Bardzo dobrze to rozumiesz. tak mniejwięcej to czułam,zaczełam nowe życie wraz z nadziejami na jeszcze wiele. Pobyt w organizacji był mimo wszystko takim okresem, który nauczył mnie wiele a jeszcze więcej odejście. Może nie potrafiłabym zrozumieć wielu spraw, zrozumieć ludzi a tak jestem bogatsza o nowe doświadczenia. To nic, że odejście było bolesne, że teraz również w kontaktach z byłymi braćmi spotykają mnie złe rzeczy. Na poczatku nie rozumiałam , oburzałam się. Teraz rozumiem i już przebaczyłam. Ma
Ja tez juz przebaczylem -
nie tylko braciom i Organizacji SJ, ale - i
co duzo, duzo wazniejsze - przebaczylem sobie.
Przebaczylem sobie rozmaite rzeczy, jakie w zyciu popelnilem (i czasem wciaz popelniam)
- a jedna z tych rzeczy bylo zostanie Swiadkiem Jehowy na dobrych pare lat.
Tak, zostanie Swiadkiem Jehowy tez sobie przebaczylem.
I te wszystkie rzeczy ktore robilem (lub nie robilem) jako Swiadek.
Ten czas temu poswiecony, stracony bezpowrotnie, te wszystkie koszty straconych mozliwosci, nawet te klapki na moich oczach, i te proby spelniania teokratycznych standartow, i nawet to, ze robilem z siebie obciach w roznych sytuacjach np. gloszac lub stojac jako 'stojak' z literatura.
Przebaczylem i
pozwolilem zupelnie odejsc myslom, o tych wielu fajnych i pozytecznych rzeczach, ktore moglbym zrobic, a nie zrobilem, rzeczy ktorych moglbym sie w miedzyczasie nauczyc, a sie nie nauczylem, itd. I nawet to, ze przez dluzszy czas kurczowo trzymalem sie organizacji nawet modlac sie o to, aby nie odpasc od prawdy.
Pokora i skrucha, akceptacja siebie i innych, wybranie pozytywnej drogi zycia, wszystko to umozliwilo mi otworzenie sie na, nie wiem jak to nazwac, na wszechswiat, prawde, Boga, zycie, madrosc, wspolczucie, intuicje, kreatywnosc, glebsze zrozumienie, milosc, i na dalszy rozwoj;
przestalem osadzac, oceniac, i spogladac na cale bogactwo i obfitosc wszechswiata, i na to wszystko czego nie rozumiem, z punktu widzenia jednego, raczej waskiego swiatopogladu pretendujacego do jednej jedynej uniwersalnej prawdy o wszystkim i dla wszystkich.
Przebaczylem sobie, gdyz zrozumialem, ze tak naprawde to ja jestem odpowiedzialny za swoje zycie
i ze to ja bylem za nie odpowiedzialny w czasie, gdy zostalem i bylem Swiadkiem.
Ten wybor wowczas wydawal mi sie najlepszy. Bylem o tym gleboko przekonany. Widocznie nie doroslem wowczas do innych, dojrzalszych wyborow. Otoczylem sie ludzmi, ktorzy mysleli to samo i tak samo.
Przebaczylem sobie, poniewaz uswiadomilem sobie, ze tak, w tym to a w tym momencie mojego zycia dokonywalem takich a nie innych wyborow, i wydawaly mi sie one najlepsze, nawet jesli takimi nie byly. Dzieki temu ze przebaczylem sobie, moglem przebaczyc innym. Zrozumialem, ze wielu ludzi jest zagubionych i podejmuja najlepsze z ich punktu widzenia decyzje, a cierpia z powodu nieswiadomosci, a czasem nawet nie wiedza co traca.
Doszedlem do wniosku, ze skoro tak sie stalo - nie, wroc, - ze skoro tak myslalem, tak postepowalem i dokonywalem takich wyborow i podejmowalem takie decyzje - to nikt inny nie jest za to odpowiezialny tylko ja - i to ze teraz jestem jaki jestem jest efektem tych wlasnie decyzji.
Widocznie tak musialo byc, skoro inaczej nie potrafilem wowczas dzialac myslec.
Moze zreszta byl w tym jakis wyzszy cel?
Zrozumialem, ze nie jest istotne co sie dzieje w zyciu, nie jest istotne, jaki problem napotykasz, wazne jest twoje podejscie do sprawy. Kazda trudna sytuacja stanowi po prostu szanse ktora wszechswiat ci ofiarowuje, abys stal sie madrzejszy, wrazliwszy, lepszy, abys przekroczyl wlasne granice bezradnosci i stal sie czyms wiecej niz dotychczas. Abys przestal byc zyciowa ofiara zewnetrznych okolicznosci.
Zrozumialem tez, ze jesli tego nie uczynie, bede szkodzil sam sobie, bede zyl w zalu i w poczuciu krzywdy, obwiniajac innych, obwiniajac system, obwiniajac wszystkich i wszystko, a z siebie w gruncie rzeczy czyniac ofiare.
Czasem wiele osiagaja w zyciu ludzie, ktorzy po prostu pracuja nad soba niezaleznie od faktu jak trudny mieli start. Czy jak bardzo byli 'glupi.
A jednak, zanim nauczymy sie chodzic, jako male dzieci wiele razy sie przewracamy. Tak wyglada proces nauki chodzenia.
W pozniejszych latach jednak zwykle jednak przestajemy sie uczyc. Przestajemy sie rozwijac. A dlaczego? Bo odmawiamy sobie prawa do popelniania bledow i pomylek. Juz nie chcemy sie przewracac. Tworzymy zatem iluzje i zamykamy sie w tych iluzjach. Upadek nam nie grozi - zostajemy bezpiecznie na czworakach i ze swoimi iluzjami. I wrastamy w nie a one w nas.A wtedy to co nowe, to co sie nie zgadza, to co inne, to co nieznane - jawi sie jako problem, zamiast jako prawdziwa szansa, prawda ktora wyswobodzi.
Tak czy owak przebaczylem sobie i przebaczylem innym,
pozwolilem odejsc moim myslom, moim zalom, zlosciom,
zaakceptowalem siebie i swa przeszlosc
zaczalem pielegnowac uczucie wdziecznosci
zrozumialem to jaki jestem i jaki bylem
okazalem tym samym skruche
a to otworzylo przede mna drzwi
nowego i nowych doswiadczen, i nowej jakosci zycia
intelektualnego, duchowego, emocjonalnego
i nawet polubilem tamte moje doswiadczenia
ale nie ma co do nich wracac - wypalone namietnosci.
A to ze pisze tutaj na tym forum to chyba dlatego, ze moge komus pomoc. Taka przynajmniej mam nadzieje. A pomagajac innym pomagam sobie. To zreszta kreatywne zajecie.