ŚJ - świetni psychoterapeuci
#1
Napisano 2005-10-25, godz. 12:24
Strażnica z 15 września 2005, s.9
Pewna mieszkanka Zagrzebia, będąca psychiatrą, szukała rozwiązania własnych problemów emocjonalnych. W tym celu odwiedziła swojego kolegę, znanego lekarza. Jakże była zaskoczona, gdy podał jej numer telefonu do Biura Oddziału Świadków Jehowy w tym mieście, a także nazwisko znajomego głosiciela. Powiedział przy tym: "Ci ludzie chyba potrafią ci pomóc. Gdybym cię odesłał do kościoła, znalazłabyś tam jedynie martwe posągi. Panuje tam mroczna cisza. Nie sądzę, by ci to coś dało. Kierowałem już swoich pacjentów do Świadków Jehowy i uważam, że również dla ciebie będzie to najlepsze wyjście". Świadkowie chętnie odwiedzili tę kobietę i wkrótce zaczęli z nią studiować Biblię. Po paru tygodniach z radością oświadczyła, że wiedza o zamierzeniu Bożym nadała jej życiu sens (Kaznodziei 12:13).
No cóż... nie przeczę, że wiedza z Biblii nadaje człowiekowi sens życia, ale takie ujęcie tematu jest dla mnie nieco zastanawiające, gdyż rozmawiając z wieloma osobami będacymi jeszcze ŚJ, tkwiącymi na rozdrożu lub tymi, które odeszły, dostrzegam wręcz nasilające się - jak to ładnie ujęto - "problemy emocjonalne". Podłoże tego jest różnorakie, jednak skutek zawsze podobny.
Poza tym, jakie kwalifikacje psychoterapeutyczne posiadają w ogólności ŚJ? Czy naprawdę są w stanie pomóc komuś z zaburzeniami emocjonalnymi czy psychicznymi?
W Strażnicy z 1 października 2005 na s.31 zasugerowano, że dla tych, "których prawdziwym powołaniem jest służba dla Jehowy" wymarzoną perspektywą byłoby przejście "krótkiego szkolenia z zakresie prac biurowych, naprawy samochodów, komputerów, prac hydraulicznych, fryzjerstwa i mnóstwa innych zawodów". Z całym szacunkiem dla osób wykonujących te zawody, ale ja nie powierzyłbym swojego zdrowia fryzjerowi czy hydraulikowi. Mogą być oni biegli we własnych zawodach, ale leczeniem powinni zajmować się wykwalifikowani specjaliści z zakresu medycyny, a nie mechanicy samochodowi czy piekarze [a tak to często wygląda w zborach, kiedy starszy całe zycie pracujący przy betoniarce na budowie udziela porad załamanej i sfrustrowanej siostrze albo molestowanej seksualnie osobie].
Nasunęła mi się na myśl jeszcze jedna rzecz - na początku ukazywania się Złotego Wieku, WTS urządziło wielką nagonkę na różnej maści lekarzy, a na psychiatrów w szczególności, nazywając ich nawet "agentami diabła". Echa tamtych poglądów po dziś dzień pokutują w niektórych zborach, a udanie się do lekarza tej specjalizacji jest bardzo niemile widziane. Czyżby WTS wracało do swoich szamańskich poglądów na medycynę? [kilka ciekawostek tutaj.
Pzdr.
A member of AJWRB group
#2
Napisano 2005-10-25, godz. 13:21
Stosunek do księży też został pięknie zobrazowany, podpięty pod schemat i sprytnie przemycony. W tym szczególnym przypadku uważam, że ksiądz, który skończył teologię (w tym miał i psychologię, i filozofię, i socjologię, i cały szereg nauk humanistycznych) jest bardziej komptetentny w zakresie pomocy psychicznej.
#3
Napisano 2005-10-25, godz. 13:37
Pozdrawiam Cię serdecznie.
#4
Napisano 2005-10-25, godz. 14:43
#5
Napisano 2005-10-25, godz. 14:47
#6
Napisano 2005-10-25, godz. 17:59
Znalezienie sensu życia i zafascynowanie jakąś sprawą ma wielki wpływ na ludzką psychikę i potrafi nawet wydźwignąć z chorób mających podłoże psychiczne. Tyle tylko na jak długo to pomoże, kiedy ta pani zobaczy prawdziwe oblicze „organizacji”. Czy po takim szoku będzie jeszcze można mówić o uzdrowieńczych właściwościach „organizacji”
#7
Napisano 2005-10-25, godz. 17:59
Pozdrawiam
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#8
Napisano 2005-10-25, godz. 19:29
No i własnie to miałem na myśli pisząc, że ogromna grupa znanych mi ludzi związanych przez lata z Organizacją ma nasilające sie i większe problemy ze swoją psychiką niż nowi prozelici. Na początku jest pięknie, ogarnia Cie euforia, wszystko wydaje sie takie proste, że aż zapiera dech w piersi, no po prostu chce się żyć. WTS nazywa to "pierwszą miłością do prawdy". Ale kiedy "miłość" ta okrzepnie, kiedy zaczynasz dostrzegać prawdziwą "prawdę" - ooo... to wtedy zaczynają się kłopoty.
I kto przychodzi ci z pomocą? "Sympatyczni" starsi zboru, bez żadnych kwalifikacji, bez żadnego zaplecza, bez żadnych umiejętności, za to z opasłymi rocznikami Strażnic pod pachą.
Znam to z autopsji. Kiedy sam miałem pewne zachwiania życzliwy starszy doradził mi większe zaangażowanie, poczytanie sobie literatury, a na koniec stwierdził, że w ogóle to rozczulam się nad sobą. Zaiste, fachowa porada.
Nie chcę się tu rozwodzić nad zupełnie skandalicznym wątkiem, mianowicie pomaganie przez takich "fachowców" od psychicznej terapii ofiarom nadużyć seksualnych. Raz byłem podczas takiej rozmowy ze zgwałconą siostrą. Uwierz mi, że nigdy więcej nie chciałbym przeżyć czegoś podobnego, a już na pewno nie chciałbym być w skórze tej dziewczyny.
Pzdr.
A member of AJWRB group
#9
Napisano 2005-10-25, godz. 20:20
#10
Napisano 2005-10-25, godz. 21:09
Mógł on jako specjalista uznać, że jego koleżanka ma cechę, którą na potrzeby tej dyskusji, umownie nazwiemy "infantylną, sekciarską osobowością", a wiec potrzebuje prostych odpowiedzi na skomplikowane pytania.
Stwierdzenie tej postawy u kobiety będącej z zawodu psychiatrą może nieco dziwić, ale nigdzie nie ma napisane, że ktoś naiwny i dziecinny nie może dostać się na studia medyczne ani że nie może uzyskać specjalizacji w zakresie psychiatrii.
W każdym razie, jeśli lekarz uznał, że taka terapia ma sens, przyczyny mogą być dwie:
1) brak kompetencji plus naiwna, przesadnie pozytywna opinia o świadkach Jehowy
2) wysokie kwalifikacje i trafne dostosowanie terapii do nietypowego przypadku
Na marginesie wpomnę, że uważam, iż większość współczesnych psychologów popełnia ten wielki błąd, że nie docenia roli religii w życiu człowieka.
Mnie osobiście wydaje się, że fundamentem zdrowia psychicznego jest:
1) jasne określenie swojej relacji z Bogiem
2) posiadanie prawdziwego przyjaciela (człowieka, który nas wysłucha)
3) możliwość przytulenia się i pocałowania najbliższej osoby
kiedy te trzy warunki są spełnione, wtedy mamy 98% sukcesu.
Wspomniana w strażnicy wzmianka o posągach, sugeruje, że lekarz był kompetentny:
A> Docenił rolę religii w życiu człowieka, wysłuchał subiektywnego odczucia tej kobiety (która jak sie domyślamy, została zapytana o praktykowanie religii i zapewne w odpowiedzi wyznała, że nie rozumie podejścia katolików do duchowości, przez co religia nie zaspokaja jej potrzeb psychicznych).
B> Ponieważ lekarz nie był dominikaninem, ale lekarzem, zaproponował pacjentce konkurencyjną ofertę religijną, przewidując, że w konkretnym przypadku może ona odnieść pozytywne skutki dla jej psychiki
C> Przypuszczam, że w razie niepowodzenia tej terapii, dałby jej telefon do jakiegoś wykształconego zielonoświątkowca
Ale wróćmy do tematu... Prawdziwym problemem nie jest postawa tego lekarza, bo on mógł wiedzieć, co robi. Rzeczywisty problem (i tutaj z kolei przyznam rację innym uczestnikom dyskusji), to spłycenie tematu przez redaktorów strażnicy.
To oni, redaktorzy gazetki (a nie lekarz) postawili (albo przynajmniej zasugerowali) infantylną tezę, że wystarczy zostać świadkiem Jehowy i problemy emocjonalne znikną.
Gdy byłem świadkiem Jehowy, obserwowałem katastrofalne skutki popularyzacji takich uproszczonych poglądów. Osoby pogrążone w depresji, które nie znalazły pocieszenia w działalności głoszenia i w czytaniu strażnic, oskarżane były o tzw. słabość duchową.
W uproszczeniu oskarżenie to brzmiało: "Gdybyś kochał Jehowę, byłbyś uśmiechnięty,
a ty ciągle marudzisz, więc chyba diabeł ma do ciebie przystęp". Gdy takie osoby protestowały, słyszały, że są nienormalne, mają coś z głową, a w ogóle to popełniają grzech, że się nie cieszą. Po takim potraktowaniu, depresja się pogłębiała i w kilku przypadkach doszło do prób samobójczych.
Stwórca przebaczy tym nieszczęsnym "pocieszycielom", bo nie wiedzieli co czynią, ale fakt działania błędnego mechanizmu na psychikę bliźniego, pozostanie faktem.
jest dla mnie oczywiste, że to, co jest oczywiste dla jednych, nie musi być oczywiste dla drugich.
#11
Napisano 2005-10-25, godz. 22:25
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#12
Napisano 2005-10-25, godz. 22:25
Poprosze o informacje na ten temat
Islam zdominuje świat
Islam będzie rządzić światem
Ściąć głowy tym, którzy znieważą Islam
Islam jest religią pokoju...
#13
Napisano 2005-10-25, godz. 22:29
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#14
Napisano 2005-10-25, godz. 22:47
Islam zdominuje świat
Islam będzie rządzić światem
Ściąć głowy tym, którzy znieważą Islam
Islam jest religią pokoju...
#15
Napisano 2005-10-26, godz. 06:28
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#16
Napisano 2005-10-26, godz. 07:08
Wielokrotnie powtarzany jest pogląd o tym, że destrukcyjny wpływ sekty może sprzyjać problemom psychicznym. Napisano parę prac na temat jednostkowych przypadków. Paru lekarzy obwieściło światu "sensację", że niektórzy ŚJ mają problemy psychiatryczne. Czy jednak można pokusić się o postawienie tezy, że np. w środowisku ŚJ natężenie chorób psychicznych jest (na przykład) 2x albo 22x większe, niż u reszty społeczeństwa?
Moja niereprezentatywna obserwacja wskazuje, że nie ma wielkich różnic, a nawet istnieje niewielka różnica na korzyść ŚJ. Dlaczego? Na terenie gdzie mieszkam, jednym ludziom uderza do głowy nadmiar forsy i przepracowanie, a drugim nędza. Miejscowości wypoczynkowe mają taką specyfikę. Tutaj wszelkie patologie są powiększone, jak pod lupą. ŚJ cechuje pewien dystans wobec świata i spraw materialnych. I to przynajmniej odrobinę polepsza ich sytuację psychiczną.
Można mówić o tym, że przyczyny dobrego samopoczucia psychicznego ŚJ są złudne, że zostali oszukani... i to wszystko prawda. Ale cieszą się... A w ostatecznym bilansie "upijanie się strażnicami" bywa mniej szkodliwe od upijania się alkoholem...
jest dla mnie oczywiste, że to, co jest oczywiste dla jednych, nie musi być oczywiste dla drugich.
#17
Napisano 2005-10-26, godz. 07:24
#18
Napisano 2005-10-26, godz. 09:47
Myślę, że na interesujący Cię temat miałaby coś do powiedzenia Baszka; z tego, co pamietam, była dość dobrze zorientowana w statystyce.
Natomiast jestem na 100% pewien (proszę się ze mną nie spierać, bo i tak nie zmienię zdania ), że SEKTA zwana w skrócie SJ wywiera najbardziej negatywny wpływ na "urodzonych w prawdzie". Wiem to i z autopsji, i z wymiany doświadczeń, i z obserwacji, a wreszcie z mojej szczątkowej wiedzy z zakresu psychologii.
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#19
Napisano 2005-10-26, godz. 11:30
Jeszcze było by w miarę dobrze, gdyby w zborach była zapewniana możliwość odbudowania sił psychicznych. Zamiast tego z mównicy przeciętny świadek atakowany jest przez wątpliwych mentorów gradem informacji, że ciągle robi coś źle lub za mało. Za mało głosi, za mało się udziela, za rzadko się uśmiecha – „bo czyż my bracia nie jesteśmy rozradowanymi chwalcami Jehowy!?” Teksty tego typu po jakimś czasie zaczynały mnie rozkładać na łopatki. W żołądku czułem jakiś trawiący mnie ciężar. Od jakiegoś czasu po paru latach bycia śJ, zacząłem się dziwić dlaczego zebrania przyprawiają mnie o depresję. Przyszedł człowiek na zebranie bez krawata, czy marynarki, zaraz po zebraniu reprymenda od starszych, którzy wmawiają ci jakim to stałeś się zgorszeniem dla braci i sióstr. Dosłownie paranoja, za byle szczegół pretensja, a potem do służby ze sztywnym uśmiechem na twarzy...
Kiedyś gdy faktycznie zacząłem się pogrążać w otchłani depresji dostałem od pewnego starszego niezwykle – jak mu się pewnie wydawało – pokrzepiającą, mądrą radę: „A może ty za mało modlisz się do Jehowy?” Zostawiam bez komentarza radę tego wybitnego psychoterapeuty.
Następny motyw to porównywanie nauk strażnicy z naukami biblijnymi. Z jednej strony zachęcanie do czytania i rozmyślania nad Pismem Świętym, a z drugiej zakaz samodzielnego myślenia. Jak jedno z drugim pogodzić? Człowiek dostawał rozdwojenia jaźni, ponieważ gubił się w tym cholernym chaosie interpretacji strażnicowych. Takie rozmyślanie, próby dopasowania nauk strażnicy do nauk biblijnych doprowadziły mnie do poważnego konfliktu wewnętrznego, ale że z natury zawsze starałem się być uczciwym intelektualnie nie mogłem zbyt długo oszukiwać sam samego siebie. Dlatego też mentalnie odszedłem od zboru o wiele wcześniej przed moim wykluczeniem i postanowiłem sobie żyć swoim własnym życiem. Nie było to łatwe ponieważ gnębiły mnie depresje oraz żal, właściwie do samego siebie, że tak łatwo dałem się oszukać zwykłym ludziom.
Najlepiej tę sytuację oceniła moja siostra, która powiedziała, że pobyt u śJ coś mi dał, ale też wiele mi zabrał. Stało się ze mną faktycznie coś dziwnego. Straciłem swoją pewność siebie, stałem się jakiś taki bardziej nieśmiały oraz spadło moje poczucie własnej wartości.
Napisałem to tak pokrótce ponieważ jak słyszę, że śJ są wspaniałymi psychoterapeutami to szlag mnie trafia. W zborze widziałem zbyt wiele osób, które były hospitalizowane w zakładzie zamkniętym. W tym, wtedy jeszcze jeden z moich najlepszych przyjaciół. Nie brak w szpitalach również starszych zboru. Oto jak się przedstawia sytuacja najszczęśliwszego ludu świata. Myślę, że ruch ten, który wywodzi się ze Stanów Zjednoczonych, zbyt wiele nauk w wychowaniu swych członków zaczerpnął od Kościoła Amiszów – szczególnie traktowanie wykluczonego jak psa.
Pozdrawiam
"Ot, ma wygląd ptaka, a więc będzie latał, proste". - Baltazar Siedem Słońc
#20
Napisano 2005-10-26, godz. 13:20
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych