Dlaczego ?
#1
Napisano 2005-05-07, godz. 11:56
Wpadnij do mnie na Facebooku!
#2
Napisano 2005-05-09, godz. 18:42
#3
Napisano 2005-05-10, godz. 18:21
human
#4
Napisano 2005-05-11, godz. 13:45
#5
Napisano 2005-05-11, godz. 14:33
widze wiele dobrego w Świadkach i ich życiu... bycie świadkiem to naprawde dobry sposób na życie.... wieksze szanse na znalezienie miłości zrozumienia, znalezienie ludzi, którzy cie nie skrzywdzą, nie zawiodą, bo mają ściślejsze niż ludzie ze świata reguły postępowania.... a dla mnie przede wszystkim szansa budowania przyszłości z osoba która jest juz w Organizacji.... a kwestia krwi, 144 tysięcy, i jeszcze kilku innych.... to sie raczej nie przenosi na bieżąco na twoje życie - po prostu wierzysz w coś co uznajesz za słuszne i tyle.... tak sobie czasem myśle patrząc na niektórych Świadków - żałuje że nie urodziłem sie w takiej rodzinie...... zobaczymy co bedzie dalej.....
PS. pierwszy post wiec witam wszystkich:D
#6
Napisano 2005-05-11, godz. 17:05
wszystko zalezy od tego, co rozumiesz przez slowo KRZYWDA... czy Cie nie skrzywdza? nie wiem, pewnie zalezy od Ciebie, czy na to pozwolisz... ja czuje, ze ta religia popsula moje relacje z ludzmi i wprowadzila do mojego zycia lęk w każdym możliwym znaczeniu. sprzedawala mi klamstwa i wzbudzala poczucie winy. nikt mi tam nie dal szczerej milosci.
a kwestia krwi, 144 tysięcy, i jeszcze kilku innych.... to sie raczej nie przenosi na bieżąco na twoje życie - po prostu wierzysz w coś co uznajesz za słuszne i tyle...
czego szukasz - religii czy milosci i zrozumienia? bo jesli wchodzisz w religie majac gdzies jej zasady, wierzenia i slepo wchodzisz w cos, zeby dostac troche troski, to szybko sie mozesz rozczarowac...
just me
#7
Napisano 2005-05-13, godz. 09:45
w jaki sposób bycie Swiadkiem popsuło twoje relacje z innymi ludźmi? Jakbyś scharakteryzowała ten lęk?... sprzedaż kłamstwa i poczucia winy..... widzisz.... ja zdaję sobie z tego sprawe że nie wierze w 144 tys, krew itepe... ale jeśli miałbym wierzyc i byłbym zadowolony ze swojego życia to czemu nie.... to tak jak z miłością... kochasz kogoś takiego jakim jest a jak sie rozstajesz to po latach zadajesz sobei pytanie "jak ja mogłam z nim być?".... nikt ci nie dał szczerej miłości.... ja już ja tam znalazłem? mimo że spotkałem tez udawaną uprzejmość (jako ze jestem ze świata) ale spotkała mnie tez szczera sympatia....
#8
Napisano 2005-05-13, godz. 11:13
ale mozesz miec inaczej.
popsuli moje relacje przez to, ze 1) jako dzieco mialam prze***ane w szkole, bo zawsze czulam sie inna, choc wcale tego nie chcialam i musialam robic wszystko wbrew sobie i 2) to poczucie winy i wieczny przymus ZASLUGIWANIA na wszystko sprawia, ze musze ciagle walczyc o to, zeby nie zepsuc mojego zwiazku z czlowiekiem, ktorego bardzo kocham. Nie wyobrazasz sobie jak bardzo te wszystkie PIEKNE ZALOZENIA SJ wplynely na moje poczucie wartosci. a jak masz niskie mniemanie o sobie, to potrafisz zespuc najcudniejsze momenty w swoim zyciu.
na cale szczescie obudzilam sie z tego koszmaru i teraz ODE MNIE zalezy jak sobie poukladam relacje z ludzmi i czy beda one dobre. i to wlasnie staram sie robic.
pozdro
#9
Napisano 2005-05-13, godz. 13:12
Jakbym czytała o sobie. Identyczne przeżycia i wspomnienia z dzieciństwa, które niestety bardzo wpływają na dorosłą samoocenę. Nie wiem jak Ty, ale ja mam cudownych rodziców i pomimo wielu starć, bitew rozumiemy swoje wybory. Nie jest mi łatwo rozstać się z wieloma naprawdę wartościowymi przekazami a z drugiej wiele spraw widzę inaczej. Nie potrafię spokojnie rozmawiać na tematy związane z religią ani z rodziną ani z osobami nie mającymi nic wspólnego z tym wyznaniem.
Pozdrawiam serdecznie
Justyna
#10
Napisano 2005-05-14, godz. 09:41
#11
Napisano 2005-05-16, godz. 21:17
#12
Napisano 2005-05-16, godz. 21:19
podpisuje sie nogami i rekami
#13
Napisano 2005-05-21, godz. 14:05
mozlliwe ze jestem w takim własnie momencie...
widze wiele dobrego w Świadkach i ich życiu... bycie świadkiem to naprawde dobry sposób na życie.... wieksze szanse na znalezienie miłości zrozumienia, znalezienie ludzi, którzy cie nie skrzywdzą, nie zawiodą, bo mają ściślejsze niż ludzie ze świata reguły postępowania.... a dla mnie przede wszystkim szansa budowania przyszłości z osoba która jest juz w Organizacji.... a kwestia krwi, 144 tysięcy, i jeszcze kilku innych.... to sie raczej nie przenosi na bieżąco na twoje życie - po prostu wierzysz w coś co uznajesz za słuszne i tyle.... tak sobie czasem myśle patrząc na niektórych Świadków - żałuje że nie urodziłem sie w takiej rodzinie...... zobaczymy co bedzie dalej.....
PS. pierwszy post wiec witam wszystkich:D
Odrobina refleksji
Panie Janku.
Jak w kilku zdaniach zawrzeć prawdę o naszym życiu i świecie. Ludzkość od zawsze napotyka czasy nieszczęść i upadku. A jednak zawsze podnosi się do życia. Zgliszcza jednak pozostają.
Ileż to razy wiedziona była na dno upadku materialnego i moralnego. Hitleryzm, Stalinizm itp. itd. wynikające z chorej energii działania, zwodziły i będą zwodzić wielu.
Nie mogąc zaakceptować niełatwego bytowania człowieka (zwierzęta też cierpią i umierają) ugodzeni przez prawdy oczywiste (nie mając siły by je zaakceptować) niektórzy brną w totalitaryzmy , fundamentalizmy i jeszcze inne jakieś tam –izmy. To silna energia i silny pęd do wpływania na losy pojedynczych ludzi i całych zbiorowości.
To tacy ludzi w swej wielkiej bezczelności nie zawahają się przed bezkompromisowym przedstawianiem swoich „teorii” mających nareszcie zbawić-uporządkować świat. Ich mowa bywa często bardziej przekonująca niż mowa zwykła prozaiczna bo płynąca z afirmacji życia.
Panie Janku niech Pan się nie łudzi. Człowiek odcięty od tradycji własnego narodu, dziejów własnej rodziny, bliższych i dalszych członków swojego „plemienia” jest bez tożsamości. Tą nową tożsamość są gotowi już od zaraz, z wielką energią zaszczepić Panu zagubieni nieszczęśnicy, którzy czując często samotność, lecząc własne kompleksy, zrobią wszystko aby powiększyć swe grono. To daje im pewność tego że „...skoro jest nas tylu no to chyba coś w tym jest...”
Panie Janku.
Jest Pan Polakiem, synem dumnego, szlachetnego i mądrego narodu, który przez swoje dzieje wiele energii czerpał właśnie z wiary Chrystusowej. Ta właśnie wiara w połączeniu z przywiązaniem i miłością do Ojczyzny dała efekt w postaci bytu państwa, które na przekór wielu dążeniom istnieje i będzie trwać o tyle o ile My jego przedstawiciele będziemy tego chcieć.
Dziś jeszcze na krańcach świata żyją Polacy (wywózki, działania eksterminacyjne), którzy nie mają już nawet nadziei ujrzenia rodzinnych stron. W wielu ciężkich chwilach ich życia, w oderwaniu od korzeni, jedynym wytchnieniem była modlitwa ich ojców, wspomnienia wyrażane w ojczystym języku.
Panie Janku
Jest wspaniała nowela Henryka Sienkiewicza, o tytule „SACHEM” opowiadająca losy młodego Indianina (Sienkiewicz jakiś spędził w Stanach) którego plemię wybito, nie pamiętał już dobrze swojego ojczystego języka, a żyjącego z występów w cyrku w pióropuszach i tomahawkiem w ręku. To było to, co pozostało mu z dumnej przeszłości i dziedzictwa jego narodu.
O wadze pielęgnowania własnej tożsamości mówi jeszcze jedna opowieść, dziś już zapomniana książka „Korzenie” To losy porwanego z Afryki murzyna, potem sprzedanego na plantację, który przed śmiercią swojemu synowi przekazał jakby kod, kilka informacji (nad jaką rzeką żył, jak nazywali się jego rodzice i nazwę krainy z której pochodził), które przekazywali jeden drugiemu, przedstawiciele kolejnych pokoleń Kunta Kinte, bo tak się zwał ów niewolnik. Jego potomek (autor tej ksiązki) amerykański murzyn mając powyższe informacje, jedzie do tego kraju, nad tą rzekę i już na miejscu kontaktuje się z tubylczą ludnością oraz z osobą w tej chwili dla niego najważniejszą, człowiekiem jak byśmy powiedzieli instytucją... plemiennym opowiadaczem historii plemienia. Ten, wydarzenie po wydarzenie rozpoczyna odtwarzanie wielowiekowych dziejów. Następuje moment w którym opowiadacz mówi o dniu w którym młody wojownik z rodziny takiej a takiej przed mającym odbyć się jego połączeniem małżeńskim idzie do dżungli (po coś tam) i do swoich już nie wraca, gdyż porwali go biali ludzie, a zwał się KUNTA KINTE z nad rzeki Kambi Bolongo.
To autentyczna historia opisana przez ALEXA HALEY’A na fali poszukiwania w latach siedemdziesiątych przez czarnych amerykanów swoich korzeni.
Myślę, że do przemyślenia dla nas wszystkich.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych