Cały czas miałam wrażenie, że temat jest potraktowany powierzchownie, szczególnie przemiana 'duchowa' Sary. Z wyjątkiem Teisa, postacie w tym filmie są sztuczne i niewiarygodne (nie mówiąc już o Johnie - największa wpadka filmu to ten nieszczęsny nadzorca).
Niby trudno się nie zgodzić, ale z drugiej strony te postacie są sztuczne i niewiarygodne, ale przez to prawdziwsze. Podejrzewam, że wiele osób powiedziałoby " to niewiarygodne", ale przeciez tak zachowują się świadkowie. Odcięcie się od rodziny i najbliższych w imię czegokolwiek jest sztuczne. Na próżno szukac naturalności w tego typu zachowaniach. Nadzorca zboru faktycznie szemrany:) ale nie takie perełki miało się w zborze.
Zauważ, że Sara boi się utraty rodziny i przyjaciół, a wiarę jako taką ma głęboko w tyle. Uważa, że została niesłusznie wykluczona, bo przecież tak dobrze zadbała o pozory - zameldowała się u matki, nawet pościel przeniosła do piwnicy. Przecież nieważne czy śpi z Teisem, czy nie, nieważne czy Jehowa to widzi, czy nie...
Znam sporo osób, które w organizacji trzyma tylko przywiązanie do rodziny i przyjaciół. Prowadzą podówjne życie, ale nie tracą przy tym latami wypracowanych więzi.
Ten film nie jest doskonały, zresztą nigdy nie słyszałam o filmie, który podobałby się wszystkim. Dla mnie jest filmem udanym. Dziwny może być na pewno dla kogoś kto nie miał stycznosci z organizacją. Wtedy będzie to oglądał jak zmagania chorych psychicznie. Ale każdy kto był w środku znajdzie smaczki dla siebie. To oczywiście moja totalnie subiektywna ocena
Użytkownik odeszłam edytował ten post 2008-09-14, godz. 01:50