
1. na początku oprzyj dogmaty na istniejących, gnostycznych interpretacjach materiałów dotyczących danej religii - zawsze się znajdzie ktoś, kto buduje jakieś niewarygodne historie.
2. dokonaj syntezy zapożyczonych poglądów, trochę to tu, to tam utrąć, aby wszystko się jeszcze w głowie jakoś mieściło. Napisz kilka traktatów wyjaśniających Twój 'zestaw dogmatyczny'.
3. To, co obiecuje Twoje świeżo wygenerowane wyznanie, musi być jakoś w zasięgu ręki nowych i potencjalnych wyznawców (np. będzie dobrze, ale tylko nam i to wkrótce - bo to my się w porę zorientowaliśmy, za wierność jakim dogmatom nasza boska istota odpłaci sowicie a innych pominie kopniakiem, a co...

4. Ponieważ to my dokonaliśmy syntezy czyichś poglądów z własnymi - twórcy oryginalnych tez mają jedynie wiedzę szczątkową (bo nie widzieli naszej sprytnej syntezy

5. Jak już mamy trochę zwolenników, to radykalizujemy poglądy - wszystkie inne owieczki spoza naszego podwórka, które probują sobie cośtam same zsyntezować lub jadą na gotowych materiałach - są w błędzie! Celujemy w nich groźnym palcem i wytykamy wszystkie zwyczaje i dogmaty, których praktykowanie kojarzyło im się do tej pory z pozytywnymi aspektami życia społecznego, religijnego i rodzinnego. W łeb !
6. Jak już 80% ludzi, do których kierujemy posłannictwo 'naszej syntezy', dostaje piany na ustach na nasz widok i cudem unikamy linczów - powołujemy się na wolność wyznania, która jest w każdej porządniejszej konstytucji. W ten sposób robi się głośno a my mamy reklamę. Ponieważ syntezę robiliśmy starannie, dzięki takiej reklamie więcej osób chcę się zapoznać z naszymi poglądami, a inaczej by nawet na nas nie spojrzeli - bo takich jak my specjalistów od 'nowych syntez dogmatycznych' to zawsze sporo - no, ale oni to partacze medialni, nie to co my

7. No.. i oto chodziło - mamy już tylu chętnych do głoszenia naszej syntezy, że czas na robienie dalszych kroków - przelewamy myśli na papier - drukujemy, tłumaczymy, rozsyłamy. Mimochodem dbamy, aby drobne datki zwracały nam koszty druku i taniej siły roboczej, która się przecież rwie do pomocy w wielkiej sprawie.
8. Polityka marchewki wobec naszych wiernych z konieczności musi zacząć przypominać anegdotyczny opis jedzenia chleba ze słoniną w czasach kryzysu - jedzący je chleb a kawałek słoniny przesuwa po kromce własnym nosem

9. U... niedobrze, wierni się częściowo połapali. Należy na przyszłość wprowadzić kilka zakazów, które będą biczem na niepokornych:
- zakaz polemizowania i czytania wrogich publikacji polemicznych (mniej zaślepionym z pewnością by to zaszkodziło)
- dokręcić śrubę - wysokie wymogi moralne bardzo absorbują wykonawczo
- dokręcić śrubę w pracy głoszenia - gloryfikować tych, którzy zasuwają z naszym wydawnictwem, aż im pot po pupie cieknie. Jak się poświęca czemuś tyle czasu, to to przecież nie może być bez sensu, no nie?
10. Wydawnictwa to mało, zaplecze socjalne też jest niezłym pomysłem na robienie dodatkowych pieniędzy. A może by tak własne usługi quasi-bankowe z frajerami z jednej strony i kieszenią naszej firmy - z drugiej strony? No np. niech sobie budują te kaplice, zbory czy saloony - niech dają datki - wszystko do nas na konto. A potem przeciez mozna im te same pieniądze pozyczać, no nie? Jakaś pomoc zwrotna? I niech oddają szybko, bo inni bracia czekają


11. Nosz jasny gwint! Kto głośno pyskuje, że nasze materiały to teraz można w internecie umieszczać zamiast roznosić? Czy my żyjemy z projektowania stron WWW czy z drukowania?? Opier****ić, pogrozić palcem, wskazać jedyne słuszne źródło... co oni sobie myślą!?
I jakoś to leci... AmWay to pierdoły w porównaniu z nami
