Jestem załamana
#1
Napisano 2007-04-08, godz. 10:05
Niestety, mó mąż chyba stracił cel w życiu, zaczął palić papierosy co mnie kompletnie dołuje bo w zborze nawet o tym nie myślał. Poza tym przeraża mnie przyszłość, pomyślałam nawet: jak umrę to kto mnie pochowa?Ksiądz nie bo do kościoła nie wróciłam i nie mam zamiaru, SJ tez nie bo sama odeszłam, a moja rodzina, w całości świadkowie odwrócili sie ode mnie.Teraz pogarszają sie nasze stosunki z mężem, on zaczyna sie usprawiedliwiać tym, że juz nie jest śwaidkiem więc nic go nie krępuje. Jestem załąmana, momentami juz nawet nie chce mi się zyć!! Nie tak to sobie wyobrażałam.
#2
Napisano 2007-04-08, godz. 10:25
Pomódl się i zrób co podpowie Ci serce i rozum.
#3
Napisano 2007-04-08, godz. 10:36
Masz dola i to nikogo nie dziwi. kochasz meza a on cie rozczarowuje. kochasz rodzine a ona nie chce cie znac. Znam to z autopsji. ja wrocilem choc nie sam odeszlem lecz bylem wykluczony i moje wykluczenie mialo inne podstawy.
Szukasz prawdy, szukaj jej w zborze. Ja tak robie i choc niektorzy tu mowia ze jestem obludny bo nie mam odwagi powiedziec ze w kilkoma sprawami sie nie zgadzam luc to czy tamto mi sie nie podoba. nie zmienia to faktu ze uwazam SJ za religie prawdziwa. Czasy Helego , Postawa sekciarskich Faryzeuszy i Sadyceuszy i wiele innych przykladow z zasow kiedy religia prawdziwa byla religia Zydow pokazuje ze zbor nigdy lub prawie nigdy nie byl krysztalowo czysty. Jehowa tez tego nie wymaga bo gdyby wymagal nie mialoby prawa istniec ani system zydowski ani chrystianizm ani Sj ani nikt inny.
Ja sie powtorze..... pomysl i zapytaj sie sama siebie... jakie znaczenie ma dla ciebie nauka o 607 rp.n.e. ??? jaki wplyw ma to co o tym myslisz a co naucza zbor na twoja milosc do Jehowy??? to tylko przyklad pomysl tak o kazdej sprawie wtora z mezem opisalas w liscie odlaczeniowym.
Tak i po za zborem istnieje zycie... niestety to sprawdzilem.......czulem to samo.... bycie po za zborem obnizylo moje mierniki moralne
i niech sobie to kto chce komentuje jak chce..... wroc do zboru, wspieraj meza bo byc moze to palenie jest efektem zachlysniecia sie wolnoscia (cudzyslow),
Zastanawiam sie co on zamierza zrobic nastepnie, romans??? narkotyki???? przeciez juz nic go nie hamuje!!
a ja mysle ze cos jednak go powinno hamowac... milosc do ciebie!!!!!!!!!! rowniez w paleniu
#4
Napisano 2007-04-08, godz. 10:40
#5
Napisano 2007-04-08, godz. 10:46
#6
Napisano 2007-04-08, godz. 11:02
nygdy tak nie mysl. tak podpowiadalo ci sumienie. ono nie musi zawsze miec racje, nie musi tez byc wlasciwie wyszkolone, nie mialas zlych pobudek.No własnie Hubercie, ja myślałam że nasza miłość jest na tyle silna i mam na mysli miłość wzajemną jak i miłość do Boga, że po odejściu tez będziemy się nawzajem wspierac i szanować boskie mierniki co do czystości itp.A teraz wszystko sie wali i najgorsze ze to przeze mnie.Czuje sie wszystkiemu winna bo to ja zaczęłam drążyć to wszystko i z mojej inicjatywy odeszlismy od zboru. A teraz mam za swoje.
Dochodzimy wiec do pytania . dlaczego tylu ludziom w zborze udaje sie zachowac mierniki moralne a gdy odchodza , wowczas dzieje sie cos odwrotnego. ja osobiscie uwazam ze to dzialanie ducha bozego.
