Skocz do zawartości


Zdjęcie

nie zdradze cie bo Jehowa mi nie pozwala


  • Please log in to reply
23 replies to this topic

#1 marta

marta

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 174 Postów

Napisano 2007-04-09, godz. 11:00

hej mam takie pytanie:
co myslicie o małżeństwach które sa razem ze soba bo religia im nakazuje ? tzn chodzi mi dokładnie o to ze np. on i ona sa razem w zwiazku, sa małzenstwem i sa głęboko wierzacy w jehowe nie odejda od siebie nigdy bo religia im zabrania sie rozwdzic, ona jest pewna ze on jej nie zdradzi bo religia tego zabrania a on jest bardzo wierzacy i nie sprzeciwiłby sie Bogu...

i o to tu mi chodzi... sa razem i sa siebie pewni bo religia siwadków (i inne tez takie sa)im zabrania spotykac sie z kimkolwiek odmiennej płci sam na sam a wiec wiedza ze sie nie zdradza... wszystkim rzadzi jehowa bog i jego zasady..

pytam bo pamietam taka siostrzyczke która ostatnio powiedziała mi ze jest razem ze swoim facetem i moze byc za niego pewna do konca zycia bo jehowa zakazuje im "podejrzanych " kontaktów z kims innym... w ten sposób ona jest zapewniona ze on nic nie zrobi na boku ani za jej placemi no bo religia nie pozwala... małzenstwo jest zgodne no i sie kochaja

co o tym myslicie? czy jest to miłosc szczera? czy tylko miłosc kierowana religijnymi pobudkami( nie zrobie tak bo bog mi zabrania)

ja po przemysleniu tematu chyba wolałabym zeby facet był ze mna z czystej miłosci a nie strachu przed bogiem... co myslicie? (nie wiem czy dobrze zilustrowałam temat i bedziecie wiedziec o co mi chodzi)

#2 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2007-04-09, godz. 11:17

myślę, że sprawy nie trzeba stawiać tak ostro, że ktoś kto boi się gniewu Bożego, napewno "nie kocha" współmałżonka albo kocha "nieszczerze" czy "za mało".

Wg powyższego schematu, najszczęśliwsze powinny być pary żyjące bez ślubu, nie mające dzieci i wspólnego budżetu oraz trzymające "na wszelki wypadek" zapasowe mieszkanie. Bo wtedy mamy "pewność" że trzyma ich "tylko miłość" a nie np. mieszkanie, dzieci, przysięga małżeńska itd.

Jeśli ktoś jest dla nas ważny, możemy złożyć przysięgę, że chcemy być z tą osobą do końca życia.

Jeśli później powstają problemy (a napewno jakieś problemy muszą się pojawić), pojawia się pokusa nie dotrzymania przysięgi. I jeżeli czynnikiem, który chroni nas przed rozwodem jest np. strach przed Bogiem albo przed tym co ludzie powiedzą, to może nie jest to najwspanialsze ani najdoskonalsze ale pozwala na chwilę zastanowienia się zanim człowiek popełni błąd i zdecyduje się na pochopny rozwód... Bojąc się Boga albo ludzi nie decydujemy się na rozwód, a kryzys mija... małżeństwo dalej trwa i wszyscy są szczęśliwi...

Gorzej, jeśli dwoje obcych sobie ludzi nienawidzi się jak pies z kotem, są ze sobą nieszczęśliwi, nie umieją ze sobą rozmawiać i nic ich nie łączy oprócz tego, że Bóg Jehowa mógłby ich zabić w armagedonie, gdyby się rozeszli. No i ze strachu o własne życie godzą się na trwanie małżeństwa, które im nie odpowiada. Wtedy takie życie musi być koszmarem.

#3 haael

haael

    Inkwizytor

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1863 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2007-04-09, godz. 12:02

co o tym myslicie? czy jest to miłosc szczera? czy tylko miłosc kierowana religijnymi pobudkami( nie zrobie tak bo bog mi zabrania)

Jedno drugiego nie musi wykluczać.

#4 Sebastian Andryszczak

Sebastian Andryszczak

    BYŁEM Świadkiem Jehowy

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 6348 Postów
  • Gadu-Gadu:748371
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Karpacz

Napisano 2007-04-09, godz. 13:45

sama "Boska gwarancja" (że partner/ka oprócz miłości do współmałżonka przejawia jeszcze bojaźń Bożą) nie powinna szkodzić małżeństwu.

#5 Czesiek

Czesiek

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 5701 Postów
  • Lokalizacja:Szczecin

Napisano 2007-04-09, godz. 16:29

Jeśli w ich małżeństwie pozostał jedynie strach przed Bogiem, to współczuję tym ludziom.
Jeśli natomiast obok miłości i dbania o swoje małżeństwo bojaźn Boża jest dodatkowym czynnikiem stabilizującym małżeństwo, to mogą oni przeżyc różne kryzysy małżeńskie i wyjść z tego zwycięsko.

Użytkownik Czesiek edytował ten post 2007-04-09, godz. 16:29

Czesiek

#6 homme_curieux

homme_curieux

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1274 Postów

Napisano 2007-04-09, godz. 16:48

Gorzej, jeśli dwoje obcych sobie ludzi nienawidzi się jak pies z kotem, są ze sobą nieszczęśliwi, nie umieją ze sobą rozmawiać i nic ich nie łączy oprócz tego, że Bóg Jehowa mógłby ich zabić w armagedonie, gdyby się rozeszli. No i ze strachu o własne życie godzą się na trwanie małżeństwa, które im nie odpowiada. Wtedy takie życie musi być koszmarem.





To fakt ze to straszny przypadek , ale przypuszczam ze jesli pozostana razem ze strachu tworzac "pieklo" w domu to i tak beda mieli problem ....... :(

Dlatego tez Jehowa Bog dal chrzescijanom i chrzescijankom pewne rady mogace pozwolic im uniknac tego "piekla na ziemi"

1Kor 7:10-12 BT „Tym zaś, którzy trwają w związkach małżeńskich, nakazuję nie ja, lecz Pan: Żona niech nie odchodzi od swego męża.(11) Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie samotną albo niech się pojedna ze swym mężem. Mąż również niech nie oddala żony.(12) Pozostałym zaś mówię ja, nie Pan: Jeśli któryś z braci ma żonę niewierzącą i ta chce razem z nim mieszkać, niech jej nie oddala.” Widac wyraznie ze Jehowa przewidzial mozliwosc separacji jednak bez mozliwosci powtornego ozenku oprocz sytucji opisanej w /Mt 5:32 Bw „A Ja wam powiadam, że każdy, kto opuszcza żonę swoją, wyjąwszy powód wszeteczeństwa, prowadzi ją do cudzołóstwa, a kto by opuszczoną poślubił, cudzołoży.” Tak przynajmniej mowi Pismo Sw , niektorzy jednak nakladaja na ludzi dodatkowe ciezary nie majace swojego umocowania w Pismie Swietym
Mam nadzieje ze moj glos na tym forum sprawi ze moze choc jednemu ziarnu zostanie oszczedzony ponizszy los :
Lk 5:5 Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je.

#7 marta

marta

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 174 Postów

Napisano 2007-04-09, godz. 17:22

mnie własnie chodzi o ten strach przed Bogiem...
wiele ludzi u swiadków jest z kims drugim bo takie sa nakazy.. czy zona swiadek jest z niewierzacym pijakiem dlatego ze go kocha? chyba nie... dlatego ze on jej nie zdradził i nie ma podstaw do rozwodu taka żona.. wiec pijak czy nie pijak ale pewny jest ze zona z nim bedzie... to takie bez sensu dla mnie..

znam małżenstwo gdzie starszy brat (ale nie starszy tylko starszy wiekiem)wział soobie o wiele młodsza siostrzyczke (chyba był po prostu podjarany tym ze jest młodsza i ze na niego leci - nawet sam cos takiego powiedział w rozmowie ze mna) i teraz dopiero przejżał na oczy.

sa razem ale chyba na zasadzie kumpelstaw bo z jego strony to nie miłosc . on sie po prostu za nia niekiedy wstydzi, za jej smarkate wypowiedzi, zachowanie i za ogół.

zyja niby dobrze ale facet wierny sługa Jehowy nie moze z nia sie rozwiesc bo mu bog zabrania bo umrze w armagedonie.. no i ja utrzymuje i takze jej dziecinne zachowanie.
wg. mnie zyja jak tatus i córeczka...

i ma to sens? jest to normalne zycie? i co facet sie meczy ale później jehowa go nagrodzi??? eeee

wiem, powiecie widziały gały co brały. ale nie o to chodzi bo trudno kazdy moze sie pomylic lub ulec fascynacji ale co ten chłopina ma teraz zrobic?

acha i jeszcze jedno - braciszek sie szybko z nia ożenił no bo przeciez nie mozna byc sam na sam ze soba i jak stary chłop miał cały czas prosic kogos o siedzenie znimi? co to wogóle za poznanie drugiej osoby, poza tym nie mozna za długo ze soba "chodzic" a wiec nie dziwcie sie ze facet sie pomyslił nadzwyczajniej w swiecie.

#8 Czesiek

Czesiek

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 5701 Postów
  • Lokalizacja:Szczecin

Napisano 2007-04-09, godz. 17:33

Marto
W twojej wypowiedzi jest za wiele wątpliwości co do tego, dlaczego oni są ze sobą. Stąd wypowiadać się w tej sprawie to jak wyjść na głupca, który wypowiada sie o czymś, o czym nie ma najmniejszego pojęcia.
Czesiek

#9 marta

marta

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 174 Postów

Napisano 2007-04-09, godz. 17:44

mnie nie chodzi o ten konkretny przykład podałam go tak mniej wiecej do zobrazowania sytuacji..

chodzi mi o ten problem bycia z kims bo tak nakazuje bog, miłuje cie bo tak nakazuje bóg a ja jestem jemu posłuszny, szanuje cie bo tak nakazuje bog, biore pod uwage twoje zdanie bo tak nakazuje bog...

jest wiele takich małżeństw swiadków uwierzcie

jesli moj maz mialby pozostawac mi wierny tylko dlatego, ze zdrada bylaby nie fair wobec Boga, a nie dlatego ze nie chcialby MNIE krzywdzic, to wialabym od takiego gdzie pieprz rosnie zanim by zostal moim mezem
nie wyobrazam sobie zycia z facetem i zastanawiania sie czy jest on ze mna z miłosci czy raczej z zasad dla boga... to takie ponizajace...

chcielibyscie zeby wasze zony albo mezowie kochali tylko dlatego iz kiedys wam to slubowali i bog kaze byc z ta jedna z ktora wział slub? tylko dlatego, a nie z serca, TYLKO Z ZASAD?

Użytkownik marta edytował ten post 2007-04-09, godz. 17:48


#10 Nikita25

Nikita25

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 722 Postów

Napisano 2007-04-09, godz. 19:04

Jak można być z kimś bo Bóg tak nakazuje? To samo tyczy się zdrady.

Strach przed Bogiem- nie boją się zdradzać ale molestować to już co innego.
Każdy postępuje wg własnych kryteriów.

Użytkownik Nikita25 edytował ten post 2007-04-09, godz. 19:07


#11 paola78

paola78

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 24 Postów

Napisano 2007-04-10, godz. 20:04

hej mam takie pytanie:
co myslicie o małżeństwach które sa razem ze soba bo religia im nakazuje ? tzn chodzi mi dokładnie o to ze np. on i ona sa razem w zwiazku, sa małzenstwem i sa głęboko wierzacy w jehowe nie odejda od siebie nigdy bo religia im zabrania sie rozwdzic, ona jest pewna ze on jej nie zdradzi bo religia tego zabrania a on jest bardzo wierzacy i nie sprzeciwiłby sie Bogu...

i o to tu mi chodzi... sa razem i sa siebie pewni bo religia siwadków (i inne tez takie sa)im zabrania spotykac sie z kimkolwiek odmiennej płci sam na sam a wiec wiedza ze sie nie zdradza... wszystkim rzadzi jehowa bog i jego zasady..

pytam bo pamietam taka siostrzyczke która ostatnio powiedziała mi ze jest razem ze swoim facetem i moze byc za niego pewna do konca zycia bo jehowa zakazuje im "podejrzanych " kontaktów z kims innym... w ten sposób ona jest zapewniona ze on nic nie zrobi na boku ani za jej placemi no bo religia nie pozwala... małzenstwo jest zgodne no i sie kochaja


Niestety nie w każdym przypadku jeśli ktoś pochodzi z organizacji ŚJ lub innej zabraniającej zdrad będzie wierny drugiej osobie więc na pewno wielką pomyłką jest jeśli np. ŚJ wychodzi za kogoś tylko dlatego,że należy on do organizacji.Jeśli akurat dobrze trafi to ok ale gorzej jeśli trafi np. na osobę tylko pozornie religijną(a niektórzy potrafią się kryć latami).Wtedy nie pomogą żadne zasady(bo ta druga osoba ich się przeciaż nie trzyma).Właściwie to chyba nie ma jednoznacznej recepty na udany związek,bo czasem nawet "dobre" poznanie nic nie daje-znam parę,która chodziła ze sobą 8 lat zanim się pobrała a ich związek rozleciał się rok po ślubie.

#12 ble

ble

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1026 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano 2008-11-11, godz. 09:58

Niestety, wiele osób w Organizacji (głównie młodych) decyduje się na związek małżeński tylko dlatego, że partner lub partnerka jest ładna i że "chciałoby się zakosztować tego ciała". Zostaje zawarte małżeństwo ale po ślubie może się okazać że dwoje ludzi zupełnie się ze sobą nie zgadza, zarówno w życiu jak i w łóżku. Jednak uwolnić się "teokratycznie" i bez swej winy z takiego nieudanego małżeństwa jest bardzo trudno. Organizacja nie pozwala współmałżonkowi rozwieść się, jeśli nie zostaną przez niego przedstawione rzetelne i namacalne dowody zdrady. Szczegóły tu: http://watchtower.or...s...st&p=105644

Oczywiście te osoby nie zdają sobie do końca sprawy czym jest zawarcie małżeństwa w Organizacji. Jest to przekroczenie granicy, spoza której w zasadzie nie ma akceptowalnego przez Organizację powrotu. Dlatego tak bardzo ważne jest aby się dobrze poznać przed ślubem, dużo rozmawiać ze sobą (również na tematy czysto seksualne) i przebywać ze sobą w sytuacjach które później w małżeństwie staną się codziennością. Nie myślcie, że wspólne głoszenie z przyszłym współmałżonkiem jest wyznacznikiem tego czy małżeństwo będzie szczęśliwe. Wręcz przeciwnie, może ono nie mieć tu dużego znaczenia, chyba że jedno z przyszłych współmałżonków jest bardzo aktywnym ŚJ a drugiemu wystarcza chodzenie do służby od czasu do czasu. Najważniejsze jest romantyczne uczucie, wspólny cel życiowy, podobne spojrzenie na najważniejsze sprawy dotyczące poglądów na świat, ludzi, postępowanie, wspólne życie i seks. Trzeba też uważać na ludzi którzy ukrywają kim są, a takich w Organizacji jest z pewnością sporo. Przeciwieństwa raczej nie będą się przyciągać, wbrew temu co wielu ludzi mówi na ten temat. Tacy ludzie często męczą się ze sobą w związku a utrzymywanie przy życiu takiego nieudanego małżeństwa tylko z tego powodu że Bóg i starsi nie pozwalają na rozwód może prowadzić do wielu nieszczęśliwych następstw takich jak depresja, stany lękowe, ukryte zdrady, rękoczyny, samobójstwo a nawet morderstwo. A wtedy życzliwi starsi dbający o swe owce powiedzą że małżonkowie sami są sobie winni, a oni tylko trzymają się zasad Organizacji.

Użytkownik ble edytował ten post 2008-11-11, godz. 10:03


#13 pojawiamsieiznikam

pojawiamsieiznikam

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 264 Postów

Napisano 2008-11-11, godz. 12:36

Cala to zawieranie malzenstw w organizacji to bledne kolo. Przed slubem nie mozna z ta druga osoba przebywac sam na sam (zastanawia mnie czy organizacja cos mowi na temat pocalunkow przed slubem?), a po slubie nie mozna sie rozwiesc. Kolejna dziedzina zycia pod kontrola.

Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie samotną albo niech się pojedna ze swym mężem. Mąż również niech nie oddala żony.

Zastanawia mnie ten fragment, co jesli druga strona nie chce sie pojednac pomimo naszych szczerych checi, a po jakims czasie pojawia sie ktos inny.

#14 szperacz

szperacz
  • Gadu-Gadu:12358377
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Wrocław

Napisano 2008-11-11, godz. 12:44

Życie już dawno zostawiło Biblię daleko w tyle.

#15 marta

marta

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 174 Postów

Napisano 2008-11-11, godz. 12:50

i bardzo dobrze :)

#16 ble

ble

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1026 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano 2008-11-13, godz. 09:31

Cala to zawieranie malzenstw w organizacji to bledne kolo. Przed slubem nie mozna z ta druga osoba przebywac sam na sam (zastanawia mnie czy organizacja cos mowi na temat pocalunkow przed slubem?), a po slubie nie mozna sie rozwiesc. Kolejna dziedzina zycia pod kontrola.


Zastanawia mnie ten fragment, co jesli druga strona nie chce sie pojednac pomimo naszych szczerych checi, a po jakims czasie pojawia sie ktos inny.


Jeśli chodzi o pocałunki to o nich można było przeczytać publikacjach Organizacji:

yy 153-4:

"Również pocałunek może być czystym wyrazem uczucia łączącego osoby, które zamierzają się pobrać - ale może też być inaczej".

yp 254-5:

"Czy stosowne jest trzymanie się za ręce, całowanie i obejmowanie, a jeśli tak, to kiedy? Jeżeli przejawy uczucia są wyrazem szczerej sympatii, a nie samolubnej namiętności, mogą być zarówno czyste, jak i stosowne. Z biblijnej Pieśni nad Pieśniami dowiadujemy się, iż Sulamitka oraz pasterz, którego kochała i miała wkrótce poślubić, okazywali sobie uczucia w godny sposób (Pieśń 1:2; 2:6; 8:5). Ale podobnie jak oni również dziś młode osoby muszą uważać, by takie przejawy serdeczności były czyste i nie doprowadziły do niemoralności (Galacjan 5:19, 21). Wypływa stąd logiczny wniosek, że okazywanie wspomnianych form czułości jest na miejscu jedynie wówczas, gdy obie strony są zaangażowane uczuciowo i mają sprecyzowane plany co do zawarcia małżeństwa".

fy 24:

"Czy w waszej okolicy jest przyjęte, że dwoje ludzi nie będących małżeństwem trzyma się za ręce, całuje lub obejmuje? Nawet gdyby tak było, przed podjęciem ostatecznej decyzji o małżeństwie nie należy sobie pozwalać na takie wyrażanie uczuć".

Wynika z tego, że w roku 1979 pocałunki przed podjęciem ostatecznej decyzji o małżeństwie były przez Boga dozwolone a w roku 1994 i 1996 były dozwolone tylko po podjęciu tej decyzji. Tyle że "sprecyzowane plany co do zawarcia małżeństwa" oraz "ostateczna decyzja o małżeństwie" mogą nie zostać zrealizowane, ponieważ nawet przed samym ślubem mogą wyniknąć jakieś problemy i młodzi mogą się rozstać. Znam taki przypadek że siostra z pewnym bratem mieli sprecyzowane plany co do zawarcia małżeństwa i byli zaręczeni a mimo to doszło do rozstania. Ponadto zawsze jest tak, że gdy dwoje w zborze ma się ku sobie to chcą się pobrać ;) Pamiętam też taki wykład z roku 2004 w którym pewien brat powiedział że trzymanie się za ręce jest dozwolone tylko dla ludzi związanych węzłem małżeńskim :D Takie zakazy wprowadza się zapewne po to, by inni bracia (głównie w średnim i starszym wieku oraz plotkarze zborowi) się nie gorszyli i by młodzi w ogóle nie mieli możliwości jakiegokolwiek bliższego fizycznego kontaktu ze sobą (nie chodzi mi o seks). Pozwala to na pewnego rodzaju gwarancję, że nie zaczną współżyć przed ślubem. Oczywiście są tacy co ukrywają przed zborem swoje kontakty seksualne bo jak wiadomo "wszystko można co nie można byle z cicha i z ostrożna" ;) A potem zawierają związek małżeński i już jest OK.

Według Organizacji, gdy strona odchodząca odchodzi od nas z innego powodu niż zdrada i nie chce się pojednać a w naszym życiu po jakimś czasie pojawia się ktoś inny to i tak zarówno strona odchodząca jak i my nie mamy prawa do rozwodu i spotykania się z kimś innym, chyba że przedstawimy namacalne dowody zdrady strony odchodzącej. Możemy też sami skłamać (lub przyznać się) że zdradziliśmy i wtedy strona odchodząca jak i my dostaniemy rozwód biblijny ale wiąże się to z napomnieniem przez komitet sądowniczy wobec całego zboru. Ponieważ w Organizacji plotkarstwo i wyprowadzanie poufnych informacji jest na porządku dziennym, cały zbór z pewnością będzie wiedział że to napomnienie jest za to, że zdradziliśmy.

Namacalne dowody zdrady oznaczają przyłapanie współmałżonka na współżyciu cielesnym z inną osobą. Jednak nasze przyłapanie na gorącym uczynku jest nieważne dla starszych. Z tego względu musimy mieć jeszcze przynajmniej 2 świadków którzy również przyłapali naszego współmałżonka. Oczywiście przedstawienie tego rodzaju dowodów jest praktycznie niemożliwe, dlatego też większość zborowych spraw rozwodowych kończy się wykluczeniem ze zboru, chyba że obie strony nie mają nikogo innego lub to ukrywają przed zborem.

Użytkownik ble edytował ten post 2008-11-13, godz. 10:40


#17 pojawiamsieiznikam

pojawiamsieiznikam

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 264 Postów

Napisano 2008-11-13, godz. 11:00

Co za glupota - chcesz pocalowac dziewczyne/chlopaka to najpierw zastanawiasz sie czy mozesz, czy to nikogo nie urazi itp.
Mam wrazenie ze duzo SJ (zwlaszcza mlodych osob) jest troche uposledzonych emocjonalnie.

Znam sytuacje w ktorej malzenstwo zyje osobno w separacji. Nie rozwiedli sie bo nie wolno, wiec wybrali taka sztuczna mozliwosc. Teoretycznie malzenstwem sa, ale praktycznie to co ta za malzenstwo.

#18 Abriella

Abriella

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 427 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Polska

Napisano 2008-11-13, godz. 11:52

Co za glupota - chcesz pocalowac dziewczyne/chlopaka to najpierw zastanawiasz sie czy mozesz, czy to nikogo nie urazi itp.
Mam wrazenie ze duzo SJ (zwlaszcza mlodych osob) jest troche uposledzonych emocjonalnie.

Dokładnie, mają kupić kota w worku i potem juz zyc na wieki wieczne, a jak sie okaze pomyłka to co? wyjścia nie ma! bo Bog zabrania. Nie dośc ze zycie we dwoje i tak nie jest proste to jeszcze udzwigbnięcie takiego bagażu-Bóg, religia, hornor i ojczyzna- jest nie do zniesienia- ograbia z radości,z fantastycznej rzeczy jaką moze być bycie we dwoje. no ale gdy ja coś musze... to gdzie tu radość????

Znam sytuacje w ktorej malzenstwo zyje osobno w separacji. Nie rozwiedli sie bo nie wolno, wiec wybrali taka sztuczna mozliwosc. Teoretycznie malzenstwem sa, ale praktycznie to co ta za malzenstwo.


Oj sporo jest takich małżeństw... i w głoszenie, żeby zag łuszyć rozterki,zeby nie rozmawiać o własnych problemach, bo gdyby - co daj Bog- sie dogrzebali- wszystko by legło w gruzach! i co wtedy, co bracia? co rodzina? straszne!- to juz lepiej pojsc i pomagac ludziom rozwiazywac ich problemy i głosić ze starość, choroby i smierc zostana zniszczone. Cóz to jest nieudane małżeństwo w obliczu zła całego swiata, taka ofiara to nie ofiara.... tylko szkoda ich...

#19 Adelfos

Adelfos

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2574 Postów
  • Gadu-Gadu:8433368
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Nietutejszy

Napisano 2008-11-13, godz. 16:46

Mam wrazenie ze duzo SJ (zwlaszcza mlodych osob) jest troche uposledzonych emocjonalnie.

Antyseksualny Bożek także sporo szkód narobił w innych różnowyznaniowych grupach biblijnych.
Dołączona grafika

#20 ble

ble

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 1026 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Warszawa

Napisano 2008-11-13, godz. 22:17

Oj sporo jest takich małżeństw... i w głoszenie, żeby zag łuszyć rozterki,zeby nie rozmawiać o własnych problemach, bo gdyby - co daj Bog- sie dogrzebali- wszystko by legło w gruzach! i co wtedy, co bracia? co rodzina? straszne!- to juz lepiej pojsc i pomagac ludziom rozwiazywac ich problemy i głosić ze starość, choroby i smierc zostana zniszczone. Cóz to jest nieudane małżeństwo w obliczu zła całego swiata, taka ofiara to nie ofiara.... tylko szkoda ich...


Jest to typowa zagrywka Organizacji - nawet poważne problemy małżeńskie należy przykryć miłością Bożą i głoszeniem. Tylko co po miłości Bożej, skoro tej prawdziwej miłości nie ma między małżonkami? Co po głoszeniu, skoro to tak naprawdę nie przyda szczęścia małżeńskiego? Jeśli dwoje ludzi nie pasuje do siebie, nie czują tej chemii, nie odczuwają do siebie romantycznych uczuć i przyciągania, to modlitwa do Boga i głoszenie niczego nie zmienią.

Kiedyś jedna młoda siostra mi powiedziała mądrą myśl. Powiedziała, że niektórzy ŚJ twierdzą, że niemal każda para, również młodzi którzy sympatyzują ze sobą mogą się w sobie prawdziwie zakochać ponieważ każdą różnicę da się przykryć miłością Jehowy. Po chwili skwitowała to krótkim podsumowaniem - "to jest niemożliwe, jeśli dwoje ludzi się różni, to miłość Jehowy nic tu nie da. Partnerzy muszą być dopasowani do siebie". Trudno o bardziej trafne podsumowanie.

Czy zauważyliście ile w ostatnich latach było artykułów do studium o małżeństwie? Dlaczego aż tyle? Dlatego że coraz więcej małżeństw w Organizacji się sypie. Organizacja zaczyna powoli tracić na tym kontrolę. Ponieważ coraz więcej ŚJ rozwodzi się ze sobą, powoduje to wzrost liczby wykluczeń dodatkowo pociągając za sobą inne "reakcje łańcuchowe". Dlatego czasopismo Strażnica robi co może aby utrzymać przy życiu zniszczone związki w których małżonkowie się nie szanują a nawet śpią w osobnych łóżkach (znam taki przypadek). Strażnica stara się na siłę leczyć chore, nieudane małżeństwa. Wyraźnie wynika to np. z pewnego fragmentu z artykułu ze Strażnicy z 15 marca 2008 strona 11 ak. 17:

"A co wtedy, gdy nie jesteście najlepiej dobraną parą? Może wasz związek nie wydaje się tak romantyczny jak inne. Pomocne okaże się jednak pamiętanie o poglądzie Stwórcy na instytucję małżeństwa".

Czyli innymi słowy - nie kochamy się, nie ma romantycznych uczuć ale nie mamy już żadnego wyjścia - jesteśmy małżeństwem i musimy się z tym męczyć dopóki jedno z nas nie umrze. Artykuł ze Strażnicy mówi, że Bóg będzie nosił nasze problemy a my będziemy udawać, że jesteśmy razem szczęśliwi. Na zebraniach będzie OK a w domu piekło, ale przecież najważniejsze że spełniamy wolę Boga.

Zwiększona częstotliwość ukazywania się artykułów o małżeństwie jest też spowodowana tym, że starsi zboru na ogół nie niosą rozpadającym się małżeństwom skutecznej pomocy. Nawet gdy oderwą się choć na chwilę od spraw zborowych i znajdą trochę czasu aby odwiedzić nieudane małżeństwo, to zachowują dość neutralną i olewającą postawę. Po prostu coś przeczytają z Biblii, skomentują i pójdą myśląc, że spełnili święty obowiązek. A problemy małżeńskie pozostają. Dla nich problemu tak naprawdę nie ma bo oni przecież mają ważniejsze sprawy. Dopiero gdy dochodzi do rozwodu oni nagle budzą się ze snu niedźwiedziego i znajdują czas dla małżeństwa. Tylko że wtedy to już jest trochę za późno. Dlaczego nagle znaleźli ten czas? Na pewno nie po to, żeby ratować zniszczone małżeństwo. Chodzi o szukanie winnych. Winny się zawsze znajdzie. W końcu to przecież nie ich wina że małżonkowie nie mogli się dogadać. Co ich to obchodzi. A tak kogoś wykluczą i będą mieli satysfakcję wewnętrzną że spełniają wolę Boga a zbór będzie ich chwalił za to że likwidują rozsadniki niebezpiecznego kwasu który mógłby się przerzucić na drugich. Nie ma to jak współczujący i troskliwi pasterze którzy uznają swe owce za nieuleczalnie chore i zrzucają je do urwiska.

Użytkownik ble edytował ten post 2008-11-13, godz. 22:22





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych