Skocz do zawartości


mihau

Rejestracja: 2006-08-18
Poza forum Ostatnio: 2009-07-04, 16:43

Moje posty

W temacie: Czy potrafimy przebaczyć Organizacji?

2009-07-03, godz. 10:19

A nie wydaje się Wam, że wszystkie tak zwane religie są fałszywe? Lub ewentualnie, w jakimś sensie wszystkie są prawdziwe?
Idea, że spośród tysięcy najrozmaitszych religii, a w tym że spośród setek religii chrześcijańskich istnieje rzekomo tylko jedna prawdziwa religia, jest sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem.
To trochę tak jakbyś chciałpowiedzieć, że na całym świecie, w jednym tylko kraju jest tylko jedna i jedyna szkoła która uczy dobrze i której ukończenie umożliwia zdanie egzaminu. Wszystkie pozostałe są złe, uczą źle i w ogóle są do bani, bo kuratorium oświaty uznaje tylko tę jedną, choć wszystkie szkoły na kuratorium oświaty się powołują.

W temacie: Czy potrafimy przebaczyć Organizacji?

2009-07-02, godz. 11:19

Trudno nie zgodzić się z twoimi odczuciami.
Jednak ja cały czas drążę temat:
Jeśli Bóg istnieje (a wierzę że tak) to jaki jest jego stosunek do ludzi ?
To w jaki sposób postrzegamy Boga zależy od tego JAK nas wychowano i "jaki program zapodano". To tak jak z windowsem. Od poprawności jego instalacji zależy czy będzie działał dobrze. Ale potem pojawiają się aktualizacje, które często powodują konflikty. I wtedy decyzja - żyję ze zaktualizowanym Windowsem, który często się zawiesza czy formatuję dysk i instaluje od nowa. (i teraz część z was zapyta dlaczego akurat Windowsa) - no właśnie - nie wiedzieć czemu :)
Ja jestem na etapie formatu dysku - uzasadnieniu biblią to czego się do tej pory dowiedziałem. Dzięki temu forum zacząłem się zastanawiać : jak to w co wierzę uzasadnić. Ale najważniejsze - odkryłem że wiele tak sztucznie rozstrząsanych kwestii (np. urodziny, rok 1914, koniec świata ) nie ma wpływu na moją wiarę , bo wierzę w Boga a nie w jakieś wymyślone zabobony... Boga , który gdzieś jest i ma jakieś wymagania wobec ludzi, który stworzył ich po coś w jakimś celu... teraz ustalam w jakim :)


Doświadczenie nie istnieje bez obserwatora.
Gdy nie ma tego kto doświadcza, nie ma doświadczenia.
W tym sensie Bóg nie istnieje niezależnie od Twojego doświadczenia
i istnieje zależnie od Twego doświadczenia - jak go doświadczasz.
Tak więc od ciebie zależy, czy i jak doświadczasz lub postrzegasz Boga.
Tak więc równie dobrze możesz się sam zapytać jaki jest Twój stosunek do ludzi.
To wszystko jest kwestią Twojej świadomości.
Interpretujesz wszystko, co się dzieje w Twoim życiu - czyli nadajesz temu sens.
Im lepszy program tym lepiej działa.
Program "wierzę w Boga" jest wciąż dość popularny, ale istnieje tyle najrozmaitszych wersji tego programu że program przestaje być kompatybilny. Nadmierne rozbudowanie zaciemnia istotę rzeczy.

W temacie: Ew. Mateusza 10:34-38

2009-07-02, godz. 10:54

Bardzo sensownie i ładnie tutaj piszecie o tej samodzielności w myśleniu. Pozdrawiam!

W temacie: Czy potrafimy przebaczyć Organizacji?

2009-07-02, godz. 10:32

Witam,
odnośnie tematu zawartego w pierwotnym wątku...

Obserwuję to forum od jakiegoś czasu (powiedzmy że od miesiąca). Zauważyłem, że więszość z was to ludzie inteligentni. Mam więc pytanie: czemu nie byliście na tyle inteligentni przed decyzją o chrzcie - przecież chrzest oznacza dobrowolne usymbolizwanie swojego oddania Bogu. Mogliście przecież wtedy dostrzec to samo co teraz... (nie traktujcie tego pytania jako zarzut lecz jedynie proszę o odpowiedź).
Chcę również powiedzieć, że wiele z przeczytanych przeze mnie postów bardzo mnie zaciekawiło. W większości przypadków mogę nawet zgodzić się z niektórymi wypowiadanymi przez was twierdzeniami.
Ale tu zadam kolejne pytanie. Czy nie sądzicie, że tak naprawdę zostaliście skrzywdzeni nie przez Boga, lecz przez NIEDOSKONAŁYCH ludzi , którzy są w zborze ? Przecież każdy np. starszy , który wychodzi coś mówć na mównicę, może powiedzieć coś co nie jest oparte na Biblii i potem reszta zboru będzie myślała że tak trzeba postępować... Przyznaję - jest wiele osób, które bezkrytycznie przyjmują to co usłyszą, bez sprawdzania poparcia tego w Biblii. JA NIE POPIERAM TAKIEJ POSTAWY. Stąd wzięły się wszystkie twierdzenia o roku 1975 itp... Dlatego jakieś postanowienia niezgodne z Biblią z pewnością nie podobają się Bogu. Czy nie sądzicie, że z takimi rzeczami można się pogodzić, kiedy jest się uległym władzy jaka jest w zborze ? Niektóre sprawy są prostowane po jakimś czasie. To dowodzi, że CK widzi swoją niedoskonałość i próbuje dostosować to do tego co naprawdę mówi Biblia. Poza tym starsi, którzy nie nauczali zgodnie z Biblią po jakimś czasie przestają nimi być... Czy jest zatem sens pozostawać w srogim gniewie na Boga przez NIEDOSKONAŁYCH ludzi ?

Resztę myśli z jakimi chciałbym się podzielić zostawię sobie na później... Mam nadzieję że kontakt z odstępcami nie wyjdzie mi na złe :)))


Aby podejmować inteligentne decyzje potrzebna jest wiedza i to wiedza zaczerpnięta z najrozmaitszych, przeciwstawnych sobie źródeł oraz trochę życiowego doświadczenia które umożliwia ujrzenie sprawy w szerszym kontekście.
Zdecydowanie bardzo mało wiedziałem o życiu i o świecie kiedy jako kilkunastolatek zetknąłem się ze świadkami. Zdecydowanie nie miałem żadnej wiedzy na temat Świadków, Biblli, katolicyzmu, czy w ogóle religii. Byłem co prawda katolikiem, ale wszyscy wiedzą jak to jest. Mgliste dogmaty i chodzenie do kościoła. U świadków Jehowy wszystko miało sens. Pytanie - werset - odpowiedź. Na studium biblijnym łyknąłem wszystko a póxniej wziąłem chrzest. Spora część mojej rodziny również, więc nie byłem sam. W zborze było miło i przyjemnie więc to czego uczyłem się potwierdzało się w bezpośrednim doświadczeniu i jak to się mówi "umacniało" mnie.
W sensie intelektualnym natomiast miałem jasną, prostą koncepcję świata:
Jest Bóg Jehowa który wszystko stworzył. Wkrótce po stworzeniu sprawy trochę się pokiełbasiły - powstała kwestia sporna: z Bogiem czy z Szatanem? Dlatego Bóg dał nam Biblię gdzie jest napisane jak mamy żyć i w co wierzyć aby przeżyć Armageddon i żyć wiecznie. Cały świat jest poddany władzy Szatana ale mamy Biblię i jest niewolnik wierny i rozumny. Trzeba być wiernym i pamiętać, że przyjaźń ze światem to wrogość z Bogiem. No i trzeba głosić.
Na wszystkie pytania czy wątpliwości - werset i prosta odpowiedź.
Tak więc wsadziłem głowę pod biblijny i strażnicowy szablon i na pewnym etapie życia jak najbardziej mi to odpowiadało.
Później doszedłem do wniosku, że człowiek wierzy w to, w co chce wierzyć.
Natomiast inteligencja może pomagać mu wynajdować powody dlaczego wierzyć w to w co chce wierzyć.
Po prostu zaprogramowałem się jak komputer. Co nie pasowało do przyjętej koncepcji - odrzucałem.

Jednak z czasem ten biblijno-teokratyczny program zwany "Prawdą" który wsadziłem sobie do głowy zaczął mi szwankować. Co oczywiście przysparzało mi cierpień w stylu: "co ze mną jest nie tak?" gdy przyjęte założenia kłóciły się z moim doświadczeniem.
Dlaczego nie jestem szczęśliwy pomimo że robię wszystko jak trzeba? (głoszę, studiuję Biblię, chodzę na zebrania, modlę się, itd) Dlaczego to wszystko wymaga takiego wysiłku? Czy Bóg rzeczywiście wymaga czegoś takiego? Dlaczego mam wrażenie, że coś jest nie tak, że czegoś brakuje?
Gdy zrobiłem się bardziej wrażliwy zaczęło mi przeszkadzać to, że Bóg najwyraźniej nie ma problemu z zabijaniem ludzi którzy chociażby tylko myślą inaczej. Stary testament zaczął wydawać się odrażający z tymi wszystkimi rzeziami. To ze mną coś nie tak, czy też z Bogiem, który jest miłością?
I w ogóle jak to jest, że taki doskonały, mądry i potężny Bóg uzależnił nasze zbawienie od poznania jednej jedynej książki i od znalezienia schronienia w jednej, jedynej organizacji? A przecież ta książka (i organizacja) jest w niektórych kulturach całkiem nieznana lub co gorsza całkowicie niepopularna! W końcu stworzył nas z sumieniem, to czy nie mógł wszystkich swoich wymagań wszczepić do ludziom do serca, tak, aby każdy miał taką wewnętrzną instrukcję obsługi co do tego, co jest dobre a co złe?

Tak więc z czasem na "Prawdzie" pojawiły się rysy, ale oczywiście z retorycznym pytaniem: "Panie, a do kogo pójdziemy?"

Największym wysiłkiem było przeprogramować mój sposób myślenia. Wyjść poza schematyczny czarno-biały sposób myślenia.
W gruncie rzeczy aby zobaczyć sprawy tak jak się one mają, musiałem zakwestionować i odrzucić wszystko w co wierzyłem. Dopiero wówczas, po jakimś czasie ułożyły mi się wszystkie elementy rozsypanej układanki. Dla Świadka wydaje mi się to bardzo trudne a nawet niemożliwe z uwagi na charakterystyczny sposób myślenia.

W temacie: Czy potrafimy przebaczyć Organizacji?

2009-07-01, godz. 12:14

Te dwie kategorie które określiłem w moim poprzednim poście zapewne nie są jedynymi czy wyłącznymi na tym forum.
Zarówno członkom tych dwóch grup jak i wszystkim innym chciałem po prostu pokazać że - jak to się mówi, "na tym się świat nie kończy" i że można a nawet powinno się iść dalej. W tych konkretnych dwóch przypadkach chciałem wykazać, że możliwe jest uwolnienie się. W pierwszym przypadku od niewoli dogmatów, od niewoli koncepcji religijnych, w drugim że można uwolnić się od niewoli negatywnych emocji. Krótko mówiąc, można inaczej.

To oczywiście nie znaczy, że po takim 'uwolnieniu się' już się nie ma żadnych koncepcji religijnych czy dogmatów, i że już się nie odczuwa żadnych emocji.

Ma się po prostu świadomość tych mechanizmów co się pozytywnie przekłada jeśli chodzi o wpływ na własne życie.