T owsparcie, ktorego potrzebujemy by sluzyc Jehowie z czastym sumieniem. nigdy nie bylo tzw. wolnych strzelcow. Jehowa uznaje zorganizowane wielbienie. stad system zydowski i stad zbor chrzescijanski. wy jestescie obecnie wolnymi strzelcami. zdaje sie ze Twoj maz nawet bardziej niz ty.
osobiscie .. ale nie musze miec racji..... uwazam ze nadwyrezajac oddanie dla Boga, ktore mialo miejsce podczas waszego chrztu.. nadwatlila sie tez milosc do boga ... wiezow malzenskich to tez nie wzmocnilo...... rodzice cie kochaja...... sprobuje z nimi o tym porozmawiac. nie wiem jak z rodzicami twego meza. czy sa w prawdzie jesli tak to i z nimi..... ale nie rob tego bez wczesniejszej rozmowy z mezem.....
kto wie... moze stracil rownowage. musi stac sie cos by nie poszedl w tym kierunku dalej. Blagaj Jehowe o przebaczenie, blagaj o odswiezenie waszej milosci zarowno tej ktora zywiliscie do Niego jak i waszej do siebie
pozdrawiam
i jak chcesz pisz na pm
bede ponownie wieczorem..... ide z dziecmi na wycieczke
#7
Napisano 2007-04-08, godz. 12:20
Ja też swojego czasu padłem Waszą ofiarą.
Użytkownik Olo. edytował ten post 2007-04-08, godz. 12:33
#8
Napisano 2007-04-08, godz. 13:29
nie rozumiem Cię Olo... jaką ofiarą padłeś? dzięki takim miejscom ludzie mogą poznać też "inne strony" świadków. nikt Cię do niczego nie zmuszał... ofiarę robisz jedynie sam z siebie... widocznie nie potrafisz żyć bez czyjegoś kierownictwa... my już nie musimy... i to jest to nasze szczęście i wolność... szkoda tylko że nie wszyscy to rozumieją..Widzicie propagandziści antyświadkowi do jakich tragedii ludzkich potraficie doprowadzić. I gdzie są teraz Wasza zapewnienia o szczęściu i wolność o których tak zapewniacie? I które tak chcecie zaoferować świadkom Jehowy? Co dacie człowiekowi w zamian?
Ja też swojego czasu padłem Waszą ofiarą.
losy janny są bardzo smutne, ale to jest zależne od charakteru i sposobu pojmowania świata przez jej męża... otrzymał tę wolność, o której tak Olo krzyczy...ale wolność to też odpowiedzialność za to co się czyni... nikt tu nie pisał--"wyjdźcie z jedynej słusznej, pijcie, narkotyzujcie się, puszczajcie na lewo i prawo..." Po prostu każdy może wreszcie żyć w zgodzie z sumieniem i tylko od niego zależy czy we właściwy sposób skorzysta z danej mu szansy na inne życie.
Znam podobne przypadki jak mąż janny i jeśli teraz tak zareagował, to nawet jak by nadal był świadkiem, z biegiem czasu postąpił by podobnie, może tylko rozwlekło by się to bardziej w czasie..
pzdr
asia
#9
Napisano 2007-04-08, godz. 13:41
Widzicie propagandziści antyświadkowi do jakich tragedii ludzkich potraficie doprowadzić. I gdzie są teraz Wasza zapewnienia o szczęściu i wolność o których tak zapewniacie? I które tak chcecie zaoferować świadkom Jehowy? Co dacie człowiekowi w zamian?
Ja też swojego czasu padłem Waszą ofiarą.
Może to w zamian Olo:
http://watchtower.or...s...ost&p=52138
http://watchtower.or...s...ost&p=44177
Naszą ofiarą padłeś Olo? To, że zawierzyłeś WTS-owi a potem okazało się, że są ludzie dla których jest to szatańskie kłamstwo i potrafią to udowodnić w oparciu o Biblię, to znaczy, że oni są winni temu, iż odszedłeś z "organizacji". Przecież mogłeś tak jak i niektórzy tu piszący zatwardzić swoje serce na to co piszą inni i udawać przed sobą, że trwasz w "prawdzie". Nie obwiniaj innych za swoje decyzje.
#10
Napisano 2007-04-08, godz. 13:41
nygdy tak nie mysl. tak podpowiadalo ci sumienie. ono nie musi zawsze miec racje, nie musi tez byc wlasciwie wyszkolone, nie mialas zlych pobudek.
Dochodzimy wiec do pytania . dlaczego tylu ludziom w zborze udaje sie zachowac mierniki moralne a gdy odchodza , wowczas dzieje sie cos odwrotnego. ja osobiscie uwazam ze to dzialanie ducha bozego.
Zachowują mierniki bowiem wciąż są okłamywani i godzą się z tym, to jest psychomanipulacja Hubercie.
A może mąż Janny poprostu sprawdza smak życia "na wolności"? Czy to coś złego? Nie sądzę. W tej kwestii duże działanie ma siła charakteru a nie Duch Boży.
]Pozdrawiam.
#11
Napisano 2007-04-08, godz. 13:42
Widzicie propagandziści antyświadkowi do jakich tragedii ludzkich potraficie doprowadzić. I gdzie są teraz Wasza zapewnienia o szczęściu i wolność o których tak zapewniacie? I które tak chcecie zaoferować świadkom Jehowy? Co dacie człowiekowi w zamian?
Ja też swojego czasu padłem Waszą ofiarą.
Alez Olo, dla wielu wlasnie takie zycie jest wolnoscia.Oczywiscie zebys zle mnie nie zrozumial ja nie pochwalam takiej wolnosci .Wielu odchodzi ze zborow wlasnie z tego powodu... nie chca aby im ktos patrzyl na rece.Osobiscie uwazam ze zbytni pospiech w podejmowaniu decyzji o wstapieniu jak i wystapieniu nie jest korzystny i jest wynikiem lekkomyslnej emocjonalnie psychiki.Czlowiek nie analizuje dokladnie swoich wewnetrznych pragnien tj. nie poddaje osadowi ich motywow.A mysle ze jest to bardzo istotne w poszukiwaniu madrosci i staniu sie madrym zyciowo. Jak to Pawel swietnie okreslil :abysmy nie byli jak choragiewki miotani przeroznymi naukami ,ale stalymi i nieugietymi o niezburzonym spokoju, stateczni( moze nie dokladnie to przytoczylem ale glowna merytoryczna mysl tej wypowiedzi taka byla )
#12
Napisano 2007-04-08, godz. 13:43
To co się dzieje z twoim mężem moż być po prostu odreagowaniem na to, że był okłamywany przez WTS, jak też reakcją na to, jak traktują was ci, co się mienili braćmi w wierze.
Jest to dla was ciężki czas, dlatego warto, jeśli tobie zależy na rodzinie, nie załamywać się, ale wspierać swego męża, mimo, że robi to, co się tobie nie podoba. Zacznijie wspólnie szukać rozwiązań z sytuacji w jakiej się znaleźliście po odejściu z "organizacji". Rozmawiajcie z sobą o wszystkim, bądźcie blisko siebie.
Zacznijcie też szukać Boga, nie tego ze Strażnicy, ale tego, który objawił się poprzez Biblię. Proście Go, o to, aby wam pokazał, co naucza Jego Słowo, co On chce, abyście robili, w co wierzyli. Jest to dla was czas, kiedy możecie zacząć samodzielnie szukać Boga, a On , jeśli to będzie szczere, na pewno da wam się znaleźć.
Pozdrawiam was
Użytkownik Czesiek edytował ten post 2007-04-08, godz. 13:59
#13
Napisano 2007-04-08, godz. 13:54
Witam Was, jeszcze nie tak dawno cieszyłam sie ze odeszłam z mężem ze zboru, myślałam sobie że trzeba walczyć o prawde i że nie mozna żyć w fałszu doktrynalnym. Miałam też nadzieję że fakt odejścia nie sprawi że staniemy się gorszymi ludżmi i że będziemy sobie pozwalać na to czego przedtem nie robilismy.
Niestety, mó mąż chyba stracił cel w życiu, zaczął palić papierosy co mnie kompletnie dołuje bo w zborze nawet o tym nie myślał. Poza tym przeraża mnie przyszłość, pomyślałam nawet: jak umrę to kto mnie pochowa?Ksiądz nie bo do kościoła nie wróciłam i nie mam zamiaru, SJ tez nie bo sama odeszłam, a moja rodzina, w całości świadkowie odwrócili sie ode mnie.Teraz pogarszają sie nasze stosunki z mężem, on zaczyna sie usprawiedliwiać tym, że juz nie jest śwaidkiem więc nic go nie krępuje. Jestem załąmana, momentami juz nawet nie chce mi się zyć!! Nie tak to sobie wyobrażałam.
Janna, witam Cię serdeczne. Bardzo mi przykro, z powodu sytuacji, w której sie znalazłas. Nie zamierzam Cię pouczac co powinnaś zrobić. Chciałabym Ci tylko powiedzieć zebyś pamietała, ze Jahwe o swych synach nie zapomina. Czytanie pism śietych daje siłę. W nich jest mądrość i poznanie. Nie przynaleznosc do zboru daje gwarancję zbawienia, bo "nie kazdy który mowi Panie Panie wejdzie do króleswta niebieskiego ale Ci którzy czynia wolę Ojca" Ja nie jestem świadkiem, nie byłam i nie zapowiada się że będę. Miałam wiele rozmów z nimi jednak ich zrozumienie pism jest często odległe od tego co ja w nich wyczytałam. A moje argumenty często były ignorowane tylko dlatego bo rozmówca nie chiał wystąpic przeciw organizacji. Bolesne dla mnie jest to u ŚJ, że ludzie nie moga badac pism, że jest to tylko zarezerwowane dla CK. Nie moga mieć wątpliwości, nie mogą dyskutowac z tym co mają podane w broszurkach. A przecierz zadawanie pytań jest najważniejsze w dochodzeniu do prawdy.
Podzrawiam Cię gorąco.
Izaj. 40:29-31
"Który dodaje spracowanemu siły, a tego, który nie ma żadnej siły, moc rozmnaża.Młódź ustaje i omdlewa, a młodzieńcy w młodości upadają. Ale którzy oczekują Pana, nabywają nowej siły; podnoszą się piórami jako orły, bieżą a nie spracują się, chodzą a nie ustawają.
(BG)
Mat. 11:28-30
Pójdźcie do mnie wszyscy, którzyście spracowani i obciążeni, a Ja wam sprawię odpocznienie;Weźmijcie jarzmo moje na się, a uczcie się ode mnie, żem Ja cichy i pokornego serca; a znajdziecie odpocznienie duszom waszym; Albowiem jarzmo moje wdzięczne jest, a brzemię moje lekkie jest.
(BG)
#14
Napisano 2007-04-08, godz. 14:02
Znam podobne przypadki jak mąż janny i jeśli teraz tak zareagował, to nawet jak by nadal był świadkiem, z biegiem czasu postąpił by podobnie, może tylko rozwlekło by się to bardziej w czasie..
pzdr
asia
[/quote]
Mysle ze chyba nie jest tak jak mowisz.Byc moze jakas ciagatka nie mialaby szans sie rozwinac nie napotkawszy odpowiedniego gruntu.Chwila slabosci mogla by minac pod wplywem otoczenia.Ludzie sa rozni i roznie reaguja.Chyba kazdy ma takie chwile kiedy smialo moze sie przyznac ze dobrze zrobil czego nie zrobil .
#15
Napisano 2007-04-08, godz. 14:07
Tak jak i w tej chwili może to się zmienić. To jest jego życie i jak poczyje się odpowiedzialny za siebie i rodzinę, to może się wziąść w garść i zacząć inaczej żyć. Natomiast nie masz gwarancji, że dusząc w sobie wątpliwości nie popadłby będąc w "organizacji" w grzeszne życie, lub nie skończyłoby się to załamaniem nerwowym lub chorobą psychiczną.Mysle ze chyba nie jest tak jak mowisz.Byc moze jakas ciagatka nie mialaby szans sie rozwinac nie napotkawszy odpowiedniego gruntu.Chwila slabosci mogla by minac pod wplywem otoczenia.Ludzie sa rozni i roznie reaguja.Chyba kazdy ma takie chwile kiedy smialo moze sie przyznac ze dobrze zrobil czego nie zrobil .Znam podobne przypadki jak mąż janny i jeśli teraz tak zareagował, to nawet jak by nadal był świadkiem, z biegiem czasu postąpił by podobnie, może tylko rozwlekło by się to bardziej w czasie..
pzdr
asia
Teraz przynajmniej ma szansę budować swoje życie w zgodzie z tym co jest w jego sercu.
#16
Napisano 2007-04-08, godz. 14:09
Tak jak i w tej chwili może to się zmienić. To jest jego życie i jak poczyje się odpowiedzialny za siebie i rodzinę, to może się wziąść w garść i zacząć inaczej żyć. Natomiast nie masz gwarancji, że dusząc w sobie wątpliwości nie popadłby będąc w "organizacji" w grzeszne życie, lub nie skończyłoby się to załamaniem nerwowym lub chorobą psychiczną.
Teraz przynajmniej ma szansę budować swoje życie w zgodzie z tym co jest w jego sercu.
Cześku w zupełności masz rację.
Po "praniu mózgu" powoli dochodzi się do "trzeźwego" myślenia.
Użytkownik Nikita25 edytował ten post 2007-04-08, godz. 14:19
#17
Napisano 2007-04-08, godz. 14:31
Takie są rezultaty błędnego nauczania na temat tego czym zbór/kościół jest lub czym nie jest! napisz kochana siostrzyczko kiedy zamierzasz zasnąć w Panu, to zorganizujemy Ci pochówek Piszę całkiem serio, ponieważ mieliśmy taka sytuację z osobą, która odeszła od baptystów. Na szczęście są ludzie, którzy podejmują decyzje z inspiracji Ducha świętego... W takim Ciele chcę mieć udział, choćbym miał spełniać funkcję najmniejszego paznokcia u stopy, byle Chrystusowej! dedykuję Efezjan 6,24Nie tak to sobie wyobrażałam.
Użytkownik Adelfos edytował ten post 2007-04-08, godz. 16:52
#18
Napisano 2007-04-08, godz. 14:55
Sam nie popadłem w nałogi choć nie zaprzeczę, że "w okresie przejściowym" piłem więcej alkoholu (zanim HC dorobi do tego ideologię, wyjaśnię, że "więcej" to np. 2 piwa w tygodniu zamiast np. 1 w miesiącu).
Byłem wtedy formalnie "nieczynnym głosicielem", ale czułem się agnostykiem, niewierzącym poszukującym a trochę takim tomaszem, który chciałby dotknąć i sprawdzić, ale niestety, nikt mu się nie chce ukazać.
Wówczas kompletnie załamało się moje zdrowie, straciłem władzę w nogach, nie mogłem chodzić, pójście 100m do sklepu to wyprawa na 2 godziny, co parę metrów stawałem i musiałem usiąść. Koszmar. O innych chorobach nie piszę, bo się krępuję, a poza tym może ktoś coś akurat je, to nie chcę go obrzydzić....
Oczywiście różni dewoci mogli sobie urabiać do tego ideologię: ŚJ mogli sobie mówić, że Jehowa mnie "kara" czy też mówiąc "bardziej teokratycznie" mi "nie błogosławi". Jakiś zaściankowy katolik mógłby to uznać za "karę Boską" za to, że kiedyś przed laty porzuciłem katolicyzm.
A medycznie wszystko jest do wyjaśnienia tym, że nieprawdziwość WTS-u była dla mnie wielkim szokiem emocjonalnym i przypadła w okresie gdy byłem na rencie i nie miałem pracy (więc nie miałem okazji oderwać się od negatywnych myśli np. na 8h pracy zawodowej).
Jednakże po pewnym czasie odzyskałem spokój ducha a potem humor, a na samym końcu zdrowie.
Dzisiaj mam swoje miejsce w życiu, trwały system wartości i jestem (ogólnie mówiąc) szczęśliwy.
#19
Napisano 2007-04-08, godz. 15:07
. Znam to z autopsji.
Ja rowniez znam to z autopsji .
Szczesliwy ex-exSJ
Lk 5:5 Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je.
#20
Napisano 2007-04-08, godz. 15:11
Witam Was, jeszcze nie tak dawno cieszyłam sie ze odeszłam z mężem ze zboru, myślałam sobie że trzeba walczyć o prawde i że nie mozna żyć w fałszu doktrynalnym. Miałam też nadzieję że fakt odejścia nie sprawi że staniemy się gorszymi ludżmi i że będziemy sobie pozwalać na to czego przedtem nie robilismy.
Niestety, mó mąż chyba stracił cel w życiu, zaczął palić papierosy co mnie kompletnie dołuje bo w zborze nawet o tym nie myślał. Poza tym przeraża mnie przyszłość, pomyślałam nawet: jak umrę to kto mnie pochowa?Ksiądz nie bo do kościoła nie wróciłam i nie mam zamiaru, SJ tez nie bo sama odeszłam, a moja rodzina, w całości świadkowie odwrócili sie ode mnie.Teraz pogarszają sie nasze stosunki z mężem, on zaczyna sie usprawiedliwiać tym, że juz nie jest śwaidkiem więc nic go nie krępuje. Jestem załąmana, momentami juz nawet nie chce mi się zyć!! Nie tak to sobie wyobrażałam.
Wyjątkowo zabiorę głos w tej sprawie.
Ten ,,problem'' ujrzałem już dawno. I nie chodzi mi tu o ,,straszne palenie papierosów.'' Chodzi mniej więcej o to, że osoby opuszczające Organizację często oddają sie wolności w sposób hardcorowy. Nie szukam ocen moralnych, ale ciekawe jest to z punktu widzenia psychologicznego. Długo nad tym się zastanawiałem obserwując poczyania tej czy innej osoby. Wtedy przypomniałem sobie opis, jak to więźniowie wyzwolonych obozów koncentracyjnych ostro i bezpoardonowo, ba bez poczucia winy, zabijali tych, co ich nadzorowali, nawet jak bezpośrednio nie byli przez nich krzywdzeni. Można bez trudu zauwazyć ,,dwumoralność'' ich postawy. Z jednej niewyobrażalny smutek, ciągłe niedowierzanie, że ,,ludzie ludziom zgotowali taki los'', z drugiej równie współmierna chęć odwrotu, zemsty. Bardzo czesto czyniona i wiele lat po zakonczeniu wojny.
Przykład ten może stanowić UWYPUKLENIE tego, co dzieje się z osobą, która wyzwala się z wielu lat, ,,socjologicznego i psychologicznego totalitaryzmu''. Gdy patrzymy na wsteczne życie, czesto wieloletnie, w zniewoleniu widzimy dwie rzeczy, które nakładają się na siebie: 1. Stracone lata, stracone szanse, oddanie wielkiej częsci życie ,,nic nie wartej idei.'' i 2. To co przed nami trzeba wykorzystac i NADROBIĆ (spróbować) zmarnowany czas.
To jest naprawdę ,,wybuchowa mieszanka''. I - nie jak twierdzi Olo, odstępcy kogoś do czegos zmuszają, ale jest to liniowy wynik TOTALITARYZMU ORGANIZACJI !
Na marginesie: Zbyt długie, do późnych lat życie w totalitaryźmie powoduje, że po zakonczeniu tego stanu człowiek nie ,,zachłystuje się wolnością'', ale wręcz przeciwnie - wpada w głęboką apatię, depresję. Była kiedyś taka scena, jak to człowiek uwieziony w celi przez całe dorosłe życie, wypuszczony w wieku starczym wychodzi kilka kroków, po czym obraca się i próbuje wejść spowrotem do znanego świata.
Nie ma tu genialnych rad, ani złotych recept. Nie bede się odwoływał - z przyczyn oczywistych - do sacrum. Ujmę to tak:
1. Wyjście z Organizacji powinno być procesem długotrwałym, dobrze przemyślanym. Czasami wręcz odejście z różnych przyczyn jest niewskazane.
2. Należy sobie uświadomić, że odchodząc nie czynimy tego dla samego choćby hucznego faktu odejścia (odejscie jako cel sam w sobie), ale dla innych celów, które odejście pozwoli nam zrealizować.
3. Żyć wolnym to wcale nie oznacza żyć łatwiej. czasami wręcz przeciwnie. Odpowiedzialnośc za każdy nasz ruch, decyzję spada wyłacznie na nas. Nie możemy mówić już, że coś robimy lub nie, bo tak każe Organizacja (odpowiedzialnośc wtedy spadała na Organizację).
Zamiast w nieskonczoność martwić sie i rozstrząsać ,,jaki byłem głupi'', ,,ile lat zmarnowałem'', lepiej pomysleć ,,co zrobić konstruktywnie z cała reszta.'' I jeśli nawet pada decyzja o PALENIU PAPIEROSÓW to musmy wiedzieć, że to nasza decyzja i na nas spadną konsekwencję, nie można zwalać to na kogokolwiek, a na pewno nie na ,,totalitarną przeszłość''. Pisząc inaczej: Po odejściu od organizacji nie można się usprawiedliwiać tekstami, że robię coś, bo teraz nareszcie mi wolno! Takie stanowisko i myślenie to zakamuflowana, nieustanna próba usprawiedliwiania siebie w starym stylu: ,,bo to wina organizacji''. Owszem, jest to winą, że mamy ochote tak myslec i takie myślenie jest czeste i wynika z psychologi ,,życia w niewoli'', jednak jest to myślenie błedne.
Cokolwiek robie po wyswobodzeniu się z totalitaryzmu, robię to ,,bo tak chce'' i tylko ,,na własny rachunek''. Warto to sobie uświadomić.
PS1 - Sorki za mądrowanie się. Jednak ten problem jest warty głebszego rozważenia.
PS2 - Wesołych Świąt wszystkim.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych