pewne stereotypy i „normy”. Jeśli chodzi o mnie, to mam taką pewną przypadłość co do muzyki którą bardzo lubię. Np. kompozytorzy Gabriel Yared, Hans Zimmer, Kenji Kawai, Gustav Mahler. Nie wyobrażam sobie słuchać muzyki z The City of Angels [Gabriel Yared] przy kimś, albo żeby poprosić o tę kompozycję w radiu… dlatego że te melodie wydobywają ze mnie najgłębsze uczucia, całą prawdę o mnie, bez fantazji. Ja tak to odczuwam. Heh, ok., wracam na forum, bo mam tę zdolność do odbiegania z tematu, żeby łatwiej zilustrować swoje myśli
Dalej…
>> Jakbyście ocenili człowieka który doprowadziłby do takiego stanu wasze ukochane dziecko? A przecież Jezus mówił o Bogu jako o kochającym Ojcu, stawiając nas w pozycji dzieci. Wiem że niektórych mogą spotkać cierpienia ze względu na prawość. Ale spadają one z rąk przeciwników Bożych. Czy jednak zbór/kościół Chrystusa może sam sprowadzać je na swoich wiernych, przez nakładanie ciężaru którego nie mogą udźwignąć?
Jezus umarł dla sprawy. Udźwignąłbyś taki ciężar?
>> Jak radziłeś sobie z wątpliwościami co do nak które głosiłeś (jeśli oczywiście je miałeś).
To bardzo ciekawe co napisałeś. To mam rozumieć że będąc w religii prawdziwej nie można mieć wątpliwości?
Voldemort napisał:
>> Wiekszosc taka na 99,9% to ludzie ktorzy nie maja glebokiej wiedzy na temat swoich wierzen dlatego proste zestawy pytan i "haczykow" podanych przez WTS wystarczy zeby kogos zapedzic w kozi rog. Wiec problem borykania sie podczas gloszenia z watpliwosciami prawie nie istnieje. To tez jest taka psychomanipulacja bo pokazuje ...aha mamy racje .... jestesmy prawdziwym wyszkolonym ludem bozym:)
Znam ten typ myślenia. Już kiedyś komentowałem takie rzeczy, dziś to zbędne, bo 99% any-ŚJ ma takie same stereotypy jak powyższe myślenie.
Olo…
>> Jednak Towarzystwo Strażnica pozostawia im tylko dwie alternatywy: albo głosisz publicznie, albo zginiesz w Armagedonie.
Olo, zastanawiałeś się jakie alternatywy daje Ci Bóg? Our way or the highway…
Przy okazji, Sebol, ciekawa nota:
>> ...bo kazdy głosiciel powinien byc nieustraszony jak ROBOCOP ...i nie może się wychylać od normy nakreślonej przez WTS...
Ja bym to raczej ujął tak: Każdy dzisiaj powinien być nieustraszony jak ROBOCOP ...i nie może się wychylać od norm nakreślonych przez większość ludzi...
Ale mniemam że bardziej wierzysz w tę pierwszą sentencję.
Olo ponownie…
>> Mam nawet wrażenie chociaż nie umiem tego udowodnić, że Świadkowie Jehowy muszą udawać przed swoimi współwyznawcami, że służba od domu do domu sprawia im radość.
Zdefiniuj słowo „radość”? Cały czas uśmiech? Nie wolno się skrzywić? Jeśli tak to zrozumiałeś, to 12 bycia głosicielem nie wydaje się być takim „wielkim” doświadczeniem. Masz dzieci? Masz córkę? Jeśli tak to dla Ciebie obcowanie z córką było by radością? Idea jest piękna, nawet jeśli konsekwencje nie zawsze są takie radosne. Nie wypadało by przecież powiedzieć że nie, prawda?
Human dodał:
są tacy, którzy rzeczywiście się do pewnych rzeczy nie nadają i zmuszanie ich na siłę zazwyczaj nie wychodzi na dobre
są tacy, którzy się mniej lub bardziej nadają, ale trzeba im to uświadomić, bo sami się będą bronić rękami i nogami
i tacy, którzy są chętni i się nadają
i tu, według mojej skromnej opinii 100% racji.
Ale tu mamy kolejną ciekawą… i bardzo ważną notę, pana Olo:
>> No tak. A w prawdziwej religii powinno być miejsce dla wszystkich i wszyscy powinni się dobrze czuć. Prawda?
Nie Szatan czuł się niezbytnio dobrze w religii prawdziwej, hm?
Liberał dodaje:
>> To Bóg przez Jezusa wykorzystuje swoich sług w najodpowiedniejszy sposób, biorąc pod uwagę ich predyspozycje i możliwości. Nakazywanie przez starszych poszczególnym członkom zboru co mają robić i jakimi przydziałami słuzby mają się zająć jest ewidentnym wystepowaniem przeciwko działaniu Ducha świętego, który sam porządkuje odpowiedni "rozkład sił" w zborze.
Ja inaczej odczuwam 1 Koryntian 12. Nie w sensie „predyspozycje i możliwości” na dane stanowisko.
Na razie to tyle… nie chcę się rozpisywać, bo to męczące.
Pozdrawiam, Paweł
#33
Napisano 2005-05-09, godz. 15:12
może to taki detox...
na samo wspomnienie o pukaniu do drzwi jakichś ludzi mam ściśnięty żołądek - a nie robiłam tego ( ) kilka lat. dla mnie - jeden z największych koszmarów. horror, do którego przed nikim - więc i przed sobą, nie wolno mi się było przyznać musiałam radośnie głosić z miłości do Boga i do bliźnich i być dumna jak paw, kiedy ktoś mi ubliżał... grrr... NIENAWIDZIŁAM TEGO!
nienawidzę przekonywać kogokolwiek o czymkolwiek, zwłaszcza jeśli tego nie chce - a kiedy ma się ciągle ten sam "teren" - trzeba zapukać znowu... i znowu...
i choć oczywiste jest, dlaczego tych ludzi szlag trafia - znowu...
z listu do pionierów:
"Niektórzy przeżywają różne nieszczęścia lub stają w obliczu okoliczności, które skłaniają ich do ponownego przeanalizowania dotychczasowego stylu życia.(...) Nie pozwól więc, by panująca wokół obojętność skłaniała cię do wniosku, iż na twoim terenie nie ma już ludzi spragnionych prawdy. Przeciwnie, gdy wyruszasz do służby, szukaj oznak zainteresowania i uważaj każdą napotkana osobę za potencjalnego brata lub siostrę."
Jassssne... często myślałam sobie, że ludzie mają ze mną o tyle dobrze, że wreszcie jakiś ŚJ nie jest namolny i słyszy Nie...
Jeszcze jedno zdanie z listu... Jeśli chodzi o zakładanie studium - ponieważ "trudno jest zastać zainteresowanego w domu, w pełni wykorzystaj już pierwszą wizytę. (...) Nie ma potrzeby od razu wyjaśniać szczegółowo, na czym polega takie studium. Po prostu wspomnij, że chciałbys zwrócić uwagę na coś ciekawego i przystąp do rzeczy."
Nie żeby ktoś nie miał możliwości samodzielnie zdecydować czy chce... Trzeba go złowić, bo co jeśli trudno się będzie z nim spotkać, nawet jeśli będzie chciał...
Obłęd.
Z głoszenia na wsiach w dzieciństwie najgorsze były dla mnie psy, które się zrywały z łańcuchów, albo którymi straszyli ludzie. Taki drobiazg, a po latach powtarzania zostawia dreszcz na widok dużego psa za siatką.
Jaka to była ulga, kiedy "para" nie przyszła na zbiórkę i byłam nie do pary
zwolniona ze służby!!!
A jaki wstyd, kiedy ktoś z kim głosiłam bredził i był namolny...
ok, na dziś wystarczy, znowu mi się zaczną śnić koszmary...
#34
Napisano 2005-05-09, godz. 16:29
Czy możesz sobie wyobrazić że ktoś z nich żywi do Boga większą miłość niż Ty?
#35
Napisano 2005-05-09, godz. 18:58
Wyobraź sobie, że ktoś miłujący Boga odczuwa silny lęk przed głoszeniem od domu do domu. Wręcz wpada w panikę. Jednakże jeśli odmówi głoszenia, jedyną alternatywą dla niego, według Strażnicy, jest rychła śmierć w Armagedonie, podsycana przez ciągłe wykłady i artykuły w czasopismach, która w efekcie wywołuje również silne stany lękowe. Taka osoba ma tylko dwa wyjścia według nauk Strażnicy: albo głosi w panicznym strachu, albo zginie. Jednak wszystkie te alternatywy wywołują silny lęk u tej osoby. Wręcz żyje ona w ciągłym strachu, nie widząc innego wyjścia. Jak myślisz czy taki długotrwały stres nie pozostawi uszczerbku na zdrowiu psychicznym? Czy wiesz że czasami jest potrzebna nawet pomoc psychiatry? Niestety. Takie są fakty.
Czy rozumiesz, że Bóg kocha nie tylko silnych i wydajnych, ale i chorych, słabych i ograniczonych? Czy w to wierzysz?
Pozdrawiam.
#36
Napisano 2005-05-10, godz. 06:30
Jesteś tutaj dwa miesiące, napisałeś ponad 200 postów i jakoś nie wyczułem żebyś czuł się skrępowany, pisząc swoją prawdę.
#37
Napisano 2005-05-10, godz. 07:51
Czyli rozumiem iż nie masz dowodu, że głosił od domu do domu.Ja osobiście nie znam życia Łazarza żeby ocenić to co uczynił a czego nie.
Poza tym gdy ja przytoczyłem Ef 4:11 Ty stwierdzasz:
Tak to prawda. Ale tak jak nie wszyscy byli pasterzami i nauczycielami, tak nie wszyscy byli ewangelizatorami.Czy ewangelizator nie jest i nauczycielem? Czy apostoł nie jest i pasterzem? Jak możesz znać życie nie rozmawiając z ludźmi?
Ef 4:11
"I on dał niektórych jako apostołów, niektórych jako proroków, niektórych jako ewangelizatorów, niektórych jako pasterzy i nauczycieli." PNS
A Jezus mając wielu ochrzczonych uczniów wyznaczył tylko siedemdziesięciu aby głosili. Jak myślisz dlaczego?
#38
Napisano 2005-05-10, godz. 08:05
Ja doszedłem do wielu wniosków podważających nauki Strażnicy kilka lat temu zanim sprawiłem sobie komputer. Doszedłem do wielu rzeczy dzięki wnikliwej analizie literatury Strażnicy i Biblii. Pisałem listy do Nadarzyna. Żyłem z tego powodu w wilkim stresie.Wiesz, może po przeczytaniu wszystkich stron anty-ŚJ doszedłbym do takich wniosków
Dopiero kiedy sprawiłem sobie Internet stwierdziłem, że wilu ludzi ma podobne spostrzeżenia do moich.
Poczytaj wyniki mojej ankiety i przeżycia wielu osób które głosiły. I powiedz mi dlaczego nie możesz zrozumieć osób które nie potrafią głosić od domu do domu. Oraz, kto Cię nauczył takiej postawy?
Piszesz też:
Dlaczego więc chcesz narzucić na barki wszystkich ludzi jarzmo którego sam nie dźwigasz? A soro twierdzisz, ze nikt Cię nie zachęcał do głoszenia to znaczy, że nie czytasz literatury, która robi to cały czas.Ja już nie wiem ile nie głoszę a nikt do mnie nie przyszedł i nie zaczął mi takich rzeczy rozpowiadać.
#39
Napisano 2005-05-10, godz. 08:23
Jeśli więc przyrównujesz chodzenie po domach do anonimowego pisania w Internecie to widać, że nie rozumiesz powagi sytuacji, osób które nie potrafią głosić po domach. Po prostu widzę, że nie wiesz co czują. A jeśli nie wiesz to nie możesz ich osądzać. Prawda?Jesteś tutaj dwa miesiące, napisałeś ponad 200 postów i jakoś nie wyczułem żebyś czuł się skrępowany, pisząc swoją prawdę.
Powiedz, jak możemy być braćmi w wierze skoro ty nie tolerujesz moich ograniczeń? I zamiast starać się mnie zrozumieć krytykujesz mnie i takich jak ja. Kto Cię tego nauczył?
Ps 26.07.2003 napisałeś:
http://watchtower.or...st=30
No pięknie. Tak głosisz Ewangelię Jehowy Boga? Używając wulgaryzmów?Aha ... i robię sobie wakację więc na posty nie odpowiadam przez najbliższy miesiąc - dwa... (bo już można ocipieć z tym siedzeniem i analizowaniem... Christ, I need a vacation!)
Dziwny ten Jehowa według Ciebie. Nie toleruje słabości w głoszeniu, a toleruje nieprzyzwoitą postawę. No no.........
#40
Napisano 2005-05-10, godz. 09:15
a jeżeli chodzi o normy (ramki) już taki jestem że mam odchyły od normy ;-) może dlatego też byłem SJ aby się wyróżniac ;-)
"Religia jest obrazą godności ludzkiej
Bez niej mamy dobrych ludzi czyniących dobre rzeczy
i złych ludzi czyniących złe rzeczy
Żeby jednak dobrzy ludzie czynili złe rzeczy,
potrzeba religii" Richard Dawkins
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych