Zapewne wielu z nas pamięta coś podobnego.Znam pewne małżeństwo śJ., którzy już upatrzyli sobie fajny pałacyk. Zamierzają w nim zamieszkać po Armagedonie...
Wiele osób wśród ŚJ tak myśli...
A czy taki pogląd ma uzasadnienie w strażnicy? Bo z czysto praktycznego powodu jest nierealizowalny. Jak wiadomo, wg omylnie nieomylnego nauczania ciała kierowniczego po armagedonie nastanie porządek który określiłbym jako
CAŁA WŁADZA W RĘCE RAD (rad starszych oczywiście)
Skoro zginą filistyni, policjanci, sędziowie, prokuratorzy, burmistrzowie, wójtowie, itd. to jedyną ziemską władzą zostaną starsi zboru.
Oni musieliby nadzorować zasiedlanie ziemi, tworzyć jakieś listy chętnych do zajęcia rezydencji lub pałacu albo nawet ładnego domku jednorodzinnego. Jakieś listy oczekujących na meldunek itp. A ponieważ będą nadal niedoskonali, szykuje się masa przekrętów, korupcji, przekupywania starszych wdziękami kobiecymi (bo podobno nie będzie pieniędzy więc nawet łapówki w gotówce nie można będzie wręczyć a niedoskonały człowiek będzie nadal podatny na pokusy, zwłaszcza że osoby które przeżyja armagedon bez zaznania śmierci będą nadal odczuwać popęd seksualny).
Tak więc nawet na gruncie nauczania strażnicowego takie nadzieje wydają się niespełnialne.
A ewentualne życie w ziemskim raju zacznie się od wielkiej awantury o podział dóbr doczesnych.
nawet gdy byłem ŚJ taką postawę uważałem za niewłaściwą. Bliższe było mi to, co kiedyś powiedziała mi pewna starsza wiekiem siostra: ja chcę zamieszkać wśród ludzi którzy nie będą się wzajemnie nienawidzić. Jeśli miałabym mieszkać gdziekolwiek, choćby pod mostem, nie widzę problemu.