Skocz do zawartości


Zdjęcie

przywitanie i trochę o mnie


  • Please log in to reply
29 replies to this topic

#1 Dreamer

Dreamer

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 42 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2006-04-02, godz. 13:50

Witam,

Jestem tu nowy. No, prawie nowy. Pisałem wcześniej na tym forum pod innym nickiem - kiedy jeszcze... utożsamiałem się z Organizacją Świadków Jehowy.

Być może niektórzy z Was pamiętają tych kilka moich postów, w których jak lew broniłem Organizacji. Logowałem się wtedy jako "jak myślicie, kto?". Ktoś z Was napisał, że ten nick jest trochę dziwny i w sumie miał rację.

Kiedy pisałem moje pierwsze posty na tym forum, byłem przekonany, ze prawda nie boi się konfrontacji z żadnym zarzutem. Dlatego nie obawiałem się tu zajrzeć. Dlatego nie obawiałem się sprawdzania, czy zarzuty są uzasadnione. Byłem przekonany, że "żadna broń" użyta przeciw prawdzie nie okaże się skuteczna.

I nadal jestem co do tego przekonany. Ale wiem już, że prawdy i "wąskiej drogi prowadzącej do życia" w tej Organizacji, w Organizacji Świadków Jehowy nie znajdę. W największym skrócie - przeczytałem "Kryzys sumienia", poczytałem to forum i materiały z różnych stron w Internecie, porozmawiałem z kilkoma osobami, posprawdzałem różne rzeczy w Biblii i publikacjach Towarzystwa. Myślę, że moja "odstępcza" historia jest dość typowa. Jestem po prostu jednym z tych, którym dane było przejrzeć na oczy.

Nie utożsamiam się już z Organizacją Świadków Jehowy. Oficjalnie jeszcze nie nastapiło moje wykluczenie ani odłączenie. Potrzebuję trochę czasu, żeby przeprowadzić sprawy w najlepszy, na jaki mnie będzie stać sposób. Z kilkoma osobami już rozmawiałem - z różnym skutkiem. Najbardziej cieszy mnie to, że mój przyjaciel po rozmowie ze mną przeczytał "Kryzys sumienia" a teraz jest na etapie sprawdzania "jak się rzeczy mają". Potraktował sprawę rzetelnie i poważnie. Wygląda na to, że jest o krok od duchowej wolności.

----------

Odkąd pojawiłem się na forum minął prawie miesiąc. W tym czasie, dzięki lekturze, rozmowom i przemyśleniom przekonałem się i zrozumiałem rzeczy następujące:

1. Organizacja Świadków Jehowy nie jest żadną "duchową Arką" zapewniającą ocalenie. Świadczy o tym choćby przypowieść Jezusa o pszenicy, chwastach i żniwie. Świadczą o tym niezbicie inne, opisane niżej fakty.

2. Podział chrześcijan na dwie klasy - pierwsze ("namaszczeni duchem świętym") i drugie owce - jest niebiblijny. Większości Świadków, tej przypisanej do "drugich owiec, odmawia się "usynowienia" i "dziedzictwa", o których pisał apostoł Paweł, na przykład w 8 rozdziale listu do Rzymian. Tym samym blokuje im się możliwość bezpośredniego przystępowania do Chrystusa i możliwość skorzystania z niezrównanego zaszczytu i wspaniałej nadziei na 1000-letnie królowanie z Jezusem w niebie. Wynikiem tej niebiblijnej nauki jest między innymi karykaturalny sposób obchodzenia u Świadków Jehowy pamiątki śmierci Chrystusa. Opisane w tym punkcie kwestie są w moim przypadku decydujące.

3. Ciało Kierownicze Świadków Jehowy nie jest żadnym "Niewolnikiem wiernym i roztropnym" ani "kanałem łączności" pomiędzy ludźmi, a Chrystusem i Jego Ojcem. CK na łamach publikacji wielokrotnie okłamywało swoją "czeladź", dając tym dowód, że jest fałszywym prorokiem, przed którym ostrzega 5 Mojż. 18:20-22. A jako "szafarz" wielokrotnie pokazało, że nie liczy się z życiem, zdrowiem, wolnością i godnością posłusznych mu i ufających mu ludzi.

4. Organizacja Świadków Jehowy nie odpowiada wzorcowi biblijnemu, zgodnie z którym zbory powinny być autonomiczne, podległe jako głowie tylko Chrystusowi (Ef. 1:22, Ef. 5:23, Kol. 1:18 )

5. Odmawianie ludziom prawa do własnego, osobistego zrozumienia Pisma Świętego pod groźbą oskarżenia o odstępstwo i sekciarstwo, napiętnowania i odcięcia od społeczności, jest karygodnym grzechem. Podobnie jak wpajanie "jedynie słusznej" interpretacji Biblii, poprzez publikacje, z których wyziera pycha i zarozumialstwo. Pycha i zarozumialstwo ludzi, którzy starają się stworzyć wrażenie, że potrafią wyjaśnić już niemal każde zdanie w Pismie Świętym, zdając się zapominać, że dopóki nie przyjdzie "to, co zupełne", doskonałość, mamy tylko "częściowe poznanie" (1 Kor. 13:9,10).
W ten sposób ludzie odpowiedzialni za powyższe błędy zaprzeczają zawartej w Biblii obietnicy, że każdy, kto będzie prosił Boga o ducha świętego potrzebnego do zrozumienia Jego Słowa, takiego ducha i zrozumienie otrzyma (Łuk.11:13)

6. Publikacje którymi "karmi się" Świadków Jehowy prowadzą do wtórnego biblijnego analfabetyzmu i degeneracji samodzielnego myślenia, dostarczając gotowych odpowiedzi na każde pytanie, wdrukowując w umysły czytelników gotową interpretację mnóstwa ważnych fragmentów Pisma, uniemożliwiając tym samym czysty, pozbawiony sugestii odbiór przekazu pochodzącego od Stwórcy.
Drukowanie miliardów egzemplarzy czasopism, książek, traktatów i innych "pomocy do zrozumienia Biblii" w rzeczywistości odwraca uwagę od Pisma Świętego jako takiego i przesłania wielu ludziom fakt, że jest ono zupełne i wystarczające do zrozumienia woli Bożej, poznania Stwórcy i nadziei, którą On daje.

7. Nauka o niewidzialnej obecności Chrystusa od 1914 roku, o wyznaczeniu "niewolnika wiernego i roztropnego" w roku 1919, o tym, że zmartwychwstanie już się rozpoczęło, to nauki nieprawdziwe, niezgodne z Biblią. Organizacja, a w szczególności jej Ciało Kierownicze uparcie przy nich obstaje, bo przyznanie się w tych kwestiach do błędu musiałoby oznaczać automatyczną rezygnację z przywilejów bycia "szafarzem" i "kanałem łączności". Z przywilejów, które zapewniają prestiż i władzę.

8. Pyszałkowate, wygłaszane z niezachwianą pewnością na łamach publikacji zapowiedzi kolejnych dat "końca systemu rzeczy" położyły się cieniem na wiarygodności Pisma Świętego i znieważyły święte imię Jehowy, w imieniu którego Organizacja występowała i nadal występuje.

9. Organizacja Świadków Jehowy należy do Babilonu Wielkiego, Wielkiego Religijnego Zamętu, z którego należy wyjść (Obj. 18:4). Co prawda może trudno jej udowodnić "nierząd z królami ziemi", ale nie ulega wątpliwości, że jest "pijana krwią świadków Chrystusa" (Malawi, kwestia krwi, żeby podać choćby dwa mocne przykłady). Nie ulega też kwestii, że uważa się za "jedyną drogę do zbawienia", "jedyną religie prawdziwą", tym samym wszystkie inne zaliczając do religii szatańskich, a wszystkich ludzi znajdujących się poza nią traktując jako poddanych organizacji Szatana. Nic dziwnego, że takie nauki powodowały wielokrotnie konflikty i prześladowania "szeregowych" Świadków ze strony ludzi innych wyznań. Ta krew również spada na przywódców "jedynej prawdziwej religii".

10. Brakuje jakichkolwiek dowodów na to, że Świadkowie Jehowy jako Organizacja są Narzędziem w rękach Boga. Bo wzrost liczby "głosicieli" i powiększający się majątek materialny Towarzystwa takiego dowodu stanowić nie może. Znacznie większym przyrostem i liczebnością mogą pochwalić się inne ugrupowania religijne, nie mówiac już o posiadanych dobrach, w postaci gruntów i obiektów.
Żeby Organizacja takim Narzędziem mogła być, musiałoby się w niej zmienić dosłownie wszystko. Osobiście nie dostrzegam żadnych poważnych przejawów ewolucji Organizacji we właściwym kierunku. Wszystko wskazuje na to, że już dawno temu nieodwracalnie podzieliła ona los tych wszystkich religii, które miały obiecujące początki, a później zamieniały się w formalistyczne instytucje.

---------

Nie uważam 13 lat mojego życia "w prawdzie" za stracone. Wiele się w tym czasie nauczyłem. Dzięki Świadkom Jehowy uwierzyłem w Stwórcę i zaufałem Biblii. W dużej mierze dzięki "głoszeniu" i innym "teokratycznym" zajęciom, również dzięki tej "inności", która się wiąże z byciem Świadkiem, nabrałem pewności siebie, wydoroślałem. Pośród Świadków poznałem wielu wspaniałych ludzi. Poznałem moją kochaną żonę. I chociaż przed moimi oczami wymalowany został zniekształcony obraz świata, to jednak dostrzegłem rzeczy, na które być może inaczej nie zwróciłbym uwagi. W końcowym czasie mojej przynależności do Organizacji naprawdę zacząłem czuć więź z Bogiem. Nauczyłem się do Niego modlić z wiarą, żarliwie.
Teraz jednak stanąłem na rozdrożu. Po naprawdę głębokim namyśle zdecydowałem się odejść. Dotarłem do końca drogi, a raczej do szlabanu, który ktoś bezprawnie na mojej drodze postawił. Wiem, że muszę złamać tę zaporę i iść dalej. Nie wiem jeszcze, którędy mnie dalej powiedzie ta droga, ale ufam, że Bóg mnie na niej nie opuści, bo jestem przekonany, że to dzięki Niemu stało się ze mną to wszystko, co się stało. "Lampę dla stóp" już mam. Teraz potrzeba tylko wiary, odwagi i wytrwałości. Wierzę, że na końcu tej drogi znajdę to, co On obiecał.

Wiem, że nie każdemu wyszłoby na dobre odłączenie się od Organizacji teraz. Wiem, że nie wszyscy są w stanie przyjąć trudne do zaakceptowania informacje i argumenty, przebić się przez gruby mur uprzedzeń i lęków programowanych w ich umysłach często przez całe lata. Wierzę w to, że Jehowa i Chrystus dostrzegają osoby, które są na to gotowe i że takich ludzi naprawdę do siebie pociągają. Dlatego nie zamierzam prowadzić jakiejś intensywnej działalności "oświatowej" wśród wszystkich znanych mi "braci". Tak jak napisałem gdzieś przy początku - zamierzam porozmawiać z kilkoma osobami, ewentualnie wręczyć im opracowanie w formie listu, opisujące moje motywy i zawierające informacje, które do mnie dotarły i które wywarły na mnie taki wpływ.
Później oficjalnie się odłączę - o ile nie zostanę w wyniku "propagowania odstępczych nauk" wykluczony. Nie jestem w stanie zgodzić się w moim sumieniu na przynależność do tego wyznania, na czynny udział w zebraniach i w głoszeniu nauk, które uważam za nieprawdziwe. Nie potrafiłbym zgodzić się w sumieniu na przyprowadzanie kolejnych osób do Organizacji. Nie potrafiłbym się ukrywać, udawać kogoś, kim nie jestem i jednocześnie "robić krecią robotę". Ani Chrystus, ani apostołowie nie postępowali w podobny sposób. Zawsze działali otwarcie, zdecydowanie i odważnie.

Tyle moich przemyśleń. Miałem się tylko przedstawić, a wygląda na to, że wyszedł z tego bardzo długi post.

Na zakończenie jeszcze tylko napiszę, że bardzo zależy mi na nawiązaniu kontaktu z ludźmi myślącymi podobnie jak ja. Z tymi spośród Was, którzy nadal są w Organizacji, a których uwierają rzeczy, opisane powyżej w punktach. Z tymi z Was, którzy już odeszli lub zostali wykluczeni ze względu na przekonania podobne do moich. I jak najbardziej również z tymi z Was, którzy nadal są przekonani, że Świadkowie Jehowy to jedyna religia prawdziwa. Tych z Was szczególnie zapraszam do rozmów, konstruktywnych dyskusji, licząc na to, że podzielacie moje przekonanie, że prawda nie boi się niczego, nie ma niczego do ukrycia i zawsze jest gotowa do obrony swojego stanowiska (1 Pio. 3:15).

Pozdrawiam

Marcin

#2 Artur Schwacher

Artur Schwacher

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2617 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Kostrzyn

Napisano 2006-04-02, godz. 13:56

Brawo- nowy rekord!

1 miesiąc i to do tego na tym forum. Gratulacje!
To jest forum o Świadkach Jehowy. Ta religia może i ma tam swoje plusy. Rozchodzi się jednak o to aby te plusy nie przesłoniły nam minusów.
Wpadnij do mnie na Facebooku!

#3 Dreamer

Dreamer

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 42 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2006-04-02, godz. 14:31

Sam się nie mogę nadziwić, że tak to szybko u mnie idzie.
To pokazuje, jak krucha jest wiara oparta na ludzkiej mądrości i ludzkim autorytecie.
Niektórzy mogliby może zarzucić, że jestem jak chorągiewka na wietrze... Ale to był naprawdę intensywny miesiąc.
Ktoś mnie zapytał - co dalej ze sobą zrobię?
Dokładnie jeszcze nie wiem. Wiem tylko, że nie chcę tkwić w czymś, co w moim przekonaniu jest fałszywe i co zamiast dawać ludziom wolność, ograbia ich z wolności.
Wiem też, że przede mną bardzo dużo pracy i poszukiwań własnej, chrześcijańskiej drogi. Ale czego miałbym się bać?

#4 White Death

White Death

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 243 Postów

Napisano 2006-04-02, godz. 14:54

Musisz teraz bardzo uważać Marcinie aby nie poddać się różnym nowym kierunkom które mimo głoszenia miłości Chrystusowej wcale takie być nie muszą..
Przeto odrzuciwszy fałsz, mówcie prawdę każdy ze swym bliźnim. Efezjan 4:25a
To zaś powinniście czynić: Mówcie prawdę jeden drugiemu, wydawajcie sprawiedliwe wyroki w swoich bramach i zachowujcie pokój! Zach 8:16

#5 lantis

lantis

    www.brooklyn.org.pl

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 668 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:śląsk

Napisano 2006-04-02, godz. 15:21

Jedno słowo: WOW!

Życzę Ci powodzenia na nowej drodze na którą wkroczyłeś.

PS.

Widzisz teraz jak niebezpieczny dla Towarzystwa Strażnica jest internet?

"Pierwsza para ludzka dopuściła się odstępstwa, ponieważ posłuchała Diabła, zamiast odrzucić jego kłamstwa. Po cóż więc mielibyśmy słuchać odstępców, czytać ich literaturę lub przeglądać ich strony internetowe? Jeśli kochamy Boga i prawdę, nie będziemy tego robić."
Strażnica, 15 stycznia 2006, str. 23
Dołączona grafika lantis(at)brooklyn.org.pl

#6 Fly

Fly

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 712 Postów

Napisano 2006-04-02, godz. 16:19

Dreamer, czekałem na ten post od dawna. Przeczytałem z uwagą. Nie ze wszystkim się zgadzam, ale życzę Ci powodzenia.

#7 Daniel Z.

Daniel Z.

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 72 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2006-04-02, godz. 18:24

Marcinie, życzę ci wszystkiego co dla ciebie okaże się dobre!
Sam kilka lat usługiwałem jako starszy, sumienie nie pozwalało mi już dłużej trwać w takim stanie - co innego myśleć, a co innego mówić. Rozmawiam z innymi usługującymi i nieusługującymi, wielu z nich cierpi z tych powodów duży dyskomfort, tym większy im bardziej są świadomi kontrastu pomiędzy Biblią a doktrynami C.K.
Zawsze możesz do mnie napisać.
Pozdrawiam Ciebie i Wszystkich na forum.

#8 Dreamer

Dreamer

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 42 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2006-04-03, godz. 10:08

Dziękuję Wam za miłe słowa i dobre życzenia.
Mam nadzieję, że mimo takiej a nie innej decyzji ci z Was, z którymi zdażyłem się już lepiej poznać nadal będą gotowi ze mną rozmawiać tak samo swobodnie i bezpośrednio, jak wcześniej.
White Death - za ostrzeżenie też dziękuję - przekonałem się ostatnio, że nie jestem aż tak mocny, jak myślałem. A tak z innej beczki - w Twoim avatarku chyba jest ukryty przekaz podprogowy ;)
Pozdrowienia.

#9 Ester

Ester

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 128 Postów

Napisano 2006-04-03, godz. 13:51

Drogi Dreamer!

Widzę, że jesteśmy w takim samym położeniu. Ja też przeczytałam Kryzys sumienia i bardzo mi pomógł. Podziwiam Cię, że miałeś odwagę zaproponować ją do przeczytania. Chciałabym też żeby wszyscy to przeczytali albo chociaż Ci, którzy są dla mnie ważni ale obawiam się że nawet nie będą chcieli o tym słyszeć. Wiem, że muszę podjąć jakieś kroki bo nie mogę tkwić w czymś co jest fałszywe i ograbia mnie z mojej wewnętrznej wolności. Ale nie mam w sobie jeszcze dość sił by stać się wyrzutkiem (mam na myśli przede wszystkim rodzinę). Z drugiej strony bardzo mnie męczy taka sytuacja i odbiera mi radość życia.
Mam nadzieję, że Bóg mimo wszystko doda nam sił by wytrwać i się nie załamać.
Życzę Ci powodzenia, wytrwałości i dużo sił. Rozumiem Cię i pozdrawiam gorąco :-)

#10 White Death

White Death

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 243 Postów

Napisano 2006-04-03, godz. 18:57

White Death . A tak z innej beczki - w Twoim avatarku chyba jest ukryty przekaz podprogowy ;)

No oczywiście że jest ;)
Atavarek na którym widać czaszkę kostuchy oznacza:
Śmierć bezbożnym podczas Sądu Bożego !
Może oznaczac też ile zostało we mnie wiary: sam szkielet czyli Biblia - czego już nic nie obali.
Nie ma nic wspólnego z okultyzmem i mroczną stroną mocy.
Przeto odrzuciwszy fałsz, mówcie prawdę każdy ze swym bliźnim. Efezjan 4:25a
To zaś powinniście czynić: Mówcie prawdę jeden drugiemu, wydawajcie sprawiedliwe wyroki w swoich bramach i zachowujcie pokój! Zach 8:16

#11 polarm

polarm

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 510 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Skierniewice

Napisano 2006-04-03, godz. 19:21

Dziękuję Wam za miłe słowa i dobre życzenia.
Mam nadzieję, że mimo takiej a nie innej decyzji ci z Was, z którymi zdażyłem się już lepiej poznać nadal będą gotowi ze mną rozmawiać tak samo swobodnie i bezpośrednio, jak wcześniej.
White Death - za ostrzeżenie też dziękuję - przekonałem się ostatnio, że nie jestem aż tak mocny, jak myślałem.

Kochany Marcinie
Jakże się cieszę i jakże Ci bardzo gratuluję. Ja jestem szczęśliwy tym ułamkiem szczęścia jakie promieniuje od Ciebie człowieka, który odzyskał prawdę, prawdziwość widzenia tego świata.
Z twoich słów przebija ogromna kultura i spokój człowieka myślącego. Dokonałeś rzeczy wielkiej. Wydobyłeś się z mroków fałszu i uczyniłeś to z niecodziennym wdziękiem. A to mi coś przypomniało.
Z podobnym wdziękiem, żegnał kiedyś stare życie, nieżyjący już dziś Georges Harrison, w piosence Ding Dong, Ding Dong z albumu „Dark Horse”.
Niezła bomba co, skąd tutaj Harrison. Zaraz wyjaśnię.
Piosenka ta dotarła do Polski kiedy miałem 15 lat i urzekła mnie melodyjnością oraz typową dla Harrisona ckliwością. O czym śpiewał nie wiedziałem. A wystarczyła minimalna znajomość angielskiego. A śpiewał właśnie o tym jak żegnać stare a witać nowe. Skąd u niego ten temat? Podobnie jak wielu ludzi Harrison na fali kontrkultury przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych (rozczarowany do cywilizacji europejskiej) studiował hinduistyczne treści. Był w Indiach. W tamtej kulturze poszukiwał (piszący te słowa też miał na to ochotę) swojej ziemi obiecanej. Po jakimś czasie przyszło rozczarowanie. Guru nie tylko jego, ale i reszty Beatless’ów okazał się hochsztaplerem. Pewnie nikt się nie dowie komu było trudniej „wybrnąć” z takiej życiowej próby, Harrisonowi czy Tobie? Co mnie uderzyło, to jak już wspomniałem kultura i wdzięk z jaką prostowaliście ścieżki swojego życia On I ty.
A oto tekst. Jest banalnie prosty, ale (jak to mówią) w swej wymowie piękny. Żeby się lepiej “od razu” czytało powiem że: Ring out - znaczy „bić w dzwony na pożegnanie” Ring in – znaczy „witać dzwonem” czyli bić w dzwony na powitanie.

GEORGE HARRISON
Ding Dong, Ding Dong
(From the album "DARK HORSE")

Ring out the old
Ring in the new
Ring out the old
Ring in the new

Ring out the false
Ring in the true
Ring out the old
Ring in the new

Ding-dong, ding-dong
Ding-dong, ding-dong
Ding-dong, ding-dong
Ding-dong, ding-dong

Yesterday, today was tomorrow
And tomorrow, today will be yesterday
So ring out the old
Ring in the new
Ring out the old
Ring in the new

Ring out the false
Ring in the true
Ring out the old
Ring in the new

Ding-dong, ding-dong
Ding-dong, ding-dong
Ding-dong, ding-dong
Ding-dong, ding-dong

O muzyce nie powinno się pisać. Spróbuj zdobyć to nagranie Marcin. Można je oczywiście ściągnąć z sieci. Bez licencji tylko na 24 godziny !!! Życzę Ci szczęścia i wielu radosnych chwil w twoim nowym życiu. A więc ? „Radośnie żegnaj stare, z nadzieją witaj nowe. Z radością żegnaj fałsz, z nadzieją witaj prawdę.”

P.S.
Kto wie może będzie to coś na kształt radosnego hymnu mówiących Strażnicy pa, pa...

#12 Dreamer

Dreamer

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 42 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2006-04-03, godz. 22:01

Dzięki za kolejną porcję słów mile łechtających moją próżność :). Proszę o jeszcze :)
A tak na serio - dzięki. Może i jestem wolny, ale jeszcze nie do końca wiem, co z tą wolnością zrobić. Wiem, że chciałbym jakoś sensownie służyć Bogu, mówić o Nim. To jest jednak trudne - być samodzielnym i o własnych siłach szukać właściwej drogi. Ale to jest zdecydowanie lepsze, niż podążanie za ślepymi przewodnikami. Kto wie, może z czasem odnajdę się w jakiejś społeczności. Na razie jestem bardzo podejrzliwy, ostrożny i sceptyczny.

A skoro już cytujemy piosenki, to i ja sobie pozwolę na małe co nieco...

It's been such a funny day
I don't know why
Walking on an endless lane
Life passing me by
Tomorrow is calling
But I'm dragging my feet
The skies are indecently clear
But I can't stand the heat
Sleepwalking in a haze
Stumbling like a child
Dragons that I used to chase
Tease me from inside
The future's uncertain
Just like yesterday
Memories of heaven
Can't be taken away

You know, time flies
And the rebels, one day
They all go quiet
Ain't no money, ain't nobody
That can buy you peace of mind

They say you learn from your mistakes
It's a lie
My redemption has been staged
Numerous times
But the angels of passion
Still taunt me, in my sleep
They keep throwing petals and thorns
Underneath my feet

(Vaya Con Dios, czyli po naszemu "Chodź z Bogiem", utworek "Time Flies", czyli że czas nam ulatuje :))

To taki klimacik na okoliczność uczucia zagubienia i dezorientacji, którego doznają chyba wszyscy na początku duchowej samodzielności, po odejściu od "jedynej Organizacji".

Mam nadzieję, że dostanę jeszcze trochę czasu na to, żeby dowiedzieć się jak ja mogę "chodzić z Bogiem", zanim mnie dosięgnie mój prywatny koniec.

Pozdrawiam wszystkich

#13 Terebint

Terebint

    Taoista

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 4710 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2006-04-05, godz. 07:12

Witaj Marcinie! :)

Jest mi miło powitać Ciebie na forum pod nowym nickiem. Mam nadzieję, że będziesz się udzielał tutaj razem z nami. :)

Twoja historia jak Ci napisałem na PM jest niezwykła. Jesteś bardzo uczciwy intelektualnie. Życzę błogosławieństw od Stwórcy na Nowej Drodze. :)

pzdr. :)

"Ot, ma wygląd ptaka, a więc będzie latał, proste". - Baltazar Siedem Słońc


#14 jaabes

jaabes

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 64 Postów

Napisano 2006-04-07, godz. 09:27

Jak czytałem Twoje świadectwo Marcinie, to przychodzi mi tylko jedno zdanie: BÓG JEST WIELKI. To co piszesz umacnia mnie w przekonaniu, że jest jeszcze wielu wartościowych i prawdziwie oddanych Bogu ludzi w organizacji. Ufam, że Bóg im pomoże przejść "kuracje oczu" i pozwoli wydostać z tego zniewalającego systemu.

Życzę Wam (tobie i żonie) opieki naszego Niebiańskiej Ojca, który zatroszczył się o Was, jako swoje dzieci i wydobył Was z organizacji. Teraz z pewnością będzie Was prowadził na dalszej drodze i nie opuści, tak ja obiecał: "Nie porzucę cię ani cię nie opuszczę. Tak więc z ufnością możemy mówić: Pan jest pomocnikiem moim, nie będę się lękał; Cóż może mi uczynić człowiek?" (Hebr. 13:5,6). Amen.
http://berea.pol.pl/ - zapraszam do odwiedzenia naszej stronki

#15 Padre Antonio

Padre Antonio

    Ateista

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2291 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2006-04-07, godz. 10:05

Cóż mogę dodać? Powodzenia! Jestem pełen uznania dla Waszej odważnej postawy. Oczywiście w "organizacji" nikt nie gra czysto i pewnie nie dadzą Ci/Wam dojść do słowa ale warto dla samej satysfakcji.

Być może się kiedyś spotkamy i będziesz mógł sam o tym opowiedzieć :)
"Jeśli dojdziesz ostatecznie do tego, że nie ma Boga, zachętą do cnoty i odwagi niech będzie dla ciebie radość i przyjemność, jaką dawało ci samo myślenie, i miłość innych, którą ci ono zapewni" Thomas Jefferson

#16 Dreamer

Dreamer

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 42 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2006-04-19, godz. 08:15

White Death, eHomo, Fly i inni - chciałbym Wam bardzo podziękować.

Moje pierwsze posty na tym forum (pisałem wtedy jako "jak myślicie, kto?") były dość ostre, zdarzyło mi się nawet napisać o karawanie i szczekających psach... A jednak nie zostałem w Waszych odpowiedziach zmieszany z błotem, nie wytykano mi ignorancji, nie było żadnych epitetów ani ataków na moja osobę. Zostałem przez Was potraktowany bardzo spokojnie i kulturalnie. Argumenty, które usłyszałem odwoływały się do faktów, do wiedzy.
Myślę, że w bardzo dużym stopniu przyczyniło się to do tego, że byłem gotów rozważyć zarzuty które sa tu podnoszone, zbadać fakty i uczciwie się zastanowić.
Jeszcze raz dzięki.

Jak pewnie wiecie (a może nie wiecie), już nie tylko sercem, ale również formalnie jestem poza Organizacją. Na Komitecie Sądowniczym, na który poszedłem świadomie, z rozmysłem i z już ukształtowaną decyzją o odejściu, oświadczyłem, że się odłączam. Wręczyłem dość obszerny list "na podkładkę" dla nadzorcy podróżującego. Nie liczę raczej na to, że ktoś z grona starszych mojego byłego zboru przeczyta go w całości i spróbuje zbadać uzasadnienie mojego stanowiska. Na Komitecie wykazali, że formalizm jest dla nich ponad prawdą i ponad sprawiedliwością. Nie będzie w tym przesady jeśli powiem, że stanąłem w obliczu "małego Sanhedrynu". Nie jestem specjalnie zadowolony z jego przebiegu, bo nie udało mi się przedstawić w pełni mojego stanowiska ani konkretnych, merytorycznych argumentów. Było to jednak do przewidzenia. Byłem też oczywiście poddenerwowany, bo stanąłem naprzeciw trzech facetów, którzy uważali się za upoważnionych do oceniania i osądzania mnie, podczas gdy ja ich władzy nade mną już wcale nie uznawałem. Dlatego też popełniłem sporo błędów, wielu rzeczy nie powiedziałem jak należy, wielu nie powiedziałem wcale. Ale ostatecznie jestem zadowolony, że doszło do tego spotkania. Sprawa została zakończona w sposób oficjalny i bezpośredni.

Niedługo zamieszczę na forum (i gdzie się tylko da) kopię mojego listu "pożegnalnego". Prawdopodobnie umieszczę też "ścieżkę dialogową" z Komitetu Sadowniczego - aktualnie nad nią pracuję.
Myślę sobie, że taki zapis może być ciekawym materiałem do analizy pewnych zjawisk zachodzących w ludziach związanych z Organizacją i pełniących w niej "przywileje". Dla osób, które nigdy nie uczestniczyły w takim "teokratycznym" procesie sądowniczym, może to być samo w sobie interesujące.

I jeszcze jedna rzecz na koniec:

Biorąc pod uwagę mój przykład gorąco apeluję do wszystkich - bądźcie łagodni, ciepli i przede wszystkim używajcie argumentów merytorycznych w rozmowach. Okazujcie prawdziwa empatię. Teksty, przez które przebija ironia, kpina czy wręcz szyderstwo, w niczym nie pomagają osobom, które nadal są wierne Organizacji, lub wiedzą już to co my, ale boją się bólu wyrywania głęboko zapuszczonych korzeni. Na nas wszystkich, którzy wiemy już, czym naprawdę jest ta Organizacja, spoczywa ogromna odpowiedzialność. Pamiętajmy, że wielu z nas myślało i wierzyło kiedyś dokładnie tak samo, jak dzisiejsi gorliwi Świadkowie. Tak samo jak oni podkpiwaliśmy sobie z ludzi z innych religii, "światusów" czy "odstępców".
Zawód, jaki nas spotkał w rzeczywistości nie był spowodowany przez szczerych, gorliwych ludzi, ale przez formalistyczną, ludzką instytucję religijną. Osobom, które dopiero zaczynają proces odzyskiwania wolności trzeba koniecznie zapewnić osobistą pomoc i wsparcie. Trzeba się nimi zaopiekować. I pomóc im budować własną, nową, prawdziwą wiarę w oparciu o Słowo Boże. Myślę, że mamy tu wielkie pole do działania.

Pozdrawiam.

#17 Fly

Fly

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 712 Postów

Napisano 2006-04-19, godz. 08:36

Prosze bardzo. Dreamer, ja nie wiem czy twoje apele tutaj pomoga. Dlatego zapraszam cie ponownie - wiesz gdzie.

#18 sally11

sally11

    Forumowicz (51-500)

  • Członkowie
  • PipPip
  • 289 Postów

Napisano 2006-04-19, godz. 09:05

Dzięki Marcin,że nam to uzmysłowiłeś,iz wielu forumowiczów,po zapoznaniu sie z prawda obiektywną na tym forum,może przejrzeć na oczy i nie wskazane jest tu okazywanie lekceważenia naszym oponentom.Ja pierwsza przepraszam za to,że czasami emocje brały gorę.Masz racje ,kazdemu czlowiekowi należy sie szacunek,choćby dlatego,że Pan Jezus Chrystus umarł za nzs wszystkich.Wierzę,że wszyscy szczerzy ludzie dojda do upamiętania i poznają Prawdę ,która ich wyswobodzi,czego każdemu z użytkownikow serdecznie życze.Pozdrawiam.Bożena.

#19 qwerty

qwerty

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2138 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2006-04-20, godz. 07:32

Dreamer, miło poczytac Twoje przemyślenia.......
Tak dużo chciałabym powiedzieć.......
Cieszę, się że nie jestem sama.
pozdrawiam
nie potrafiłam uwierzyć.......

#20 Dreamer

Dreamer

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 42 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2006-04-21, godz. 13:08

Coby nie mnożyć wątków, umieściłem tutaj treść mojego listu pożegnalnego, skierowanego do Świadków z mojego zboru i innych braci, których znam. Właściwie są to 2 listy. Ten krótki zawiera moją decyzję o odejściu i dość ogólny opis powodów. Dłuższy omawia bardziej szczegółowo kilka zagadnień, których zbadanie sprawiło, że postanowiłem odejść.


------------------------
List 1
------------------------


Ci z Was, bracia, którzy będziecie czytali ten list wiecie, że w ostatnim czasie, kiedy jeszcze widywaliśmy się na Sali Królestwa, byłem naprawdę gorliwy. Byłem aktywny w służbie, udzielałem się na zebraniach. Zostało to dostrzeżone, bo zacząłem otrzymywać coraz bardziej odpowiedzialne przywileje. Tak jak nigdy dotąd w ostatnim czasie zapragnąłem "słuchać bardziej Boga, niż ludzi".

Tak jak nigdy wcześniej wnikliwie studiuję teraz Słowo Boże, które dosłownie z dnia na dzień otwiera się przed moimi oczami. Tak jak nigdy dotąd zanoszę do Jehowy gorące modlitwy o mądrość i o Jego ducha, potrzebnego do właściwego zrozumienia. Jestem przekonany, ze Jego duch oddziałuje na każdego czytającego Biblię w takim samym stopniu, że Jehowa daje go "szczodrze, bez wypominania" (Jak.1:5, Łuk.11:13)

To, co teraz napiszę, będzie prawdopodobnie dla wielu z Was zaskoczeniem. Ponieważ nie mogę pogodzić się z niektórymi ważnymi naukami Organizacji i sposobem, w jaki Organizacja działa, naukami i sposobem, które w moim przekonaniu stoją w sprzeczności z Pismem Świętym, zdecydowałem się opuścić jej szeregi (Rzymian 14:23).

Wiele niechlubnych faktów było przede mną skrywanych, jak zresztą przed ogromną większością braci, którzy naprawdę szczerze pragną służyć Jehowie. Wiele takich faktów na przestrzeni lat było zafałszowywanych, rozwadnianych. Organizacja stworzyła bardzo skuteczną blokadę, praktycznie uniemożliwiającą jakąkolwiek weryfikację jej wiarygodności przez "zwykłych" głosicieli. Dawało się odczuć niechęć i brak aprobaty do czytania świeckich źródeł na temat Świadków Jehowy, nie mówiąc już o tym, że te źródła, które ośmielały się dobitnie krytykować Organizację, określono mianem odstępczych i pod groźbą wykluczenia zabraniano ich czytania.

Wiem, że większość wydawnictw wymierzonych przeciw Świadkom Jehowy reprezentuje żenujący, żałosny poziom merytoryczny. Że mnóstwo zarzutów podnoszonych przeciw Świadkom to zarzuty bezpodstawne, fałszywe, a czasem wręcz śmieszne.

Jednak okazuje się, że istnieją też publikacje poważne i rzetelne, które opisują Organizację od strony nieznanej przeciętnym Świadkom, odsłaniając informacje, które należy uznać za przerażające. Ponieważ zawsze wierzyłem, że prawda nie obawia się żadnej krytyki, że jest w stanie odeprzeć każdy zarzut, kiedy w moje ręce trafiła książka „Kryzys sumienia”, autorstwa Raymonda Franza, nie widziałem powodów, dla których miałbym jej nie przeczytać. Nigdy bym nie przypuszczał, że w ciągu kilku dosłownie dni moje zaufanie do Ciała Kierowniczego rozsypie się jak domek z kart.

Rzeczy, o których czytałem na kolejnych stronach sprawiały, że dosłownie jeżyły mi się włosy na głowie. Kilka tygodni zajęło mi czytanie i sprawdzanie wszystkiego w Biblii i publikacjach Towarzystwa. To, co dotąd udało mi się sprawdzić, a o czym przeczytałem w książce, okazało się prawdą.

Część spraw, o których się dowiedziałem i nad którymi prowadziłem w ostatnich dniach intensywne badania, opisałem w załączonym do tego listu tekście: „Szerzej o powodach”.

Organizacja, która dziś istnieje, stanowi potężne narzędzie. Gdyby rzeczywiście Jehowa się nią posługiwał, byłoby to coś naprawdę wspaniałego. Niestety, zbyt wiele wskazuje na to, że to narzędzie w wyrafinowany sposób wykorzystuje teraz Jego Przeciwnik.

Chciałbym abyście wiedzieli, że to wszystko, co odkryłem w ostatnich dniach było dla mnie prawdziwym szokiem. Nie wiem, ile jeszcze czasu będę potrzebował, żeby się z tego wszystkiego otrząsnąć.

Wiem, że moje dobre imię zostanie w najbliższym czasie zbrukane. Zrobią to ludzie, którzy będą działać w dobrej wierze, w przekonaniu, że w ten sposób chronią jedność i czystość zboru.

Niezależnie od tego jak będzie mnie traktował każdy z Was, czas, który z Wami spędziłem będę zawsze bardzo dobrze wspominał. Wiele takich chwil mogę uznać za najszczęśliwsze i najbardziej satysfakcjonujące momenty mojego dotychczasowego życia.

Życzę Wam wszystkim błogosławieństw, prawdziwej bliskości z Jehową i Chrystusem i tego, żebyście zawsze byli szczerzy, odważni, pełni miłości i nadziei.


------------------------
List 2
------------------------

Szerzej o powodach.


Na początek chciałbym zacytować akapit ze Strażnicy nr 7 z 1 kwietnia 2006 r. (str.6):

"Co mogłoby nam przeszkodzić w zrozumieniu Słowa Bożego? Między innymi źle pojęta lojalność. Może na przykład uznajesz wierzenia i poglądy propagowane przez jakieś autorytety. Ale co byś zrobił, gdybyś stwierdził, że osoby te nie trzymają się prawd zawartych w Słowie Bożym? W takiej sytuacji zrozumienie go może nie być łatwe. Dlatego Biblia zachęca nas, byśmy starannie badali to, czego nas uczono (1 Tesaloniczan 5:21)."

Jeśli mówimy o źle pojętej lojalności, to w naszym przypadku na pewno by tak było, gdybyśmy za swój najwyższy autorytet uznali człowieka lub grupę ludzi. Tymczasem wiemy, że ostateczne słowo zawsze należy do Jehowy, a każdą myśl, każdą ideę należy badać przez porównywanie z tym, co On nam mówi w Piśmie Świętym. To właśnie Biblia ma być dla nas najwyższym autorytetem w kwestiach wiary.

Z uwagi na powyższe, licząc na Twoją szczerość i odwagę w dążeniu do Prawdy, z całego serca proszę Cię o przeczytanie do końca wszystkiego, co napisałem. W moim przekonaniu Prawda od Jehowy jest niezmienna. Jest jak skała, której nic nie jest w stanie poruszyć z miejsca. Prawda od Jehowy nie ma się czego obawiać, a każdy argument, każda "broń użyta przeciwko niej" zawsze zawodzi. Myślę, że Ty również podzielasz to przekonanie. Myślę, że okażesz się „szlachetnie usposobiony” tak jak Berejczycy, którzy starannie i uważnie sprawdzali w Pismach, jak się naprawdę „rzeczy mają” (Dzieje 17:11). Przez wzgląd na Twoją uczciwość proszę, przeczytaj i dokładnie sprawdź w Słowie Bożym to, o czym napisałem.

1. Dwie „klasy”

Rzetelna analiza 8 rozdziału listu Pawła do Rzymian prowadzi każdą szczerą osobę do pewnego bardzo zaskakującego wniosku. Apostoł Paweł pisze w tym rozdziale o dwóch "klasach" ludzi. Publikacje bardzo często powołują się na wersety 16 i 17: "Tenże duch świadczy wespół z naszym duchem, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli więc jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami wprawdzie Bożymi, lecz współdziedzicami z Chrystusem, jeśli tylko razem z nim cierpimy, aby też razem zostać otoczeni chwałą."

Werset ten daje podstawę niektórym Świadkom Jehowy do twierdzenia, że zostali w specjalny sposób wyróżnieni przez Jehowę - "namaszczeni" Jego świętym duchem. Właściwie jest to kluczowy werset, na którym opierają oni to przekonanie.

Tymczasem rozważenie tego wersetu razem z kontekstem prowadzi do zupełnie innego wniosku.
Rzymian 8:1-17: "A zatem ci, co są w jedności z Chrystusem Jezusem, nie podlegają potępieniu. Gdyż prawo tego ducha, który daje życie w jedności z Chrystusem Jezusem, uwolniło cię od prawa grzechu i śmierci. A ponieważ Prawo cechowała niemożność, jako że było słabe z powodu ciała, Bóg, posyłając własnego Syna w podobieństwie grzesznego ciała i w związku z grzechem, potępił grzech w ciele. aby nacechowane prawością wymaganie Prawa spełniło się w nas, którzy nie chodzimy w zgodzie z ciałem, lecz w zgodzie z duchem. Gdyż ci, którzy są w zgodzie z ciałem, skupiają swe umysły na sprawach ciała, ale ci, którzy są w zgodzie z duchem — na sprawach ducha. Albowiem myślenie ciała oznacza śmierć, lecz myślenie ducha oznacza życie i pokój; ponieważ myślenie ciała oznacza nieprzyjaźń z Bogiem, bo nie jest podporządkowane prawu Bożemu ani w rzeczywistości być nie może. Toteż ci, którzy są w zgodzie z ciałem, nie mogą się podobać Bogu. Jednakże wy nie jesteście w zgodzie z ciałem, lecz z duchem, jeśli duch Boży istotnie w was mieszka. Ale jeśli ktoś nie ma ducha Chrystusa, to do niego nie należy. Jeżeli zaś Chrystus jest w jedności z wami, to ciało wprawdzie jest martwe ze względu na grzech, lecz duch jest życiem ze względu na prawość. A jeśli duch tego, który wskrzesił Jezusa z martwych, mieszka w was, to ten, który wskrzesił Chrystusa Jezusa z martwych, ożywi też wasze śmiertelne ciała przez swego ducha w was przebywającego. Tak więc, bracia, mamy obowiązek — ale nie wobec ciała, by żyć w zgodzie z ciałem; bo jeśli żyjecie w zgodzie z ciałem, niechybnie pomrzecie, ale jeśli duchem uśmiercacie praktyki ciała, będziecie żyć. Wszyscy bowiem, których prowadzi duch Boży, są synami Bożymi. Gdyż nie otrzymaliście ducha niewoli, na nowo wzbudzającego bojaźń, lecz otrzymaliście ducha usynowienia, przez którego to ducha wołamy: „Abba, Ojcze?” Tenże duch świadczy wespół z naszym duchem, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli więc jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami wprawdzie Bożymi, lecz współdziedzicami z Chrystusem, jeśli tylko razem z nim cierpimy, aby też razem zostać otoczeni chwałą."

Zanim zaczniesz czytać dalej, poświęć proszę chwilę na głębsze zastanowienie się nad powyższym fragmentem Pisma, weź pod uwagę kontekst. Dopiero później przeczytaj dalszy ciąg mojego wywodu. Proszę Cię o to ponieważ jestem przekonany, że jeśli przeczytasz to dostatecznie uważnie i naprawdę przemyślisz te wersety, sam dojdziesz do wniosku, który spisałem niżej.

Apostoł Paweł faktycznie pisze tu o dwóch "klasach". Jednak wbrew powszechnemu wśród braci przekonaniu nie chodzi tu wcale o "klasę niebiańską" i "klasę ziemską". Paweł wyraźnie pisze tu o "klasie" ludzi idących za ciałem, myślących ciałem, którzy nie podobają się Jehowie i których czeka śmierć. Natomiast druga "klasa" ludzi, przeciwstawiona tej pierwszej to wszyscy ci, którzy słuchają Jehowy i Chrystusa, którzy żyją "w zgodzie z duchem" Jehowy.
W wersecie 14 Paweł pisze: "Wszyscy bowiem, których prowadzi duch Boży, są synami Bożymi.".
Mamy pewność, że Jehowa daje swojego ducha wszystkim, którzy go o to proszą - "hojnie i bez wypominania": „Jeżeli więc wy, chociaż jesteście niegodziwi, umiecie dawać swym dzieciom dobre dary, o ileż bardziej Ojciec w niebie da ducha świętego tym, którzy go proszą!” (Łuk. 11:13). Wszyscy, którzy zgłębiają Pismo Święte poddają się w ten sposób pod wpływ ducha Jehowy (Hebr. 4:12). A z kolei ci, którzy poddają się pod wpływ ducha świętego wydają jego wyraźne owoce (Gal. 5:22,23). Dopiero kiedy weźmiemy to wszystko pod uwagę, możemy we właściwy sposób zrozumieć werset 16: "Tenże duch świadczy wespół z naszym duchem, że jesteśmy dziećmi Bożymi.". Staje się jasne, że słowa te dotyczą wszystkich ludzi, którzy "chodzą w zgodzie z duchem", wydając jego owoce. Nie dotyczą one natomiast tych ludzi, którzy wybierają życie w zgodzie z ciałem.

Być może wniosek ten nie wyda Ci się szczególnie istotny. Ale to jest tylko pozór. Wierzchołek prawdziwej, ukrytej pod wodą skały.

Dlaczego tak twierdzę? Bo tym samym zaczyna poważnie chwiać się główna podstawa biblijna, pozwalająca niektórym deklarować się jako "namaszczeni bracia Chrystusa", jako grupa szczególnie uprzywilejowana i obdarzona szczególną łaską Bożą. 8 rozdział listu do Rzymian, w wersetach o usynowieniu i o dziedzictwie, mówi o nas wszystkich – o wszystkich pragnących żyć „w zgodzie z duchem”, życiem podobającym się Bogu, i odrzucających życie „w zgodzie z ciałem”, które prowadzi do śmierci.

Ponieważ kwestia dotyczy tego, czy dla chrześcijan Bóg rzeczywiście przewidział dwa rodzaje nadziei, dobrze jest wziąć pod uwagę fragmenty mówiące o zmartwychwstaniu. Uważna analiza 15 rozdziału 1 listu do Koryntian i 4 rozdziału 1 listu do Tesaloniczan w powiązaniu z księgą Objawienia 20:4-6 prowadzi do wniosku, że żyjący i "umierający w Chrystusie" wcale nie podlegają podziałowi na dwie, różniące się od siebie rodzajem nadziei klasy, ale wszyscy ludzie wierni Chrystusowi dostąpią w przyszłości zaszczytu królowania z nim przez tysiąc lat w niebie.

1 Kor. 15:35-54: „Jednakże ktoś powie: „Jak mają zostać wskrzeszeni umarli? I w jakim ciele przyjdą?” Nierozsądny! To, co siejesz, nie zostanie ożywione, jeśli wpierw nie obumrze; a jeśli chodzi o to, co siejesz, siejesz nie to ciało, które się rozwinie, lecz gołe ziarno, czy to pszeniczne, czy któreś z pozostałych; ale Bóg daje mu takie ciało, jakie się Jemu podoba, każdemu z nasion jego własne ciało. Nie każde ciało jest takim samym ciałem, ale inne jest ludzkie, a inne jest ciało bydląt, a inne ciało ptaków, a inne ryb. I są ciała niebieskie i ciała ziemskie; ale chwała ciał niebieskich jest odmienna i ciał ziemskich jest odmienna. Inna jest chwała słońca, a inna jest chwała księżyca, inna też chwała gwiazd; doprawdy, gwiazda od gwiazdy różni się chwałą.
Podobnie jest ze zmartwychwstaniem umarłych. Zasiewa się w skażeniu, wskrzeszone zostaje w nieskażoności. Zasiewa się w hańbie, wskrzeszone zostaje w chwale. Zasiewa się w słabości, wskrzeszone zostaje w mocy. Zasiewa się ciało fizyczne, wskrzeszone zostaje ciało duchowe. Jeżeli jest ciało fizyczne, to jest też duchowe. Tak nawet jest napisane: „Pierwszy człowiek, Adam, stał się duszą żyjącą”. Ostatni Adam stał się duchem życiodajnym. A jednak pierwsze nie jest to duchowe, lecz to fizyczne, a dopiero potem duchowe. Pierwszy człowiek jest z ziemi i uczyniony z prochu, drugi człowiek jest z nieba. Jaki jest ten uczyniony z prochu, tacy też są ci uczynieni z prochu; i jaki jest ten niebiański, tacy też są ci niebiańscy. I jak nosiliśmy wyobrażenie tego uczynionego z prochu, tak też będziemy nosić wyobrażenie tego niebiańskiego.
To jednak mówię, bracia, że ciało i krew nie mogą odziedziczyć królestwa Bożego ani skażenie nie dziedziczy nieskażoności. Oto wam mówię świętą tajemnicę: Nie wszyscy zapadniemy w sen śmierci, ale wszyscy będziemy przemienieni, w jednym momencie, w mgnieniu oka, podczas ostatniej trąby. Bo trąba zabrzmi i umarli zostaną wskrzeszeni jako nie podlegający skażeniu, a my będziemy przemienieni. Albowiem to, co podlega skażeniu, musi się przyoblec w nieskażoność, a to, co śmiertelne, musi się przyoblec w nieśmiertelność. Ale gdy to, co podlega skażeniu, przyoblecze się w nieskażoność, a to, co śmiertelne, przyoblecze się w nieśmiertelność, wtedy się spełni zapisana wypowiedź: „Śmierć została pochłonięta na wieki”
.

1 Tes. 4:13-17: „Ponadto, bracia, nie chcemy, żebyście byli w niewiedzy co do zasypiających w śmierci; abyście się nie smucili jak pozostali, którzy nie mają nadziei. Bo jeśli wierzymy, że Jezus umarł i znowu powstał, to tak samo tych, którzy zapadli w sen śmierci przez Jezusa Bóg przyprowadzi wraz z nim. Albowiem to mówimy wam na podstawie słowa Jehowy, że my, żyjący, którzy pozostaniemy przy życiu aż do obecności Pana, w żaden sposób nie wyprzedzimy tych, którzy zapadli w sen śmierci; ponieważ sam Pan zstąpi z nieba z nakazującym wołaniem, z głosem archanielskim oraz z trąbą Bożą i ci, co umarli w jedności z Chrystusem, powstaną pierwsi. Potem my, żyjący, którzy pozostaniemy przy życiu, będziemy wraz z nimi porwani w obłokach, aby spotkać Pana w powietrzu; i tak zawsze będziemy z Panem.”

Obj. 20:4-6: „I ujrzałem trony, i byli ci, którzy na nich zasiedli, i dano im władzę sądzenia. Tak, ujrzałem dusze tych, których stracono toporem za świadczenie o Jezusie i za mówienie o Bogu, tych, którzy nie oddali czci ani bestii, ani jej wizerunkowi i którzy nie przyjęli znamienia na swe czoło ani na rękę. I ożyli, i królowali z Chrystusem przez tysiąc lat. Pozostali z umarłych nie ożyli, aż się skończyło tysiąc lat. To jest pierwsze zmartwychwstanie. Szczęśliwy i święty jest każdy, kto ma udział w pierwszym zmartwychwstaniu; nad tymi druga śmierć nie ma władzy, lecz będą kapłanami Boga i Chrystusa i będą z nim królować przez tysiąc lat.”

Przytoczone wyżej fragmenty dają jasny obraz kwestii zmartwychwstania – „pierwsze zmartwychwstanie” dotyczy wszystkich ludzi, którzy za życia byli wierni Chrystusowi i świadczyli o nim. Biblia nigdzie nie utożsamia tych osób z grupą 144.000 „kupionych z ziemi”. Fragmenty te w żaden sposób nie wspominają o dwóch grupach. Dzielą jedynie ludzi na tych będących „w jedności z Chrystusem” i na „pozostałych”. Z dokładnie takim samym podziałem mamy do czynienia w omówionym wcześniej 8-mym rozdziale listu do Rzymian.

Jezus Chrystus wspomniał jednak przy pewnej okazji o "drugich owcach" (Jana 10:16). Zdaniem większości braci chodzi tu o "klasę ziemską" w odróżnieniu od „pierwszych owiec” – klasy niebiańskiej. Twierdzenie to również nie ma mocnego oparcia w Biblii. Przeciwnie, okoliczności i kontekst wyraźnie wskazują, że Jezus mówiąc o owcach, miał na myśli "zagubione owce z Izraela", a "drugimi owcami" nazwał ludzi z innych narodów.

Potwierdzają to fragmenty z Mat.10:5-7 i Mat.15:24. Czytamy w nich:

„A tych dwunastu Jezus wysłał, dając im takie nakazy: Nie oddalajcie się na drogę narodów i nie wchodźcie do miasta samarytańskiego, ale raczej zachodźcie do zaginionych owiec z domu Izraela. A idąc, głoście, mówiąc: ‚Przybliżyło się królestwo niebios’.” (Mat. 10:5-7).

„On, odpowiadając, rzekł: Nie zostałem posłany do nikogo oprócz zaginionych owiec z domu Izraela.” (Mat.15:24)

To, że "drugimi owcami" mieli być po prostu ludzie nie należący do Izraelitów potwierdza zresztą sam w sobie werset z Jana 10:16:
"A mam drugie owce, które nie są z tej owczarni; te również muszę przyprowadzić i będą słuchać mego głosu, i będzie jedna trzoda, jeden pasterz."

Dwa połączone stada miały utworzyć jedno - "będzie jedna trzoda, jeden pasterz". Werset ten w żaden sposób nie sugeruje, że "drugie owce" są owcami innego rodzaju, niż pierwsze. Przeciwnie, po połączeniu dwóch stad, dwóch owczarni nie da się już odróżnić jednych owiec od drugich. A łączenie to zaczęło się w momencie, kiedy pierwszy "poganin" przyjął prawdę o Chrystusie. „Pierwsze owce” nie różnią się więc „jakością” od „drugich owiec”.

Fragment z Objawienia Jana, mówiący o 144.000 "wykupionych z Ziemi" i "wielkiej rzeszy" wcale nie utożsamia "drugich owiec" wspomnianych przez Chrystusa z "wielką rzeszą". Podobnie żaden fragment biblijny nie utożsamia wyraźnie "małej trzódki" ze 144.000. Jest to ludzka interpretacja, dopasowana do twierdzenia, które ktoś chce za wszelką cenę udowodnić.

Zgodnie z 11 rozdziałem listu do Hebrajczyków, wersetem 16 do grupy „wykupionych z ziemi” mogą się zaliczać niektórzy "wierni świadkowie" z czasów starożytnych: „Dzięki wierze Abel (…) Dzięki wierze Henoch (…) Dzięki wierze Noe (…) Dzięki wierze Abraham (…) Dzięki wierze również sama Sara (…) Wszyscy oni pomarli w wierze, chociaż nie dostąpili spełnienia obietnic, ale je z dala ujrzeli i powitali oraz publicznie oznajmili, że są obcymi i tymczasowymi osiedleńcami w tej ziemi. Bo ci, którzy tak mówią, dają dowód, iż pilnie szukają swojego miejsca. A przecież gdyby wciąż wspominali to miejsce, z którego wyszli, mieliby sposobność powrócić. Teraz jednak zabiegają o lepsze miejsce, mające związek z niebem. Dlatego Bóg się ich nie wstydzi, gdy jest wzywany jako ich Bóg, bo przygotował dla nich miasto.”

Wszystkie "niezbite dowody", upoważniające do niezachwianego twierdzenia, że dziś żyją na Ziemi dwa rodzaje owiec Chrystusa, wobec porównania z Biblią okazują się bardzo wątłe. Jest to niezwykle ważne, ponieważ stawia pod wielkim znakiem zapytania istnienie w obecnym czasie szczególnie uprzywilejowanej grupy, pozostającej pod większym niż reszta chrześcijan oddziaływaniem ducha świętego i stanowiącej "jedyny kanał łączności" między pozostałymi ludźmi a Jehową i Jezusem Chrystusem. Stawia to pod wielkim znakiem zapytania prawo tych ludzi do ustalania "jedynej słusznej interpretacji” Słowa Bożego.

Jeśli więc brak mocnych biblijnych dowodów na potwierdzenie podziału chrześcijan na dwie klasy, może dałoby się „udokumentować” prawowitość zwierzchnictwa „niewolnika” nad pozostałymi chrześcijanami na podstawie proroctw biblijnych, oraz jego nauk i dokonań w czasach nowożytnych?

2. Niewidzialna obecność Chrystusa od roku 1914

Zgodnie z aktualnym "światłem" podawanym na łamach publikacji, przede wszystkim Strażnicy, w roku 1914 Chrystus zaczął w niewidzialny sposób panować w swoim Królestwie, a w krótkim czasie później wybrał Towarzystwo Strażnica na swojego "niewolnika" i "proroka" (tzw. „klasa Jeremiasza”, „klasa Jana” itp.)

Wykładnia ta ma jednak wiele słabości, które w moim przekonaniu całkowicie ją dyskwalifikują. Spośród nich wymienię zaledwie trzy.

Uważne zapoznanie się z rozdziałem 24 ewangelii Mateusza, szczególnie wymowa wersetów od 23 do 31 odsłania fakt, który uchodzi uwagi większości braci:
"A jeśli ktoś wam powie: ‚Oto tu jest Chrystus!’ albo: ‚Tam!’, nie wierzcie. Bo powstaną fałszywi Chrystusowie oraz fałszywi prorocy i będą czynić wielkie znaki i dziwy, żeby — jeśli to możliwe — wprowadzić w błąd nawet wybranych. Oto was przestrzegłem. Toteż jeśli wam powiedzą: ‚Oto jest na pustkowiu!’, nie wychodźcie; ‚Oto jest w wewnętrznych izbach!’, nie wierzcie. Bo jak błyskawica ukazuje się od stron wschodnich i świeci aż po strony zachodnie, taka będzie obecność Syna Człowieczego. Gdziekolwiek jest trup, tam się zbiorą orły. „Natychmiast po ucisku owych dni słońce ściemnieje i księżyc nie da swego światła, i gwiazdy będą spadać z nieba, a moce niebios zostaną wstrząśnięte. I potem ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego, a potem wszystkie plemiona ziemi będą się uderzać, lamentując, i ujrzą Syna Człowieczego przychodzącego na obłokach nieba z mocą oraz wielką chwałą. I pośle on swoich aniołów z potężnym głosem trąby i zbiorą jego wybranych od czterech wiatrów, od jednego krańca niebios do ich drugiego krańca."

Nie ma tu miejsca na swobodną interpretację. Wersety te stanowią ostrzeżenie przed ludźmi, którzy będą twierdzić, że Chrystus już jest "tu" lub "tam". Ludzie ci mieli nawet dokonywać „wielkich znaków”. Wersety te dwukrotnie podkreślają, że przyjście Chrystusa i następująca po tym przyjściu jego obecność będą wyraźnie widoczne na całej ziemi, poprzez "znak Syna Człowieczego".

Samo twierdzenie, że najpierw jest "obecność", a później "przyjście" jest po prostu nielogiczne. Żeby być obecnym, trzeba najpierw przyjść, przybyć. Potwierdza to zresztą sama Strażnica – w numerze 16 z roku 1996 na str. 11 akapit 11 możesz przeczytać, że „PAROUSIA, dosłownie „obecność”, określa zarówno przybycie, jak i następującą po nim obecność.”

A że chodzi o szczególną „obecność”, obecność związaną ze spektakularnym, wyraźnym działaniem na Ziemi, świadczy znów zwykła logika. Przecież od swojego zmartwychwstania aż do teraz Chrystus jest niezmiennie obecny w niebie. Jego słowa o przyjściu i obecności muszą więc oznaczać obecność szczególną, obecność, w czasie której razem z aniołami dokona rozdzielenia ludzi na „owce” i „kozy”, a postawione po swojej prawicy „owce” zaprosi do przygotowanego dla nich Królestwa w niebie (Mat. 24:30,31). W tym czasie właśnie „jeden będzie wzięty, a drugi pozostawiony” (Mat. 24:40). W ten właśnie sposób aniołowie „zbiorą jego wybranych” (Mat. 24:31). Doskonale współgra to z cytowanymi wcześniej fragmentami z 1 Kor. 15:35-54, 1 Tes. 4:13-17, Obj. 20:4-6, mówiącymi o zmartwychwstaniu i przemienieniu.

Zatem wyraźnie widać, że zarówno Biblia, jak i żelazna logika zaprzeczają nauce, według której Chrystus „zaczął być obecny” w sposób niewidzialny, jeszcze zanim „przyszedł”.

Użycie dwóch różnych słów – „przyjście” i „obecność” nie jest wystarczającym dowodem na to, że Chrystus mówił o dwóch różnych wydarzeniach, następujących w różnym czasie. Taki zabieg powszechnie stosuje się w literaturze dla zachowania poprawnego stylu lub ładnej formy. Kolejność użycia tych dwóch słów, również nie może stanowić takiego dowodu. Kontekst wypowiedzi Jezusa wskazuje na coś dokładnie przeciwnego – chodziło o jedno i to samo wydarzenie. Wydarzenie, które jak dotąd wcale jeszcze nie nastąpiło.

Druga słabość jest związana z twierdzeniem, jakoby Chrystus otrzymał władze królewską dopiero w 1914 roku. Wystarczy jeden fragment biblijny, żeby obalić tę błędną naukę. W ewangelii wg Mateusza, rozdziale 28 a wersetach od 16 do 18 czytamy: „Jednakże jedenastu uczniów poszło do Galilei na górę, gdzie im Jezus wskazał, a ujrzawszy go, złożyli hołd, ale niektórzy powątpiewali. A Jezus podszedł i powiedział do nich, mówiąc: „Dano mi wszelką władzę w niebie i na ziemi. Jezus otrzymał władzę królewską zaraz po zmartwychwstaniu. Niektórzy jednak mówią, że owszem, Chrystus miał władze królewską wcześniej, ale w odniesieniu do ziemskich sług zaczął z niej korzystać dopiero od 1914 roku. Dalsze słowa Jezusa jednak stanowczo temu zaprzeczają: „A oto ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do zakończenia systemu rzeczy (Mat.28:20). Z tych słów wyraźnie wynika, że Jezus korzystał z danej mu przez Ojca pozycji przez cały czas, wspierając wiernych mu chrześcijan na ziemi.

Trzecią ze wspomnianych "słabości" twierdzenia o niewidzialnej obecności Chrystusa od roku 1914 jest fakt, że wyliczenie prowadzące do roku 1914 opiera się na błędnej dacie zburzenia Jerozolimy - 607 r. p.n.e. Od tej daty bowiem następuje liczenie siedmiu czasów pogan, przyjęte jako 2520 lat. Natomiast wszystkie niezależne źródła historyczne i archeologiczne umiejscawiają zburzenie Jerozolimy przez Nebukadneccara w roku 586/587 p.n.e.. Wielu braci badało ten temat w przeszłości i bywali wykluczani za obstawanie przy twierdzeniu, że „niewolnik" się w tej kwestii myli. Temat jednak nieustannie powraca, czego dowodem jest np. artykuł z serii "Pytania czytelników", zamieszczony w Strażnicy nr 4 z 15 lutego 1997 roku.
Artykuł ten przyznaje, że wszystkie źródła archeologiczne wskazują na rok 587 p.n.e., ale bez żadnych solidnych podstaw sugeruje, że wszystkie te źródła się mylą! Argumentacja użyta dalej jest zawiła i niejasna. Napisano tam też, że być może w przyszłości odnajdą się jakieś „materiały” potwierdzające datę 607 p.n.e. Wydaje się, że na autorach artykułu nie zrobiło dużego wrażenia, że liczba znalezisk potwierdzających słuszność daty 587 p.n.e. sięga tysięcy! Ileż wysiłku musieli włożyć autorzy artykułu, żeby przekonać samych siebie, że chronologia „niewolnika”, nazywana przez niego „biblijną” jest właściwa, żeby poddać w wątpliwość jedną z najlepiej udokumentowanych dat historii starożytnej! A może wcale nie byli do tego przekonani? Wiedzą to tylko oni sami i Bóg.

Korzystając ze zbieżności roku 1914 z wybuchem I Wojny Światowej stwierdzono, że w roku 1914 rozpoczął się okres nazywany w Biblii "dniami ostatnimi" i połączono to z wojną w niebie, w wyniku której Szatan został strącony na Ziemię. Tymczasem uważne przeanalizowanie relacji o dniu Pięćdziesiątnicy wyraźnie wskazuje, że "dni ostatnie" rozpoczęły się o wiele, wiele wcześniej:
"Wstał jednak Piotr wraz z jedenastoma, podniósł głos i tak do nich przemówił: Mężowie judejscy i wszyscy mieszkańcy Jeruzalem, niech wam to będzie wiadome i nadstawcie ucha na moje wypowiedzi. Ci ludzie wcale nie są pijani, jak przypuszczacie, jest bowiem trzecia godzina dnia. Wprost przeciwnie, właśnie to zostało powiedziane przez proroka Joela: ‘A w dniach ostatnich — mówi Bóg, wyleję mego ducha na wszelkie ciało i wasi synowie oraz wasze córki będą prorokować i wasi młodzieńcy będą mieć wizje, a waszym starcom śnić się będą sny; i nawet na moich niewolników oraz na moje niewolnice wyleję w owych dniach mego ducha i będą prorokować.’” (Dzieje 2:14-18)

Słowa apostoła Piotra nie pozostawiają wątpliwości - już wtedy trwały "dni ostatnie".

Niektórym może się wydawać, że kwestia roku 1914 nie jest aż tak istotna. Jednak publikacje Towarzystwa określają „naukę o roku 1914” jako „fundamentalną”.

Tak też zostało to ujęte w jednej ze Strażnic - „nasza fundamentalna nauka” (nr 11, 1 czerwca 1997 r. str. 28). I rzeczywiście, na tej dacie zbudowana jest cała praktycznie doktryna z jednym z jej najważniejszych elementów – wybraniem po 1914 roku „niewolnika”, który będzie na Ziemi reprezentował władzę Chrystusa. Podważenie tej fundamentalnej daty oznacza zarazem zakwestionowanie prawa Ciała Kierowniczego do przedstawiania siebie jako „jedynego kanału łączności” i „zarządcy ziemskiej majętności Pana”. Oznacza podważenie autorytetu, i wysokiej pozycji ludzi, którzy zasiadają w Ciele Kierowniczym. Nic zatem dziwnego, że wszelka krytyka chronologii przyjętej przez Towarzystwo, opartej na roku 1914 jest karana z najwyższą surowością – „krytykantów” wyklucza się ze zborów, pozbawiając ich społeczności, z którą często związane było całe ich życie.

Gdyby nawet wyliczenie oparte na 2520 dniach z księgi Daniela było słuszne, to biorąc pod uwagę właściwą datę zburzenia Jerozolimy, czyli rok 586/587 p.n.e., „obecność” Chrystusa rozpoczęłaby się 20 lat później, około roku 1934! Jak w świetle tego faktu wyglądałby ktoś, kto dużo wcześniej twierdził, że został wybrany przez Chrystusa na „szafarza” jego ziemskich dóbr?

Próba ustalenia, kiedy Chrystus faktycznie przyjdzie jest z góry skazana na niepowodzenie. On sam przecież powiedział:
"O dniu owym i godzinie nie wie nikt — ani aniołowie niebios, ani Syn, tylko sam Ojciec." (Mat. 24:36).
"Nie wasza to rzecz poznać czasy lub pory, które Ojciec objął swoją władzą orzekania." (Dzieje 1:7).
"Syn Człowieczy przyjdzie o godzinie, której się nie domyślacie." (Mat. 24:44).

Wygodne, bo trudne do weryfikacji twierdzenie, że Chrystus jest obecny w sposób niewidoczny, też nie opiera się na żadnych mocnych podstawach. Porównanie przyjścia Chrystusa do przyjścia "złodzieja w nocy" miało na celu podkreślenie, że nastąpi to nieoczekiwanie, w momencie, którego nikt się nie będzie spodziewał i którego daty i godziny nikt nie będzie w stanie wyznaczyć. Tak wynika z kontekstu mówiących o tym wersetów. Natomiast przyjście i obecność Chrystusa miały być wyraźnie widoczne – „jak błyskawica, która świeci od strony wschodniej, do strony zachodniej” (Mat.24:27).

Pismo Święte dowodzi zatem, że nikt nie ma prawa z całym przekonaniem twierdzić, że Chrystus zaczął "być obecny" od 1914 roku. A jeśli tego nie można powiedzieć z całym przekonaniem, to nie da się również na podstawie tej daty dojść do daty rzekomego wybrania „niewolnika wiernego i roztropnego".

3. Pokarm „na czas słuszny”

Na dowód „wierności” i „roztropności”, a co za tym idzie autentyczności „niewolnika”, często przytacza się jeszcze jeden argument. Wielu braci uważa za taki dowód "pokarm na czas słuszny", którego dostarczają im przedstawiciele "ostatka". Rzeczywiście bardzo duża część materiału, który jest dostarczany na łamach publikacji to informacje bardzo cenne, rozbudzające miłość do Jehowy, zamiłowanie do Słowa Bożego, chęć kierowania się w życiu wysokimi miernikami Bożymi. Jednak na łamach publikacji dostarczane są też inne treści - objaśnienia nauk i proroctw biblijnych.

Tu dochodzimy do bardzo ważnego punktu. Większość Świadków Jehowy w ogóle nie zdaje sobie sprawy, jakiej jakości "pokarm duchowy" był dostarczany braciom w minionych latach. Mało kto dziś wie, w jak nieodpowiedzialny sposób Ciało Kierownicze postępowało z braćmi, którzy w pełni zaufali "niewolnikowi" i ze szczerości serca dostosowywali swoje życie do jego wytycznych, do podawanego im na łamach publikacji „pokarmu”.

Dziś mało kto już pamięta te czasy, kiedy "niewolnik" z niezachwianą pewnością, z całkowitym przekonaniem o swojej racji ogłaszał kolejne daty "końca świata", kiedy zachęcał braci do odkładania wszelkich spraw do czasu nastania Nowego Porządku.
Wielu braci rezygnowało wtedy z posiadania dzieci, z nauki, z pracy. Postawy takie były propagowane i popierane przez „niewolnika”. Tuż przed najbardziej znanym terminem „końca systemu rzeczy”, obliczonym na rok 1975, niektórzy bracia sprzedawali cały swój dobytek, porzucali pracę zawodową i ruszali „w teren”. Wzmianka o tych braciach została zamieszczona w Naszej Służbie Królestwa jako wzór do naśladowania: „Dochodzą wieści o braciach sprzedających swoje domy i własność i planujących zakończyć resztę swoich dni w tym starym systemie, w służbie pionierskiej. Z pewnością jest to świetny sposób spędzenia tego krótkiego czasu, który pozostał, zanim nikczemny świat się skończy.” (Nasza Służba Królestwa, 5/1974 str.3, wydanie angielskie – można łatwo sprawdzić w Watchtower Library na płycie CD). Wielu szczerych, gorliwych braci wzięło sobie powyższy przykład do serca i „tak właśnie uczyniło”…

Zapowiedzi „niewolnika" o "końcu systemu" w 1975 były ogłaszane na łamach publikacji tak dobitnie, z taką niezachwianą pewnością, że niektórzy rezygnowali nawet z poważnych operacji chirurgicznych, ufając, że dosłownie za kilka miesięcy doznają uleczenia. Dziś nikt już nie jest w stanie oszacować strat, na jakie „szafarz” naraził posłusznych, ufających mu ludzi.
Przykłady takich nie podlegających dyskusji, autorytatywnych twierdzeń są bardzo liczne. Ze względu na i tak już dużą objętość tego listu nie zamieszczę ich tutaj. Ale dysponuję takimi przykładami i jeśli zechcesz, jestem gotów Ci je dostarczyć. Dość będzie tu powiedzieć, że daty wyznaczane przez ludzi nazywano „datami Bożymi, nie naszymi”, że używano określeń w rodzaju „jesteśmy przekonani”, „udowodniono”, „w to nie można wątpić” i tym podobnymi.

Dziś mało kto o wie o tych sprawach, bo obecne doniesienia o tamtych czasach są rozwodnione, przeinaczane i zmanipulowane. Osobiście porównywałem treści publikacji Towarzystwa z lat siedemdziesiątych i wcześniejszych ze sprawozdaniami podanymi np. w książce "Głosiciele Królestwa". Bardzo trudno było uwierzyć w to, co czytałem. Ci, którzy zawiedli się na obietnicach "niewolnika", którzy ponieśli straty na życiu, zdrowiu, wolności i godności, nie dość, że nie zostali nigdy przeproszeni, ale byli wręcz piętnowani jako "słabi". Kiedy ludzie ci, ludzie gotowi na największe poświęcenia, odchodzili od Organizacji, nazywano to "oczyszczaniem szeregów z ludzi małej wiary i nieszczerych"! I właśnie tak można o tych ludziach przeczytać we „wspaniałej” publikacji „Głosiciele Królestwa”, opisującej „obiektywną” historię Organizacji Świadków Jehowy.

I chociaż „niewolnik" co jakiś czas przyznaje, że dochodziło do pomyłek, zazwyczaj zrzuca winę za rozczarowania na "szeregowych" głosicieli, którzy mieli "niewłaściwe oczekiwania". Z dokładnie tego typu sytuacją mieliśmy do czynienia jeszcze niedawno, w roku 1995, kiedy to „niewolnik" obarczył winą za "niewłaściwe oczekiwania" nas, braci w zborach, zarzucając nam "spekulowanie" na temat pokolenia roku 1914!
(Strażnica nr 21 z 1 listopada 1995, str.17 ak.6). Tymczasem główny podręcznik do prowadzenia studiów biblijnych, książka "Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi" na dole strony 154 stwierdza czarno na białym: "Część pokolenia, które żyło w roku 1914, zobaczy i przeżyje koniec tego systemu rzeczy". Była to oficjalna, mocno podkreślana nauka. Ale okazała się błędna, a odpowiedzialność za błąd zrzucono na braci, którzy zaufali „niewolnikowi”. Ludzie, którzy przed nadejściem „nowego światła” ośmielali się kwestionować poprzednią naukę „o pokoleniu roku 1914”, byli wykluczani za odstępstwo. Do dziś ich nie przeproszono, nie zrehabilitowano, ich imię nadal jest poniewierane a reputacja nadal zszargana. Dawni „bracia” nadal pogardzają nimi niczym śmieciami i nadal wrzucają ich do jednego „worka” z Szatanem. Podobnie dzieje się z dzisiejszymi „odstępcami”, którzy ośmielają się kwestionować błędne nauki „niewolnika”. Wyraźnie widać, o co naprawdę chodzi. Bo wcale nie chodzi o Prawdę, ale o sprawowanie władzy nad sumieniami ludzi pod pozorem starań o „jedność” i „czystość”. Ubolewam nad tym, że bracia którzy pełnią odpowiedzialne funkcje w zborach nie dostrzegają tego, lub co gorsza, że niektórym z nich wcale to nie przeszkadza.

Nie miałem pojęcia, że praktyka obarczania czytelników winą za niespełnione przepowiednie jest stosowana przez Organizację od dziesiątek lat. Ale niby skąd miałem to wiedzieć, jeżeli zabrania się nam sięgania do źródeł, które wyrażają krytykę Organizacji, nazywanych prześmiewczo "paszkwilami" lub "publikacjami odstępców"?
Prawda jest taka, że do niedawna znałem tylko jedną, pięknie błyszczącą stronę "medalu". Kiedy poznałem jego drugą stronę, doznałem szoku.

Dziś większość braci, nieświadoma obciążających „niewolnika”, umiejętnie tuszowanych faktów, bagatelizuje jego dawne błędy. Bracia powszechnie zaakceptowali i pogodzili się z wyjaśnieniem, że zmiany wykładni Pisma Świętego to "światło, które coraz jaśniej świeci". Tymczasem to światło często okazywało się ciemnością, kłamstwem, a słoną cenę płacili tacy właśnie ludzie, którzy bezgranicznie zaufali swojemu "szafarzowi". Popełnili błąd, zdając się zapominać o słowach z Psalmu 146:3. Bo w rzeczywistości zaufali człowiekowi, zamiast Bogu. Ale ich błąd popełniony w szczerości serca wydaje się niewielkim, jeśli weźmiemy pod uwagę słowa Chrystusa: „Ale kto by zgorszył jednego z tych małych, którzy wierzą, lepiej byłoby dla niego, gdyby mu zawieszono u szyi kamień młyński, jaki bywa obracany przez osła, i wrzucono go do morza” (Marka 9:42). „Biada człowiekowi, przez którego zgorszenie przychodzi” (Mat.18:7).

Pomyłki „niewolnika” w dzisiejszych publikacjach usiłuje się przedstawiać jako właściwy w swoim czasie sposób na to, aby wzmacniać i oczyszczać szeregi Organizacji.
Ale czy Jehowa faktycznie posłużyłby się błędem, kłamstwem, niespełnioną przepowiednią? Czy to harmonizuje z Jego doskonałą osobowością?
Na pewno nie. Jehowa brzydzi się kłamstwem. O ludziach, którzy w Jego imieniu ogłaszają fałszywe, nie sprawdzające się później proroctwa, On sam powiedział tak:

"Jednakże prorok ośmielający się mówić w moim imieniu słowo, którego mu nie nakazałem mówić, lub mówiący w imieniu innych bogów, ów prorok umrze. A jeśli powiesz w swym sercu: ‘Skąd będziemy wiedzieć, którego słowa nie mówił Jehowa?’, to gdy prorok mówi w imieniu Jehowy i słowo to się nie sprawdzi ani nie spełni, jest to słowo, którego nie mówił Jehowa. Prorok mówił je z zuchwalstwa. Nie wolno ci się go ulęknąć.” (Powt. Prawa 18:20-22)

Czy wydaje Ci się prawdopodobne, żeby Jehowa żądał od swych sług poświęcania zdrowia, życia, dobytku, żeby żądał rezygnacji z rodzenia dzieci, rezygnacji z nauki i z pracy ze względu na fałszywe proroctwo? A do takich właśnie wyrzeczeń nakłaniano braci poprzez „pokarm na czas słuszny”. Pokarm okazał się dla wielu trujący, a czas wcale nie okazał się słuszny… Czy ktokolwiek potrafi powiedzieć, ilu braci, ludzi dzisiaj w podeszłym już wieku, dosięgły niedostatek i samotność, bo słuchając wytycznych „niewolnika” porzucili kiedyś pracę, wykształcenie i zrezygnowali z posiadania dzieci? Czy to możliwe, żeby Jehowa chciał ich w taki sposób doświadczyć? (Jak.1:13)

Po roku 1975, kiedy „niewolnik” po raz kolejny okazał się fałszywym prorokiem mówiącym „z zuchwalstwa”, od Organizacji odeszło bardzo wielu braci. Często byli to właśnie ci bracia, którzy gotowi byli na wielkie wyrzeczenia dla Jehowy i którzy na te wyrzeczenia naprawdę się zdobyli. Czy właśnie z takich, gotowych do wszelkich poświęceń ludzi Jehowa chciał „oczyścić” Organizację? Czy to ma jakikolwiek sens?

„Niewolnik” głosi, że Imię Boże – Jehowa – oznacza „Ten, Który Powoduje Że Się Staje”, i tłumaczy na łamach publikacji, że Bóg staje się tym, kim trzeba, dla zrealizowania swoich zamierzeń. Jednocześnie ten sam „niewolnik” twierdzi, że Jehowa posłużył się błędem, kłamstwem, dla oczyszczania swojego ludu. Kim zatem musiałby się stać Jehowa? Kto naprawdę posługuje się takim „niewolnikiem”? „Niewolnikiem” który twierdzi, że jest narzędziem w rękach Stwórcy, a jednocześnie sam traktuje Boga i Biblię jako narzędzia do kontrolowania posłusznych mu ludzi, który zarzuca Bogu posługiwanie się kłamstwem? Jeśli stać Cię na szczerość, na pewno potrafisz na te pytania odpowiedzieć.

4. Dwojakie normy

Czy komukolwiek z Was, czytających rocznik Świadków Jehowy z 1999 roku przyszłoby do głowy, że straszne nieszczęścia, które dotknęły braci z Malawi były następstwem lekkomyślnych i nie opartych na Biblii decyzji pozbawionego wyobraźni Ciała Kierowniczego? Że większości tych nieszczęść można by było uniknąć, gdyby fakty zostały rzetelnie i uczciwie rozważone? Za nie wykupienie legitymacji partyjnej malawijscy bracia byli maltretowani i mordowani, ich żony gwałcone, dzieci zabijane a domy i uprawy palone. Legitymacja partyjna była w tamtym kraju rodzajem dowodu osobistego, dowodem tożsamości, który każdy z nas posiada i nie ma w związku z tym żadnych wyrzutów sumienia. W Malawi istniała wtedy tylko jedna partia, która rządziła krajem, nie było więc mowy o angażowaniu się w polityczne rozgrywki, czy o braku neutralności politycznej – bo o takiej neutralności można mówić tylko w obliczu sporu politycznego, którego przecież tam nie było. W rzeczywistości to właśnie partia była wtedy w Malawi „Cezarem”, który zażądał wykupienia swoistego dokumentu tożsamości.

Mimo braku jakichkolwiek podstaw biblijnych, „niewolnik" stwierdził, że akt wykupienia legitymacji oznaczałby sprzeniewierzenie się Jehowie. A posłuszni bracia i siostry z Malawi doznawali w imię tej decyzji najstraszniejszych cierpień, jakie można sobie wyobrazić.

Niewielu osobom znany jest fakt, że dokładnie w tym samym czasie Ciało Kierownicze przyzwalało braciom w Meksyku na dawanie łapówek urzędnikom w zamian za poświadczający nieprawdę wpis w książeczce wojskowej. Sprawa ta jest powszechnie znana wśród braci w Meksyku.

Inny kontrast - kiedy w Malawi cierpieli i ginęli ludzie, starając się słuchać wytycznych „niewolnika”, w tym samym czasie w Meksyku, ze względu na nieopłacalne dla Organizacji przepisy prawa, bracia nie używali Biblii w czasie głoszenia, nie wychwalali Jehowy na zebraniach wspólną pieśnią i modlitwą, a swoją działalność nazywali "kulturalno-oświatową"! (Rocznik Świadków Jehowy 1995, str.212, 213)

Jak to się Twoim zdaniem ma do przykładu Daniela, który ryzykował życie, modląc się w otwartym oknie do Jehowy, okazując tym nieposłuszeństwo dekretowi króla?
W przypadku Meksyku nie chodziło nawet o życie, a jedynie o majątek Towarzystwa!
Wszystkie te „meksykańskie” zabiegi mające na celu ominięcie prawa „Cezara” są opisane w roczniku 1995 w słowach sugerujących, że było to bardzo mądre i właściwe!
Przeczytaj to osobiście. I przemyśl.

Odnośnie sytuacji w Malawi i beztroskiego podejmowania decyzji odbijających się na ludzkim życiu, mogą istnieć tylko dwa wytłumaczenia: głupota albo skrajny cynizm i wyrachowanie. „Pół biedy”, gdyby to było to pierwsze. I oby to było to pierwsze. Ale jeśli ktoś świadomie poświęcał życie braci i sióstr, żeby uzyskać „dowody” na to, że „prawdziwi chrześcijanie są w dobie obecnej prześladowani”, żeby to później opisać w publikacjach…

„Straszliwa to rzecz, wpaść w ręce Boga żywego.” (Hebr.10:31).

"Dwojakie odważniki są dla Jehowy obrzydliwością" (Przysłów 20:23).

5. Duchowa arka i wolność, czy Babilon i zniewolenie?

Dużo mógłbym jeszcze pisać o przerażających, zaskakujących, smutnych rzeczach, których dowiedziałem się w ostatnich dniach, sprawach, o których z niedowierzaniem czytałem w archiwalnych materiałach Towarzystwa i innych rzetelnych źródłach. Nie mogłem uwierzyć w to, z jaką lekkością "szafarz” rzeczywiście szafował zdrowiem, życiem, wolnością i mieniem ludzi, którzy mu bezgranicznie zaufali. Którzy zaufali, że poprzez „kanał łączności” to sam Jehowa mówi im, co mają w tym "słusznym czasie" robić.

Z każdym dniem natykałem się na coraz to nowe dowody. Z każdym dniem szerzej otwierałem oczy na to, nie mogąc się nadziwić, czym naprawdę jest Organizacja.

Wiem, że większość z Was, czytających ten list ma tak wielkie zaufanie do „niewolnika”, tak bardzo wierzy w to, że faktycznie jest on "jedynym kanałem łączności", że bez zastanowienia wyrzuci ten list do kosza, uznając go za dzieło sfrustrowanego, odrażającego odstępcy. Liczę jednak na to, że przynajmniej niektórych z Was uda mi się ostrzec przed tą najbardziej wyrafinowaną maszyną, która trzymała mnie pod swoim nadzorem i programowała mój sposób myślenia przez kilkanaście lat. Że przynajmniej nieliczni z Was potraktują poważnie moje ostrzeżenie.

Biorąc pod uwagę informacje, które dotarły do mnie w ostatnim czasie, z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że Jehowa wcale nie posługuje się Ciałem Kierowniczym. Błędy, które to „ciało” popełniało, a które skutkowały niepotrzebnymi cierpieniami ludzi, wielokrotnie ogłaszane przepowiednie, które się nigdy nie sprawdziły, błędne nauki tylko pozornie oparte na Piśmie Świętym, wreszcie przypisywanie sobie monopolu na właściwe zrozumienie Biblii, przedstawianie się jako "Boży kanał łączności" i jedyny ziemski reprezentant Boga, wszystkie te rzeczy dowodzą, że w rzeczywistości mamy do czynienia z jednym z „fałszywych proroków”, przed którymi ostrzegał Jezus.

Wiem, że zdecydowana większość Świadków Jehowy jest zwyczajnie nieświadoma faktów, o których tu pisałem. Bardzo skutecznie wpojono im bezgraniczną nieomal ufność i lojalność względem Organizacji, automatyczną lojalność, która nakazuje im alergicznie reagować na najmniejsze przejawy krytyki względem „niewolnika”, zapalając w ich głowach wielki czerwony alarm – „uwaga - odstępstwo!”. Lojalność, która sprawia, że ogromna większość czytających ten list prawdopodobnie nie doczytała go do tego miejsca, wbrew nawet samej Biblii, która w znanym wersecie księgi Przysłów powiada: „Gdy ktoś odpowiada w jakiejś sprawie, zanim jej wysłucha, jest to jego głupota i upokorzenie” (Przysłów 18:13).

Nie mam zamiaru krytykować braci, którzy podejmują ogromne wysiłki w służbie, służbie, którą w swoim przekonaniu pełnią dla Jehowy. Te wysiłki są godne najwyższego uznania, a szczerość zdecydowanej większości Świadków Jehowy nie podlega dyskusji.
Niestety, w dobrej wierze i całkowitej nieświadomości miliony Świadków propagują fałszywe nauki o dwóch klasach chrześcijan, o niewidzialnym przyjściu Chrystusa w 1914 roku i o tym, że tylko oni stanowią dziś odpowiednik arki Noego, zapewniający ocalenie w czasie Armagedonu. Milionom Świadków odcina się możliwość samodzielnego, dojrzałego rozumienia Pisma Świętego, podając im jak "na talerzu" gotową odpowiedź na każde niemal pytanie i interpretację każdego niemal słowa w Biblii, „udowadniając” im w ten sposób, że na tej właśnie Organizacji naprawdę spoczął duch Jehowy. Kiedy osoby takie czytają Biblię, mają już z góry utrwalone schematy myślowe, skojarzenia i objaśnienia, które czytali „gdzieś w publikacjach”. A kiedy natykają się na miejsce trudne, niezrozumiałe, sięgają do czasopism i książek, w których znajdują zawsze „prawidłowe interpretacje”.

Milionom naprawdę szczerych, pragnących służyć Bogu ludziom odcina się możliwość bezpośredniej pomocy ducha świętego od Jehowy i Chrystusa, wmawiając im, że potrzebują jeszcze jednego, dodatkowego pośrednika – „kanał łączności” - ludzki autorytet Ciała Kierowniczego.

Jako dowód Bożego błogosławieństwa podaje się wciąż rosnące liczby głosicieli, wypracowanych godzin, budowanych Sal Królestwa. Ale czy faktycznie po tym mieli być rozpoznani prawdziwi chrześcijanie? Czyż fałszywi prorocy nie mieli dokonywać „potężnych dzieł”? Posługując się propagandą liczb – „tysiącami Sal Królestwa”, „milionami głosicieli” i „miliardami godzin spędzonymi w służbie” zapomina się jednocześnie, że inne, porównywalnie „młode” wyznania osiągnęły znacznie większe wskaźniki liczbowe w tym samym czasie. Liczby nie stanowią żadnego dowodu błogosławieństwa Bożego. Gdyby tak było, można by było równie dobrze twierdzić, że Bóg błogosławi wielkim koncernom przemysłowym. Co miało być prawdziwym „znakiem rozpoznawczym” naśladowców Chrystusa, nie muszę tu chyba pisać.

To, czego się dowiedziałem o Ciele Kierowniczym, o jego sposobie pracy, to, czego dowiedziałem się o historii Organizacji, o bardzo niechlubnych kartach tej historii, to wszystko jeszcze dałoby się przełknąć, jako "koszt konieczny", "mniejsze zło" i "efekt uboczny" towarzyszący każdemu wielkiemu dziełu i towarzyszący dążeniu do Prawdy, przez setki lat zanieczyszczanej fałszywymi naukami i praktykami.

Ale w żaden sposób nie jestem w stanie przełknąć faktu, że ktoś zagrodził mi drogę do prawdy z Pisma Świętego. Ktoś przez długi czas utrudniał, blokował mi możliwość prawdziwego, osobistego obcowania ze Słowem Bożym, z Biblią, przesłaniając mi jej nauki ludzkimi naukami z „teokratycznych” czasopism. Ktoś sprawił, że nie byłem w stanie dostrzec prawdziwego, adresowanego DO MNIE przesłania, jakie zawiera Pismo Święte. Ktoś wreszcie sprawił, że czułem się niegodny miana człowieka "należącego do Chrystusa", niegodny miana jego brata, niegodny dostąpienia tego, co Jehowa i Chrystus dla nas wszystkich przygotowali – Królestwa Bożego w niebie. Ten ktoś doprowadził nawet do tego, że rezygnowałem z wielkiego zaszczytu, a tym samym nie okazywałem posłuszeństwa poleceniu samego Chrystusa, który również DO MNIE powiedział "czyńcie to na moją pamiątkę". W kontekście Pamiątki polecam do przeczytania i przemyślenia fragment z ewangelii Jana, rozdział 6, wersety od 48 do 58.

Nie wiem, jakie jeszcze rzeczy odkryję w najbliższym czasie. Ale już te opisane wyżej są wystarczające, aby uzasadnić moją decyzję.

Wszystko co napisałem jest prawdą i jestem gotów to wykazać z Biblią i publikacjami Towarzystwa w ręku. Czy będziesz gotów to sprawdzić? Czy starczy Ci odwagi, żeby zajrzeć na "drugą stronę lustra", obejrzeć „drugą stronę medalu”?

Możesz pozostać w wygodnej niewiedzy co do spraw, które mogłyby zachwiać Twój starannie poukładany, w Twoim przekonaniu oparty na solidnych podstawach światopogląd. Ale mam nadzieję, że pytania, które tu postawiłem będą czekać na odpowiedni moment. Oby nie do czasu, kiedy będzie za późno na posłuchanie ostrzeżenia: "wyjdźcie z niej, mój ludu, abyście nie otrzymali części jej plag".

Pamiętaj – nikt nie jest bardziej ślepy niż ten, który nie chce widzieć…

6. „Panie, dokąd pójdziemy”? (Jana 6:68)

Jestem niemal pewny, że zapytasz – jeśli nie Świadkowie Jehowy, to kto? Jeśli ich nauki są mylne, to „co masz do zaoferowania w zamian”? Możliwe, że zacytujesz słowa apostoła Piotra: „Panie, dokąd pójdziemy?”

To są bardzo dobre i ważne pytania. Ale nawet one świadczą o pewnych koleinach, w które zostaliśmy wtłoczeni, będąc w Organizacji. O utrwalonym w naszych umysłach przekonaniu, że MUSI istnieć jakaś „JEDYNA PRAWDZIWA”, ZORGANIZOWANA religia, która cieszy się uznaniem Boga, bo przecież „jest on Bogiem porządku”. Przekonaniu że musi ona być kierowana przez ludzi mądrych, przez autorytety, ludzi, którzy będą nam „prawdę” wykładać, tłumaczyć i interpretować. Że wreszcie będzie to religia, której doktryna i praktyki będą, w porównaniu z innymi, najbliższe wzoru biblijnego. Nie wszystkie nauki Świadków Jehowy są błędne. Wiele jest słusznych, prawdziwych i naprawdę wartościowych. Ale czy to jest najważniejsze, ile nauk jest dobrych, a ile złych?

Czy skupiając się na doktrynie, nie przegapiamy przypadkiem czegoś o wiele ważniejszego? Czy Chrystus naprawdę będzie nas sądził w oparciu o to, czy we właściwy sposób interpretujemy każdy fragment Pisma?
Czy nie będzie nas sądził raczej zgodnie z tym, co jest napisane w ewangelii wg Mateusza 25:34-40: „Wtedy król powie do tych po swej prawicy: ‚Chodźcie, pobłogosławieni przez mego Ojca, odziedziczcie królestwo przygotowane dla was od założenia świata. Bo zgłodniałem, a daliście mi jeść; odczułem pragnienie, a daliście mi pić. Byłem obcym, a przyjęliście mnie gościnnie; byłem nagi, a odzialiście mnie. Zachorowałem, a zaopiekowaliście się mną. Byłem w więzieniu, a przyszliście do mnie’. Wtedy prawi odpowiedzą mu tymi słowy: ‚Panie, kiedy widzieliśmy ciebie głodnym i cię nakarmiliśmy, lub spragnionym — i daliśmy ci pić? Kiedy widzieliśmy cię obcym i przyjęliśmy cię gościnnie, lub nagim — i cię odzialiśmy? Kiedy widzieliśmy cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do ciebie?’ A król, odpowiadając, rzeknie im: ‚Zaprawdę wam mówię: W jakiej mierze uczyniliście to jednemu z najmniejszych spośród tych moich braci, w takiej uczyniliście to mnie’.”

Można by spytać – kto właściwie jest moim bratem? Byłoby to pytanie niemal identyczne z pytaniem, które przy pewnej okazji zadano Jezusowi: „kto właściwie jest moim bliźnim”? Odpowiedź, jak mniemam, dobrze znasz. W przypowieści Jezusa prawdziwym bliźnim okazał się Samarytanin - człowiek, który należał do innego narodu i innego wyznania (Łuk. 10:25-37).

Przy innej okazji Jezus powiedział: „Nadchodzi godzina, gdy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcić Ojca” (Jana 4:21). Ani na tej górze, ani w Jerozolimie…

„Jan powiedział do niego: ‘Nauczycielu, widzieliśmy, jak pewien człowiek wypędzał demony, używając twego imienia, i próbowaliśmy go powstrzymać, gdyż nam nie towarzyszył’. Ale Jezus rzekł: ‘Nie próbujcie go powstrzymać, bo nikt, kto powołując się na moje imię, dokona potężnego dzieła, nie będzie szybko mógł obrzucić mnie obelgami; kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest za nami. Bo kto by wam dał do picia kubek wody z tego względu, że należycie do Chrystusa, ten — zaprawdę wam mówię — na pewno nie straci swojej nagrody.” (Marka 9:38-41)

Czy wyżej cytowane fragmenty Biblii popierają pogląd, że zbawienie zależy od przynależności do jakiejś zorganizowanej przez ludzi, a następnie wybranej przez Boga religii? Nie. Wskazują na coś dokładnie odwrotnego. Przypominają się słowa apostoła, który powiedział „w każdym narodzie miły mu jest człowiek, który się go boi i czyni to, co prawe” (Dzieje 10:35).

Dawno temu Diabeł nasiał chwastów, które miały rosnąć tak dokładnie wymieszane z pszenicą, że dopiero w czasie żniwa miało się okazać, kto w oczach Jehowy zasłużył na życie, a kto nie. Żaden człowiek nie może w zgodzie z Biblią powiedzieć – „oto tutaj jest kawałek pola, na którym rośnie sama wyborna pszenica”. Tak samo nikt nie może powiedzieć – „oto tutaj, na tym kawałku rosną same chwasty”. Bo rzecz nie jest w tym, jaka jest nasza przynależność wyznaniowa, ale w tym, czy wierzymy w Chrystusa i naśladujemy Jego miłość, miłosierdzie i dobroć wobec „tych najmniejszych Jego braci”. Każdy, kto w Niego naprawdę wierzy, będzie miał życie wieczne (Jana 3:16). Każdy, kto buduje na fundamencie, jakim jest Chrystus, będzie zbawiony (1 Kor.3:11-15).

Pytania „dokąd pójdziemy” nie muszą stawiać sobie ludzie, którzy idą za Chrystusem. Bo przecież wiemy i jesteśmy pewni tego, że On naprawdę jest z nami - teraz i „przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.

7. Wolność i nadzieja

W większości przypadków religie, narzucające swoją doktrynę i autorytet, w pewnym momencie zaczynają stanowić przeszkodę na drodze do prawdziwej, chrześcijańskiej dojrzałości.
Śmiem twierdzić, że ludzie po prostu wolą, żeby ktoś powiedział im jak mają żyć, jak myśleć, co robić i w jaki sposób. Żeby ktoś powiedział im, co mają jeść, co oglądać, co czytać, jak się modlić i jak dawać świadectwo o Bogu. Tak jest łatwiej. Ale czy tak jest lepiej?
Tak też jest w ich mniemaniu bezpieczniej. Traktują swoją religię jak swoistego Gwaranta Zbawienia, który daje im spokój sumienia w zamian za regularny wkład na konto – czy to w postaci wykpiwanej „tacy”, czy w postaci comiesięcznych raportów z godzin spędzonych na „głoszeniu”. Niewielu jest ludzi, którzy dostrzegają pułapkę ukrytą w takim sposobie życia, w takim sposobie myślenia. Niewielu jest ludzi, którzy naprawdę rozumieją słowa, że „każdy poniesie swój własny ciężar” i że każdy będzie odpowiadał przed Bogiem za to, za co obciąża go jego własne sumienie (2 Kor 1:12, Rzymian 2:15).

Świadkowie Jehowy wykonują ogromna pracę i wcale nie chcę udowadniać, że to co robią, nie ma żadnego sensu. Praca Świadków Jehowy przynosi bardzo dużo dobrych owoców. Świadkowie niejednokrotnie naprawdę ratują ludziom życie. Głoszą wiele pożytecznych i prawdziwych nauk. Rozbudzają zainteresowanie Bogiem i Biblią. Ja sam należę do takich osób, które dzięki tej działalności uwierzyły w Boga i zapragnęły być Mu posłuszne.

Ale doszedłem do mojego rozdroża. Stanąłem przed decyzją, czy pozostać w Organizacji, i głosić nauki, do których, w oparciu o moje zrozumienie Biblii nie jestem przekonany, czy ponieść wszelkie konieczne koszty i dalej już samodzielnie szukać Boga i Jego prawd. Gdyby wybrał to pierwsze, Wy wszyscy pozostalibyście moimi przyjaciółmi. Ale ciężar na sercu odebrałby mi wszelką radość. Wybieram to drugie i wierzę, że Jehowa i Chrystus tego właśnie ode mnie oczekują. Wierzę również, że przynajmniej niektórzy z Was nie osądzą mnie niesprawiedliwie i pochopnie. Wierzę, że jeśli nawet lojalność wobec Organizacji nakaże Wam unikać wszelkich kontaktów ze mną, że przynajmniej niektórzy z Was zachowają w sercu odrobinę przyjaźni i szacunku dla mnie.

Gdyby rzecz dotyczyła drobiazgów, pewnie bym się zastanawiał, czy wzorem wielu braci mających wątpliwości nie „zaczekać na Jehowę”. Ale sprawy, o któryc




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych