Skocz do zawartości


melody

Rejestracja: 2009-03-14
Poza forum Ostatnio: 2009-10-20, 17:33

Moje tematy

Powitanie "melody"

2009-03-14, godz. 20:54

Witam wszystkich, czytam Wasze posty od kilku miesięcy, ale dopiero teraz mam odwagę coś napisać. Wiele spraw i wątpliwości zaczęło się pojawiać w mojej głowie już 2-3 lata temu, ale to jakoś zagłuszałam np. kwestia nowego światła, Armagedonu... Z czasem zaczęłam widzieć, że ludzie ŚJ są tacy sami a nawet gorsi jak ludzie ze świata. Przestałam ufać ludziom w zborze, widziałam, że wielu zależy na poklasku, a nie na służbie dla Boga. Chodziło tylko o to by wyrobić godzinki a nie komuś pomóc. W ogóle zauważyłam jak bardzo krzywdzący okazał się stosunek ŚJ do ludzi ze świata. Byłam wychowana prawie od dziecka jako ŚJ i wierzyłam w to tak po prostu, wydawało mi się to prawdą. Nie miałam przyjaciół w w tzw. świecie, odcinałam się od ludzi, czułam się inna czasem gorsza czasem lepsza. W zborze miałam kilku znajomych, ale byli fałszywi. Zawiodłam się kilka razy, kiedy mówiłam im coś w zaufaniu, a oni lecieli z tym do starszych, albo mówili pozostałym członkom zboru. Zero poufności, donosicielstwo.
A ja naprawdę w to wierzyłam. Bracia mieli mnie za wzór... Potem zaczęłam robić wszystko automatycznie. Nie było ważne to co myśli o mnie Bóg tylko organizacja. Straciłam więź z Bogiem i teraz staram się ją odzyskać. Sama czytam różne książki, rozmyślam... Czuję się osamotniona, no moja mama która jest wykluczona chce wrócić do ŚJ i wciąż wierzy, że to prawda. Kiedy mówię jej o swoich wątpliwościach dochodzi do sprzeczek...
Ponad pół roku temu nastąpił przełom, przestałam uczęszczać na zebrania, głosić i nagle zaczęły się telefony, zbór zaczął się mną interesować, niesamowite. Ale było za późno... Wiele osób robiło to dlatego, żeby się z czystej ciekawości dowiedzieć co się ze mną dzieje, niektórzy może to robili z czystych pobudek. Mimo, że nie byłam i nadal nie jestem wykluczona niektórzy tzw. bracia usunęli mnie z naszej klasy, wysyłali niemiłe smsy. To było ciężkie wiele łez popłynęło... Ale widzę, że to nie byli prawdziwi przyjaciele skoro utrzymywali ze mną kontakt tylko dlatego, że chodzę na zebrania. Nadal czasem wspominam sobie wspólne ośrodki, spotkania. Boli. Nie mam znajomych w "świecie" bo zawsze trzymałam się na uboczu, nie utrzymywałam kontaktu z osobami ze szkoły, studiów. Powoli jednak zaczynam być bardziej otwarta, na innych i widzę postępy...
Dzięki temu forum wiedzę, ze ŚJ nie do końca znają Biblię i to mnie cieszy:)
Ciężko mi się jednak z kimś związać w związku z moją przeszłością, bo nie mam jeszcze wszystkiego poukładanego w głowie.
Za tydzień mam komitet sądowniczy i zamierzam im powiedzieć, że nie chcę być już ŚJ bo nie mogę udawać, i w organizacji i teraz czuję się samotna, a nie chcę żyć w kłamstwie. Boję się tego, wiem że nie będzie lekko, ale postanowiłam.
Nie mam tego komu powiedzieć. Ogólnie to będę potępiona przez moją wykluczona matkę - paradoks. Ale no cóż, myślę że trzeba żyć w zgodzie ze sobą i swoim sumieniem, a nie dlatego że tak się zostało wychowanym, albo dlatego, że ktoś od nas czegoś oczekuje.
Przepraszam za chaos w mojej wypowiedzi, ale pisałam spontanicznie:P
Pozdrawiam wszystkich:)