Witam Was, jeszcze nie tak dawno cieszyłam sie ze odeszłam z mężem ze zboru, myślałam sobie że trzeba walczyć o prawde i że nie mozna żyć w fałszu doktrynalnym. Miałam też nadzieję że fakt odejścia nie sprawi że staniemy się gorszymi ludżmi i że będziemy sobie pozwalać na to czego przedtem nie robilismy.
Niestety, mó mąż chyba stracił cel w życiu, zaczął palić papierosy co mnie kompletnie dołuje bo w zborze nawet o tym nie myślał. Poza tym przeraża mnie przyszłość, pomyślałam nawet: jak umrę to kto mnie pochowa?Ksiądz nie bo do kościoła nie wróciłam i nie mam zamiaru, SJ tez nie bo sama odeszłam, a moja rodzina, w całości świadkowie odwrócili sie ode mnie.Teraz pogarszają sie nasze stosunki z mężem, on zaczyna sie usprawiedliwiać tym, że juz nie jest śwaidkiem więc nic go nie krępuje. Jestem załąmana, momentami juz nawet nie chce mi się zyć!! Nie tak to sobie wyobrażałam.
Przykro mi Janno, że jesteś załamana ale wydaje mi się, że szukasz kozła ofiarnego. Nikt nikogo nie zmusza do odejścia od ŚJ. Sama i bez przymusu podjęłaś taką decyzję a teraz próbujesz zwalić winę na innych. tak nie można! Może nikt nie jest idealny i ludzie potrafią być okrutni. Własnie dlatego trzeba być ostrożnym w kontaktach z drugimi (szczególnie w znajomościach przez internet). Ja też zaczęłam czytać forum przed odejściem ze zboru i wręcz przeciwnie nie było to głównym powodem odejścia i nikt z forum mnie do tego nie namawiał. poznałam tu kilka osób z którymi utrzymuje kontak do tej pory i są to bardzo miłe i sympatyczne osoby. Więc to co piszesz uważam, że jest krzywdzące dla osób, które tu są (przynajmniej co poniektórych). Myślę, że Twój mąż ma problemy ze sobą i to że zaczął palić nie ma zwiążku z odejściem od zboru. Poprostu ma taki charakter i pewnie wcześniej czy później i tak by zaczął.
Znam troszkę osób które odeszły i wcale nie palą ani nie piją. Kwestia charakteru. A może Twój mąż w ten sposób odreagowuje.
Sprawa pogrzebu WYDAJE mi się przyziemna bo tak naprawdę i tak każdego chowa zakład pogrzebowy kwestia tylko tego żeby ktoś coś powiedział. U Katolików jest to ksiądz u ŚJ jakiś brat.
A tak naprawdę każdy kto znał taką osobę może powiedzieć kilka słów do osób które przyszły na pogrzeb. Troszkę panikujesz.
Mysle ze zamiast sie uzalac nad swoim losem powinnas szczerze porozmawiac z mezem i znalezc wyjscie. Zastanwcie sie co mozecie zrobic ze swoim zyciem aby je w pelni wykorzystac. nie jestescie jedynymi ktorzy sa zagubieni po wyjsciu z organizacji. ale z czasem wszystko sie ulozy.