Tylko trochę wybiórczo.
Nie, brak miłości jest aktem tego odrzucenia. Ludzie odrzucili Boga poprzez rezygnację z miłości. Nie można powiedzieć, że ludzie najpierw odrzucili Boga a potem utracili miłość, gdyż obie te rzeczy są tożsame.
Tak??? A co na to 3 rozdział Księgi Rodzaju? Czy tam ludzie odrzucają miłość, czy odrzucają posłuszeństwo Bogu? A co na to 1 rozdział Listu do Rzymian? A może jednak spędź więcej czasu nad Biblią aby poznać co ona naucza, zanim nadal będziesz w swoich wypowiedziach mylił pojecia
Nie wiem, co Ty nazywasz "rzeczywistym problemem", ale ratowanie ludzi przed śmiercią głodową to jak najbardziej nakaz Boga. W swojej lekturze Biblii pominąłeś chyba Ewangelię, bo tam stoi jak byk, że miłość do Boga wyraża się w przestrzeganiu Jego przykazań. Ergo - ludzie, którzy pomagają biednym, kochają Boga.
Takie łapotologiczne pytania pomocnicze dla ciebie: Czy trup może kochać? Czy może spełniać wolę Boga? A przecież Biblia mówi, że każdy człowiek z powodu grzechu stał się dla Boga umarłym. Mało tego, naucza, że z powodu grzechu wszelkie ludzkie cnoty w oczach Boga są podobne do zakrwawionej szmaty. Że grzech stanowi barierę między Bogiem i człowiekiem, barierę której człowiek o własnych siłach nie jest w stanie pokonać. Czyli inaczej mówiąc, człowiek, który nie został przez Boga zrodzony z wody i Ducha nie może Bogu się podobać, Dlatego jedynie co może zrobić, to przyjąć Boży dar zbawienia.
A tak na marginesie pytanko, czy w doskonały sposób okazałeś Bogu swoją miłość przez to, że nigdy nie przekroczyłeś jego przykazania? Bo już byłbym złośliwy gdybym zadał pytanie na podstawie jednej z wcześniejszych wypowiedzi w tym temacie, gdzie ktoś powiedział, że liczy się miłość a nie przestrzeganie przykazań.
Oczywiście. Na przykład "dobry łotr" na krzyżu został zbawiony, mimo że chrześcijaninem nie był ani przez chwilę.
Czyli według twoich wcześniejszych wypowiedzi mam sądzić, że ten łotr niczego o Panu Jezusie nie słyszał, a jego słowa nie wyrażają jego wiary w to, kim jest Pan Jezus. A może lepiej poszukaj sobie innego przykładu niż ten, który jakoś niczego z twoich wcześniejszych twierdzeń nie udowadnia.
OK, czy w takim razie niemowlęta urodzone przez rodziców należących Twojej religii będą zbawione, jeżeli przypadkiem umrą przed otrzymaniem chrztu?
Czyli jednak dla ciebie chrzest jest magiczną formułą która działa niezależnie od woli i wiary osoby chrzczonej. Ale w takim wypadku nie ma obawy o niemowlęta nie ochrzczone, które umrą zanim ten magiczny obrzęd zostanie im dany. Załatwia to za nich mormoni, którzy praktykują chrzest za umarłych.
W mojej społeczności nowo narodzone dzieci powierza się Bogu poprzez modlitwę.
Dedykuję Ci wobec tego końcówkę rozdziału 7 ewangelii Mateusza. Możesz go w sumie przeczytać od początku, bo pasuje jak ulał. Tylko nie zakładaj z góry, że te słowa nie odnoszą się do Ciebie. Odnoszą się i do Ciebie i do mnie w równym stopniu.
Czy na pewno chodziło ci o ten tekst? Bo jakoś nie widzę tam odniesienia do wiary w Pana Jezusa Chrystusa. I czy naprawdę nie rozumiesz tego, że dobre uczynki wynikają z wiary w Chrystusa, a nie są same w sobie wiarą w Chrystusa? Wybacz, ale to forum raczej nie sprzyja robienia dokładnego studium Biblijnego pojęć jakie występują w Piśmie Świętym, więc zrób sobie sam takie studium.
No to super. Czy możesz teraz powiedzieć, że zależy Ci na zbawieniu ludzi, których próbujesz nawracać? Czy zachowałbyś się jak Abraham, który targował się z Bogiem o życie mieszkańców Sodomy?
Czy gdyby mi nie zależało na ludziach to poświęcałbym czas na rozmowy z ludźmi na temat zbawienia?
Cześku, ja wiem, że istnieją takie wersety. Wiem jednak, że istnieją także inne, mówiące o miłosierdziu bożym i tych drugich jest znacznie więcej. Chciałbym, żeby protestanccy kaznodzieje zachowali tą samą proporcję. Straszenie piekłem jest u protestantów znacznie nadreprezentowane - nie takie metody stosowali apostołowie.
Daleko im do księży katolickich w straszeniu ludzi piekłem. Ponadto zastanów się czym się motywują ci, którzy mówią ludziom, że jeśli się nie nawrócą, to skończą oddzieleni na wieki od Boga. Chyba, że dla ciebie ostrzeganie przed niebezpieczeństwem jest tylko czystą demagogią. A kiedy o tym mówił Pan Jezus, to co czynił, straszył wiecznymi mękani, czy ostrzegał przed miejscem kaźni?
Pyszny jest każdy, kto jako samozwańczy rzecznik Boga feruje wyroki. Jeżeli twierdzisz, że Ty jesteś zbawiony a ja nie, to brak Ci pokory. Wyrok jest wciąż przed Tobą. Jesteśmy takimi samymi ludźmi. Twoja ani moja przynależność religijna nie będzie na sądzie ostatecznym żadną przewagą. Zostaniemy rozliczeni z tego, czy okazywaliśmy miłość innym a nie z etykietki wyznaniowej.
Na pytanie czy jesteś zbawiony musisz sam sobie odpowiedzieć na podstawie Bożego Słowa i Bożych obietnic tam zawartych. Bo pewność zbawienia nie opiera się na porównywaniu siebie z innymi, lecz na łasce Boga i na Jego obietnicach. Nawet nie opiera się na tym, co człowiek czynił przed tym, zanim Bóg go zbawił, lecz na miłości Boga do człowieka wyrażonej w śmierci i zmartwychwstaniu Syna Bożego Jezusa Chrystusa. Ile razy mam ci jeszcze to powtarzać, że człowiek który mówi o sobie, że Bóg go zbawił, nie chwali się swoimi dobrymi uczynkami, lecz mówi, że za swoje grzechy zasługiwał jedynie na Boży gniew, lecz z Bożej łaski przez wiarę w Jezusa Chrystusa został z tego stanu wybawiony i otrzymał niezasłużony dar od Boga, jakim jest nowe życie w Jezusie Chrystusie. Gdzie tu widzisz wywyższanie się? W czym, w przyznaniu sie do swoich grzechów, czy w podziękowaniu Bogu za Jego dar, a może w zaufaniu do Bożych obietnic jakie ma osoba zbawiona?
No właśnie ja nie odmawiam nikomu życia wiecznego. Co więcej, nie czuję się kompetentny, żeby oceniać, czy ktoś będzie zbawiony, czy nie. Gdybym miał decydować na podstawie czyjegoś "życia", to sam musiałbym się skazać na potępienie, bo moje "życie" do najlepszych nie należy. Co do łaski, to nie ja ją przydzielam i nie wiem, czy Bóg kogoś obdarzył łaską, czy nie. I Ty też tego nie wiesz. Jeżeli twierdzisz, że już zostałeś zbawiony, to gratuluję Ci dobrego samopoczucia. Mi Bóg nie wyjawia swoich wyroków, ale Ty widocznie masz u Niego jakieś specjalne chody.
Zapewniam Cię jednak, że wciąż jesteś grzesznikiem, tak samo jak ja, apostoł Paweł, czy mieszkańcy Sodomy. Będę tymczasem prosił Boga, żeby oszczędził grzeszników, a może i ja się załapię na zbawienie.
No cóż kłania się tobie zaufanie do Boga i do Jego obietnic. Bez tego to dalej bedziesz się starał sobie zapracować na to, co Bóg chce ci dać z łaski.
Doktryna predestynacji nie ma oparcia w Biblii, jeżeli o tym mówisz. Człowiek ma wolną wolę i sam wybiera życie i śmierć, szczęście i nieszczęście, błogosławieństwo i przekleństwo.
A jeżeli chciałeś powiedzieć, że warunkiem zbawienia jest przystąpienie do określonej denominacji, to się zwyczajnie mylisz.
Nie mówiłem o doktrynie o predestynacji lecz o tym, co teologowie katoliccy uczynili z nauką o łasce Boga.
Poza tym wiem, że mam wadę wymowy, lecz chyba wyraźnie piszę, że zbawienie jest dostępne przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Czy gdziekolwiek pisałem, że warunkiem zbawienia jest przynależność do jakiejś denominacji?