Moje stanowisko dotyczące krwi...
#1
Napisano 2006-01-02, godz. 13:12
PRAGNIENIE MOTYWACJA I STAWIANIE SOBIE CELÓW... WSZYSTKO TO RODZI SIE W UMYŚLE
#2
Napisano 2006-01-02, godz. 14:20
ale wyobraz sobie ze wiele SJ nie chce umierac i szuka odpowiedzi na pytanie co mozna a czego nie, w publikacjach swojej wiary
a tym raz jedno raz drugie
przy czym przestrzeganie tych sprzecznych ze soba informacji wiaze sie nie tylko z kwestia - umieram bo chce i lubie ,
ale z gorsza - przezyje bo zastosowalem sie do rad np. Straznicy i nie lubie umierac, ale mnie wyklucza czyli umre duchowo )
#3
Napisano 2006-01-02, godz. 15:38
Dla mnie sprawa jest ewidentna — dla każdego chrześcijanina jedną z nadrzędnych wartości powinno być życie. Jeśli ktoś woli nadinterpretować Pismo i igrać z życiem nie jest godny, żeby nazywać się chrześcijaninem.
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#4
Napisano 2006-01-02, godz. 15:51
więc ja myślę, ze jesli chodzi o dorosłych,to niech sobie robią co chca, chca to niech umieraja chca to niech zyją ( a nawet lekarze mówia że jak pacjent bardzo chce zyć to medycyna jest bezsilna ) Ale co do dzieci..... to nie mozna pozwolic aby dziecko umierało bo rodzice coś tam......... powinniśmy wprowadzic takie prawo, że dzieci sa nietykalne zarówno fizycznie jak i psychicznie przez nikogo i nie wolno dzieci indoktrynować w żadnej wierze ...... ale dotyczyło by to także KRK, a to wydaje się nie do przeskoczenia ( mam na mysli to że chrzcimy niemowlaczki a one później i tak nie praktykują ale naciski rodzinne w sprawach sakramentów i tak dalej.... ) pozdro
#5
Napisano 2006-01-02, godz. 20:17
dawidus_koszlin co do Toich lęków przed obecnością cudzej krwi...
porozmawiaj z ludźmi którzy mieli przeprowadzaną transfuzję krwi, czy to jakoś ich zmieniło, czy transfuzja miała wpływ na ich psychike, duszę, wierzenia..
czy ktoś z tu obecnych miał transfuzję??
ciekawam wniosków..
#6
Napisano 2006-01-03, godz. 08:44
Czy w takim razie zgodziłbyś się na przeszczep np. nerki gdyby to miało uratować Ci życie?Ja nie chciałbym transfuzji krwi, nawet za cene wlasnego życia. Nie jestem światkiem, ale krwi nie chce. Nie wyobrażam sobie życia z krwią innego człowieka, zgadzam sie na cokolwiek innego, co z punktu lekarza ma sens, ale nie na całą krew.
#7
Napisano 2006-01-03, godz. 21:40
Nie wiem... nie jestem w stanie tak powiedzieć czy byłbym w stanie to zaakceptować, czy psychicznie nie odrzuciłbym tego przeszczepu....
Mam nadzieje ze nigdy tego nie sprawdze... myśle na tym... ale odpowiedzi jeszcze nie znam...
PRAGNIENIE MOTYWACJA I STAWIANIE SOBIE CELÓW... WSZYSTKO TO RODZI SIE W UMYŚLE
#8
Napisano 2006-01-03, godz. 23:23
#9
Napisano 2006-01-04, godz. 06:30
Moja siostra miała przetaczaną krew tuż po urodzeniu. Rodzice mieli konflikt serologiczny. Ja urodziłam sie zdrowa, moja siostra juz wymagała transfuzji. Ani przez jedną minutę życia nie stanowilo to dla niej problemu.czy ktoś z tu obecnych miał transfuzję??
ciekawam wniosków..
Ale tak jak pisze Dementor, wynika to z wychowania w okreslonej grupie religijnej ....
Pozdr;
#10
Napisano 2006-01-04, godz. 07:30
Zapytałam się o przeszczep ponieważ kiedyś ŚJ też nie pozwalali ale teraz już można. Jak widać ta kwestia nie wywołała u Ciebie kategorycznego sprzeciwu. Gdyby ... to może.... Ale krew absolutnie nie. Przy czym wg mnie nie ma jakiegoś rzeczowego uzasadnienia tylko: nie bo nie. Pozostaje jeszcze pytanie jak Twoje decyzje wpłyną na bliskie osoby (zakładając oczywiście, że nie są one ŚJ). I nie mam tu tylko na myśli Twojej ewentualnej śmierci w wyniku niezgody na transfuzję u siebie, ale też stosunek do ewentualnej transfuzji dziecka. Patrząc z własnego doświadczenia wiem, że jest to duży problem dla matki, która nie jest ŚJ, a ktora nagle staje przed dylematem czy mąż zgodzi się, czy się nie zgodzi. Tylko nie zawsze jest czas, żeby to można było przemyśleć, bo decyję trzeba podjąć już. A jeżeli ojciec dziecka podejmie decyzję na nie to jak wtedy będzie wyglądć dalsze życie jego i jego rodziny.Nie wiem... nie jestem w stanie tak powiedzieć czy byłbym w stanie to zaakceptować, czy psychicznie nie odrzuciłbym tego przeszczepu....
Mam nadzieje ze nigdy tego nie sprawdze... myśle na tym... ale odpowiedzi jeszcze nie znam...
Wydaje mi się, że są to kwestie do rozważenia teraz, gdy nie trzeba spieszyć się z decyzją i oby nigdy nie trzeba było stanąć przed takim dylematem.
Podrawiam
#11
Napisano 2006-01-04, godz. 14:59
Jak moge ograniczyć ewentualnemu dziecku możliwość ratowania życia, poprzez odmowe krwi czy jej składników? W innym poście w tej grupie wyraźnie sie temu sprzeciwiam, wiec to nie tak jak mówisz. Co do uzasadnienia... jak można uzasadnić taką rzecz, moze tym ze to moja osobista przemyślana decyzja ze nie chce miec krwi innego człowieka w sobie, nie wiem czy to tak trudno zrozumieć. Jak mówiłem co do przeszczepu organu to nie wiem... jeszcze nie wiem... ale moze kiedyś to przetrawie. To moja osobista decyzja... i nie tłumaczyłbym jej jakimś "wypraniem mózgu". Nie mozna tego sprowadzić do słów: "nie chce krwi bo... bedą mnie swedziały plecy", prawda ze zbyt prozaiczne? zeby nie powiedzieć głupie. Kazdy ma w końcu swoje życie i przeżyje je jak chce, nie chce decydować za kogoś.
PRAGNIENIE MOTYWACJA I STAWIANIE SOBIE CELÓW... WSZYSTKO TO RODZI SIE W UMYŚLE
#12
Napisano 2006-01-04, godz. 15:40
pzdr.
"Ot, ma wygląd ptaka, a więc będzie latał, proste". - Baltazar Siedem Słońc
#13
Napisano 2006-01-04, godz. 16:54
PRAGNIENIE MOTYWACJA I STAWIANIE SOBIE CELÓW... WSZYSTKO TO RODZI SIE W UMYŚLE
#14
Napisano 2006-01-04, godz. 17:04
Nie rozumiem tego posta... to nie szklanka czystej... ze wywietrzeje...
Komórki krwi, tak jak każde inne, obumierają po jakimś czasie i są zastępowane przez nowe produkowane w organizmie. Stąd logiczny wniosek, że po pewnym czasie cała przetoczona krew zostanie zastąpiona własną. Zapewne gdzieś można się dowiedzieć ile wynosi średni i maksymalny czas życia takiej komórki.
#15
Napisano 2006-01-04, godz. 17:05
Duszy to zapewne nikomu nikt nie przeszczepił, ale może mieć miejsce zjawisko odwrotne. Czyjeś wierzenia (lub ich brak) mogą owocować transfuzją.
Założmy, że ktoś z konformizmu (aby uniknąć prześladowań religijnych) chodzi na zebrania, na których ziewa, pracowicie podpiera kolejną futrynę, przy której ktoś inny wydaje świadectwo, od czasu do czasu nawet jakiś traktat do skrzynki wrzuci... Nie wierzy w religię ŚJ, ale ją praktykuje z przymusu, obawiajac się teokratycznej inkwizycji, zeznań przed komisją śledczą i wyrzucenia z domu na śnieg przez miłującą bliźnich i miłującą Jehowę, pobożną rodzinkę. Załóżmy, że ktoś jest takim ŚJ z przymusu.
Dopóki chodziło o marnowanie czasu na zebraniach i od domu do domu, mógł godzić się na udawanie. Ale życia za czyjeś majaczenia, taki "przymusowy ŚJ" oddawać nie będzie. Czasami taki akt "niebiblijnego" postępku (za jaki uchodzi transfuzja) może coś w człowieku przełamać. Powie sobie: "dość, nie będę przepraszać za to, że chcę żyć, koniec wchodzenia z zabłoconymi gumiakami w moje życie"
I wtedy transfucja coś zmieni w życiu i w poglądach jednostki.
A z zewnątrz będzie to wyglądało, jakby mu ktoś przeszczepił rogatą duszę, przesiąkniętą wątpliwościami.
jest dla mnie oczywiste, że to, co jest oczywiste dla jednych, nie musi być oczywiste dla drugich.
#16
Napisano 2006-01-04, godz. 19:33
To zależy od podanych jednostek krwi. Przy standardowej transfuzji (1–2 jednostek) zmiana jest niemal nieodczuwalna dla ustroju człowieka, który się regeneruje (patrz post Zuzy). Możliwość interakcji z obcym czynnikiem, który mógłby wniknąć poprzez transfuzję, zależy również od systemu immunologicznego (odpornościowego) jednostki. Jednak przy podaniu niewielkiej ilości krwi szansa na działania niepożądane jest niewielka.Ja mam pytanie: "Jak długo obca krew pozostaje w organizmie człowieka?" Ja słyszałem, że dobę, ale nie wiem czy to prawda.
pzdr.
Zgadzam się z przedmówcami, że to raczej kwestia mentalności. Też się długo z tego leczyłem. DZiś myślę, że jestem wyleczony . Gdyby - nie daj Boże - zaszła konieczność podania krwi mojej córce, nie wahałbym się ani sekundy.
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"
#17
Napisano 2006-01-04, godz. 23:52
dziękuję za odpowiedź.
pzdr.
"Ot, ma wygląd ptaka, a więc będzie latał, proste". - Baltazar Siedem Słońc
#18
Napisano 2006-01-05, godz. 10:54
Prawidłowy czas życia krwinki czerwonej wynosi 120 +/- 15 dni. Po tym okresie ulega ona niszczeniu i rozpadowi na skutek procesów starzenia się.Komórki krwi, tak jak każde inne, obumierają po jakimś czasie i są zastępowane przez nowe produkowane w organizmie. Stąd logiczny wniosek, że po pewnym czasie cała przetoczona krew zostanie zastąpiona własną. Zapewne gdzieś można się dowiedzieć ile wynosi średni i maksymalny czas życia takiej komórki.
Troszkę inaczej jest z krwinkami białymi - granulocyty przeżywają w krwiobiegu 6-12 godzin, ale już monocyty i makrofagi mogą żyć kilka miesięcy czy nawet lat.
Natomiast czas życia płytek krwi wynosi 8-10 dni.
Nie jest to jednak szytwna norma, gdyż mozna posłużyć się przykładem wymiany komórek krwi pomiedzy matką a płodem. Pewne doświadczenia ujawniły, że krwinki płodu mogą krążyć w krwiobiegu matki przez dłuższy okres czasu. W jednym przypadku krwinki płodu odnaleziono aż 27 lat po urodzeniu dziecka.
Więcej tu:
http://www.ajwrb.org...c/crumbles.html
Pzdr.
A member of AJWRB group
#19
Napisano 2006-01-05, godz. 16:07
"Ot, ma wygląd ptaka, a więc będzie latał, proste". - Baltazar Siedem Słońc
#20
Napisano 2006-01-09, godz. 08:54
PRAGNIENIE MOTYWACJA I STAWIANIE SOBIE CELÓW... WSZYSTKO TO RODZI SIE W UMYŚLE
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych