Zadałem Wam to pytanie, ponieważ ja nie spotkałem się z żadnym aktem agresji. Czasami z nachalnością, ale to też rzadkość. Z przekleństwami też nigdy się nie spotkałem. Natomiast na innych forach czytam, np. takie rzeczy:
A ja podczas ewangelizacji natrafiłem na Jechową. Zdałem sobie z tego sprawę prawie od razu. A gdy ona zdała sobie sprawę, z tego że ja to już wiem, to rozmowa przybrała zupełnie dramatyczny obrót. Zaczęła najeżdżać na mnie i na moją wiarę, zaczęła wysnuwać jakieś "dziwne" argumenty, próbując coś mi udowodnić. Chciałem wejśc z nią w dialog na poziomie i z kulturą, ale kompletnie nie dała mi dojść do słowa. Włączył jej się agresor, zaczęła prawie krzykiem do mnie, że ja się mylę, że nie mam pojęcia o wielu sprawach. A ja chciałem tylko na spokojnie i na poziomie pogadać. A tą kobietę cechował zupełny brak kultury.
Nie wiem czy wszyscy jechowi tacy są?
Ale wiem jedno, że w rozmowach z niedzielnymi katolikami zachowują się inaczej, są spokojni. A że widziała, że ja mam większe pojęcie o mojej wierze, to chyba babka nie wiedziała co zrobić, bo wiedziała, że nie pójdzie jej ze mną tak łatwo jak z kimś innym na ulicy :wink:
Gerwaz niestety ale musze sie nie zgodzic z tym co mowisz.
Ksiadz mi opowiadal jak jego znajoma byla w kosciele Jehowych. I chcial odejsc to najpierw powiedzieli jej delikatnie, ze tego zrobic nie moze. Myslala, ze to takie poprostu "nie odchodz od nas". Zaraz po tym zaczal do niej do domu dzwoinc telefon do domu, kiedy podnosila byla w sluchawce cisza. nastepnie zaczeto jej grozic przez telefon. Poznala, ze to byly osoby Jehowy. Mowila, ze sie nie bala az kiedy wracala wieczorem do domu i na chodnik po ktorym szla wjechal samochod i zaczal ja gonic.
Wiec po tym malym wstepie nie moge powiedziec, ze ruch Jehowych jest bezpieczny.
Kiedy gadalem z Swiatkami Jehowych to mnie zaczela tarmosci za ramie i drzec sie na ulicy mowiac, ze bede potepiony :!:
Masakra ale dla Gerwaza kulturka
W Radiu Maryja w programie o świadkach Jehowy (o ile dobrze pamiętam) też wspominano tam o agresji wśród śJ, z którymi prowadzili rozmowy. Chyba to tam padło stwierdzenie, że jeden chwycił za nóż i zaczął ich/go gonić.
Z tego, co ja pamiętam z organizacji, to straszny nacisk się kładzie na wizerunek. I fakt, dla świadka to jest też strasznie ważne. Mi samemu w służbie zdarzyło się zaledwie dwa razy, abym uniósł na kogoś głos, a powtarzam uniósł głos, ale to nie był żaden krzyk, a już na pewno nie pełen agresji.
A najbardziej brutalna służba jaka mi się przytrafiła, to i tak przez przypadek. Podszedł do mnie na zebraniu jakiś głosiciel z innego zboru, którego nie znałem i się ze mną umówił do służby. W służbie spotkaliśmy gorliwego katolika, ale takiego na poziomie. Na pytanie kolegi, w co on w końcu wierzy, tamten odpowiedział, że w Marię Boską. Wtedy głosiciel odpowiedział: - Co w takie bzdury?! Również dobrze, by mógł Pan wierzyć w ten słup! – I wskazał na lampę uliczną.
Kurczę, niewiele brakowało, a bym musiał zbierać swoją własną szczenę z chodnika, gdybym trochę dłużej postał z rozdziawioną gębą.
Ale później dowiedziałem się, że ten koleś jest taki szczery w stosunku do wszystkich, nawet do braci w zborze. Poza tym miał coś po prostu z psychiką i w zborach nie był zbytnio lubiany.
Chcę Wam powiedzieć, że we większość tych relacji nie wierzę. Wydaje mi się, że katolicy też w jakiś sposób leczą się z różnych kompleksów przypisując świadkom cechy gorsze, niż oni w rzeczywistości posiadają. To znaczy, nie mówię, że do takich przypadków mogło nie dojść w ogóle, ale myślę, że większość to historyjki wymyślone przez prostych ludzi.
Oczywiście nie neguję wypowiedzi Cześka, którego szanuję. Ale ciekawe, że akurat my, "tacy zatwardziali odstępcy, nie mamy w tej sprawie, tak naprawdę nic konkretnego do powiedzenia".
Użytkownik Terebint edytował ten post 2006-10-26, godz. 18:52