Dopiero ostatnio zauważyłem zagajenie w moją stronę w tym temacie (no cóż, po prostu nie daję rady śledzić wszystkiego w necie) więc odpisuję niejako z rocznym opóźnieniem.
Artykuł Janka jest jak najbardziej chwytliwy, ale niestety nie wytrzymuje próby faktów
Nie byłbym taki pewny siebie. Tym bardziej, że nie zauważyłem jakiejś specjalnej polemiki z
moją argumentacją w tej sprawie a jedynie polemikę z jakimiś katolickimi publicystami, z którymi wcale nie muszę się zgadzać lub nawet o nich wiedzieć (a w każdym razie nie przywołuję ich nigdzie jako argument).
Swoją polemikę zamieściłem tutaj:
http://www.brooklyn....c.php?f=16&t=15
Nie jestem zarejestrowany na tamtym forum więc odpowiem tu, tym bardziej, że sprawa została poruszona tutaj, popatrzmy co tam wymyślono.
Do poruszenia tego tematu sprowokowała mnie dyskusja z innego forum na temat tego, czy Russell był rozpustnikiem i cudzołożnikiem. Jest to też w pewnym sensie polemika z artykułem Janka Lewandowskiego "Tajemnica 11-letniej Rose Ball" http://www.brooklyn....pl/roseball.htm
Miło mi, ale polemika "w pewnym sensie" ze mną to już
de facto nie polemika ze mną. Więc nie było sensu odpisywać wyżej czytelnikowi, który pyta czemu nikt nie polemizuje z moim artykułem, że "Swoją polemikę zamieściłem tutaj". No bo to po prostu nie jest już polemika ze mną i z tym co napisałem.
Popatrzmy co tam widać dalej:
Katoliccy adersarze powołują się na kilka książek napisanych o historii Badaczy/Świadków i na tej podstawie wyciągają powyższe wnioski. Jedną z takich książek jest Strzeżcie się fałszywych proroków autorstwa Tadeusza Kundy i Romualda Kromplewskiego
[...]
Inna książka to Świadkowie Jehowy pochodzenie historia wierzenia E. Bagińskiego
[...]
Tutaj autor powołuje się na publikację ks. Unifarskiego Międzynarodowe Stowarzyszenie Badaczy Pisma Świętego
[...]
Najprawdopodobniej ks. Unifarski powołał się na stenogramy zapisków sądowych
Tyle katoliccy publicyści. W rzeczywistości
żadnego z nich nie przytoczyłem, jedynie Bagiński został przeze mnie wspomniany ale tylko w "por.". A to nie jest sposób w jaki przytacza się dowód.
Dalej:
I tutaj warto zatrzymać się na dłużej, bo kiedy zapoznamy się z całością wypowiedzi prof. Pentona o tej sprawie, to wnioski są wręcz przeciwne niz te, które próbują przedstawić nam "znawcy tematu":
James Penton, Apocalypse Delayed, ss.35,36
Zawierając małżeństwo ustanowili pewne porozumienie, że ich związek nie powinien być w tym czasie konsumowany, ani też nie będą partnerami łóżkowymi w przyszłości. Doszli do tego na bazie ich rozumienia Mateusza 19:12 oraz wiktoriańskich poglądów na seks, co bez wątpienia przyczyniło się do jakichś napięć między nimi. Dla Russella nie wydawało to się być problemem, gdyż najwyraźniej w niewielkim stopniu był zainteresowany związkiem fizycznym. Wyglądało na to, że miał niskie libido, być może z powodu ciągłego skupiania się na sprawach religijnych. Przyznał jednakże, że jego żona prosiła go, by w pełni wywiązywał się ze swoich obowiązków względem jej potrzeb seksualnych. On po prostu ‘wyżej stawiał życie w białym małżeństwie’. Ale z jej strony sprawa wyglądała zgoła odmiennie. (…)
Jednak rozbieżności w potrzebach seksualnych nie stanowiły głównego powodu ich rozejścia się. Powodem było raczej pragnienie Marii posiadania większego uznania i władzy, połączone z rodzinnymi kłótniami w kwestiach finansowych. Wreszcie w roku 1894 te poważne napięcia między Russellami stały się początkiem końca. Maria zrobiła się niezwykle zazdrosna o uwagę jaką jej mąż okazywał innym kobietom, łącznie z Rose Ball, nastolatką, którą Russellowie traktował niemal jak przybraną córkę. Maria uważała to za brak szacunku ze strony Russella wobec niej. (…)
Niemniej jednak, gdy krytykanci Russella wewnątrz Towarzystwa otwarcie go atakowali i wywlekali na jaw jego problemy małżeńskie, dostali odprawę: Maria stała lojalnie – nawet jeśli nie było to całkiem szczere – za swoim mężem. „Nasz dom” – mówiła – „chociaż daleki od harmonijności, jest pomimo tego bardzo szczęśliwym”. Broniła ona także moralny charakter Pastora i wspominała o tym w czasie przemówień wygłaszanych w jego imieniu.
I jeszcze jeden fragment:
James Penton, Apocalypse Delayed, s.39
Ostatecznie Maria Russell stała się najbardziej zaciekłym wrogiem swojego męża. W trakcie procesu o separację, próbowała pognębić go w raczej zjadliwy sposób oświadczając, że powiedział, iż ‘był jak meduza pływająca swobodnie, biorąca w objęcia wszystkich, którzy tego chcieli’. Chociaż to zeznanie zostało wykreślone, a ona sama przyznała pod przysięgą, że nie uważa, aby jej mąż był winny cudzołóstwa, to pani Russell skutecznie przyczyniła się do zszargania reputacji swojego męża.
Jednak wszystkie relacje na ten temat (a zwłaszcza książka Apocalypse Delayed) temu przeczą.
Pierwsza sprawa, na Pentona powołałem się 3 razy, oto jak:
James Penton, kanadyjski religioznawca napisał w swej książce pt. Apocalypse delayed (Toronto 1985) o Marii Russell, żonie Russella:
“Maria stała się głęboko zazdrosna z powodu uwagi jaką jej mąż okazywał innym kobietom włącznie z Rose Ball, nastoletnią dziewczynką, którą państwo Russell traktowali niemalże jak przybraną córkę” (str. 35-36; por. też E. Bagiński, Świadkowie Jehowy pochodzenie historia wierzenia, Kraków 1997, str. 51).
[...]
Maria Russell zeznała przed sądem, że Russell proponował jej separację i w zamian za zgodę na to miała ona otrzymać na własność dom w jakim mieszkali (por. J. Penton, Apocalypse...., str. 36;
[...]
„Właściwym jest, że sąd zaprzestał rozpatrywania incydentu >>meduzy<<, w sprawie którego pani Russell złożyła oświadczenie” (str. 339; o „incydencie meduzy” patrz też J. Penton, Apocalypse...., str. 42).
Czy w jakimkolwiek z tych trzech fragmentów przytaczałem Pentona jako
dowód? Nie. Powołałem się na Pentona tylko jako na przekaźnik pewnych istotnych dla tematu elementów, na podstawie których budowałem dalszą argumentację. Penton dwukrotnie został przeze mnie przytoczony w sprawach co do których nie ma żadnego sporu (żona Russella była zazdrosna o Rose Ball i miała otrzymać dom w zamian za zgodę na separację) i trzeci raz jako zwyczajny niewinny odnośnik w kwestii meduzy. I to wszystko. Przytaczać można na różne sposoby, czasem jedynie na zasadzie zebrania kompletu pomocnych odnośników. Ale żaden publicysta w moim tekście nie był
stricte dowodem. Poza układaniem w całość pewnych drobnych aczkolwiek istotnych elementów, na zasadach trochę detektywistycznych, trochę psychologicznych, opierałem się przede wszystkim na zeznaniach żony Russella z "Daily Eagle", które potem odwołała, oraz na relacji Jolly'ego z "Teraźniejszej Prawdy" o przyłapaniu Russella na całowaniu Rose Ball. Te źródła są przyjazne wobec Russella i po złożeniu kompletu informacji z nich ukazuje się nieciekawy obraz. Nazywanie Rose Ball przez Russella "żoną", po co? Tulenie jej w tym samym czasie, całowanie, 'pieszczoty' (sama żona Russella użyła tego sformułowania), obejmowanie, po co? Ukrywanie się z tym przed żoną, a potem przepraszanie jej, po co, skoro nic się niby nie stało? Mówienie, że jest się jak meduza dla kobiet i pływa się od jednej do drugiej, jeśli któraś nie da się objąć - czy to jest wzór chrześcijańskiej cnoty? Czy słyszy się na co dzień takie wypowiedzi z ust bogobojnych mężów, czy są czymś naturalnym? Czy co niedziela słyszycie je z ambon swych kościołów lub mównic sal królestwa? Nie. Czy Liberal, skądinąd również ojciec córki, tak samo gorliwie broniłby jakiegoś księdza czy pastora, który zachowywałby się tak samo wobec jego córki? Nie sądzę.
Na te wszystkie pytania tutejsi gorliwi obrońcy świętości pastora oczywiście nigdy nie zechcieli odpowiedzieć, zamiast tego próbują uwalać drugorzędne dla sprawy źródła lub posądzać o rzekomą manipulację cytatami:
Janek Lewandowski dopuścił się nieuczciwego chwytu w swoim artykule, sugerując, że Russell miał jakieś bliżej nieokreślone stosunki z Rose, według niego 11-latką, na podstawie czego nasunął czytelnikom wniosek, że był on pedofilem. [...] I co by nie powiedzieć o Russellu, akurat ta sprawa jest rozmuchana i zmanipulowana przez jego przeciwników.
I tak wyglądają naprawdę "dowody" i "fakty" przedstawiane przez ludzi pragnących zniesławić Russella - przekręcanie, wyrywanie z kontekstu, dorabianie do zwyczajnych spraw teorii spiskowych i wywodzenie z tego absurdalnych wniosków.
Wypisywanie takiego czegoś i udawanie, że właściwie 'nie ma sprawy' nie wygląda dobrze w świetle pytań jakie postawiłem akapit wyżej i w świetle innych bardziej szczegółowych pytań w artykule. Ja nie mówię, że Russell był pedofilem, sam Bóg, Rose Ball i Russell wiedzą tylko jaka jest prawda. Nie sądzę, że nawet żona Russella wiedziała do końca jak jest, z całym szacunkiem dla kobiecej intuicji. Jak przystało na publicystę zebrałem jednak materiał i opublikowałem go i ten właśnie materiał ukazuje co najmniej dziwny obraz w tej sprawie. Czy tak zachowują się na co dzień bogobojni mężczyźni? Znam niewierzących, którzy się nawet tak nie zachowują. Znam też takich, którzy za to co wyrabiał Russell z Rose Ball siedzą już w więzieniu jako pedofile.
Przytacza się szerszy kontekst wypowiedzi Pentona, jakoby broniącego Russella. Tymczasem zdanie Pentona w tej kwestii jest enigmatyczne i niejasne. On również zdaje się tylko zbierać komplet infomacji i różne punkty widzenia, do których się słabo lub w ogóle nie odnosi. Pisze "wyglądało na to" itd. Wcale też nie uważa zmieniającej co chwila zdanie żony Russella za ostateczną instancję go rozgrzeszającą, gdyż sam pisze: "Maria stała lojalnie –
nawet jeśli nie było to całkiem szczere – za swoim mężem" (sam Liberal to zdanie cytuje).
Właśnie, "nawet jeśli nie było to całkiem szczere". To, że później żona Russella próbowała go trochę oczyszczać lub kłaść bukieciki na jego trumnie nie zmienia faktu, że na początku mówiła coś zupełnie innego. Ja zresztą wyraźnie pisałem, że tam gdzie sądy zaczynają decydować o pożyciu małżeńskim lub jego ustaniu ludzie robią cuda ze swymi wcześniejszymi zeznaniami. Powoływanie się więc na takie późniejsze mataczenie w sprawie jako argument oczyszczający kogokolwiek
Tym bardziej, że potem wszystkie te zeznania zostały wycofane i wykreślone z protokołów i żaden z tych zarzutów nie znalazł się w sądowym werdykcie.
jest co najmniej groteskowe. Też o tym pisałem i do tego też się obrońcy świętości Russella już nie odnieśli.