Warmiaczka, chyba trochę przesadzasz z tym nachodzeniem i namolnościa starszych czy innych zborowych gorliwców. Ponad dekadę nie angażuję się w głoszenie i działalność zboru, ale nie zauważyłam nadaktywności członków zboru w stosunku do mojej osoby. Owszem co jakiś czas, ale nawet nie raz na rok (rzadziej), proponują mi wizytę duszpasterską lub nawiedzają niespodziewanie z okazji goszczenia w zborze brata podróżującego. Zwykle nie zastają mnie w domu, ale też nie informują osobę zastaną, że zależy im na rozmowie ze mną. Na początku były podejmowane może bardziej intensywne próby udzielania mi duchowego wsparcia, ale moja opieszałość i asertywność zniechęciły do dalszego działania. Podcięłam im skrzydła swoją biernością i obojętnością...dali mi spokój.Będą ciebie nachodzić starsi,nakłaniać do aktywności w zborze(psujesz im statystyki)i niestety bedziesz musiała pogodzić się z tym że każdy będzie ciebie pozdrawiał i nawiązywał kontakt.
Tutaj można przedstawić swoją historię
#61
Napisano 2009-09-25, godz. 20:03
#62
Napisano 2009-09-26, godz. 08:26
Użytkownik Asieńka edytował ten post 2009-09-26, godz. 08:27
#63
Napisano 2009-09-27, godz. 20:38
a wiec jednak mieliby powod do powolania komitetu.... drobna rada... nigdy nikomu nie mow ze piszesz na forum ani matce ani nikomu....... pozdrawiam
Niekoniecznie by powołano Komitet. Po pierwsze, musiałoby być dwóch naocznych świadków tego, że ona wchodziła na komputer i że to ona pisała te posty na forum. Po drugie, nawet gdyby powiedziała o tym matce a przyszliby starsi z zarzutami to mogłaby powiedzieć, że żartowała. Nie mieliby żadnych dowodów. Gorzej by było gdyby dwóch ŚJ ją na tym przyłapało (co jest wysoce nieprawdopodobne) lub gdyby co najmniej dwom ŚJ pokazywała to forum i swoje posty i/lub pisała przy nich nowe. Jednak jak wszem i wobec wiadomo 'czego oko nie widzi tego sercu nie żal' tak więc lepiej dmuchać na zimne i za bardzo się nie chwalić. A już na pewno nie przed życzliwymi braćmi donosicielami.
#64
Napisano 2009-09-29, godz. 20:06
#65
Napisano 2010-04-05, godz. 18:39
VIS ET HONOR ... ET AMOR
//http://www.youtube.com/watch?v=2eMq307PT74&feature=related
#66
Napisano 2010-04-05, godz. 19:11
Użytkownik and edytował ten post 2010-04-05, godz. 19:25
#67
Napisano 2010-04-05, godz. 20:03
Witaj na forum caius Czuj się swobodnie, napewno w wielu z nas znajdziesz zrozumienie a może nawet i wsparcie (jeśli takowego będziesz potrzebował...)Nazywam się ... (wolę byc anonimowy)(caius) ... jestem exem z jelonki.) ?
Powodzenia na 'nowej drodze życia'!
#68
Napisano 2010-04-05, godz. 20:45
pozdrawiam i ja
#69
Napisano 2010-04-08, godz. 05:06
Ja przez ostatnie parę lat byłem solą w oku dla starszych zboru nie wyłączając Nadarzynu.Oczy mi się otwierały powoli na hipokryzję polityki brooklynu i wewnątrz zboru,coraz bardziej dostrzegałem błędy doktrynalno-kontekstowe w ich nauczaniu i to było powodem do mojej kontestacji i pisania pism różnego rodzaju do starszych,a nawet do Nadarzyna(chociaż później dowiedziałem się,że Nadarzyn miał odebrane prerogatywy)
Od około dwóch lat odłączyłem się na dobre z organizacji-korporacji tow.strażnica,a teraz jestem magnum apostatą,bo podwarzałem quazi nieistniejącą chierarchię "magnifitenti (wspaniałych)starszych",a brooklyn przedstawiałem jako przestępczośc z organizowaną - bo ręka rekę myje - ,a odpowiedzialności żadnej!
VIS ET HONOR ... ET AMOR
//http://www.youtube.com/watch?v=2eMq307PT74&feature=related
#70
Napisano 2010-04-08, godz. 19:27
Dzięki za miłe słowa,również pozdrawiam,a jest ktoś z exów z Jeleniej Góry?,chętnie bym poznał,a Sebastiana z Karpacza już poznałem.
Ja przez ostatnie parę lat byłem solą w oku dla starszych zboru nie wyłączając Nadarzynu.Oczy mi się otwierały powoli na hipokryzję polityki brooklynu i wewnątrz zboru,coraz bardziej dostrzegałem błędy doktrynalno-kontekstowe w ich nauczaniu i to było powodem do mojej kontestacji i pisania pism różnego rodzaju do starszych,a nawet do Nadarzyna(chociaż później dowiedziałem się,że Nadarzyn miał odebrane prerogatywy)
Od około dwóch lat odłączyłem się na dobre z organizacji-korporacji tow.strażnica,a teraz jestem magnum apostatą,bo podwarzałem quazi nieistniejącą chierarchię "magnifitenti (wspaniałych)starszych",a brooklyn przedstawiałem jako przestępczośc z organizowaną - bo ręka rekę myje - ,a odpowiedzialności żadnej!
To, o czym piszesz jest dla mnie szczególnie ciekawe, bo podobną - jak myślę - "walkę z wiatrakami" ma w zamiarze mój dobry przyjaciel będący jeszcze w organizacji. Czy nadal uważasz, że warto było się szarpać z nimi wszystkimi przed odejściem? Moim zdaniem, to nic konkretnego nie da, ale chciałbym znać Twoje zdanie.
"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]
#72
Napisano 2010-04-09, godz. 18:04
To, o czym piszesz jest dla mnie szczególnie ciekawe, bo podobną - jak myślę - "walkę z wiatrakami" ma w zamiarze mój dobry przyjaciel będący jeszcze w organizacji. Czy nadal uważasz, że warto było się szarpać z nimi wszystkimi przed odejściem? Moim zdaniem, to nic konkretnego nie da, ale chciałbym znać Twoje zdanie.
Patrząc dziś z perspektywy czasu,znając strategię brooklynu i niektórych doświadczeń exów(m.innymi scandica - wybacz scandic,że wspomniałem Ciebie )nie warto i nie miało żadnego pragmatycznego sensu.Nie uważam teraz,że w ogóle nie warto się angażowac w wytyczane przez siebie cele,bo jeżeli uważamy coś za słuszne,że po naszej stronie jest prawda,co do pewnych spraw,idei et.c.,to jak najbardziej,ale czy mamy wystarczające środki(w żadnym wypadku nie uważam,że cel uświęca środki) i motywy,aby poprowadzic "batalię"czy "kampanię"ku prawdzie i sprawiedliwości?
Kiedyś w zborze pielęgnowałem tzw."ducha pionierskiego"(chociaż tylko 3 miesiące byłem pionierem pomocniczym,ale wewnątrz był to dłuższy okres),później zacząłem pielęgnowac - jak otwierały mi się powoli oczy na całą hipokryzję - ducha protagonisty ...
Jeżeli mógłbym doradzic,to masz rację,cała ta donkiszoteria(z brooklynem i w zborach)nie ma sensu,bo jest to walka z wiatrakami - z betonem nie wygra,nie wiadomo jaką by miał głowę,tego "muru"nie przebije.A poza tym,tylko narazi się na pewne konsekwencje(brooklyn oczekuje bezwzględnego posłuszeństwa i lojalności)m.innymi : "naznaczenie",taki świadek(nie znam procedury,bo nigdy nie byłem i nie zamierzałem byc starszym zboru)jest w zborze jakby napiętnowany,uważany za złe towarzystwo,a w późniejszym czasie taki "delikwent"może znaleśc się przed komitetem sądowniczym.Jeżeli nie okaże skruchy i się nie zmieni ... WYKLUCZENIE!!!,a później permanentny ostracyzm!(bo stajesz się lub stałeś ODSTĘPCĄ!,a nie ma większej nienawiści,jak do odstępców!(sic).
Ale nie żałuję tego wszystkiego,bo najważniejsze to byc sobą i nigdy nie dac się psychomanipulowac,bo wolnośc jest za cenna i nie rodzimy się z nią,przez całe życie musimy o nią walczyc.
Pozdrawiam.
Użytkownik caius edytował ten post 2010-04-09, godz. 18:11
VIS ET HONOR ... ET AMOR
//http://www.youtube.com/watch?v=2eMq307PT74&feature=related
#73
Napisano 2010-05-08, godz. 21:37
Teraz jednak jest to mi już obojętne.
EPIZOD I
Wychowałem się w rodzinie ŚJ. Była to wspaniała religia. Bańka mydlana prysła kiedy poważnie zachorowałem i zobaczyłem "prawdziwą miłość" braci.
Wtedy zacząłem powoli przejrzewać na oczy.
Tak pokrótce:
2 lata nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Przez okres pół roku przestało mi zależeć na Bogu. Jako ŚJ bardzo się wystraszyłem takiego myślenia. Prosiłem braci starszych o pomoc kilkakrotnie. Żaden się nie pokazał. Po przeczytaniu Przebudzcie się o depresji u młodzieży. Wyczytałem przypadkowo iż mam depresję, która może być spowodowana wirusem taki a takim.. Akurat go miałem.
EPIZOD 2
Następnie choroba. Długotrwałe leczenie - chemio i radioterapia. Proszę wyobraźcie sobie jak się czuje osoba, poddana takiemu leczeniu. Jak miałem trochę sił zawsze starałem się pójść na zebranie. Na zebraniu pustka. Jak podchodziłem do grupki młodzieży przestawali rozmawiać i się rozchodzili.
Obok Sali mieszkał kolega, który nie był ŚJ i zawsze mnie zapraszał do siebie na miłe pogawędki.
W wyniku leczenia z tyłu nie miałem włosów. Często słyszałem negatywne opinie na ten temat. I byłem posądzany Bóg wie o co. Niestety to przykra cecha ludzi. Podczas przebywania w szpitalu lub w domu nikt ze zboru nawet mnie nie odwiedził. Tu dostałem pierwszego kopniaka.
Po skończonym leczeniu jedynymi osobami, które się zaciekawiły mną czy mam pracę i w ogóle przejawiały troskę to również nie byli ŚJ - albo ŚJ na wymarciu. (Tylko tak jak oni ich nazywają - światusy).
EPIZOD 3
Ożeniłem się. Moja żona była pionierką stałą 11 lat. Po jakimś czasie jej mama która także była ŚJ zachorowała na raka. Prosiła braci starszych o pomoc, by do niej przyszli pomodlili się. Żaden się nie pokazał. Więc jak to kobieta wpadła na pomysł by osiągnąć swój cel. Powiedziała że zgrzeszyła . Raptem się wszyscy starsi zlecieli by ją wyłączyć. Jak to zobaczyła tak się zdenerwowała że powiedziała im w emocjach trochę niepotrzebnych rzeczy. Gdzie Wasza miłość, Gdzie wASZ Bóg pełen miłości i takie tam. Wjechała jeszcze na ambicję itp.
Starsi zwołali komitet, kazali jej przyjść pomimo 4 stadium raka. Miała bóle od roku że aż spać nie mogła. A chuda była jak kościotrup.
Jej mąż chociaż nie jest ŚJ, a bardzo szanował tą wiarę poszedł się stawiać za nią by jej nie wyłączali. Napisali list do starszych z prośbą o nie wyłączanie. Nic nie pomogło. To napisała w takim razie że jesli ma miec komitet to niech w komitecie będzie jakiś lekarz lub osoba, która się zna na problemach onkologicznych i zdaje sobie sprawę ze stanów jakich taka osoba może doswiadzcawc włącznie z depresją itp. Olano to. Wyłączyli. Chciała napisać list do Betel ze skargą. Ale wytłumaczyłem że lepiej by się zajęła swoim zdrowiem, bo to czy ją wyłaczyli od tego życie wieczne nei zależy.
Ciężko jej było.
EPIZOD 4
Po wykluczeniu "przyjaciele" z organizacji przestali być przyjaciółmi. Niektórzy jej powiedzieli. My wiemy że nic nie zrobiłaś złego ale boimy się że nas wyłączą.. i nie możmey się z Toba zadawać.
Dzięki regulaminowi nie miała nawet możności nikomu wytłumaczyć że nic złego tak naprawdę nie zrobiła że ją wyłączono. To mi dopiero uświadomiło że takie działanie ma "delikatne" znamiona sekty.
Wkrótce umarła. Na pogrzebie zaszczyt wygłoszenia wykładu miał brat który ją wyłączył. Nie wiedział gdzie ma schowac oczy. Na pogrzeb przyszło tylko 3 ŚJ oraz tłum "światusów"... A gdzie pozostali "prawdziwi przyjaciele"?
Epizod 5
Zaczął się okres nie chodzenia na zebrania i totalnego odcięcia. Po pół roku tak jakby zaczęliśmy mieć czysty umysł i pierwsze przejawy samodzielnego myślenia.
To było to przed czym tak ostrzegali. Zdaliśmy sobie sprawę z faktu co to jest kodowanie...
Tym bardziej mi to było przydatne by z boku się temu wszystkiemu przyjrzeć. Przypominam że byłem wychowany od dziecka.
EPIZOD 6
Oczywiscie przez ten czas nikogo nie interesowało co się z nami dzieje oprócz 1 wizyty pasterskiej nadzorcy na samym poczatku. Czyli taka gadka szmatka o niczym. Pojawiamy się na Pamiątce po roku nieobecności czy dwóch. Podchodzi brat starszy: Dobrze Was widzieć, co się z Wami działo, braciom Wam bardzo brakuje, jesteście potrzebni braciom. Ja na to: Tak? Dla mnie to są puste i nic nie znaczące słowa. Jakby mi ktoś był potrzebny to bym wiedział co mam zrobić, jest i telefon, mieszkiamy blisko, zadzwonilbym sie , zapytał, wykazał troskę. - To była nietypowa odpowiedz. Buzia mu się otworzyła i nie wiedział co miał powiedzieć. Stwierdził że muszą nas odwiedzić. Ja na to że szkoda czasu, że lepiej by się skupili na tych braciach w zborze co nie nauczyli się do tej pory przejawiac milosci chociaz sa na kazdym zebraniu. Powiedział że postarają się. Wtedy odpowedizaełm ze jak najszybciej to zrobią tym przedzej zaczne chodzic na zebrania. Zapytal sie czy chodzę na głoszenie. Powiedzialem że sumienie mi nie pozwala zaprosic kogos na zebranie i powiedziec ze u nas jest miłość. Minęlo 2 lata nikt się nie pokazał i nikt ie zadzwonił No oprocz jednego razu.kiedy ten sam brat chciał sprawę rozwiązać bo pewno slyszal że czasami dziele sie wlasnymi przemyslaniami. Powiedzialem żenie mama czasu i spokój.
EPIZOD 7
Długi czas nie chciałem byc wylaczony ze wzgledu na to iż cale towrzystwo jakie mialem to praktycznie tlyko SJ. Nie jestem czlowiekeim cichym Bylem znany wwielu kręgach, mialem bardzo dużo znajomych. jednak jak przestalem byc aktywny okazalo się że "przyjaciele" gdzieś znikli, ni eodbieraja telefonow (jak oni potrzebowali pomocy zawszej a odemnie uzysakli) i polegac mogę tylko na "swiatusach" lub na terminalnych SJ ktorych tez chciano wykluczyc ale sie nie dali.
O swoich watpliwosciah nie mialem za bardzio z kim porozmawiac bo jak probowalem to od razu bylem wyzywany od odstepcow.
EPIZOD 8
Szukanie nowych kregow religijnych o prawdziwych wartościach wcielajacych w czyn prawdziwą miłość. albowiem najwazniejsza jest miłosć.
Byłem tu i tam wśrod iluś tam wyznan na spotkaniach, Otaczali mnie mili ludzie. Czułem się jak na zebraniu SJ. Niczym się nie różnili oprócz doktryn.
Wniosek: Jedynym pośrednikiem między Bogiem a ludzmi jest Jezus,a nie jakis autoryzowany przedstawiciel.
EPIZOD 9
czas pokaże, ale wątpię by to była jakaś religia.
P.S. Oczywiscie wszystko w wielkim skrocie, to co przezylem mozna by napisac niezla ksiazke, nie chcialem wszystkiego wywlekac ze wzgledu na probe zachowania anonimowosci.
Nie czuję się SJ, nie chcę być manipulowany nigdy więcej przez żadną religię. Nie jestem wykluczony. Ale to co przezylem nauczylo mnie że trzeba się skupić na swoim życiu bo w czasie kryzysu możemy być zdani tylko na siebie. Nauczyło mnie to otwartosci do osób ktore nie sa SJ. Zaptzyjaźniłem się już z kilkoma. Mamy wspólne tematy.
Zauwazylem tez że jesli ktos zaczyna samodzielnie myslec, od razu jest napiętnowany.
Uwazam iż wszyscy starsi powinni przrechodzić kurs psychologii.
Użytkownik zenon edytował ten post 2010-05-08, godz. 21:45
#74
Napisano 2010-05-08, godz. 23:40
#75
Napisano 2010-05-09, godz. 06:10
#76
Napisano 2010-05-09, godz. 06:56
Podczas przebywania w szpitalu lub w domu nikt ze zboru nawet mnie nie odwiedził. Tu dostałem pierwszego kopniaka.
Po skończonym leczeniu jedynymi osobami, które się zaciekawiły mną czy mam pracę i w ogóle przejawiały troskę to również nie byli ŚJ - albo ŚJ na wymarciu. (Tylko tak jak oni ich nazywają - światusy).
Świadkowie Jehowy twierdzą, że najgorszy ŚJ jest lepszy od najlepszego człowieka "ze świata". Zaczynam się zastanawiać czy to właśnie najgorszy człowiek spoza organizacji jest lepszy od najlepszego ŚJ.
Po jakimś czasie jej mama która także była ŚJ zachorowała na raka. Prosiła braci starszych o pomoc, by do niej przyszli pomodlili się. Żaden się nie pokazał. Więc jak to kobieta wpadła na pomysł by osiągnąć swój cel. Powiedziała że zgrzeszyła . Raptem się wszyscy starsi zlecieli by ją wyłączyć.
No tak, do tego to oni działają szybko jak błyskawica. Co by przypadkiem nie okazało się, że czystość zboru jest niezachowana.
Starsi zwołali komitet, kazali jej przyjść pomimo 4 stadium raka. Miała bóle od roku że aż spać nie mogła. A chuda była jak kościotrup.
Jej mąż chociaż nie jest ŚJ, a bardzo szanował tą wiarę poszedł się stawiać za nią by jej nie wyłączali. Napisali list do starszych z prośbą o nie wyłączanie. Nic nie pomogło. To napisała w takim razie że jesli ma miec komitet to niech w komitecie będzie jakiś lekarz lub osoba, która się zna na problemach onkologicznych i zdaje sobie sprawę ze stanów jakich taka osoba może doswiadzcawc włącznie z depresją itp. Olano to. Wyłączyli. Chciała napisać list do Betel ze skargą. Ale wytłumaczyłem że lepiej by się zajęła swoim zdrowiem, bo to czy ją wyłaczyli od tego życie wieczne nei zależy.
Ciężko jej było.
Skandaliczne zachowanie starszych i brak szacunku dla ciężko chorej osoby. Tym bardziej, że przecież to "przyznanie się" do grzechu to była ściema celem ujawnienia ich braku miłości i nieszczerych pobudek. To również pokazuje, że komitetami sądowniczymi nie kieruje żaden Bóg poprzez swego ducha świętego. Gdyby Bóg kierował takimi komitetami to z pewnością by nie dopuścił do wykluczenia za nic. Komitety sądownicze to dzieło z pewnością nie pochodzące od Boga.
EPIZOD 4
Po wykluczeniu "przyjaciele" z organizacji przestali być przyjaciółmi. Niektórzy jej powiedzieli. My wiemy że nic nie zrobiłaś złego ale boimy się że nas wyłączą.. i nie możmey się z Toba zadawać.
To tak samo jakby powiedzieli: "lubimy cię, wiemy że nic złego nie zrobiłaś ale cię wykluczyli a my nie możemy się z tobą zadawać bo tak nakazuje nam organizacja pod groźbą wykluczenia a my nie mamy własnego zdania i jesteśmy pionkami które nasza religia ustawia jak chce". Znałem wielu inteligentnych, nafaszerowanych różnego rodzaju wiedzą Świadków Jehowy. Żaden nie potrafił mieć w organizacji własnego zdania. Jeden kiedyś co prawda powiedział, że ma inny punkt widzenia na pewne wierzenie organizacji ale to jest jego prywatna sprawa.
Wkrótce umarła. Na pogrzebie zaszczyt wygłoszenia wykładu miał brat który ją wyłączył. Nie wiedział gdzie ma schowac oczy.
Powinien najpierw przeczytać werset Marka 9:42 i dać sobie spokój z wygłaszaniem wykładu aby się nie ośmieszać. Szczyt bezczelności.
Na pogrzeb przyszło tylko 3 ŚJ oraz tłum "światusów"... A gdzie pozostali "prawdziwi przyjaciele"?
Pozostali "prawdziwi przyjaciele" nie przyszli. Pewnie byli zajęci głoszeniem i plotkowaniem. Albo nie poszli na pogrzeb bo z wykluczoną nawet jadać nie można. W organizacji nawet po własnej śmierci się pokutuje, nawet za to czego się nie zrobiło... Żal...
Podchodzi brat starszy: Dobrze Was widzieć, co się z Wami działo, braciom Wam bardzo brakuje, jesteście potrzebni braciom. Ja na to: Tak? Dla mnie to są puste i nic nie znaczące słowa. Jakby mi ktoś był potrzebny to bym wiedział co mam zrobić, jest i telefon, mieszkiamy blisko, zadzwonilbym sie , zapytał, wykazał troskę. - To była nietypowa odpowiedz. Buzia mu się otworzyła i nie wiedział co miał powiedzieć.
Bardzo dobrze mu odpowiedziałeś.
Stwierdził że muszą nas odwiedzić.
Nietrudno się domyślić po co musieli was odwiedzić. Na pewno nie po to, żeby wesprzeć na duchu i pokazać że jesteście potrzebni.
jednak jak przestalem byc aktywny okazalo się że "przyjaciele" gdzieś znikli, ni eodbieraja telefonow (jak oni potrzebowali pomocy zawszej a odemnie uzysakli) i polegac mogę tylko na "swiatusach" lub na terminalnych SJ ktorych tez chciano wykluczyc ale sie nie dali.
Miałem tak samo. Prawie nikt się kompletnie nie interesował. A po moim wykluczeniu cisza jak makiem zasiał.
Wniosek: Jedynym pośrednikiem między Bogiem a ludzmi jest Jezus,a nie jakis autoryzowany przedstawiciel.
To oczywiste. Organizacja wprowadza ludzi w błąd, twierdząc, że Bóg posiada jakiś "kanał łączności" z "ludem Bożym". Pismo Święte już dawno zapowiadało, że powstanie wielu ludzi którzy w błąd wprowadzą drugich.
P.S. Oczywiscie wszystko w wielkim skrocie, to co przezylem mozna by napisac niezla ksiazke, nie chcialem wszystkiego wywlekac ze wzgledu na probe zachowania anonimowosci.
Nie musisz się obawiać. Wystarczy nie podawać miejsc i imion. Nie mogą ci nic zrobić ponieważ nie mają dwóch naocznych świadków tego, że to ty pisałeś.
Nie czuję się SJ, nie chcę być manipulowany nigdy więcej przez żadną religię. Nie jestem wykluczony. Ale to co przezylem nauczylo mnie że trzeba się skupić na swoim życiu bo w czasie kryzysu możemy być zdani tylko na siebie. Nauczyło mnie to otwartosci do osób ktore nie sa SJ. Zaptzyjaźniłem się już z kilkoma. Mamy wspólne tematy.
Zauwazylem tez że jesli ktos zaczyna samodzielnie myslec, od razu jest napiętnowany.
Uwazam iż wszyscy starsi powinni przrechodzić kurs psychologii.
Znam to uczucie. Gdy jeszcze byłem ŚJ też zacząłem "widzieć na oczy". Zarejestrowałem się na naszym forum. Zawiedli mnie ŚJ, bliscy, żona oraz ludzie którzy powinni mi pomagać w trudnych chwilach. Jednak proces mego tajnego "oświecenia" zaczął się tak naprawdę już dawno temu gdy zaobserwowałem, że wielu ŚJ co innego mówi a co innego robi. Wystarczy wejść w to "towarzystwo" aby się przekonać jakie u niektórych chamstwo panuje. Macki Szatana dosięgnęły również organizacji i żadne Ciało Kierownicze tutaj nic na to nie poradzi.
A twoja żona jest ŚJ? Nie ma żadnych problemów?
Nie chodzicie na zebrania. Ciekawe czy i kiedy nadzorca obwodu wspólnie ze starszymi zboru wpadnie w końcu na jakiś ambitny pomysł żeby się pozbyć "nierobów" ze zboru pod pretekstem rozpasania i wyuzdania. Jeśli możesz, dawaj nam znać na bieżąco co się dzieje. Ciekaw jestem czy coś wymyślą.
Bardzo ci współczuję. Życzę wszystkiego dobrego. Jestem twoim bliźnim, możesz na mnie liczyć.
Użytkownik ble edytował ten post 2010-05-09, godz. 07:29
#77
Napisano 2010-05-09, godz. 13:48
#78
Napisano 2010-05-09, godz. 19:23
Nie czuję się SJ, nie chcę być manipulowany nigdy więcej przez żadną religię. Nie jestem wykluczony. Ale to co przezylem nauczylo mnie że trzeba się skupić na swoim życiu bo w czasie kryzysu możemy być zdani tylko na siebie. Nauczyło mnie to otwartosci do osób ktore nie sa SJ. Zaptzyjaźniłem się już z kilkoma. Mamy wspólne tematy.
Zauwazylem tez że jesli ktos zaczyna samodzielnie myslec, od razu jest napiętnowany.
Uwazam iż wszyscy starsi powinni przrechodzić kurs psychologii.
Nie jest prawdą,że w razie kryzysu jesteśmy zdani tylko na siebie, jeśli w swoim życiu wypracowaliśmy dobre, szczere, życzliwe relacje międzyludzkie to zawsze możemy na kogoś liczyć: przyjaciela lub członka rodziny. Niestety takich relacji nie da się stworzyć w organizacji, bo tam jest wszystko "pod warunkiem".Kocham, lubię , interesuję się, troszczę, pomagam, wspieram pod warunkiem,że jesteś aktywnym ŚJ. Jesteśmy rodziną, przyjaciółmi pod warunkiem,że jesteś ŚJ.Starszym kurs psychologii może by się i przydał, ale wątpię czy by coś zmienił,bo wielu z nich brakuje naprawdę szczerego zainteresowania i życzliwości, siły i chęci by pomagać.Poza tym są obwarowani nieprzeliczonymi WTSowskimi regulacjami i czasem ciężko jest się im w tym poruszać.Piszesz,że udało Ci się nawiązać przyjaźnie poza organizacją, więc pielęgnuj je, bo to bardzo pomaga w odcięciu się od WTS.Powodzenia.
#79
Napisano 2010-05-10, godz. 07:06
Moja historia podobna do Twojej, oprócz choroby.....
Większość z nas tutaj ma podobną historię.
Masz rację, powinni ich posyłac na kursy z psychologii, wyrządzaliby mniej szkód!
Ale oni myślą, że Ich Bóg tym steruje, więc nawet ciemny Kazio po podstawówce, może kierować zborem i napominać owieczki Bo sam Bóg przez niego przemawia.
No widać że ten Ich Bóg zarobiony..... bo czasem mu się nie uda zapanować nad rzeszą Ciemnych Kaziów starszych zborów po podstawówce.
Trzymaj się Zenon. Przyjaźni Ci nie zaoferuję, bo to także puste słowa..... Najlepiej znajdź ich w swoim otoczeniu.... I jak już sam zauważyłeś , lepiej aby nie byli to ludzie z organizacji. Bo ichj przyjaźń jest warunkowa. Pozdrawiam
#80
Napisano 2010-05-10, godz. 08:12
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych