pytanie o przeszłość
#1
Napisano 2005-07-23, godz. 20:29
#2
Napisano 2005-07-23, godz. 21:51
#3
Napisano 2005-07-24, godz. 10:42
19 Każde drzewo nie wydające wybornego owocu zostaje ścięte i wrzucone w ogień.
20 Rzeczywiście więc rozpoznacie ich po ich owocach.
Czułem Wielkie Obrzydzenie do uczynków mojej macierzystej religii tj. Krk. Ciągłe afery, przekręty, homoseksualizm, pedofilia, rzygać się chciało (i chce się nadal).
Świadkowie natomiast zdawali się być tymi, którzy wydają dobre owoce. Ciągle powtarzali, że to pomiędzy nimi jest miłość i faktycznie takie sprawiali wrażenie.
Teraz wiem, że popełniłem dwa błędy. Po pierwsze widziałem świat w dwóch kolorach, czarnym i białym. Kościół był tym czarnym, a więc Ci, którzy źle mówili o Kościelel musieli być biali. Nic bardziej naiwnego. Świat składa się z wielu kolorów, również z wielu odcieni szarości.
Po drugie nie skonfrontowałem nauk śJ, z naukami innych religii, np. Adwentyści, Zielonoświątkowcy, tylko z naukami Krk.
Myślę, że te dwa błędy popełnia prawie każdy zainteresowany, który później zostaje śJ.
Jak widać, bardziej od teologii interesowała mnie miłość, poineważ miłość i tylko miłość powinna być głównym fundamentem wiary chrześcijanina, a nie dogmaty, do których jest przyjmowana niezwykła waga niemalże, że w każdym wyznaniu. W tej chwili żadna religia mnie nie interesuje. Ale jeśli komuś nie podoba się katolicyzm, i chce koniecznie odejść i oddawać cześć Jezusowi w jakimś innym wyznaniu, to poleciłbym Adwentyzm.
Serdecznie pozdrawiam.
"Ot, ma wygląd ptaka, a więc będzie latał, proste". - Baltazar Siedem Słońc
#4
Napisano 2005-07-25, godz. 18:07
Pozdrawiam wszystkich wredny odstępca
#5
Napisano 2008-04-08, godz. 13:51
#6
Napisano 2008-05-15, godz. 13:36
ŚJ zaskoczyli mnie swoją postawą. Umiejętność potwierdzania Biblią swoich wierzeń, spokój, porządek, konsekwencja w działaniu, dobre zorganizowanie to cechy, które mnie przyciągnęły do OŚJ. Mimo, że nie otrzymywałem odpowiedzi na swoje wnikliwe pytania podczas studium, potrafili mnie zaczarować tak, że zostałem głosicielem i zostałem ochrzczony. W tamtym czasie miałem wiele problemów osobistych i rodzinnych. Bardzo potrzebna była mi akceptacja innych ludzi. Zostanie ŚJ uporządkowało moje życie. Możliwość rozwoju organizacyjnego jest kusząca, zostałem więc pionierem potem pionierem stałym aż do nadzorcy przewodniczącego. Gdyby nie internet byłbym do dziś zaczarowany tak, jak wielu moich dawnych znajomych. Ponieważ pytanie dotyczy tylko przeszłości nie będę pisał w tym miejscu co dzisiaj myślę o ŚJ.
Użytkownik szperacz edytował ten post 2008-05-15, godz. 13:38
#7
Napisano 2008-06-18, godz. 06:56
#8
Napisano 2008-06-18, godz. 07:14
Oj wielu jest nas takich ktorzy nie czuli tej sztucznej radosci ze sluzby i byla ona traumatycznym przezyciem. Ta niby radosc to chyba tylko w straznicy albo NSK jest - w praktyce bywa odwrotnie.[...]Wzięłam chrzesst, mimo, ze samo głoszenie zawsze mnie wprawiało w zażenowanie. A głosiłam jako pionier. Moje wyrzuty sumienia, że nie czuję radości ze słuzby która przeciez każdemu sprawia tak wielka radośc powodowały, że nie mogłam spać a wstydziłam się przyznać do swoich uczuc (dopiro niedawno odzyskałam moja owczesna przyjaciółkę, córke starszych, pionierkę, która przyznała się do takich samych uczuć). [...]
"W co motłoch bez dowodów uwierzył, jakże byśmy to mogli dowodami obalić?"
#10
Napisano 2008-06-18, godz. 10:28
No ba i na KSP bylismy ze niby w nagrodeAle zostawalismy nawet pionierami, dla matki-organizacji wszystko.
Użytkownik edd edytował ten post 2008-06-18, godz. 10:29
"W co motłoch bez dowodów uwierzył, jakże byśmy to mogli dowodami obalić?"
#11
Napisano 2008-07-15, godz. 18:00
- zrezygnowałam z pójścia na wymarzone studia
- przyjęłam chrzest
- wzięłam ślub z tym chłopakiem.
Będąc w organizacji od samego początku miałam wiele wątpliwości (zwłaszcza doktrynalnych), ale starałam się je w sobie stłumić, uważałam,że wynikają z pychy i słabej wiary. Wiedziałam od początku,że ŚJ nie są społecznością idealną, że wielu ma swoje słabości,że grzeszą tak , jak inni itd., ale to , co zobaczyłam będąc już w organizacji przeszło moje najgorsze wyobrażenia. Tak, jak dla wielu osób głoszenie było dla mnie czymś koszmarnym, więc na przekór temu zostałam pionierką pomocniczą, ale nic nie pomagało. Potem był kryzys, byłam krótko nieczynna, ale zebrałam się resztkami sił i wielki come back . Wiele osób mówiło mi wtedy,że to tak wspaniale,że wróciłam,że głoszę . Na chwilę poczułam się lepiej. Potem było już tylko gorzej.Najpierw odszedł mój mąż, krótko po nim ja. Zaraz potem odeszłam od męża, rozwiedliśmy się. I to były dwie najlepsze decyzje w moim życiu. Nigdy, ani przez chwilę nie żałowałam,że odłączyłam się ,tylko bardzo mi żal moich dawnych przyjaciół, którzy zostali w organizacji i z którymi nie mam już kontaktu. Bardzo bym chciała im powiedzieć jak dobrze się żyje "w świecie"...
Użytkownik malinowa7 edytował ten post 2008-07-15, godz. 18:03
#12
Napisano 2008-07-16, godz. 07:20
ŚJ ze wszystkimi jego obowiązkami i rygorami. Tym bardziej, że szczerze nienawidziłam głoszenia, a to przecież najważniejsza kwestia. Kiedy jednak byłam w maturalnej klasie zaczęłam spotykać się z chłopakiem ze zboru. Planowaliśmy wspólną przyszłość, kiedyś jednak on powiedział że nie możemy wziąć ślubu jeśli nie przyjmę chrztu. Postanowiłam więc zrobić to dla niego. Wszyscy się cieszyli, że wreszcie się zdecydowałam, ale ja jakoś nie czułam tej radości. Krótko po chrzcie zakończyłam mój związek, bo zrozumiałam że był wielką pomyłką. Później przez dwa lata jeszcze jakoś funkcjonowałam w organizacji, ale chyba tylko z przyzwyczajenia i siłą rozpędu, aż w końcu stałam się tym kim jestem, czyli parszywym odstępcą.
#13
Napisano 2008-07-16, godz. 10:19
#14
Napisano 2008-07-16, godz. 10:28
Paolka, to że zostałaś wykluczona nie oznacza wcale że stałaś się parszywym odstępcą, jeszcze się wszystko może zdarzyć...
paolka wg mnie napisała to w formie żartobliwej
#15
Napisano 2008-07-16, godz. 18:17
paolka wg mnie napisała to w formie żartobliwej tongue.gif
Właśnie tak
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych