Skocz do zawartości


Zdjęcie

Epizody z życia F. Franza


  • Please log in to reply
13 replies to this topic

#1 Roszada

Roszada

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 223 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:tel. 600565148

Napisano 2011-10-08, godz. 18:58

F. Franz

Jako zmieniający wyznania religijne

Wydaje się, że F. Franz prześcignął w ilości ‘zaliczonych’ wyznań religijnych jednego ze swoich poprzedników prezesa C. T. Russella (zm. 1916). Był bowiem w swym życiu luteraninem, katolikiem, prezbiterianinem i jednym z badaczy Pisma Świętego, którzy później w roku 1931 stali się Świadkami Jehowy.
Russell zaś był ‘tylko’ prezbiterianinem, kongregacjonalistą, tym który „zawadził o adwentystów” i badaczem Pisma Świętego (nie był nigdy Świadkiem Jehowy!).
Wydaje się też, że F. Franz był jedynym z prezesów Towarzystwa Strażnica, który był ‘przelotnie’ katolikiem.
Właściwie to byli prezesi tej organizacji (i aktualny D. Adams) wspólnie ‘odwiedzili’ wiele wyznań chrześcijańskich, bo byli luteranami, prezbiterianami, kongregacjonalistami, baptystami (Rutherford), kalwinistami (Knorr) i członkami kościoła episkopalnego (Adams). O M. Henschelu i nie podano jednak do jakiego kościoła przynależał kiedyś.

Jako luteranin

„Ojciec pochodził z Niemiec i był luteraninem, chciał więc aby mnie ochrzczono. Zrobił to pastor przez położenie zwilżonej wodą dłoni na mym czole. Wystawiono mi świadectwo chrztu, które następnie zostało oprawione w ramki i zawieszone na ścianie obok podobnych świadectw moich dwóch starszych braci, Alberta Edwarda i Hermana Fredericka. Dopiero po 20 latach dowiedziałem się, jak niebiblijna jest ta ceremonia religijna” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 20).

Jako katolik

„Kiedy osiągnąłem odpowiedni wiek, posłano mnie do szkoły parafialnej, z czym wiązało się uczęszczanie na nabożeństwa do katolickiego kościoła pod wezwaniem św. Józefa (...). Pamiętam też, jak podchodziłem do nie oświetlonego konfesjonału i zwróciwszy się do siedzącego w nim spowiednika, odmawiałem wyuczoną na pamięć modlitwę, po czym spowiadałem się z tego, że jestem niegrzecznym chłopcem. Następnie kierowałem się do balustrady przed ołtarzem, klękałem przy niej, a ksiądz wkładał mi do ust opłatek, dopełniając w ten sposób rytuału komunii. (...) Tak zaczęto mi wdrażać religię i uznanie dla Boga, które dopiero po latach nabrało nowej treści” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 20).

Jako ‘spragniony’ wina będąc dzieckiem

„Następnie kierowałem się do balustrady przed ołtarzem, klękałem przy niej, a ksiądz wkładał mi do ust opłatek, dopełniając w ten sposób rytuału komunii. Wino zostawiał dla siebie i wypijał je później” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 20).

Wydaje się, że tu F. Franz pomylił chyba fakty, gdyż wino ksiądz ‘wypija’ zanim wiernym podaje komunię. Prócz tego nikt w kościele nie nazywa hostii „opłatkiem”.

Jako ‘bite’ dziecko w szkołach

„Pewnego razu, gdy popełniłem jakieś wykroczenie, ‘braciszek’ pełniący obowiązki nauczyciela wezwał mnie na środek klasy, kazał mi wyciągnąć rękę i wymierzył w nią kilka uderzeń 30-centymetrową linijką” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 20);

„Wysłano mnie do szkoły miejskiej i zapisano do trzeciej klasy. Okazało się że nie uważam na lekcjach. Pamiętam, że pewnego dnia coś przeskrobałem i wraz z kolegą z sąsiedniej ławki wezwano nas do gabinetu dyrektora. Tam pan dyrektor Fitzsimmons kazał nam zrobić skłon w przód i dotknąć palcami czubków butów, po czym giętkim palmowym prętem wymierzył nam pewną liczbę uderzeń w siedzenie. Łatwo się też domyślić, że nie otrzymałem promocji” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 20).

Jako prezbiterianin

„W moim młodym życiu nastąpiła też zmiana pod względem religijnym. Z matką skontaktowali się w jakiś sposób przedstawiciele Drugiego Kościoła Prezbiteriańskiego w Cincinnati i w rezultacie Albert, Herman i ja zostaliśmy posłani na naukę religii. (...) Tak zetknąłem się z natchnionym Pismem Świętym. Jakże byłem wdzięczny, gdy nauczycielka dała mi w prezencie gwiazdkowym Biblię na własność! Postanowiłem sobie, że nieodłącznym składnikiem mego życia będzie codzienne czytanie tej Świętej Księgi” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 21);

„Na początku tego stulecia pewien młody mężczyzna otrzymał od przyjaciółki Biblię. (...) ‘Postanowiłem sobie, że nieodłącznym składnikiem mego życia będzie codzienne czytanie tej Świętej Księgi’. Owym młodym człowiekiem był Frederick Franz...” (Strażnica Nr 21, 1999 s. 13).

„Postanowiłem zostać kaznodzieją prezbiteriańskim Nie przerywając łaciny, zająłem się teraz greką. (...) Wiedziałem, że jeśli mam zostać duchownym prezbiteriańskim, to muszę władać greką biblijną. Przykładałem się więc energicznie do pracy i zaliczałem rok po roku” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 21-22).

#2 Roszada

Roszada

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 223 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:tel. 600565148

Napisano 2011-10-09, godz. 10:50

Jako zrywający z prezbiterianami

„wkrótce doszedłem do wniosku, że nadeszła pora na zerwanie z kościołem prezbiteriańskim. Podczas następnych odwiedzin Alberta udaliśmy się wieczorem na niedzielny wykład doktora Watsona. Po zakończeniu podeszliśmy do miejsca, gdzie żegnał się z odchodzącymi parafianami. ‘Doktorze Watson’, oświadczyłem, ‘rozstaję się z kościołem’.” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 23).

Jako ten, który nie chciał się pomodlić opuszczając prezbiterian

„Następnie [prezbiterianin Watson] dodał: ‘Fred, czy nie sądzisz, że lepiej byłoby wejść do sali i razem się pomodlić?’ ‘Nie, doktorze Watson’, odrzekłem. ‘Już się zdecydowałem’. Po tym wszystkim wyszliśmy z Albertem z kościoła” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 23).

Jako zachwycony i ‘cudownie’ zauroczony badaczami Pisma Świętego

„[Brat Albert] Zapoznał mnie też z miejscowym zborem Badaczy Pisma Świętego, którzy zgromadzali się tuż obok mojego kościoła. Byłem zachwycony tym, czego zacząłem się od nich dowiadywać, i wkrótce doszedłem do wniosku, że nadeszła pora na zerwanie z kościołem prezbiteriańskim. (...) Cóż to było za wspaniałe uczucie, zostać uwolnionym z więzów systemu religijnego, który nauczał kłamstw! Jak cudownie było przyłączyć się do zboru Badaczy Pisma Świętego, tak lojalnych wobec Słowa Bożego!” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 23).

Jako kilka razy chrzczony?

Towarzystwo Strażnica nie wspomina ile razy F. Franz przyjmował chrzest. Mowa jest tylko o ‘chrzcie luterańskim’. Czy jako katolik i prezbiterianin przyjmował go ponownie? Pomimo tego został ochrzczony w Towarzystwie Strażnica i to być może ‘dwa’ razy!

Jako ochrzczony ‘dwa’ razy w Towarzystwie Strażnica?

Towarzystwa Strażnica chyba tylko dla jednej osoby, F. Franza, podaje dwie daty (!) chrztu wewnątrz tej organizacji:

„Dnia 5 kwietnia 1914 roku w Chicago usymbolizowałem przez chrzest w wodzie swe poświęcenie - jak wówczas nazywano oddanie się Bogu” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 21);

„Został ochrzczony 30 listopada 1913 roku, a w rok później porzucił uniwersytet i rozpoczął służbę w charakterze kolportera (pioniera)” (Strażnica Nr 6, 1993 s. 31; por. „Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 [ang. 1993] s. 111, 716; Strażnica Nr 24, 1991 s. 11).

Która data jest właściwa? A może obie? Pierwszą podał sam F. Franz (w 1987 r.), a drugą przed (w 1991 r.) i po jego śmierci (w 1993 r.) Towarzystwo Strażnica. Jeśli został dwa razy ochrzczony, to byłby to ewenement na skalę światową! Ale w Towarzystwie Strażnica wszystko jest możliwe, nawet chrzest dwa razy:

„Oczywiście jeśli ktoś uważa, iż z powodu swoich praktyk zgłosił się do chrztu z nieczystym sumieniem, może on zdecydować się na ponowny chrzest” (Strażnica Rok XCIV [1973] Nr 20 s. 18; por. Strażnica Rok XCII [1971] Nr 12 s. 12-13).

Można jeszcze porównać dwa teksty dotyczące rozpoczęcia służby kaznodziejskiej F. Franza, którą podejmują głosiciele zaraz po chrzcie:

„Henschel zapowiedział przemówienie (...) Freda W. Franza. Pracuje on pełnoczasowo od 1914 roku...” (Strażnica Rok CIII [1982] Nr 23 s. 20);

Franz, scholar, born in Covington, Kentucky, in 1893, attended the University of Cincinnati and became a minister in association with the Society in 1913. (ang. Strażnica 01.11 1955 s. 650).

Widzimy, że tu też są dwie różne daty.

#3 Roszada

Roszada

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 223 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:tel. 600565148

Napisano 2011-10-09, godz. 17:07

Jako studiujący i zrywający studia oczekując końca „Czasów Pogan”

„Ponieważ rodzice pozwolili mi na dalsze zdobywanie wykształcenia, zapisałem się na wydział filologii klasycznej Uniwersytetu w Cincinnati” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 21);

„rektor uniwersytetu doktor Lyon, ogłosił studentom zebranym w auli, iż zostałem wytypowany do egzaminów konkursowych na Uniwersytecie Stanowym w Ohio. Główną nagrodą było stypendium Rhodesa, dające prawo wstępu na uniwersytet oxfordzki w Anglii” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 22);

„Nigdy nie żałowałem tego, że tuż przed ogłoszeniem wyników konkursu na stypendium Rhodesa napisałem do władz oświatowych list z powiadomieniem, iż nie jestem już zainteresowany studiowaniem na uniwersytecie oxfordzkim i nie chcę być umieszczany na liście kandydatów. Uczyniłem tak, chociaż mój wykładowca greki (...) poinformował mnie, że zamierzano przyznać mi te nagrodę. Dwa miesiące później, dnia 28 czerwca 1914 roku, zamordowano w Sarajewie arcyksięcia Ferdynanda i jego małżonkę. (...) My, Badacze Pisma Świętego, spodziewaliśmy się że 1 października tegoż roku dobiegną końca Czasy Pogan” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 23);

„Zaledwie kilka tygodni dzieliło mnie od ukończenia z wyróżnieniem przedostatniego roku studiów, gdy za zgodą ojca w maju 1914 roku opuściłem Uniwersytet w Cincinnati. Bezzwłocznie nawiązałem kontakt z Towarzystwem Strażnica i zostałem kolporterem, czyli pionierem, jak nazywamy dziś takich sług pełnoczasowych” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 23).

W innych rozdziałach zobaczymy konkretnie dlaczego F. Franz porzucił studia. Oczekiwał bowiem na zabranie do nieba w roku 1914 i Armagedon.

Jako ‘młody’ starszy zboru i zwolniony z wojska

„Gorliwie uczestniczyłem już wtedy [w 1914 r.] w działalności zboru Badaczy Pisma Świętego. Później zostałem starszym tego zboru. Kiedy więc Stany Zjednoczone przystąpiły do pierwszej wojny światowej [1917 r.] po stronie Ententy i zaczęto powoływać młodych mężczyzn do wojska, zwolniono mnie od tego jako kaznodzieję” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 23).

Jako poczęstowany ‘drugim śniadaniem’ przez C. T. Russella

„Innym razem, w roku 1916, przesiadał się w Cincinnati na drugi pociąg i miał kilkugodzinną przerwę w podróży. Dowiedziałem się o tym wraz z pewną siostrą, więc udaliśmy się na stację, gdzie zastaliśmy go w towarzystwie sekretarza. Brat Russell miał ze sobą drugie śniadanie, którym koło południa nas poczęstował” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 24).

Jako przeciwnik zmartwychwstania Adama

„Po posiłku [Russell] zagadnął, czy mamy jakieś pytania dotyczące Biblii. Zapytałem go o prawdopodobieństwo zmartwychwstania Adama, skoro był rozmyślnym, zatwardziałym grzesznikiem. Brat Russell przymrużył oko i odrzekł: ‘Bracie, zadajesz pytanie i sam udzielasz na nie odpowiedzi. O co właściwie chciałeś zapytać?’.” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 24).

Dziwna jest sugestia powyższego fragmentu, w którym F. Franz (1893-1992) ‘twierdzi’, że Russell jakby odrzucał okup złożony za Adama. Tymczasem i w jego książkach, i w późniejszych Rutherforda, aż do lat 30-tych XX wieku, mamy zupełnie inna naukę niż ta, którą preferował później Franz jako prezes Towarzystwa Strażnica:

„Ogłosił On wszystkim, że śmiercią Swoją na Kalwaryi odkupił nie tylko Adama, i jego potomstwo, ale także i jego królestwo, ziemię...” („Walka Armagieddonu” 1919 s. 780);

„‘Okup’ oznacza ściśle odpowiadającą cenę, a doskonały człowiek Jezus w zupełności odpowiadał doskonałemu Adamowi i mógł się stać jego Zbawicielem” („Co jest prawda?” 1932 s. 55).

#4 Roszada

Roszada

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 223 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:tel. 600565148

Napisano 2011-10-10, godz. 10:47

Jako brat Alberta, Hermana i Alvina

„świadectwo chrztu (...) zostało (...) zawieszone na ścianie obok podobnych świadectw moich dwóch starszych braci, Alberta Edwarda i Hermana Fredericka” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 20);

„Z matką skontaktowali się w jakiś sposób przedstawiciele Drugiego Kościoła Prezbiteriańskiego w Cincinnati i w rezultacie Albert, Herman i ja zostaliśmy posłani na naukę religii” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 21).

F. W. Franz w swym życiorysie nie wspomina o najmłodszym z braci Franz, tzn. Alvinie. Dlaczego? Otóż zapewne dlatego, że porzucił on Towarzystwo Strażnica. Raymond Franz (ur. 1922), bratanek Fredericka W. Franza, a zarazem syn Alberta napisał o nim następująco:

„Fakt, że gdy rok 1925 przeminął zawiodły wiązane z nim przepowiednie, stanowi dowód, że owi prorocy nie byli ‘niewolnikiem wiernym i roztropnym’. (...) Wielu jednakże doszło do przekonania , że nie mogą już dłużej popierać takiego nieodpowiedzialnego kursu, wobec czego po 1925 roku organizacja straciła dużą część wyznawców.*
* Wśród nich był Alvin Franz, brat mojego ojca - najmłodszy spośród czterech braci Franz” („Kryzys Sumienia” R. Franz, 2006 s. 274).

F. Franz najczęściej wspomina swego brata Alberta (1891-1977), ojca Raymonda Franza, byłego członka Ciała Kierowniczego Świadków Jehowy w latach 1971-1980. Dzięki Albertowi F. Franz stał się badaczem Pisma Świętego, a później Świadkiem Jehowy:

„Albert przysłał mi wtedy broszurę pt. Gdzie są umarli? Autorem jej był Szkot, dr John Edgar, należący do zboru Międzynarodowego Stowarzyszenia Badaczy Pisma Świętego w Glasgow. Początkowo odłożyłem ją na bok” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 22);

„Niedługo potem przy okazji odwiedzin w domu Albert przywiózł mi trzy tomy Wykładów Pisma Świętego, napisanych przez Charlesa Taze’a Russella. Zapoznał mnie też z miejscowym zborem Badaczy Pisma Świętego, którzy zgromadzali się tuż obok mojego kościoła” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 22-23);

„Po tym wszystkim wyszliśmy z Albertem z Kościoła” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 23).

Również Raymond Franz wspomina (podczas posiedzenia Ciała Kierowniczego w 1979 r.) swego ojca Alberta w kontekście „pokolenia roku 1914”, które miało ujrzeć ‘koniec’:

„Dla przykładu wskazałem mojego ojca, który - urodzony w 1891 r. - był w 1914 tylko dwudziestotrzyletnim młodzieńcem. Żył on nie tylko siedemdziesiąt lat, ale dożył osiemdziesiątego szóstego roku życia. W 1979 roku nie żył już od dwóch lat, a umarł nie ujrzawszy zapowiadanych rzeczy” („Kryzys Sumienia” 2006, s. 301).

Jako stryj Raymonda Franza

Podobnie jak przemilczał F. Franz w swym życiorysie imię swego brata Alvina, który opuścił Towarzystwo Strażnica, tak też i pominął swego bratanka Raymonda, z którym zasiadał w Ciele Kierowniczym Świadków Jehowy w latach 1971-1980.
Wydaje się, że Raymond sprawił wielki zawód swemu stryjowi poprzez to, że ‘dostarczył’ mu i Ciału Kierowniczemu podstaw do zmuszenia go do rezygnacji z tego gremium, a później do wykluczenia go z organizacji Świadków Jehowy.
F. Franz był więc zapewne zarówno odpowiedzialnym za włączenie Raymonda w szeregi Ciała Kierowniczego (był wtedy wiceprezesem), jak i winnym jego wykluczenia z niego i organizacji (był wtedy prezesem). Ponieważ jednak publikacje Świadków Jehowy wspominają R. Franza, my też to czynimy.

Oto jedne z pierwszych słowa dotyczące Raymonda Victora Franza z czasopisma Towarzystwa Strażnica:

Brother R. V. Franz, the Branch servant, and another Gilead graduate were on hand to meet him, and by 3 a.m. they were retiring for a few hours’ rest before undertaking the busy schedule outlined for Tuesday. (ang. Strażnica 01.05 1950 s. 142).

Wydaje się, że R. Franz był ‘ulubieńcem’ Towarzystwa Strażnica, bo wspomina się go nawet jako 18-latka w roku 1940:

„Był to młody, dzielny pionier, Ray Franz, który uwolnił nas z rąk rozwścieczonego tłumu!” („Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975” s. 88).

Oto zaś ostatnie słowa dotyczące Raymonda Franza i jego odejścia z Ciała Kierowniczego:

This is a notification that Raymond Victor Franz is no longer a member of the Governing Body and of the Brooklyn Bethel family as of May 22, 1980. (ang. „Nasza Służba Królestwa” Nr 8, 1980 s. 2);

FRANZ, RAYMOND V.
Gilead graduation: w76 671-2
service tours: km 5/77 1
France: yb80 159; w79 1/1 11
termination of service as member of the Governing Body and Bethel family: km 8/80 2 (Watchtower Publications Index 1930-1985 1986, 1990, 1994).

Oto spis publikacji, które wspominają R. Franza:

ang. Strażnica 15.06 1946 s. 189;
ang. Strażnica 01.08 1949 s. 239
ang. Strażnica 01.05 1950 s. 142;
Strażnica Rok XCVI [1975] Nr 8 s. 6 (ang. 15.01 1975 s. 60);
ang. Strażnica 01.11 1976 s. 671-672;
Strażnica Rok CI [1980] Nr 3 s. 18 (ang. 01.01 1979 s. 11);
ang. „Nasza Służba Królestwa” Nr 5, 1977 s. 1;
ang. „Nasza Służba Królestwa” Nr 8, 1980 s. 2;
1972 Yearbook of Jehovah’s Witnesses s. 158, 162, 164, 166-168;
1973 Yearbook of Jehovah’s Witnesses s. 257;
1978 Yearbook of Jehovah’s Witnesses s. 254;
1980 Yearbook of Jehovah’s Witnesses s. 159;
„Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975” s. 88;
Watchtower Publications Index 1930-1985 1986, 1990, 1994 hasło ‘Franz, Raymond V’.

Użytkownik Roszada edytował ten post 2011-10-10, godz. 10:48


#5 Roszada

Roszada

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 223 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:tel. 600565148

Napisano 2011-10-10, godz. 16:53

Jako oczekujący na zabranie do nieba w 1914 roku

„Można to ująć słowami prezesa Towarzystwa Strażnica F. W. Franza ochrzczonego w roku 1913: (...) My, pomazańcy, którzy żyliśmy w roku 1914 i spodziewaliśmy się, że już wtedy zostaniemy zabrani do nieba...” (Strażnica Nr 24, 1991 s. 11; por. „Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 716: „że już wtedy wszyscy zostaniemy zabrani do nieba”).

„W roku 1914 i 1915 ci namaszczeni duchem chrześcijanie z utęsknieniem oczekiwali urzeczywistnienia się swej nadziei niebiańskiej” („Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 211).

Jako oczekujący na Armagedon

„Podczas I wojny światowej oddani Bogu badacze Biblii byli skłonni sądzić, że ten konflikt doprowadzi stopniowo do przepowiedzianej w Objawieniu 16:13-16 bitwy Armagedonu. Toteż zawieszenie broni i koniec wojny w listopadzie 1918 r. były dla nich niemałym zaskoczeniem!” („Życie wieczne w wolności synów Bożych” 1970 s. 229-230).

Wspomnijmy tu, że według R. Franza jego stryj był autorem cytowanej książki (patrz „Kryzys Sumienia” R. Franz, 2006 s. 72, 279).

Jako znawca hiszpańskiego i ‘przemilczający’ to

„Oprócz studiów nad greką i łaciną zainteresowałem się nauką języka hiszpańskiego, który - jak zauważyłem - jest bardzo zbliżony do łaciny. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy, jak bardzo przyda mi się on w chrześcijańskiej służbie kaznodziejskiej” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 22);

„było to w roku 1955, gdy w Hiszpanii obowiązywał zakaz działalności Świadków Jehowy. (...) Zatrzymano nas i poddano przesłuchaniom. Jako obywatel Stanów Zjednoczonych udałem, że nie znam hiszpańskiego. Ponadto dwie siostry zdołały uciec i poinformować o moim aresztowaniu konsulat amerykański, który z kolei skontaktował się z policją. W obawie, aby nie doszło do incydentu na skalę międzynarodową oraz krytyki w prasie, zwolniono cudzoziemców, a później i pozostałych braci” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 27).

„‘Brat Franz zaskoczył wszystkich tym, że przemawiał płynnie w języku portugalskim. Chociaż liczył sobie 80 lat, przez dwie godziny werset po wersecie cytował i objaśniał cały Psalm 91, nie używając przy tym ani Biblii, ani żadnych notatek, gdyż miał już słaby wzrok’. Potem dowiedzieliśmy się, że podobnie przemawiał po hiszpańsku do braci w Paragwaju!” („Rocznik Świadków Jehowy 1997” s. 139).

Jako tenor Towarzystwa Strażnica

„Spotkał mnie radosny przywilej uczestniczenia w audycjach Towarzystwa Strażnica. Chodziło nie tylko o wygłaszanie przemówień, lecz także śpiew solo tenorem, a nawet grę na mandolinie przy akompaniamencie fortepianu. Później śpiewałem w WBBR jako drugi tenor w kwartecie męskim. (...) Do największych zaszczytów, jakich dostąpiłem w latach dwudziestych, należała współpraca z bratem Rutherfordem na międzynarodowym zgromadzeniu w Londynie w roku 1926. Kiedy wygłosił wykład publiczny przed ogromnym audytorium w Royal Albert Hall, zaśpiewałem potem solo tenorowe przy akompaniamencie znajdujących się w tej sali słynnych organów” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 25).

Jako dyrygent Towarzystwa Strażnica

„W piątek 31 maja 1935 roku dyrygowałem orkiestrą i znajdowałem się tuż pod podium, z którego brat Rutherford wygłaszał epokowe przemówienie oparte na Księdze Objawienia 7:9-17” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 26).

Ciekawe, że w roku 1938 w Towarzystwie Strażnica zaprzestano śpiewać pieśni, a osobą odwołującą ten ‘zakaz’ w roku 1944 był F. Franz, ale o tym powiemy w rozdziale następnym.

#6 chuck13

chuck13

    Site Admin

  • Członkowie
  • PipPipPipPipPipPip
  • 2 Postów

Napisano 2011-10-11, godz. 07:12

"When I reached the halal age, they sent me to parochial train, which was related with attending at worship for the Christian religion of St. Bishop. Joseph (...). I also remember how I approached the confessional is not ignited, and turning to session in it confessor, recited prayers learned by nerve, and confessed to the fact that I was a naughty boy. Then bicephalous to the railings in frontal of the table, knelt beside her, and the voodooism put my interpreter wafer, thus completing the lavation of communion. (...) So I started to oblige institution and savvy for God, which has gained only after geezerhood of new aggregation "





Ghost chair
Entertainment units

#7 Roszada

Roszada

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 223 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:tel. 600565148

Napisano 2011-10-11, godz. 10:30

Jako ‘reformator’ od śpiewu

„W roku 1938 niemal całkowicie zaniechano śpiewu na zebraniach zborowych. Wkrótce jednak znowu zaczęto naśladować mądry wzór apostołów. W roku 1944 na zgromadzeniu okręgowym F. W. Franz wygłosił przemówienie ‘Pieśń służby Królestwa’. Wykazał, że stworzenia Boże w niebie wychwalały Jehowę śpiewem na długo przed pojawieniem się pierwszego człowieka; powiedział też: ‘Całkiem stosowne i miłe Bogu jest, gdy Jego ziemscy słudzy wznoszą swe głosy w literalnej pieśni’. Po przedstawieniu argumentów przemawiających za tym, że śpiewanie stanowi element wielbienia Boga, ogłosił wydanie Śpiewnika służby Królestwa do użytku na cotygodniowych zebraniach służby” (Strażnica Nr 3, 1997 s. 26-27).

Tu dodajmy, że w roku 1944 F. Franz prawdopodobnie należał do zarządu Towarzystwa Strażnica, a w roku 1945 został już wiceprezesem tej organizacji.

Jako futurolog wraz z J. F. Rutherfordem

„Jednakże w roku 1939 wybuchła druga wojna światowa i wydawało się, iż nastał kres zgromadzania ‘wielkiej rzeszy’. Pamiętam, jak brat Rutherford rzekł do mnie pewnego dnia: ‘No cóż, Fred, wygląda na to, że «wielki lud» nie będzie w końcu aż tak wielki’. Nie zdawaliśmy sobie wtedy sprawy, jak ogromny napływ miał jeszcze nastąpić” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 26).

Dlaczego tak nietrafnie wymienione osoby ‘prorokowały’? Otóż dlatego, gdyż, jak wspomina jeden ze Świadków Jehowy, oczekiwano na Armagedon:

„Zdawało się nam, że ta wojna przejdzie już bezpośrednio w rozstrzygającą bitwę wielkiego dnia Boga Wszechmogącego, w Armagedon (Objawienie 16:14-16). Dobrze pamiętam, jak niecierpliwie wyglądaliśmy tego dawno zapowiedzianego wydarzenia” (Strażnica Rok CV [1984] Nr 16 s. 25).

Jako mówca na chrzcie N. Knorra, przyszłego prezesa

„Dnia 4 lipca 1923 roku [Knorr] skorzystał z możliwości usymbolizowania przez zanurzenie w wodzie (...). Tego bowiem dnia zbór w Allentown odwiedził Frederick W. Franz z bruklińskiego Betel. Brat wygłosił wtedy wykład z okazji chrztu. Wśród ochrzczonych w rzece Little Lehigh był 18-letni Nathan H. Knorr. Zawsze wspomina ten dzień z radością. Ogromnie się też cieszy, że już 51 lat ma przywilej pracować ramię przy ramieniu z bratem Fredem Franzem” („Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975” s. 92).

Ciekawe jest to, iż N. Knorr (od 1942 r. prezes) wyprzedził F. Franza w przyjęciu godności prezesa, choć zrobił go w roku 1945 swoim zastępcą. Po śmierci Knorra w roku 1977 został on jego następcą.

Jako ‘rezerwowy’ wiceprezes

„We wrześniu 1945 roku brat Covington uprzejmie zrezygnował z pełnienia funkcji wiceprezesa (...) wyjaśniając, iż chciałby uwzględnić panujące wówczas zrozumienie, że zgodnie z wolą Jehowy wszyscy członkowie zarządu i prezydium powinni być chrześcijanami namaszczonymi duchem, gdy tymczasem on zaliczał siebie do ‘drugich owiec’. Dnia 1 października wybrano na członka zarządu Lymana A. Swingle’a, a 5 października wiceprezesem został Frederick W. Franz” („Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 91).

#8 Roszada

Roszada

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 223 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:tel. 600565148

Napisano 2011-10-11, godz. 16:47

Jako oczekujący ‘książąt’ i obrońca Bet-Sarim

Wprawdzie książka, którą cytujemy poniżej nie jest podpisana nazwiskiem autora, ale R. Franz ujawnia, że napisał ją jego stryj F. Franz (patrz. „Kryzys Sumienia” R. Franz, 2006 s. 276). W niej zawarł on swe oczekiwania na ‘książąt’ i obronę ‘Domu Książąt’. Cytujemy ją za R. Franzem (j/w. s. 277):

„Dlatego też każdego dnia możemy się spodziewać zmartwychwstania tych starożytnych wiernych mężów. Pismo Święte podaje słuszne powody, by wierzyć, że będzie to na krótko przed wybuchem Armagedonu. W tej nadziei został zbudowany dom w San Diego w Kalifornii, zaś sprawę tego domu, kierując się złośliwymi zamiarami nagłośnili religijni wrogowie. Został on zbudowany w 1930 roku i nazwany ‘Bet-Sarim’, co znaczy ‘Dom Książąt’. Trzymany jest on teraz w depozycie do zamieszkania przez książąt, gdy tylko powrócą. Ostatnie fakty wskazują, że religianci tego potępionego świata zgrzytają zębami z powodu świadectwa, jakie ‘Dom Książąt’ daje o nowym świecie” (The New World 1942 s. 104).

Jako ogłaszający przybycie ‘książąt’

„Przez wiele lat lud Jehowy sądził, że wierni mężowie z dawnych czasów, tacy jak Abraham, Józef i Dawid, zmartwychwstaną przed końcem tego niegodziwego systemu rzeczy. Owych dawnych sług Bożych nazywano ‘godnymi mężami starych czasów’, ‘starożytnymi mężami wiary’ oraz ‘książętami’. (...) Toteż przed laty słudzy Jehowy wyruszali na zgromadzenia w nastroju wyczekiwania: Może na tym kongresie pojawi się choć jeden ze zmartwychwstałych książąt, czyli dawnych sług Bożych? Pamiętając o tym, wczujmy się w nastroje grupy 82 601 uczestników kongresu, którzy z przejęciem słuchali F. W. Franza w sobotnie popołudnie 5 sierpnia 1950 roku. W punkcie kulminacyjnym pasjonującego wykładu biblijnego mówca zapytał: ‘Czy uczestników tego międzynarodowego zgromadzenia ucieszy wiadomość, że TERAZ, TUTAJ, pośród nas, jest wielu przyszłych KSIĄŻĄT NOWEJ ZIEMI?’ Cóż za ożywienie wywołało to pytanie! Oto garść żywych wspomnień: ‘Przypominam sobie, że zaparło nam dech w piersiach i zaczęliśmy wyczekująco rozglądać się wokół (...) czyżby tu był Dawid, Abraham, Daniel lub Job? Wiele sióstr miało łzy w oczach!’ (Grace A. Estep). ‘Byłam tak podekscytowana, że siedziałam na brzeżku krzesła z oczami wlepionymi w przejście na mównicę. Byłam pewna, że lada moment wyłoni się jeden lub kilku starożytnych mężów’ (siostra Dwight T. Kenyon). ‘Ludzie na korytarzach rzucili się do bram stadionu, żeby zobaczyć podium mówcy, spodziewając się widocznie ujrzeć tam Abrahama, Dawida a może Mojżesza. Widownia powstała z miejsc - atmosfera była napięta. Jestem pewien, że gdyby do podium podszedł ktoś z długą brodą, tłumu nie dałoby się powstrzymać’ (L. E. Reusch). Następnie na widowni zapanowała głęboka cisza. Wydawało się, że wszyscy wytężają słuch, aby nie uronić ani jednego słowa mówcy. Omawiał on prawdziwe znaczenie hebrajskiego wyrazu przetłumaczonego na ‘książę’. Wykazał, że dzisiejsze ‘drugie owce’ wycierpiały dla wiary tyle samo, co dawni świadkowie na rzecz Jehowy. Dlatego nic nie stoi na przeszkodzie, by Chrystus ustanowił te ‘drugie owce’ ‘książętami na całej ziemi’, jeśli zajdzie taka potrzeba...” („Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975” s. 102).

#9 Roszada

Roszada

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 223 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:tel. 600565148

Napisano 2011-10-12, godz. 09:13

Jako ‘ogłaszający’ rok 1975

„Świadkowie Jehowy przez długi czas wierzyli, że Tysiącletnie Panowanie Chrystusa rozpocznie się po 6000 lat dziejów ludzkich. Ale kiedy miało się skończyć owe 6000 lat istnienia ludzkości? W książce Życie wieczne w wolności synów Bożych, wydanej na zgromadzeniach okręgowych w roku 1966, wskazano na rok 1975. Już podczas tych kongresów, gdy bracia przeglądali tę nową publikację, dużo dyskutowano na temat owego roku. Na zgromadzeniu w Baltimore w stanie Maryland końcowe przemówienie wygłosił F. W. Franz. Rozpoczął je słowami: ‘Właśnie miałem wejść na podium, kiedy podszedł do mnie pewien młodzieniec i zapytał: ‹Proszę mi powiedzieć, co sądzić o roku 1975?› Następnie brat Franz ustosunkował się do wielu pytań nasuwających się w związku z treścią nowej książki, na przykład czy Armagedon oraz związanie Szatana nastąpią przed upływem roku 1975. Nie wdając się w szczegóły, brat wyjaśnił: ‘Być może. Ale tego nie twierdzimy. U Boga wszystko jest możliwe. My jednak nie twierdzimy, iż tak będzie. Niechaj więc nikt z was nie mówi, że akurat to czy owo zdarzy się w latach dzielących nas od roku 1975. Ale najważniejsze z tego wszystkiego, drodzy przyjaciele, jest jedno: Zostało niewiele czasu. Czas się kończy - co do tego nie ma żadnych wątpliwości’. (...) Jednakże opublikowano też inne wypowiedzi na ten temat, a niektóre były chyba zbyt stanowcze” („Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 104);

„Pomyśl tylko, gdzie się znajdujemy w strumieniu czasu. Powaga tego faktu głęboko wryła się w nasze umysły jeszcze w roku 1966. Lud Boży otrzymał wtedy pasjonującą książkę Życie wieczne w wolności synów Bożych. Większość czytelników szybko odnalazła tabelę chronologiczną, która wskazywała, że w roku 1975 zakończy się ‘szósty 1000-letni dzień istnienia człowieka (wczesną jesienią)’. Rzecz jasna zrodziło się wiele pytań. Czy należy rozumieć, że Babilon Wielki zniknie jeszcze przed rokiem 1975? Czy będzie już po Armagedonie i po związaniu Szatana? ‘Możliwe’ - przyznał F. W. Franz, wiceprezes Towarzystwa Strażnica, kiedy podobne pytania padły w Baltimore w stanie Maryland na zgromadzeniu okręgowym pod hasłem ‘Synowie Boży - synami wolności’. Dodał jednak: ‘Ale nie twierdzimy tego. U Boga wszystko jest możliwe. Ale my nie mówimy, że tak na pewno będzie. Niech więc też nikt z was nie mówi, że konkretnie to czy owo zdarzy się w latach dzielących nas od roku 1975. A najważniejsze z tego wszystkiego, drodzy przyjaciele, jest to: Czas jest krótki. Czas się kończy - co do tego nie ma wątpliwości’. Następnie brat Franz zachęcał: ‘Zróbmy więc jak najlepszy użytek z pozostałego czasu i podejmujmy się każdej nawet trudnej, ale pożytecznej pracy w dziele Jehowy, dopóki nadarza się ku temu sposobność’. Od tej pory upłynęło kilka lat i głoszenie stało się sprawą jeszcze pilniejszą. Słudzy Jehowy wiedzą, że nie oddali Bogu swego życia do jakiegoś określonego roku. Oddali Mu się na zawsze. (...) Obyśmy czuwali i byli aktywni, gdyż zbliża się koniec! Tak jest, musimy stale ‘czuwać’! Nie czas na ospałość duchową. Pora zachowywać czujność, a przy tym pilnie i wiernie pełnić służbę dla Boga, którego cudowne i niezrównane zamierzenie nie może zawieść i na pewno nie zawiedzie” („Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975” s. 126).

„Następny mówca, F. W. Franz, wiceprezes Towarzystwa, mocno podkreślił słuchaczom potrzebę pilnego zajmowania się chrześcijańskim dziełem głoszenia. Zaznaczył, że według zasługującej na zaufanie chronologii biblijnej 6000 lat dziejów ludzkich skończy się we wrześniu bieżącego roku według kalendarza księżycowego. Zbiega się to z czasem, gdy ‘gatunek ludzki /jest/ bliski zagłodzenia się na śmierć’, jak również stoi w obliczu zatrucia na skutek skażenia środowiska i zniszczenia przez broń nuklearną. F. W. Franz dodał: ‘Nie ma podstawy do przekonania, iż ludzkość dotknięta tym, z czym się teraz boryka, mogłaby przetrwać przez siódmy okres tysiącletni’ pod panowaniem obecnego systemu rzeczy. Czy to znaczy, że wiemy dokładnie, kiedy Bóg zniszczy ten stary system i ustanowi w jego miejsce nowy? Brat Franz nadmienił, że tego nie wiemy, ponieważ nie wiadomo nam, jak krótki okres dzielił stworzenie Adama od stworzenia Ewy, a właśnie wtedy rozpoczął się trwający siedem tysięcy lat dzień odpoczynku Bożego (Hebr. 4:3, 4). Mówca zaznaczył jednak, że ‘nie powinniśmy sądzić, jakoby obecny rok 1975 nie miał dla nas żadnego znaczenia’. Biblia dowodzi, że Jehowa jest ‘największym znawcą chronologii’, a ponadto ‘mamy datę kluczową, rok 1914, wyznaczający koniec ›czasów pogan‹’. Dlatego też dalej powiedział: ‘Pilnie oczekujemy tego, co przyniesie bliska przyszłość naszemu pokoleniu’. - Mat. 24:34” (Strażnica Rok XCVI [1975] Nr 20 s. 20-21).
Patrz też jego długa wypowiedź zamieszczona poniżej w rozdziale Jako wspaniały ‘wzorzec’ pokory.

Istotne wspomnienie z roku 1974 przedstawia w swej książce R. Franz, który wtedy, będąc w Ciele Kierowniczym, rozmawiał o tej sprawie ze swoim stryjem F. Franzem:

„Pewnego niedzielnego wieczoru w 1974 roku, gdy wraz z żoną wróciliśmy z wykładów, które odbyły się w innej części kraju, do naszego pokoju przyszedł mój stryj będący wówczas wiceprezesem. (...) Moja żona wspomniała mu wtedy, że w moim przemówieniu wygłoszonym w ostatni weekend ostrzegłem braci, by niepotrzebnie nie podniecali się rokiem 1975. Jego szybka odpowiedź brzmiała: ‘A dlaczego nie mieliby się podniecać? To coś, czym trzeba się podniecać’. Nie mam żadnej wątpliwości co do tego, że spośród wszystkich członków Ciała Kierowniczego wiceprezes był najbardziej przekonany o słuszności tego, co napisał. Zaś na jego pismach opierali się inni” („Kryzys Sumienia” R. Franz, 2006 s. 290-291).

Ciekawe, że w roku 1976 Towarzystwo Strażnica w jednej z publikacji zawarło jakby krytykę, być może F. Franza, za rok 1975:

„Nikt jednak nie powinien mniemać, że za pomocą samej tylko chronologii zdoła wyliczyć, kiedy nadejdzie czas owego ‘przyjścia’ Chrystusa na sąd. Chrystus przecież powiedział swym apostołom: ‘O tym dniu i godzinie nikt nie wie; ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko sam Ojciec’. - Mat. 24:36, NP. (...) Jakże więc miałby to dziś wyliczyć jakiś człowiek?” (Strażnica Rok XCVII [1976] Nr 11 s. 15).

Czy ten „jakiś człowiek”, o którym wspomina Strażnica, to wiceprezes F. Franz, który na otwarciu kampanii roku 1975 na kongresie w Baltimore przedstawiał to zagadnienie. Czyżby teraz go skrytykowano za tę naukę? On też najczęściej zajmował się chronologią, o której wspomina powyższy fragment.

#10 Roszada

Roszada

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 223 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:tel. 600565148

Napisano 2011-10-12, godz. 17:15

Jako obiecujący, że ‘miliony obecnie żyjących nigdy nie umrą’

Choć hasło o ‘milionach obecnie żyjących co nigdy nie umrą’ wymyślił prezes J. Rutherford (zm. 1942), to jednak F. Franz po latach je zmodyfikował. Przeniósł je po prostu z lat dwudziestych XX wieku w lata osiemdziesiąte:

„brat Franz przypomniał słowa J. F. Rutherforda, drugiego prezesa, który na krótko przed śmiercią w 1942 roku rzekł: ‘No cóż, Fred, wygląda na to, że wielki lud /wielka rzesza/ nie będzie aż tak wielki’. ‘Umarł za wcześnie’, skomentował je mówca. W owym czasie było na świecie niespełna 100 000 Świadków Jehowy. Szeregi lojalnych Jego sług zwiększały się jednak do chwili obecnej dosłownie o ‘miliony tych, którzy nigdy nie umrą’.” (Strażnica Rok CVI [1985] Nr 8 s. 17).

Jako ‘wyznawca’ „pokolenia roku 1914”

„Wiceprezes Towarzystwa - F. W. Franz - udzielił następnie mocnego napomnienia, ostrzegając przed wkradaniem się obojętności w szeregi dzisiejszego ludu Bożego. (...) W dobie obecnej mamy liczne dowody na to, iż pokolenie dziś żyjących starszych już ludzi doczeka przepowiedzianego ‘wielkiego ucisku’, otwierającego drogę wstępu do nowego porządku Bożego. Powinniśmy więc codziennie sobie uświadamiać, że ten dzień jest bliski, a nie odraczać go w myśli ani w sercu” (Strażnica Rok XCIV [1973] Nr 5 s. 22);

„Mówca [F. Franz] zaznaczył jednak, że ‘nie powinniśmy sądzić, jakoby obecny rok 1975 nie miał dla nas żadnego znaczenia’. Biblia dowodzi, że Jehowa jest ‘największym znawcą chronologii’, a ponadto ‘mamy datę kluczową, rok 1914, wyznaczający koniec ›czasów pogan‹’. Dlatego też dalej powiedział: ‘Pilnie oczekujemy tego, co przyniesie bliska przyszłość naszemu pokoleniu’. - Mat. 24:34” (Strażnica Rok XCVI [1975] Nr 20 s. 20-21).

Po śmierci F. Franza (zm. XII 1992) Towarzystwo Strażnica w roku 1995 odrzuciło swą naukę, że zanim przeminie „pokolenie pamiętające rok 1914” nastanie ‘koniec’ (patrz Strażnica 21, 1995 s. 17-19). Wydaje się, że F. Franz (ur. 1893) był ostatnim, który jako Świadek Jehowy pamiętał wydarzenia roku 1914.

Jako ‘mól’ książkowy

„Nigdy nie zapomnę wizyty w pokoju Fredericka W. Franza, członka Ciała Kierowniczego. Miał tak dużo książek, że zastanawiałem się, czy jest tu gdzieś miejsce na łóżko” („Rocznik Świadków Jehowy 2005” s. 171).

Jako ‘wybitny uczony biblista’

„Ma opinię wybitnego uczonego biblisty” (Strażnica Rok XCIX [1978] Nr 1 s. 20; por. „Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 109);

„‘(...) Chociaż liczył sobie 80 lat, przez dwie godziny werset po wersecie cytował i objaśniał cały Psalm 91, nie używając przy tym ani Biblii, ani żadnych notatek, gdyż miał już słaby wzrok’.” („Rocznik Świadków Jehowy 1997” s. 139);

„Do dziś ciepło się wspomina jego umiejętność przytaczania z pamięci całych rozdziałów Biblii” (Strażnica Nr 21, 1999 s. 13).

R. Franz tak się wyraził o swym stryju:

„Knorr [prezes], który nie był ani pisarzem, ani wybitnym badaczem Biblii, polegał na Fredzie Franzu (wiceprezesie), jako na swego rodzaju ostatecznym autorytecie w sprawach Pisma Świętego oraz głównym pisarzu organizacji” („Kryzys Sumienia” R. Franz, 2006 s. 72);

„Głos Freda Franza miał siłę, nie z powodu urzędu, który piastował w korporacji, lecz z tej racji, iż uważano go za największego uczonego organizacji” (j/w. s. 440);

„Wiceprezes Towarzystwa Fred Franz uchodził za najwybitniejszego uczonego biblistę organizacji” (j/w. s. 23).

Jako sceptycznie nastawiony do studiów wyższych

„Niektórzy z obecnych tam na konwencji stawiali bratu Franzowi pytania co do wyższego wykształcenia. Ku ich pożytkowi, jak i na pożytek wszystkich oświadczył on, że chociaż wykształcenie uniwersyteckie i wiedza, którą sobie przez to można przyswoić, ułatwia uzyskanie lepiej uposażonego stanowiska w tym świecie, to jednak takie wykształcenie może stanowić poważną przeszkodę dla tych, którzy pragną otrzymać życie od Boga. Nie pieniądze, lecz łaska Boża uratuje sprawiedliwych w Armagedonie. Dlatego teraz, przed tą bitwą, korzystniej jest służyć Jehowie i w obecnym krytycznym czasie przyswajać sobie wiedzę o sprawach Bożych, zamiast samemu sobie to utrudniać przez ubieganie się o wyższe wykształcenie świeckie w celu łatwiejszego dorobienia się pod względem materialnym” (Strażnica Nr 6, 1958 s. 19-20).

#11 Roszada

Roszada

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 223 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:tel. 600565148

Napisano 2011-10-13, godz. 08:02

Jako wspaniały ‘wzorzec’ pokory

„Wspaniałym wzorem pokory był także czwarty prezes Towarzystwa, Fred W. Franz. Przez 32 lata, w czasie których usługiwał jako wiceprezes, napisał wiele artykułów do czasopism oraz materiałów kongresowych, ale nigdy się tym nie afiszował, nigdy nie chciał być w centrum uwagi” (Strażnica Nr 23, 1993 s. 19).

Oto jeden przykład tego braku ‘afiszowania’ siebie przez F. Franza:

„Na kongresie w Baltimore brat Franz podał w uwagach końcowych kilka interesujących wypowiedzi na temat roku 1975. Zaczął od przypadkowego zdarzenia, powiadając: ‘Tuż przed wejściem na mównicę podszedł do mnie pewien młodzieniec z pytaniem: ‹Proszę mi powiedzieć, co znaczy ten rok 1975? Czy on oznacza konkretnie to lub owo?›‘ Następnie brat Franz między innymi mówił mniej więcej tymi słowy: ‘Zauważyliście tę tabelę /zamieszczoną w książce ‹Życie wieczne - w wolności synów Bożych› na stronach 31-35 [w pol. s. 22-25]/. Wskazuje ona, że 6000 lat dziejów ludzkich skończy się w roku 1975, za jakieś dziewięć lat. Co to oznacza? Czy to znaczy, że dzień odpoczynku Bożego zaczął się w roku 4026 przed naszą erą? Chyba tak. Książka o ‹Życiu wiecznym› nie podaje, że było inaczej. Przedstawia tylko tablicę chronologiczną. Możecie się z nią zgadzać albo ją odrzucić. Ale jeżeli tak jest, co to dla nas oznacza?’ /Następnie dość obszernie wykazywał prawdopodobieństwo tego, że rok 4026 p.n.e. zapoczątkował dzień odpoczynku Bożego./ ‘Co można powiedzieć na temat roku 1975? Cóż on ma oznaczać, drodzy przyjaciele?’ - zapytał brat Franz. ‘Czy to znaczy, że do roku 1975 Armagedon zakończy się związaniem Szatana? Możliwe! Może tak być! U Boga jest wszystko możliwe. Czy to znaczy, że do roku 1975 Babilon Wielki zginie? Możliwe. Czy to znaczy, że nastąpi atak Goga z Magog, skierowany przeciw świadkom Jehowy w celu zupełnego ich wytępienia, po czym sam Gog zostanie pozbawiony możności działania? Możliwe. Ale nie twierdzimy tego. U Boga wszystko jest możliwe. Ale my nie mówimy, że tak na pewno będzie. Niech więc też nikt z was nie mówi, że konkretnie to czy owo zdarzy się w latach dzielących nas od roku 1975. A najważniejsze z tego wszystkiego, drodzy przyjaciele, jest to: Czas jest krótki. Czas się kończy - co do tego nie ma wątpliwości’. ‘Kiedy się zbliżaliśmy do kresu czasów pogan w roku 1914, nie było żadnego znaku świadczącego o ich nadchodzącym końcu. Warunki istniejące na ziemi wcale nie wskazywały na to, co miało nadejść; tak było do czerwca owego roku. Wtedy nagle popełnione zostało pewne zabójstwo. Wybuchła pierwsza wojna światowa. Resztę znacie sami. Nastały głody, trzęsienia ziemi, epidemie - tak jak to przepowiedział Jezus’. ‘A jak sprawa wygląda dziś, gdy się zbliżamy do roku 1975? Stosunki są dalekie od pokojowych. Mamy za sobą wojny światowe, klęski głodu, trzęsienia ziemi, epidemie, i teraz zbliżając się do roku 1975 nadal widzimy te same warunki. Czy to wszystko coś oznacza? Oznacza, że żyjemy w ‹czasie końca›. I ten koniec musi kiedyś nadejść. Jezus powiedział: ‹Gdy się to pocznie dziać, wyprostujcie się i podnieście głowy, ponieważ się przybliża wasze wyzwolenie.› (Łuk. 21:28 NW) Dlatego też wiemy, że w miarę tego, jak się zbliżamy do roku 1975, wyzwolenie nasze jest coraz bliższe’. ‘Zróbmy więc jak najlepszy użytek z pozostałego czasu’ zachęcał. ‘i podejmujmy się każdej nawet trudnej, ale pożytecznej pracy w dziele Jehowy, dopóki nadarza się ku temu sposobność’.” (Strażnica Nr 1, 1967 s. 12).

Dodajmy tu, że według R. Franza, byłego członka Ciała Kierowniczego Świadków Jehowy, jego stryj F. Franz, był autorem omawianej przez niego książki na kongresie w Baltimore (patrz „Kryzys Sumienia” R. Franz, 2006 s. 72, 279). Również był on autorem dzieła New World (1942), w którym opisuje swoje oczekiwania na ‘książąt’ i broni Bet-Sarim (patrz „Kryzys Sumienia” R. Franz, 2006 s. 276-277).
Może więc po tak kompromitujących zapowiedziach, F. Franzowi było jednak na rękę, że nie ujawniano autorstwa jego książek? Nie miałoby więc to nic wspólnego z pokorą (patrz rozdział Jako oczekujący ‘książąt’ i obrońca Bet-Sarim).

Jako zwiedzający ‘kurnik’, ‘rzeźnię’ i ‘oczyszczalnię ścieków’ na farmie Strażnicy

„Goście zwiedzili przede wszystkim mleczarnię, z której w ciągu minionego roku wysłano dla Rodziny Betel w Brooklynie ponad 300 000 litrów mleka; następnie zaszli do pomieszczeń, w których wyprodukowano w ubiegłym roku około 22 500 kilogramów sera; obejrzeli też kurnik, z którego otrzymano 12 000 kop jaj, oraz rzeźnię, gdzie na użytek Rodziny Betel przygotowano w ciągu roku ponad 110 ton wołowiny i wieprzowiny, jak również przeszło 27 ton drobiu. (...) obejrzeli będącą w trakcie budowy dużą, nowoczesną oczyszczalnię ścieków. Wśród uczestników wycieczki było w tym dniu czterdziestu czterech członków namaszczonego ostatka z bruklińskiego biura głównego (...). Po obiedzie mniej więcej przez godzinę przemawiał do zebranych N. H. Knorr, prezes Towarzystwa Strażnica. Po nim zabrali kolejno głos: wiceprezes F. W. Franz, a następnie George Couch, Max Larson i Harlan Mathes, z których każdy włożył spory wkład w budowę na terenie farmy Towarzystwa” (Strażnica Rok XCIV [1973] Nr 16 s. 16-17).

Można by tu zapytać, czy Towarzystwo Strażnica nie może też wybudować choć jednego szpitala ‘beztransfuzyjnego’ dla Świadków Jehowy?

Jako dziarski 84-latek wybrany na ‘podwójnego’ prezesa Towarzystwa Strażnica

„dnia 22 czerwca 1977 roku (...) prezesem obu tych towarzystw jednomyślnie wybrano Fredericka W. Franza. (...) Brat Franz od roku 1945 pełnił funkcję wiceprezesa korporacji pensylwańskiej. Dnia 12 września 1977 roku skończył 84 lata. Jest ciągle aktywny w służbie dla Jehowy” (Strażnica Rok XCIX [1978] Nr 1 s. 20).

Jako prezes odwiedzający Polskę ‘za komuny’

„Pod koniec listopada 1977 roku za zgodą władz przybyli do Polski trzej przedstawiciele międzynarodowego ośrodka działalności Świadków Jehowy: Frederick Franz, Teodor Jaracz i Daniel Sydlik. Była to pierwsza oficjalna wizyta członków Ciała Kierowniczego. W wielu miastach odbyli spotkania z nadzorcami, pionierami i długoletnimi sługami Jehowy. Mówili o rozwoju dzieła w różnych krajach i odpowiadali na liczne pytania. Odbiło się to szerokim echem we wszystkich zborach i pobudziło je do jeszcze aktywniejszej pracy na rzecz Królestwa” („Rocznik Świadków Jehowy 1994” s. 240-241).

Tu warto dodać, że wymienieni wraz z Franzem T. Jaracz i D. Sydlik mają polskie pochodzenie, choć są obywatelami USA. Można też zapytać, czy tamta wizyta nie miała nic wspólnego z wyciszeniem sprawy roku 1975?

#12 Roszada

Roszada

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 223 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:tel. 600565148

Napisano 2011-10-13, godz. 16:02

Jako 90-letni ‘turysta’ zwiedzający więzienie

„W kwietniu 1983 roku próg zakładu penitencjarnego w Atlancie przekroczył Frederick W. Franz, który usługiwał wówczas w Ciele Kierowniczym Świadków Jehowy. Bardzo chciał odwiedzić to szczególne miejsce. Gdy wchodził do budynku, głośno zawołał do strażnika siedzącego przy biurku w holu: ‘Musi pan wiedzieć, że gościliście tu moich najlepszych przyjaciół!’ Strażnik wyglądał co najmniej na zakłopotanego. O czym mówił Frederick Franz? Otóż 64 lata wcześniej fałszywie oskarżono o spisek Josepha F. Rutherforda i jego siedmiu towarzyszy. Rutherford i Franz zostali później bliskimi przyjaciółmi i współpracownikami. A teraz, po upływie przeszło 40 lat od śmierci Rutherforda, 90-letni już Franz z radością zwiedził miejsce, w którym dawno temu więziono jego przyjaciela. Niewątpliwie myślał o pracy, którą Rutherford i jego towarzysze wykonali za tymi murami” (Przebudźcie się! Nr 22, 2001 s. 20).

W to, że F. Franz i Rutherford byli „przyjaciółmi”, zdaje się wątpić R. Franz:

„Pamiętam, jak stryj opowiedział mi kiedyś w swoim biurze o wydarzeniu, kiedy to Rutherford przedłożył Rodzinie Betel do dyskusji pewne zagadnienie, pewien nowy punkt widzenia. W dyskusji mój stryj wyraził się wtedy negatywnie na temat sygnalizowanego nowego poglądu, uzasadniając swe stanowisko słowami Pisma Świętego. Powiedział mi potem, że prezes Rutherford osobiście wyznaczył go do przygotowania artykułu popierającego ten nowy pogląd, choć wcześniej stryj wyraźnie dał do zrozumienia, że nie uważa tego poglądu za biblijny” („Kryzys Sumienia” R. Franz, 2006 s. 66);

„Pewnego poranka 1980 roku, gdy przewodniczyłem rozważaniu tekstu dziennego w domu Betel w Brooklynie, ówczesny prezes Towarzystwa, Fred Franz, podzielił się z ‘rodziną’ swoimi refleksjami na temat oczekiwań związanych z rokiem 1925. Przepowiadano, że w tym roku tysiącletnie panowanie Chrystusa w pełni ujawni się na ziemi. Zacytował on wówczas wypowiedź Sędziego Rutherforda, który miał później powiedzieć o swej własnej przepowiedni: ‘Wiem, że zrobiłem z siebie osła’.” (j/w. s. 187).

Jako ogłaszający ‘ostatni’ jubileusz Towarzystwa Strażnica

W roku 1984 obchodzone było 100-lecie Towarzystwa Strażnica opisane w artykule pt. ‘Stulecie godne upamiętnienia’ (Strażnica Rok CVI [1985] Nr 8 s. 17).
Oto słowa F. Franza z tej uroczystości:

„Prezes Towarzystwa, F. W. Franz, w ostatnim punkcie programu nazwał ten jubileusz ‘zdarzeniem, które już się nie powtórzy’. Rzeczywiście!” (Strażnica Rok CVI [1985] Nr 8 s. 17).

Czyżby oczekiwany Armagedon miał uniemożliwić dalsze jubileusze, które nastąpiły, bo minęło już i 110 (w 1994 r.), i 120 lat (w 2004 r.) 125 lat (w 2009 r.) od zarejestrowania Towarzystwa Strażnica.

Jako 93-letni okaz zdrowia

„Praca w biurach Towarzystwa (...) to wielki przywilej i sprawia mi ogromną radość. W dni powszednie wymaga chodzenia z domu Betel do biura i z powrotem. Stanowi to wyśmienitą gimnastykę. Chociaż mam 93 lata i niedowidzę, bardzo się cieszę z tego, że Jehowa pobłogosławił mnie dobrym zdrowiem, tak iż w ciągu 66 lat służby w Betel nie opuściłem ani jednego dnia z powodu choroby i wciąż jeszcze pracuję pełnoczasowo” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 27).

Jako wierny Towarzystwu Strażnica 98-latek

„Niedawno jeden z pracowników głównego ośrodka działalności Świadków Jehowy rozmawiał z 98-letnim F. W. Franzem, prezesem Towarzystwa Strażnica, który w służbie pełnoczasowej spędził ponad 70 lat. ‘Bracie Franz, dajesz nam piękny przykład wierności’ - oświadczył. W odpowiedzi usłyszał: ‘Tak, trzeba być wiernym!’ Istotnie, jest to kluczowa sprawa” (Strażnica Nr 1, 1992 s. 9).

Jako 99-letni prezes Towarzystwa Strażnica

„Kiedy Frederick W. Franz - prezes Towarzystwa Strażnica, należący do grona pomazańców - zbliżał się do setnego roku życia, był prawie niewidomy i musiał się posługiwać aparatem słuchowym. Od kilku lat nie mógł już czytać (...) Brat Franz miał wyostrzony wzrok duchowy i okazał się błogosławieństwem dla sług Bożych na całym świecie” (Strażnica Nr 4, 1996 s. 15);

„Aż do śmierci wiernie służył jako członek Ciała Kierowniczego” („Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 111).

Użytkownik Roszada edytował ten post 2011-10-13, godz. 16:03


#13 Roszada

Roszada

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 223 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:tel. 600565148

Napisano 2011-10-14, godz. 08:29

Jako 99-letni delikatny ‘krytyk’ Russella?

„Żaden człowiek, nawet założyciel Towarzystwa Strażnica, nie może być wychwalany ani sam nie może przypisywać sobie zasług za to, co się dokonuje na całej ziemi. To po prostu cudowne!” (Strażnica Nr 9, 1993 s. 18-19).

Jako ten, który prezesem był nadal po śmierci?

„Dlatego ze smutkiem i zarazem z radością zawiadamiamy, że rankiem 22 grudnia 1992 roku zakończył ziemski bieg Frederick William Franz, prezes Watch Tower Bible and Tract Society of Pennsylvania, Watchtower Bible and Tract Society of New York oraz wielu innych korporacji” (Strażnica Nr 6 [15 marca], 1993 s. 32).

Dziwne, że powiadomienie o śmierci prezesa F. Franza podano dopiero w czwartym miesiącu po jego zgonie i na dodatek w następnym roku kalendarzowym!
Od 22 grudnia 1992 roku do 15 marca 1993 minęło sporo czasu. Czyżby Towarzystwo Strażnica chciało oszczędzić wspomnianego „smutku” i „radości” swym głosicielom?
Ale to nie wszystko, bo pomimo że F. Franz zmarł 22 XII 1992 roku, to jednak w Strażnicach nadal do 1 marca 1993 roku występował on jako prezes w stopce redakcyjnej czasopisma (!):

„Frederick W. Franz, prezes” (Strażnica Nr 1 [1 styczeń], 1993 s. 2; Nr 2 [15 styczeń], 1993 s. 2; Nr 3 [1 luty], 1993 s. 2; Nr 4 [15 luty], 1993 s. 2; Nr 5 [1 marzec], 1993 s. 2).

Dopiero stopka redakcyjna w Strażnicy Nr 6 [15 marzec], 1993 s. 2 podaje imię i nazwisko nowego prezesa:

„Milton G. Henschel, prezes”.

Nie przypuszczamy by F. Franz według Towarzystwa Strażnica zarządzał nim z nieba przez 3 miesiące, ale czy nie mogło ono załączyć jakiegoś ogłoszenia o śmierci prezesa w styczniowym czasopiśmie?
Organizacja, która zawsze podkreśla swoje możliwości wydawnicze i skomputeryzowanie, chyba mogła ogłosić ten fakt swoim głosicielom i światu. Nawet jej wewnętrzny biuletyn „Nasza Służba Królestwa” nie zamieścił komunikatu o śmierci prezesa, a i na zebraniach Świadków Jehowy tego nie ogłoszono.
Pamiętam przed laty, gdy znajomy ksiądz chodząc ‘po kolędzie’ w styczniu 1993 roku poinformował jednego z pionierów Świadków Jehowy o śmierci F. Franza, ten zaniemówił i nie uwierzył (głosiciel ten wpuszczał księży na rozmowy, a nawet nagrywał ich ukrytym dyktafonem, co sam doświadczyłem, gdy ‘odwiedził’ mnie on kiedyś w mojej poradni religijnej). Było to dla niego nieprawdopodobne, że dowiaduje się od księdza katolickiego o śmierci swego prezesa, a nie od swojej organizacji. Następnie wykonał w obecności kapłana telefon do Nadarzyna z zapytaniem o tę sprawę. Rozmawiając dał nawet nagłośnienie na pokój, aby ksiądz usłyszał ewentualne zaprzeczenie. Jednak obaj usłyszeli: „Tak, to prawda, zmarł, ale nic się nie stało. Został już wybrany nowy prezes”. Pracownik Nadarzyna słysząc zaniepokojenie w głosie pioniera, starał się go uspokoić, bagatelizując sprawę.

Jako ten, który nie doczekał się Armagedonu

„Ufając w pełni Władcy Wszechświata, Jehowie Bogu, oraz Jego Marszałkowi Polnemu, Jezusowi (...) razem z milionami innych Świadków Jehowy oczekuję wydarzeń, które według Biblii mają jeszcze nastąpić: zniszczenia Babilonu Wielkiego, światowego imperium religii fałszywej oraz wojny wielkiego dnia Boga Wszechmocnego w Armagedonie - tryumfalnego zwycięstwa Pana Wszechwładnego, Jehowy Boga...” (Strażnica Rok CVIII [1987] Nr 18 s. 27).

Jako jedyny prezes żyjący w ‘celibacie’

F. Franz jako jedyny z prezesów Towarzystwa Strażnica nie ożenił się. Choć nie mógł tego dokonać od lat 20-tych XX wieku aż do początku lat 50-tych, ale ani wcześniej, ani później z tej możliwości nie skorzystał. Przypomnijmy jakie to prawa obowiązywały Badaczy Pisma Świętego, a następnie Świadków Jehowy, żyjących w Domach Betel:

„Począwszy od lat dwudziestych ubiegłego wieku betelczycy, którzy wstępowali w związki małżeńskie, proszeni byli o podjęcie służby chrześcijańskiej poza Domem Betel. Ale na początku lat pięćdziesiątych kilku nowo poślubionym parom pozwolono zostać w Betel (byli to bracia i siostry już dość długo tu usługujący). Dlatego gdy zainteresował się mną Nathan Homer Knorr, który w owym czasie nadzorował światowe dzieło rozgłaszania Królestwa Bożego, pomyślałam: oto człowiek, który na pewno stąd nie wyjedzie! (...) pobraliśmy się w środku zimy 31 stycznia 1953 roku” (Strażnica Nr 13, 2004 s. 26).

Jak widzimy N. Knorr (1905-1977), ożenił się w wieku 48 lat.

M. Henschel (1920-2003), który skorzystał z ‘dobrodziejstwa’ N. Knorra, znoszącego ‘celibat’ dla betelczyków, ożenił się w wieku 36 lat:

„W roku 1956 brat Henschel ożenił się z Lucille Bennett i odtąd już jako małżeństwo dzielili radości i trudy życia” (Strażnica Nr 16, 2003 s. 31).

C. T. Russell (1852-1916), choć ożenił się w roku 1879, mając 27 lat, to jednak w wieku 56 lat (1908 r.) miał już orzeczoną separację z żoną, ale w małżeństwie żył zgodnie tylko 13 lat (do 1892 r.):

„W roku 1879 Charles Taze Russell poślubił Marię Frances Ackley. Żyli zgodnie przez 13 lat. Później ich związek zaczął się psuć (...) Chociaż Russell usilnie starał się jej dopomóc, w listopadzie 1897 roku odeszła od niego. (...) W roku 1903 pani Russell wniosła sprawę do sądu i kilka lat później, w roku 1908, przyznano jej alimenty i orzeczono separację od stołu i łoża, nie zaś całkowity rozwód” („Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 645).

J. F. Rutherford (1869-1942) ożenił się zanim stał się członkiem Towarzystwa Strażnica:

„gdy zamierzał się ożenić, wyznawał poglądy religijne baptystów, jego narzeczona zaś była prezbiterianką. Kiedy usłyszał od swego pastora, że ‘ona trafi do piekła, ponieważ nie została zanurzona, natomiast on pójdzie prosto do nieba, w jego logicznym umyśle zrodził się bunt i w efekcie stał się ateistą’” (Strażnica Nr 19, 1997 s. 6).
Wspomina on, że już w roku 1894 był żonaty, ale nie podaje konkretnej daty ślubu (patrz „Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 67).

Żona jego zmarła w roku 1962, mając 93 lata. Rutherford jako jedyny prezes posiadał dziecko, syna Malcolma (j/w. s. 89).
Russell, Knorr, Franz i Henschel nie posiadali swoich dzieci.

Jeśli zaś chodzi o obecnego prezesa Dona Adamsa (od 2000 r.), to publikacje Towarzystwa Strażnica nie podają czy był żonaty i czy posiadał dzieci.

#14 showbiz

showbiz

    Site Admin

  • Członkowie
  • PipPipPipPipPipPip
  • 2 Postów

Napisano 2011-10-22, godz. 08:23

I was transmitted to train carry, and recorded in the bag magnitude. It revolved out that I do not deliberate their classes. I recall that one day something przeskroba?em and, together with a colleague from a neighboring bench summoned us to the thespian's power. There, Mr. Fitzsimmons administrator told us to do crook impudent and attack the tips of his fingers position, and a stretched rod region meted us a careful enumerate of beatniks in the space.









Computer Store
Online Computer Store




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych