A kto tak powiedział? Na pewno nie ja. Lubię każdego dopóty, dopóki ktoś nie nadepnie mi na odcisk. Za to Ty musisz uważać z tym lubieniem odstępców, bo za to można się pożegnać z organizacją...a ty jaracz dlaczego mnie nie lubisz....?


Napisano 2005-10-28, godz. 05:57
A kto tak powiedział? Na pewno nie ja. Lubię każdego dopóty, dopóki ktoś nie nadepnie mi na odcisk. Za to Ty musisz uważać z tym lubieniem odstępców, bo za to można się pożegnać z organizacją...a ty jaracz dlaczego mnie nie lubisz....?
Napisano 2005-10-28, godz. 18:30
Może nie 'przekonać', ale przedstawić, dla równowagi, takim obserwatorom zewnętrznym jak ja swoją wersję wydarzeń. A wersja ta rodzi we mnie pytanie:Jednego nadal nie rozumiem (tak jak kilka innych osób z tego forum): KOGO CHCESZ PRZEKONAĆ DO SWOICH RACJI?
Napisano 2005-10-28, godz. 20:24
Napisano 2005-10-28, godz. 21:15
Napisano 2005-11-01, godz. 06:28
Napisano 2005-11-02, godz. 15:11
Jak najbardziej sądzę. Wydaje mi się nawet, że 6 mln wyznawców to ani jedyna ani przypadkowa zbieżność pomiędzy WTSem a AMWAYem (nawet nazwę mają wspólną: I am the wayCzy to nie dziwne, że "wspaniała prawda" tak topornie dociera do milionów, mimo niewątpliwych wysiłków jej głosicieli. Nie sądzisz, że coś w tym chyba musi być...?
Napisano 2005-11-02, godz. 15:15
Gdyby ta organizacja nie była w jakims sensie 'cudowna', to juz dawno by się rozpadła. Istnieje więc coś, co ludzi do niej przyciąga. Kiedyś myślałem, że to obietnica nieśmiertelności tak wabi emerytów, ale większość ŚJ to ludzi młodzi.gdyby tak wielu nie odchodzilo od tej 'cudownej' organizacji to pewnie byloby ich dwa razy tyle
Napisano 2005-11-02, godz. 15:32
większość ŚJ to ludzi młodzi
Napisano 2005-11-02, godz. 16:23
Gonzalo,Gdyby ta organizacja nie była w jakims sensie 'cudowna', to juz dawno by się rozpadła. Istnieje więc coś, co ludzi do niej przyciąga. Kiedyś myślałem, że to obietnica nieśmiertelności tak wabi emerytów, ale większość ŚJ to ludzi młodzi.
Napisano 2005-11-02, godz. 19:20
większość ŚJ to ludzi młodzi
"Ot, ma wygląd ptaka, a więc będzie latał, proste". - Baltazar Siedem Słońc
Napisano 2005-11-03, godz. 08:16
Napisano 2005-11-03, godz. 19:24
Użytkownik lotka edytował ten post 2005-11-03, godz. 19:32
Napisano 2005-11-03, godz. 20:09
Napisano 2005-11-04, godz. 20:30
Powiedział przy tym: "Ci ludzie chyba potrafią ci pomóc. Gdybym cię odesłał do kościoła, znalazłabyś tam jedynie martwe posągi. Panuje tam mroczna cisza. Nie sądzę, by ci to coś dało.
Napisano 2005-11-07, godz. 08:44
W nawiązaniu do tematu:
artykuł Stanislava Grofa 1, 2 - "Psychiatria a religia: rola duchowości w życiu człowieka" link
"Ot, ma wygląd ptaka, a więc będzie latał, proste". - Baltazar Siedem Słońc
Napisano 2009-06-10, godz. 17:08
Niemniej jednak to właśnie tacy starsi są w posiadaniu "mądrości niebiańskiej", jak można sobie przeczytać w poniższym tekście (który zamieszczam tu jako ciekawostkę):I kto przychodzi ci z pomocą? "Sympatyczni" starsi zboru, bez żadnych kwalifikacji, bez żadnego zaplecza, bez żadnych umiejętności, za to z opasłymi rocznikami Strażnic pod pachą.
Czy psychiatra powinien zaniechać wykonywania swego zawodu zanim mógłby być dopuszczony do chrztu i uznanym za świadka Jehowy?
Nie, wydaje się, że to nie jest konieczne. Chociaż publikacje Strażnicy odradzały już oddanym Bogu chrześcijanom udawanie się do psychiatry — z wyjątkiem przypadków bardzo pilnych — nie znaczy to jednak wcale, żeby psychiatra nie mógł pomóc swym pacjentom. Czy psychiatra po dodaniu się Bogu nadal będzie chciał wykonywać swój zawód, czy nie, to jego rzecz. Być może znajomość zasad biblijnych i jego wiara w Jehowę oraz decyzja spełniania woli Bożej mogą mu niekiedy pomóc jeszcze lepiej wykonywać jego zawód. Patrz: „Leczenie psychosomatyczne rozpatrywane z biblijnego punktu widzenia” w Strażnicy sprzed dziesięciu laty.
Po oddaniu się Bogu chrześcijanin psychiatra musiałby się jednak bardzo wystrzegać wpływania na swych chrześcijańskich braci, aby tylko u niego szukali rady, mającej za podstawę mądrość światową, zamiast u nadzorców, którzy by im powiedzieli, co jest stosowne według mądrości niebiańskiej. On powinien szczególnie wystrzegać się wywoływania wrażenia, jakoby jego wiedza psychiatryczna była cenniejsza od mądrości biblijnej. Biblia podaje znacznie lepsze rady co do odnowienia osobowości niż psychiatria lub psychoanaliza. Tylko jej mądrość prowadzi do życia wiecznego. — 1 Kor. 13:1-13; Gal. 5:19-23; Kol. 3:1-25.
--
źródło: "Strażnica" z 1964 roku, nr 11, "Pytania czytelników"
Napisano 2009-06-10, godz. 17:19
Napisano 2009-06-10, godz. 17:44
*** Strażnica nr19 z 1976, ss.22-24 ***
● Czy świadkowie Jehowy uważają za stosowne zasięgać rady u psychiatry?
Kwestię taką, jak zwrócenie się do psychiatry albo też do jakiegokolwiek innego lekarza, każdy chrześcijanin musi sam rozstrzygnąć. Prawdziwi chrześcijanie wszakże głęboko wierzą w słuszność i skuteczność wskazówek biblijnych. Zdają sobie sprawę z faktu, że Stwórca wie o człowieku — włącznie z jego umysłem — znacznie więcej niż ktokolwiek z ludzi. Toteż świadkowie Jehowy każdą metodę leczenia rozpatrują w świetle „mądrości, która jest z góry”. — Jak. 3:17, NP.
Dobrze jest pamiętać o tym, że choć psychiatrzy specjalizują się w leczeniu zaburzeń umysłowych i emocjonalnych, to jednak metody stosowane przez poszczególnych psychiatrów częstokroć bardzo się między sobą różnią. Pewien podręcznik z tego zakresu nosi na przykład tytuł: „Psychoanaliza i psychoterapia: 36 systemów”. Skąd tyle rozbieżnych poglądów? Bierze się to skąd, że pomimo szerokich badań jeszcze stosunkowo mało wiadomo o funkcjonowaniu mózgu człowieka. Książka „The Mind” (Umysł) podaje: „Przyczyny [rozmaitych chorób umysłowych] stanowią najważniejsze z nierozwiązanych dotąd zagadnień współczesnej psychiatrii. Ogłaszano już różne rozwiązania, ale żadne z nich nie jest ostateczne”.
Niektórzy psychiatrzy podstawowe znaczenie przypisują rozmowom, przy czym najczęściej starają się dociec, jak w dzieciństwie pacjenta układały się jego stosunki z rodzicami; zakładają, że tą metodą rozładują pewne lęki bądź konflikty. Inni koncentrują się na wyrobieniu u pacjenta nowych nawyków (czasami posługując się w tym celu hipnozą), w nadziei, iż rozwiązaniem będzie nowy „wzór zachowania”. Jeszcze inni wyrażają pogląd, że większość chorób psychicznych ma podłoże fizyczne (na przykład rozchwianie chemicznej równowagi organizmu lub zaburzenia w funkcjonowaniu systemu nerwowego), stosują więc leki albo też witaminy w połączeniu ze specjalną dietą. Rzadko zaleca się w wypadku choroby umysłowej wysoce kontrowersyjną chirurgię mózgu.
Prawdziwi chrześcijanie starają się mieć ‛takie samo usposobienie, jakie miał Chrystus Jezus’, toteż całkiem słusznie interesują się przekonaniami każdego, kto może mieć wpływ na ich sposób myślenia bądź postępowania (Rzym. 15:5, NW). Wielu psychiatrów i psychoanalityków, chociaż nie wszyscy, to zdeklarowani ateiści lub agnostycy. W pewnej pracy naukowej ujawniono, że więcej niż połowa ankietowanych psychoanalityków podzielała pogląd Sigmunda Freuda, iż wiara w Boga jest „dziecinadą” i nie ma nic wspólnego z „rzeczywistością”. Spora ich część uważa, że człowiek kieruje się „instynktami zwierzęcymi odziedziczonymi w procesie ewolucji po niższych formach życia”. W dodatku, jak donosi książka „The Psychiatrists” (Psychiatrzy), „większość psychiatrów i psychoanalityków sądzi, że prawa ograniczające czynności seksualne są stanowczo zbyt surowe” (str. 167). Czy chciałbyś kształtować swoje życie według rozumowania ludzi, którzy mają takie zapatrywania?
Bardzo rozpowszechnione jest dzisiaj leczenie za pomocą chemikaliów mających działanie narkotyczne i tutaj również mądrze byłoby dokładnie zastanowić się nad skutkami. Wprawdzie chrześcijanom nie zabroniono używania narkotyków jako lekarstwa i w niektórych wypadkach takie środki mogą przynieść pewną ulgę, sługa Boży jednak powinien z wielką ostrożnością odnosić się do wszystkiego, co by go mogło zniewolić, uczynić ofiarą nałogu (Rzym. 6:17; 12:1). Niektórzy ludzie, opowiadający się raczej za leczeniem nie wymagającym stosowania narkotyków, osiągają dobre wyniki terapią, w której podaje się duże ilości witamin. Tej metodzie leczniczej poświęca się dziś coraz więcej uwagi.
Jeżeli już mowa o wyborze metody leczenia, warto zwrócić uwagę na zasadę biblijną podaną w Liście 1 do Koryntian 12:26. Pismo Święte poucza tam, że gdy choroba dotyka jedną część naszego ciała, cierpią razem z nią inne organy. W myśl tej zasady osoby, które doznają zaburzeń nerwowych bądź psychicznych, nie uczynią źle, gdy całe dadzą się dokładnie zbadać, ponieważ często przy tym wychodzi na jaw jakaś choroba, z której nie zdawali sobie sprawy. Zdarzało się na przykład u ludzi, którzy mniemali, że ogarnia ich obłęd albo że ich napastują demony, iż stwierdzono u nich po prostu niski poziom cukru we krwi lub jakąś inną dolegliwość.
Istnieje oczywiście wiele chorób i słabości, na które nie ma dziś lekarstwa. Tu wszakże również przychodzi z pomocą Jehowa. Jego Słowo dopomaga nam do wyrobienia w sobie wytrwałości (1 Tym. 6:11, 12). W ten sposób uzbraja nas zarazem do stawienia czoła trudnym okresom przestrajania się organizmu, z których tu wymienić można starzenie się czy chociażby lata przekwitania.
A jeżeli problem nie jest natury fizycznej? Jeżeli na przykład dochodzi do jakiegoś konfliktu, w którego wyniku rozwija się uczucie przygnębienia bądź też wrogości — a więc gdy powstają trudności we współżyciu z otoczeniem? W Liście Jakuba 5:13-16 jest mowa o człowieku, który ma kłopoty natury duchowej czy emocjonalnej i wzywa starszych zboru chrześcijańskiego, żeby ‛namaścili go oliwą’, to znaczy udzielili pocieszającej rady biblijnej, jak również ‛modlili się nad nim’. Jaki będzie tego skutek? Czytamy dalej: „Modlitwa płynąca z wiary uzdrowi chorego i Pan go podźwignie [z upadku ducha]” (NP). Oczywiście chory duchowo, żeby wynieść taką korzyść, musi być otwarty i szczery. Musi pragnąć rady biblijnej i zastosować ją; musi współdziałać z modlitwami, które są za niego ofiarowane. — Jak. 1:25.
Na chrześcijańskich starszych nakłada to dużą odpowiedzialność. Muszą się gorąco modlić, oczekując kierownictwa Jehowy. Dzięki cierpliwości i serdecznej trosce zapewne zdołają dotrzeć do sedna problemu. Powinni wciąż na nowo tłumaczyć osobie borykającej się z takimi kłopotami, jak Bóg nas zachęca, żebyśmy swe brzemię przerzucili na Niego (Ps. 55:23; 1 Piotra 5:7). Niekiedy trzeba pomóc komuś zrozumieć, co to znaczy ‛odrzucić gniew’ lub jak skoncentrować się na tym, co czyste (Kol. 3:5-14; Filip. 4:6-8). Często ktoś ogarnięty szczerą skruchą czuje się do tego stopnia pogrążony w winie, że uważa, iż dla niego już nie ma przebaczenia. W przygnębieniu swoim potrzebuje takiego zapewnienia, jak na przykład zawarte w Liście 1 Jana 1:9.
Chociaż więc świadkowie Jehowy nie wykluczają kategorycznie możliwości leczenia przez specjalistów od zaburzeń psychicznych i emocjonalnych, to jednak świadek, który by się do nich zwrócił, powinien starannie rozważyć każdą zaleconą metodę lub rodzaj zabiegów. Nigdy nie powinien zapominać, że przestrzeganie praw Jehowy sprzyja obecnemu zdrowiu psychicznemu i zapewnia wiecznotrwałe życie w przyszłości. Jeżeli nie jest pewny, czy dana metoda leczenia jest rozsądna, może zechce ją przedyskutować ze starszymi zboru chrześcijańskiego — chociaż ostateczna decyzja należy do niego (lub do rodziców bądź też wspólnie do męża i żony). A przede wszystkim, jak w każdej innej dziedzinie życia, tak i tu prawdziwi chrześcijanie będą chcieli w pełni skorzystać z siły, której udziela Jehowa, zdając sobie dobrze sprawę z faktu, że mają do dyspozycji niczym się nie dającą zastąpić pomoc — Słowo Boże i Jego ducha. „Bo słowo Boże jest żywe i wywiera moc (...), i jest w stanie rozeznać myśli i zamiary serca”. — Hebr. 4:12, NW.
______________________
A zatem, chociaż niby wolno i to sprawa sumienia, to zagadnienie to zostało przedstawione w takim świetle, że nikt by się raczej do psychologa czy psychiatry nie udał.
Użytkownik Liberal edytował ten post 2009-06-10, godz. 17:48
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych