Skocz do zawartości


Nilrem0

Rejestracja: 2007-01-20
Poza forum Ostatnio: 2011-04-04, 19:04

Moje posty

W temacie: Dlaczego wierzymy/nie wierzymy w chrześcijańskiego Boga?

2010-03-09, godz. 20:59

Uważam, że Bóg nie ma charakteru religijnego, nie można Go przyporządkowac do jednego, konkretnego wyznania. Bóg jest ponadwyznaniowy. To my chcemy Go wtłoczyć w swój najsłuszniejszy system wierzeń, "ubrać" w określone atrybuty i ograniczyć Jego obecność do swojego wyznania. Często robimy to bardzo nieudolnie...Bóg to niedościgła doskonałość, świętość, wszechoobecność, nieskończoność. W naszej wyobraźni to dobroduszny, troskliwy Ojciec. A nam byłym śJ często nie mieści się w głowie, jak można wyrazić Istotę Boga poprzez Trójcę. To nie Bóg jest ograniczny, to ograniczone są nasze zdolności poznania spraw Bożych. Tylko tą ułomność niezrozumienia nazywany często fałszem.


1. To nie Bóg jest ograniczny, to ograniczone są nasze zdolności poznania spraw Bożych. Tylko tą ułomność niezrozumienia nazywany często fałszem.

Praktycznie każde wyznanie chrześcijańskie powstając opierało się na pewnych pewnikach wynikających z 'Biblii" i nauk wczesnochrześcijańskich. jednak po pewnym czasie każde z tych wyznań dochodziło do momentu w którym trzeba było rozszerzyć swe poglądy o nowe "pewniki" gdyż napotykano na różne kwestie które nie zostały dokładnie rozstrzygnięte, bądź okazały się nie tak pewne jak zakładano na początku. Już w samej historii religii żydowskiej i potem chrześcijańskiej zdarzały się "dokładniejsze wyjaśnienia". W skrócie nie można powiedzieć że wokół wiary i co najgorsze potencjalnych wymagań stawianych przez Boga do bycia w jego oczach "dostatecznym" jest zbyt wiele niejasności i chaosu dla zwykłego śmiertelnika. Jaki w tym sens ? Można by powiedzieć że nakłania to do zagłębiania się nad wiarą o pracą nad samym sobą. Jednak znamy przecież wiele jednostek które całe swe życie poświęcają temu zagłębianiu się i często w latach starości zmieniają poglądy. I na nieszczęście nie zmieniają oni wszyscy poglądów na jakiś jeden wspólny który okazuje się być złotym środkiem, tylko zmieniają te poglądy z jednych na drugie. Jakie więc szanse na dojście do "prawdy" ma zwykły śmiertelnik ? ... :)
Może to i o t chodzi żeby wszyscy zmienili się w medytujące przez całe życie osobniki. Osobiście uważam że pomysł trochę głupi.
W efekcie mamy taką sytuację że nawet jeśli ktoś chce być dobry posłuszny itp. To i tak nie wie tak naprawdę jak to zrobić. Bo Bóg się już nie odzywa. Daaawno temu się oczywiście odzywał , ale teraz już NIE. A nawet jeśli to tylko do V.I.P 'ów, którzy oczywiście są przedstawicielami, lub działają w imieniu w jednej z religi :)

2. Bóg to niedościgła doskonałość, świętość, wszechoobecność, nieskończoność. W naszej wyobraźni to dobroduszny, troskliwy Ojciec.

Ale dlaczego takie założenie ? Istnienie Boga nie zależy od tego że jest dobry czy zły.
Śmieszą mnie trochę teksty w stylu : " Nie wierzę w Boga , bo Bóg jest zły. :) A może Bóg jest wredny i podły, albo po prostu jest tam sobie i w nosie ma to co się dzieje na ziemi a interesuje się życiem na Marsie :)



2b. To my chcemy Go wtłoczyć w swój najsłuszniejszy system wierzeń, "ubrać" w określone atrybuty i ograniczyć Jego obecność do swojego wyznania.

Dokładnie tak. Chcemy go np. ubrać w szaty doskonałości, świętości, wszechobecności itp..

Ileż można naciągać wszelkie zdarzenia do tego aby zawsze było tak :
Dzieje się coś złego - To zasługa Boga. O dzięki Ci wielkie.
Dzieje się coś złego - Ahhh ci okrutni ludzie... to wszystko przez nich ...

Oczywiście gdy ktoś powie że to przez Boga - to od razu mamy larum że wszystkie niedoskonałości ludzi zwala na Boga itp...

OK. nie zwalajmy wszystkiego co złe na Boga, ale nie zwalajmy też wszystkiego co dobre na Boga.
Tak więc "mamy" ( albo i nie ) Boga który nie wtrąca się w sprawy pozytywne anie negatywne.


3. Czy potrzebny "ludziom" Bóg aby mogli być dobrzy dla innych ?
Jak bardzo się zmieni twoje życie jeśli nagle przestaniesz wierzyć i wielbić Boga ? Zmieni się kolor trawy ? Zapadniesz na syfilis ? Zaczniesz kraść ? Mordować ? Nie będziesz już więcej pomagać bezinteresownie ludziom ? nie będziesz mógł im przebaczać ?
Fakt zmieni się jedno - nie będzie można już pomóc bezdomnemu żeby się przypodobać "komuś".
Będzie to trzeba zrobić z własnej czystej woli, bez nadziei na jakiekolwiek korzyści.

Można by rzec że Bóg pomaga postępować ludziom "dobrze" ale czy wiemy jak stosować te "rady" ? Odsyłam do pkt. 1.

W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

2010-02-26, godz. 19:59

Szczerze mówiąc, też go o to pytałam. Mówił, że próbował, ale nie ciągnie go do nich, nie mają 'tego czegoś', a poza tym, w naszym mieście jest stosunkowo mało Świadków Jehowy. On - 19, ja 17, ale czy wiek ma tu jakiekolwiek znaczenie?


Hmmm.. No tak , wiek ma całkiem spore znaczenie :) I nie chodzi tu o wytykanie nikomu małoletności itp. ale chociażby o :

- sytuację materialną, która ma co by nie było duże znaczenie w kwestii podejmowania samodzielnych decyzji,
- pociąg seksualny :P , co by się nie oszukiwać robi swoje :)
- wiek, bo tak się jakoś utarło w naszym kraju że kobieta ( faceci rzadziej ) powyżej pewnej granicy wieku boi się zostać samotna i wręcz panicznie będzie sobie chciała ułożyć życie z kimkolwiek z pewnym minimum :) I od wieku zależy czy ma się więcej czy też mniej czasu na swobodne kombinowanie w kwestii związków :)

Po drugie, bez urazy ale masz zbyt dobre mniemanie o swojej religii, żeby móc zrozumieć sytuację w którą chciałabyś "go" wciągnąć w KK.
A dokładniej to odnoszę wrażenie że wydaje ci się że nagle dozna olśnienia i wróci do cudownego KK, zapominając o wszystkim co usłyszał w organizacji i zapominając pół swojego życia. Nie da się tak.
Osobiście polecam ( albo i nie ) zburzyć sobie najpierw swój światopogląd czytając np. różne materiały teologiczne protestantów.
( Choć nie polecam, gdyż nie prowadzi to do jasnej odpowiedzi, lecz bardziej do chaosu ).

No i dobrze jest wiedzieć że KK jest lajtowy w większości kwestii - od wiary, praktykę, obyczaje, grzechy, krytykę itp. - Tak KK jest bardzo lajtowy. u ŚJ tak nie jest.

"Wcale nie jestem gorliwą katoliczką, ale przyznam szczerze, że spotkanie tego chłopaka na mojej drodze spowodowało pewnego rodzaju przemyślenia nad religią i nad tym, jak bardzo jest dla mnie ważna.
"

To zupełnie normalne - To działa w zgodzie z zasadą że im więcej informacji pochłaniasz z danej dziedziny ( z własnej woli - dlatego nie działa w szkole :D ) tym bardziej rośnie twoje zainteresowanie daną dziedziną. Ale przeważnie jest to tylko chwilowe. ( nie zainteresowanie ,a ważność "tego"- tu twojej religii)

A poza tym to życzę powodzenia. I pamiętaj nawet w totka ludziom się udaje wygrać, tu też można :)

W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

2009-07-23, godz. 21:16

Witam.
Mam problem, jak wiele osób na tym forum.
Jestem w związku ze ŚJ. Od początku nie było łatwo, zero pokazywania się razem, wyrzeczenia. Ale zaryzykowaliśmy. Moi rodzice, wyznający katolicyzm, którzy są bardzo tolerancyjni uznają go. Jednak Jego, wytrwali w swej wierze ŚJ, mnie nie. Zakazali wszelkich kontaktów ze mną, jednak On, gotowy na poświęcenia i na gniew ze strony rodziców, kontynuuje naszą znajomość. Oczywiście, musimy wyzbyć się niektórych błahych 'rzeczy', jak np. okazywanie sobie miłości w miejscach publicznych. Jednak to nie jest problemem. Rodzice, rodzicami, jak zobaczyli cierpienie syna, było im ciężko. Uważam, że przy dobrych kontaktach udałoby się wzbudzić u nich pozytywne nastawienie do mnie. Chodzi tu raczej o zgromadzenie. Z moim chłopakiem rozmawiamy dużo na temat naszej wiary, odpowiada na wiele nurtujących mnie pytań. Sumując, nie ma między nami sporów ze względu na wyznawanie innej wiary. Rozmawiamy o tym luźno, jedno toleruje drugiego, i nikt nie narzuca drugiemu swoich poglądów.
Interesującą mnie kwestią jest to, co stałoby się, gdyby zbór dowiedział się o naszym związku?
Dodam, że mój partner jest od urodzenia wychowany w wierze ŚJ oraz jest głosicielem. Jest to jedyne pytanie, na które nie potrafi i nie chce mi odpowiedzieć. Twierdzi, że to skomplikowane. Zdradził jednak, że pozbawiono by go głosicielstwa. Ale.. co więcej?
Pozdrawiam wszystkich i czekam na jakąkolwiek odpowiedź!
( dla zainteresowanych, mamy po 17, blisko 18 lat. Proszę nie oceniać po wieku, gdyż często ludzie młodsi mają więcej mądrości i rozwagi, niż Ci dorośli. Oboje głęboko wierzymy w te uczucie, i wiemy, że nie oddając się całkowicie okazywaniu miłości, i kierując się rozsądkiem oraz trzeźwym myśleniem jesteśmy w stanie dalej to kontynuować. Nie liczę na odradzanie czy współczucie, gdyż sytuacja nie jest ciekawa, choć nauczyliśmy się z nią żyć. Czekam na sprecyzowane odpowiedzi.)



Poczekamy pół roku i zobaczymy jak tam będzie z twojim podejściem. Mi przy pierwszym poście trzęsły się ręce :-)
Ciesz się z tego że jesteś młody i masz jeszcze sporo czasu :-D
Ale pamiętaj czasu nie wrócisz.

W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

2009-05-25, godz. 23:25

Wypiję dziś za Twoje zdrowie :excl:


A dziękuję bardzo* :)

Heh Nilrem0, mój luby niedługo się żeni. Ja jestem gdzieś pomiędzy ateizmem a agnostycyzmem - on wierzącym, praktykującym katolikiem.... to połączenie też nie wypaliło.

Choć akurat mi trudno stwierdzić, czy przeważyła różnica światopoglądów. Ale dawała o sobie znać


A może to i lepiej tak. Niż martwić się każdego dnia że nagle wstanie i powie wracam do swojej organizacji i swojego Boga ... ;)
I wiele wiele innych komplikacji.
Tak jak ktoś mi tu mądrze napisał, jeśli by to uczucie było naprawdę tak mocne to byśmy byli razem. Widać nie było. A starać się można i nawet lekko wymusić tylko czy to o to chodzi ?


Mnie żal tego, że zawsze miałam z nim dobrego przyjaciela. I że tak boleśnie się rozczarowałam. Wiem, wiem, czas leczy rany, to minie. Muszę iść dalej i to właśnie robię.
Myślisz, Novanno, że oni są całkiem wyzuci z ludzkich uczuć? Ja myślę, że nie ;-) Dlatego wierzę, że jednak cholera go choć trochę bierze jak widzi mnie wyglądającą naprawdę dobrze, żartującą z innymi i ignorującą jego, czyli trzymającą fason.


Pamiętam jeszcze że jak chodziłem na uczelnie z moją-niedoszła to ogólnie mieliśmy ze sobą bardzo dobry kontakt. Ale zdarzały się "dziwne" dni kiedy zachowywała się jakby mnie kompletnie nie znała. Jak się później okazało było to świeżo po zebranku czy tam rozmowie z życzliwymi. Albo później już najpierw mi mówi że nie może się ze mną spotykać, a par godz. później jakieś sms itp... Ogólnie ... DZIWNE to wszystko ;)

Mi się jednak wydaje ( także z własnego doświadczenia ) że skoro myślisz o tym w taki sposób jak to opisałaś to ty Bardziej się przejmujesz waszymi spotkaniami niż on.

Zupełnie nie złośliwe wydaje mi się także że ŚJ wychowywani w duchu organizacji i ich dziwnych zasad i zachowań są bardziej "przyzwyczajeni" do mówienia bliskim osobom od tak "Nara... " :rolleyes:

może dlatego, że uczestnicy tych historii z heppy end-em nie pisują na tym forum.


Oby to tak było ;)


* Każdy pretekst jest dobry co ? :P


A ja się cieszę bardzo że dane mi było się wygadać na tym forum. Usłyszeć dużo ciekawych wypowiedzi, opinii, historii innych osób. Sam o sobie się sporo dowiedziałem. A nawet ośmielę się stwierdzić że się czegoś nauczyłem :)

Pozdrawiam wszystkich i życzę powodzenia w we wszystkich waszych krętych drogach życia.

Łukasz.

W temacie: moja ukochana/mój ukochany jest ŚJ

2009-05-24, godz. 13:55

kolejny news po paru latach ... ;)

Moja luba wychodzi za mąż,
a ja gdzieś pomiędzy ateizmem a agnostycyzmem .... Ale to życie ciekawe :blink: :rolleyes:
.... dobra ide pić -_-