Drodzy przyjaciele, znajomi i... neutralni
Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że uregulowałem już wszystkie układy z WTSem i nie dam się wciągnąć w żadne zamieszanie związane z tą organizacją. Cóż, stało się jednak inaczej. A wszystko za sprawą dość bliskiej mi osoby z mojej rodziny, która nagle powstanowiła... przyjąć chrzest

.
Ta osoba, choć dość młoda, wie już, czego chce od życia (jest pełnoletnia). Zawsze robiła wrażenie dojrzałej ponad wiek, dlatego tym bardziej jej decyzja mnie smuci

. Nie chcę wnikać w przyczyny, choć wydaje mi się, że nie chodzi wyłącznie o same przekonania religijne, ale i o względy towarzyskie, a może i uczuciowe.
W związku z tym mam do Was pytanie: jak zachowalibyście się na moim miejscu? Jestem oczywiście zapiekłym, jadowitym odstępcą, proszę o tym nie zapominać

. Czy powinienem spokojnie patrzyć (w myśl idei tolerancji) jak kolejna fajna osoba marnuje sobie życie? Czy mam pozwalać, by uczyła się życia na własnych błędach? Czy mam czekać z założonymi rękami, czy też ruszyć do ataku?
Jakie jest Wasze zdanie?
"W świecie panuje skłonność do odrzucania przewodnictwa. (...) W organizacji Bożej nie ma ducha niezależnego myślenia, a ponadto naprawdę możemy ufać tym, którzy nam przewodzą".
Strażnica z 15 września 1989, s. 23.
"Każdy może krytykować, a (...) dopuszczenie do krytyki to nikomu nie podoba się. Dlatego, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz i zaakceptowanie (...)".
"Rejs"