Wiele wyznań religijnych nie toleruje (dyskryminuje) kobiety pod względem wypowiadania się na takie poważne tematy.
To nie ma nic wspólnego z tym, kto ma rację. To nie jest tak, że im kto bardziej dyskryminowany, tym bardziej należy mu wierzyć. Z religiami problem "dyskryminacji" jest o tyle skomplikowany, że większość religii ma charakter objawiony, czyli dostała swoje przepisy od Boga i żadni ludzie nie mogą o tym dyskutować. Mężczyźni w katolicyzmie są wobec tego tak samo dyskryminowani jak kobiety, jeżeli chodzi o dyskusję na temat seksu przed ślubem. Nikt, ani mężczyzna ani kobieta, nie ma prawa głosu w tej dyskusji - seks przed ślubem jest zakazany i już.
Dyskusja jest więc możliwa jedynie na poziomie, nazwijmy to, międzywyznaniowym albo ponadwyznaniowym. Argumentem uprawdopodabniającym daną tezę nie jest wtedy już "Bóg tak powiedział", tylko np. "bo tak jest lepiej". Ale wtedy żadna religijna dyskryminacja nie ma już znaczenia, bo każdy ma własne wyznanie.
Ale powiem Ci /to tylko moje zdanie/, że te poglądy tych kobiet tutaj są chyba bardziej rozsądne od Twoich.
Mam dokładnie takie samo zdanie o Twoich poglądach. Kobiety wypowiadają się tutaj bardziej rozsądnie niż Ty. Mam na myśli oczywiście Ewę
. Na Twoją korzyść przemawia fakt, że więcej kobiet w tym wątku zgadza się z Twoimi poglądami
.
Jestem młoda i mam nadzieję, że jeszcze długo będę.
Tego samego Ci życzę.
Masz rację miłość to nie seks. Miłość to uczucie i wszystko inne co cię łączy z drugą połową i.... seks. Tego nie da się rozdzielić.
Tak. Chodziło mi tylko o to, że seks nie jest warunkiem koniecznym miłości. Jak ktoś nie uprawia seksu, to wcale nie znaczy, że nie kocha. Impotent to skrajny przypadek, ale są także ludzie, którzy nie uprawiają seksu z wyboru. Zdarzają się np. pary narzeczonych, które czekają z seksem do ślubu. Czy oni się nie kochają?
Niestety dziś często a nawet bardzo często ślub nie stanowi o prawdziwej miłości, jeżeli w ogóle o niej stanowi. Wiemy, że ludzie pobierają się z róznych powodów.
Już od dłuższego czasu kołacze mi się po głowie pewna myśl. Z Twoich i nie tylko Twoich wypowiedzi można wywnioskować ciekawą rzecz. Otóż twierdzisz (nie tylko Ty), że żeby dwoje ludzi uprawiało seks, powinni się wcześniej kochać. Ktoś tam twierdził (może Ty), że miłość powinna być "na całe życie". Padła tu jeszcze wypowiedź, że powinno się uprawiać seks wyłącznie z jedną osobą. Wszystkie te warunki są dokładnie takie same, jak definicja idealnego małżeństwa, że powinno być ono nierozerwalne, tylko z jedną osobą i małżonków powinna łączyć miłość.
Moje pytanie: Jeżeli ludzie tak bardzo chcą tego wszystkiego, co powinno charakteryzować małżeństwo, do dlaczego nie chcą małżeństwa?
Najgłupsza odpowiedź jest taka, że po małżeństwie wszystko się jakoś psuje, "papierek" sprawia, że ludzie w jakiś magiczny sposób przestają się kochać i wszystko diabli biorą.
Trochę bardziej przemawia do mnie wyjaśnienie, że jest dzisiaj jakaś moda na życie na kocią łapę. Może ludzie boją się, że inni będą ich wytykać palcyma, wołać na ulicy "a Józek ma żonę", czy coś takiego. Panuje też stereotyp, że ludzie pobierają się tylko wtedy, gdy dziewczyna zajdzie w ciążę, nawet w środowiskach, nazwijmy to, chrześcijańskich.
Na razie najlepszą odpowiedzią jest dla mnie fakt, że z małżeństwem wiąże się ogromna presja społeczna i oczekiwania. Mężczyzna ma wybudować czteropiętrowy dom i go utrzymać (a żona nie powinna pracować), kobieta ma zaraz urodzić szóstkę dzieci, weselisko też ma być huczne. Rodzice oczywiście będą komentować, czy małżonek jest dobry czy zły i doradzać, że ich dziecko mogło wybrać lepiej. Może ludzie po prostu tego nie wytrzymują i chcą sobie oszczędzić tego stresu.
Zapytałem tutaj Marty, że jeżeli ktoś kocha swojego partnera, zamierza z nim być całe życie i tak dalej (a nawet w przyszłości zamierzają wziąć ślub), to dlaczego nie weźmie z nim ślubu już teraz. Marta nie odpowiedziała (z góry zastrzegam, że nie mam pojęcia, czy ona jest w podobnej sytuacji czy nie).
Innymi słowy: co powstrzymuje ludzi od ślubu?