moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ
#961
Napisano 2009-02-02, godz. 21:19
Każdy jest wolny i może podejmować swoje decyzje .
Jest inny i właśnie to mi się podoba .
Każdy jest "inny"
Ja też mam swoje inności hehe
#962
Napisano 2009-02-02, godz. 21:29
#963
Napisano 2009-02-02, godz. 23:45
1. Chcę poznać religie i
2. w końcu w coś uwierzyć .!
3. Każdy jest wolny i może podejmować swoje decyzje .
4. Jest inny i właśnie to mi się podoba .
1. No to kto ci broni ? Bilia w ręke, internet i do dzieła
2. No to uwierz w siebie
3. No a to już nie jest takie pewne... Zwłaszcza jeśli zaczynasz poruszać się w kręgach oddziaływania psychomanipulacji.
4. To normalka w tym wieku Problem w tym że on jest inny nie tylko w taki sposób jaki Ci się podoba, ale ... no i to jest ta mniej przyjemna strona
#964
Napisano 2009-02-03, godz. 10:16
Witam
Dlatego najlepiej na początku nie rozmawiać o religii bo jeżeli po czasie coś zaiskrzy to nic nie będzie w stanie zepsuć uczucia,żadna religia i wierzenia.Jednak dla "głupiej"miłostki niewarto też zmieniać wiary i podejścia do życia.
I tu się bardzo bardzo mylisz. Wiedz o tym, że niektórzy ŚJ potrafią w imię religii zerwać wszelkie kontakty z własnymi rodzinami, a nawet własnymi dziećmi, gdy te np. chcą odejść z organizacji ŚJ.
Nawet jeśli między Wami "coś by zaiskrzyło" to rodzice tego chłopaka (a piszesz,że mają ogromny wpływ na niego) i starsi zboru szybko wybiją mu z głowy każdą "nieteokratyczną " miłość do dziewczyny nie-ŚJ.
#965
Napisano 2009-02-03, godz. 13:22
ja byłem w takiej sytuacji pół roku temu - wiele w ten związek zainwestowałem i nigdy nie wierzyłem w to żeby religia mogła nas rozłączyc - teraz już jest po wszystkim - godziny mojego gadania o życiu o Bogu, przekonywania do wspólnego szczęścia, przekonywania do mnie jako człowieka, wiele wspólnych pieknych chwil - wszystko to na marne - 2 jej spotkania ze starszymi i "bracia mi powiedzieli ze mogę zostać w zborze ale pod warunkiem ze nie bedziemy sie spotykać...." pożyjesz zobaczysz - gdybym miał wejsc w to świadomie jeszcze raz to bym nie chciał - mimo to nie żałuję - ta historia mnie wiele nauczyla...rozwagi i powodzenia... lepiej uczyć sie na błedach innych...
O jejku! Czy to "święta inkwizycja" ? Jakoś mi się tak nasunęło ....
Przypuszczam,ze gdyby to był XV wiek,to palono by "odstępców" na stosie .
#966
Napisano 2009-02-03, godz. 14:02
#967
Napisano 2009-02-03, godz. 14:31
Przeczytałam troszkę ten watek i doszłam do wniosku,ze to czego się dowiedziałam jest przerażające( z pewnoscią przeczytam cały).To smutne,
Jak można kimś tak manipulować? To jest nieetyczne wręcz i za takie świństwa z pewnością ktoś odpowie,bo przecież jakaś sprawiedliwość jest na tym świecie...
Jak można też całkowicie poddać się woli ludzi,którzy są tyle samo warci co my.To są tylko i wyłącznie ludzie i jak każdy człowiek mają skłonność do popełniania błedów.Jak można składać swoje własne życie w ręce obcych ludzi i pozwolić sobą tak sterować? Jak można nie mieć swojego własnego zdania?
Jak można niechcieć samemu decydować i kierować swoim własnym zyciem, zwłaszcza kiedy jest się dorosłym i niezależnym?
Ludzie.Zacznijcie trochę mysleć i niech do Was dotrze,ze to Wy sami odpowiadacie za swoje własne życie i nie powinniście pozwalać włazić komuś w buciorach w Wasze prywatne sprawy ,kiedy nawet nie prosicie o radę...
Użytkownik ninaw edytował ten post 2009-02-03, godz. 14:32
#968
Napisano 2009-05-24, godz. 13:55
Moja luba wychodzi za mąż,
a ja gdzieś pomiędzy ateizmem a agnostycyzmem .... Ale to życie ciekawe
.... dobra ide pić
Użytkownik Nilrem0 edytował ten post 2009-05-24, godz. 14:14
#969
Napisano 2009-05-24, godz. 14:27
kolejny news po paru latach ...
Moja luba wychodzi za mąż,
a ja gdzieś pomiędzy ateizmem a agnostycyzmem .... Ale to życie ciekawe
.... dobra ide pić
Wypiję dziś za Twoje zdrowie
"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]
#970
Napisano 2009-05-24, godz. 15:39
kolejny news po paru latach ...
Moja luba wychodzi za mąż,
a ja gdzieś pomiędzy ateizmem a agnostycyzmem .... Ale to życie ciekawe
.... dobra ide pić
Heh Nilrem0, mój luby niedługo się żeni. Ja jestem gdzieś pomiędzy ateizmem a agnostycyzmem - on wierzącym, praktykującym katolikiem.... to połączenie też nie wypaliło.
Choć akurat mi trudno stwierdzić, czy przeważyła różnica światopoglądów. Ale dawała o sobie znać
#971
Napisano 2009-05-24, godz. 15:53
#972
Napisano 2009-05-24, godz. 19:19
:/ Przykro mi, chyba wiem co czujesz :/kolejny news po paru latach ...
Moja luba wychodzi za mąż,
a ja gdzieś pomiędzy ateizmem a agnostycyzmem .... Ale to życie ciekawe
.... dobra ide pić
Mój luby z uśmiechem na twarzy spotyka mnie na uczelni i udaje, że nic się nie stało. A mnie się ryczeć chce. Mam nadzieję, że chociaż za każdym razem jak mnie widzi, żal mu się robi, już o to się postarałam! :-)
"Czasem trzeba umrzeć, by urodzić się na nowo.
Czasem trzeba wiele stracić, by wyjść z podniesioną głową.
Nawet przestać wierzyć, by docenić wiary siłę.
Gdy przeczytasz tysiąc książek, czy zrozumiesz jedną chwilę?"
#973
Napisano 2009-05-24, godz. 21:10
żal? czego?:/ Przykro mi, chyba wiem co czujesz :/
Mój luby z uśmiechem na twarzy spotyka mnie na uczelni i udaje, że nic się nie stało. A mnie się ryczeć chce. Mam nadzieję, że chociaż za każdym razem jak mnie widzi, żal mu się robi, już o to się postarałam! :-)
Wiesz...z autopsji i z obserwacji wiem że takim ludziom raczej żal się nigdy nie zrobi.
A właściwie! Ktosia! Po co ci jego, tego......pip ...żal???? do cholery? Olej go ciepłym moczem . mówię całkiem serio... i wiem ze teraz ci się wydaje to niemożliwe....ale to jest możliwe. scikam mocno.
#974
Napisano 2009-05-25, godz. 17:05
Mnie żal tego, że zawsze miałam z nim dobrego przyjaciela. I że tak boleśnie się rozczarowałam. Wiem, wiem, czas leczy rany, to minie. Muszę iść dalej i to właśnie robię.żal? czego?
Wiesz...z autopsji i z obserwacji wiem że takim ludziom raczej żal się nigdy nie zrobi.
A właściwie! Ktosia! Po co ci jego, tego......pip ...żal???? do cholery? Olej go ciepłym moczem . mówię całkiem serio... i wiem ze teraz ci się wydaje to niemożliwe....ale to jest możliwe. scikam mocno.
Myślisz, Novanno, że oni są całkiem wyzuci z ludzkich uczuć? Ja myślę, że nie ;-) Dlatego wierzę, że jednak cholera go choć trochę bierze jak widzi mnie wyglądającą naprawdę dobrze, żartującą z innymi i ignorującą jego, czyli trzymającą fason.
"Czasem trzeba umrzeć, by urodzić się na nowo.
Czasem trzeba wiele stracić, by wyjść z podniesioną głową.
Nawet przestać wierzyć, by docenić wiary siłę.
Gdy przeczytasz tysiąc książek, czy zrozumiesz jedną chwilę?"
#975
Napisano 2009-05-25, godz. 18:52
Mnie żal tego, że zawsze miałam z nim dobrego przyjaciela. I że tak boleśnie się rozczarowałam. Wiem, wiem, czas leczy rany, to minie. Muszę iść dalej i to właśnie robię.
Myślisz, Novanno, że oni są całkiem wyzuci z ludzkich uczuć? Ja myślę, że nie ;-) Dlatego wierzę, że jednak cholera go choć trochę bierze jak widzi mnie wyglądającą naprawdę dobrze, żartującą z innymi i ignorującą jego, czyli trzymającą fason.
No i udawaj,udawaj[,ze jest ci dobrze bez niego,rzecz jasna].....aż ci sie uda!
życze powodzenia!!
#976
Napisano 2009-05-25, godz. 19:25
Użytkownik Ktosia edytował ten post 2009-05-25, godz. 19:31
"Czasem trzeba umrzeć, by urodzić się na nowo.
Czasem trzeba wiele stracić, by wyjść z podniesioną głową.
Nawet przestać wierzyć, by docenić wiary siłę.
Gdy przeczytasz tysiąc książek, czy zrozumiesz jedną chwilę?"
#977
Napisano 2009-05-25, godz. 20:05
może dlatego, że uczestnicy tych historii z heppy end-em nie pisują na tym forum.Wiecie co? Przeczytałam ten wątek od deski do deski. Smutne jest to, że nie trafiłam na ani jedną historię z happy end-em. Jak to możliwe, że wszystkie światusy zostały tak szybko i skutecznie wyeliminowane? Jak dla mnie to jest niewyobrażalne, niewytłumaczalne i smutne po prostu.
#978
Napisano 2009-05-25, godz. 20:43
Heh Nilrem0, mój luby niedługo się żeni. Ja jestem gdzieś pomiędzy ateizmem a agnostycyzmem - on wierzącym, praktykującym katolikiem.... to połączenie też nie wypaliło.
Choć akurat mi trudno stwierdzić, czy przeważyła różnica światopoglądów. Ale dawała o sobie znać
Kiedyś podobał mi się chłopak, który był przewodnikiem w Egipcie i ten związek też raczej nie miałby szans.
On wolny ptak: jednego dnia w Egipcie, drugiego gdzie indziej (wcześniej był przewodnikiem na Litwie), ja z w miarę ustabilizowanym życiem.
Kiedyś przeczytałam artykuł, w którym była mowa o tym, że różnice kulturowe, religijne, narodowościowe itp. mogą pociągać, jednak należy uważać, jeśli partner jest z zupełnie innej bajki ...
Co oczywiście nie oznacza, że takie związki w ogóle nie mają szans, ale tak tam było powiedziane, że jednak należy być ostrożnym ...
Ba, co my mówimy o różnicach religijnych. Na Śląsku do tej pory panuje przekonanie, że Ślązacy powinni pobierać się między sobą. I fakt faktem - Ślązacy raczej pobierają się między sobą ...
może dlatego, że uczestnicy tych historii z heppy end-em nie pisują na tym forum.
Są, są historie z happy endem, ponieważ sama takie pamiętam. Przy czym ani jednej, żeby w takiej sytuacji to ktoś z zewnątrz został Świadkiem. Zazwyczaj to jednak ŚJ odchodził ze zboru dla tej osoby, więc może z punktu widzenia Organizacji to nie był happy end.
Natomiast biorąc pod uwagę to, że te osoby były razem, to i owszem - był happy end ...
PS. Przecież i w zwykłym życiu nie zawsze są happy endy. Ludzie co i rusz wiążą się z kimś innym, wychodzą za mąż czy też żenią po kilka razy w życiu i za każdym razem stwierdzają, że to nie to ...
Kiedyś Adam Hanuszkiewicz zapytany, jak to jest być tyle razy żonatym, stwierdził, że z nowym małżeństwem to jest tak jak z nową gazetą: codziennie idzie się rano po świeżą, myśląc, że tam będzie coś nowego, a tam ... zawsze to samo
Użytkownik ewa edytował ten post 2009-05-25, godz. 21:19
#979
Napisano 2009-05-25, godz. 23:25
Wypiję dziś za Twoje zdrowie
A dziękuję bardzo*
Heh Nilrem0, mój luby niedługo się żeni. Ja jestem gdzieś pomiędzy ateizmem a agnostycyzmem - on wierzącym, praktykującym katolikiem.... to połączenie też nie wypaliło.
Choć akurat mi trudno stwierdzić, czy przeważyła różnica światopoglądów. Ale dawała o sobie znać
A może to i lepiej tak. Niż martwić się każdego dnia że nagle wstanie i powie wracam do swojej organizacji i swojego Boga ...
I wiele wiele innych komplikacji.
Tak jak ktoś mi tu mądrze napisał, jeśli by to uczucie było naprawdę tak mocne to byśmy byli razem. Widać nie było. A starać się można i nawet lekko wymusić tylko czy to o to chodzi ?
Mnie żal tego, że zawsze miałam z nim dobrego przyjaciela. I że tak boleśnie się rozczarowałam. Wiem, wiem, czas leczy rany, to minie. Muszę iść dalej i to właśnie robię.
Myślisz, Novanno, że oni są całkiem wyzuci z ludzkich uczuć? Ja myślę, że nie ;-) Dlatego wierzę, że jednak cholera go choć trochę bierze jak widzi mnie wyglądającą naprawdę dobrze, żartującą z innymi i ignorującą jego, czyli trzymającą fason.
Pamiętam jeszcze że jak chodziłem na uczelnie z moją-niedoszła to ogólnie mieliśmy ze sobą bardzo dobry kontakt. Ale zdarzały się "dziwne" dni kiedy zachowywała się jakby mnie kompletnie nie znała. Jak się później okazało było to świeżo po zebranku czy tam rozmowie z życzliwymi. Albo później już najpierw mi mówi że nie może się ze mną spotykać, a par godz. później jakieś sms itp... Ogólnie ... DZIWNE to wszystko
Mi się jednak wydaje ( także z własnego doświadczenia ) że skoro myślisz o tym w taki sposób jak to opisałaś to ty Bardziej się przejmujesz waszymi spotkaniami niż on.
Zupełnie nie złośliwe wydaje mi się także że ŚJ wychowywani w duchu organizacji i ich dziwnych zasad i zachowań są bardziej "przyzwyczajeni" do mówienia bliskim osobom od tak "Nara... "
może dlatego, że uczestnicy tych historii z heppy end-em nie pisują na tym forum.
Oby to tak było
* Każdy pretekst jest dobry co ?
A ja się cieszę bardzo że dane mi było się wygadać na tym forum. Usłyszeć dużo ciekawych wypowiedzi, opinii, historii innych osób. Sam o sobie się sporo dowiedziałem. A nawet ośmielę się stwierdzić że się czegoś nauczyłem
Pozdrawiam wszystkich i życzę powodzenia w we wszystkich waszych krętych drogach życia.
Łukasz.
#980
Napisano 2009-05-26, godz. 07:39
Ja jestem przykładem happy-endu. Naszemu związkowi stuknęło już 10 lat. No ale oczywiście w międzyczasie przestałem być śJ ;-)Wiecie co? Przeczytałam ten wątek od deski do deski. Smutne jest to, że nie trafiłam na ani jedną historię z happy end-em.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych