Jak opuszczenie ŚJ wpłynęło na Twoje małżeństwo?
#1
Napisano 2006-03-17, godz. 11:04
Jak decyzja o odejściu z organizacji ŚJ wpłynęła na Wasze małżeństwo?
#2
Napisano 2006-03-25, godz. 20:08
pzdr.
"Ot, ma wygląd ptaka, a więc będzie latał, proste". - Baltazar Siedem Słońc
#3
Napisano 2006-03-28, godz. 07:54
#4
Napisano 2006-03-28, godz. 08:21
Sally bardzo chętnie pokoresponduję z Twoim mężem.Moi drodzy,z pewnych powodów nie zabierałam głosu przez parę dni,ale ,że tak powiem ,mam w nosie tych,którzy mnie namierzyli,niech wiedza jak to naprawdę wygląda u ich nieskazitelnego brata.Otóż,moi mili z odejsciem od organizacji nosiłam sie rok,bedac praktycznie nieczynna,obserwując wiele obłudy u ludzi,którzy udawali przyjaciól ,a przede wszystkim wkurzał mnie mój mąż,który miałciągle pretensje,ze moje osłabienie duchowe spowodowało jego zdjecie z przywileju sługi pomocniczego.Nie przejmował sie tym,że córka przeżywa kryzys,dla niego pierwsze było zebranka i latanie z teczuszka.Męczył mnie mój stan zawieszenia w próżni,podjełam decyzje o odejsciu,braciszek przyjął list,nikt już mnie nie nachodził.Nie przypuszczałam jednak,że moja decyzja będzie tak bardzo brzemienna w skutkach.Mąż od razu zlikwidowałwspólne konto,przestał ze mna rozmawiać,przestał oczywiscie wspólnie jadac[więc przestał dokładac sie do kupowania żywności,opłacał tylko swój podatek i synowi kupował przybory do szkoły ,czasem cos do ubrania].Jesli cos chciał odemnie,to przez dzieci przekazywał ,a jak musiał sie odezwac,to per"szanowna pani".Srednia córka,która uczeszcza ze mną do wspólnoty ewangelicznej,wczoraj zaczęla z ojcem temat swojego planowanego zamążpójścia,wiecie co jej powiedział?najpierw wypytał dokładnie czy w naszym obiekcie sa jakieś symbole religijne,odpowiedziała,ze na scianie wisi prosty krzyz,to on na to,że sie zastanowi,może pójdzie do USC,ale do kaplicy i na przyjęcie to nie,bo to babilon.Jest mi bardzo trudno to wszystko znosić,mam już potworna depresje i wszystkiego serdecznie dość.Modle sie o wytrwałosc i o to ,aby PAN dotknął sie tego człowieka,bo ja sama już nic nie mogę,ratunek tylko w JEZUSIE.
Pozdrawiam
#5
Napisano 2006-03-28, godz. 11:26
A może są osoby, dla których wystąpienie z organizacji oznaczało polepszenie stosunków w malżeństwie? Przyczyn polepszenia może być wiele, ot choćby więcej czasu dla rodziny...
Przypuszczam, że wspólne wystąpienie, jako akt jednomyślności małżonków, może ich do siebie zbliżać, wtedy np. wspólnie przeżywają, że znajomi ich nie poznają na ulicy, wspierają się wzajemnie, itd.
Mniej oczywista jest sytuacja kobiety, która ma męża katolika albo mężczyzny, który ma żone katoliczkę. Początkowo zapewne współmałżonek się cieszy, że taka osoba "odeszła z sekty"... Ale później mogą się pojawiać żądania, na które odstępca nie jest przygotowany... Np. "skoro religia ci nie zabrania świętować, to chodźmy wspólnie na imieniny do Zosi"... A wtedy odstępca może mieć trudność z wytłumaczeniem, że wyszedł z organizacji, ale organizacja jeszcze nie całkiem wyszła z niego... I zamiast polepszenia, może być pogorszenie sytuacji. Bo współmałżonek wcześniej "odnosił się z tolerancją do odmienności religijnej", a teraz "nie toleruje nieuzasadnionego uporu"...
A może ja źle myślę? Może to wszystko wygląda inaczej? Może ktoś opowie własne przeżycie?
Nie trzeba być prorokiem, aby zgadnąć, że w najtrudniejszej sytuacji są osoby które same wystąpiły z organizacji, ale współmałżonek nadal tkwi w organizacji...
Czy postępowanie męża Sally11 jest typowe dla organizacji czy może jest on wyjątkowym fanatykiem, a przeciętny ŚJ potrafi zachować więcej umiaru?
Czy dobrze myślę, że bardziej histeryzują kobiety mające meżów odstępców, a mężowie "odstępczych żon" są bardziej zdystansowani?
Moja wyobraźnia mi podpowiada, że kobieta kierując się uczuciami chce uratować męża od zagłady, a skoro nie ma pomyslu, jak to robić, to płacze i zatruwa mu życie prośbami, żeby on "powrócił do Jehowy" albo (wskutek uczuć macierzyńskich) stara sie "przynajmniej uratować dzieci", co może skutkować konfliktem, na tle sposobu wychowywania religijnego dzieci.
Wyobrażam sobie, że w przeciwieństwie do tego mąż jest zainteresowany głównie własną "karierą" w zborze. Może np. (jak to opowiadała Sally11) denerwować się, że "z powodu żony" utracił jakieś przywileje albo naraził się na jakieś mniejsze nieprzyjemności.
Czy dobrze myślę? A może życie toczy się inaczej, niż sobie wyobrażam?
#6
Napisano 2006-04-01, godz. 20:16
Sally mojego męża wykluczono za alkoholizm (z którym nie skończył do dziś) i dopiero potem się z nim rozwiodłam ale rozmawiam z nim (mieszka blisko), ustalam jakieś rzeczy dotyczące domu czy inne, nawet czasem sobie pomagamy a nawet zapraszamy na obiad. Oczywiście tkwią we mnie rany innego rodzaju ale to już inna historia (chodziłam dwa lata na terapię dla rodzin alkoholików) i napewno nie będziemy już razem ale nie przyszłoby mi do głowy traktować go tak jak twój mąż Ciebie. I napewno nie są to wytyczne płynące z biblii ani z naszej literatury...ech, szkoda słów. Zrób coś z tym konkretnie bo naprawdę długo nie wytrzymasz.
#7
Napisano 2006-04-01, godz. 23:26
#8
Napisano 2006-04-01, godz. 23:45
#9
Napisano 2006-04-02, godz. 11:41
#10
Napisano 2006-04-02, godz. 11:51
różnica sprowadza sie jedynie do tego, czy niewinnemu partnerowi wolno wymienić cudzołożnika na innego współmałżonka.
Natomiast w przypadku gdy nie wolno (czyli w katolicyzmie zawsze, a u ŚJ w przypadku innym niż cudzołóstwo), w obu religiach tolerowane jest rozejście się małżonków, bez zawarcia ponownego ślubu.
mało kto wie, ale katolicyzm także dopuszcza przeprowadzenie rozwodu cywilnego, np. w celu zabezpieczenia bytu rodziny, podkreśla jednak że osoba rozwiedziona nie może zawrzeć drugiego, ważnego związku małżeńskiego.
katoliczka w sytuacji analogicznej co lotka, również byłaby w zgodzie z nauką swojego kościoła i nawet mogłaby przystępować do komunii świętej (pod warunkiem, że żyłaby samotnie, bez innego mężczyzny).
#11
Napisano 2006-04-02, godz. 14:34
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych