Korzystanie ze stypendium, przyjęcie awansu
#1
Napisano 2007-09-24, godz. 13:52
Po raz kolejny w Strażnicy można znaleźć fragmenty obrzydzające zarówno wykształcenie, jak i pracę zarobkową: oto i ten fragment ( Strażnica nr 15, 1.08.2007, str. 27, ak.6) :
"Wielu dzisiejszych sług Jehowy ma przed sobą podobne wyzwania. Jako prawdziwi chrześcijanie, starają się być w pracy zarobkowej uczciwi, pilni i sumienni (Kolosan 3:22,23). Czy to we własnej, czy w cudzej firmie, zazwyczaj wykonują swe zadania bardzo dobrze, a nawet się wyróżniają. Gdy otrzymują propozycję awansu, stają przed poważnym wyborem. CZY POWINNI JĄ PRZYJĄĆ I ROZWINĄĆ SKRZYDŁA? Świetne wyniki często osiągają też nasi młodzi współwyznawcy w szkole. Dlatego nieraz dostają nagrody lub stypendia otwierające drogę do dalszej edukacji na renomowanych uczelniach. CZY MAJĄ SIĘ WZOROWAĆ NA KOLEGACH ZE SZKOŁY I KORZYSTAĆ Z TAKICH OFERT?"
Moje pytania w związku z powyższym:
1. Czy przyjęcie awansu to grzech niewybaczalny?
2. Czy ŚJ nie wolno rozwijać skrzydeł w pracy zawodowej, to też jest zabronione?
3. Jeżeli ktoś jest zdolny to dlaczego ma nieskorzystać ze stypendium lub innej pomocy? Oznacza to, że mam nieprzyjąć stypendium, jeżeli takowe otzymam?
#2
Napisano 2007-09-24, godz. 15:45
Islam zdominuje świat
Islam będzie rządzić światem
Ściąć głowy tym, którzy znieważą Islam
Islam jest religią pokoju...
#3
Napisano 2007-09-24, godz. 19:42
Jak doskonale widać nic nie jest zabronione, ale... jest NIEMILE widziane. Taka wolność wyboru "bez presji".
i nikt nikogo nie zmusza, to twój wybór, podejmujesz decyzję zgodnie ze swoim sumieniem wyszkolonym na ....
#4
Napisano 2007-09-24, godz. 20:09
Są mistrzami w niby dawaniu wolnego wyboru ale
Większość z nas odycha, ale czy TY Swiadku Jehowy będziesz oddychał tak jak wszyscy źli i niedobrzy ludzie na tej ziemi?
uwielbiam te teksty
#5
Napisano 2007-09-24, godz. 20:31
tak zwany dobrowolny przymus
Są mistrzami w niby dawaniu wolnego wyboru ale
Większość z nas odycha, ale czy TY Swiadku Jehowy będziesz oddychał tak jak wszyscy źli i niedobrzy ludzie na tej ziemi?
uwielbiam te teksty
dobre Większość z na myśli, ...
#6
Napisano 2007-09-25, godz. 06:07
#7
Napisano 2007-09-25, godz. 06:24
Islam zdominuje świat
Islam będzie rządzić światem
Ściąć głowy tym, którzy znieważą Islam
Islam jest religią pokoju...
#8
Napisano 2007-09-25, godz. 06:26
bredzisz Pawelku.. nie chodzisz na zebrani a twierdzisz ze powtarza sie w kolo macieju o tym by sie nie krztalcic... przystopujHubert nikt nie przeczy że niektórzy ŚJ się kształcą zwłaszcza dzieci starszych. Mowa jest o klimacie jaki panuje w zborach. Nie ma kszty pozytywów ogłaszanych publicznie o wyrzszym wykształceniu. Zero pozytywów - same negatywy i zarówno to można usłyszęć i na Kongresach jak i w Salach Królestwa wręcz non toper. Dlatego jest mowa o nieprzychylności. Przeciez nikt nie twierdzi, że wobec tych osób które się podjęły studiów prowadzi się Komitety Sądownicze, nie. Natomiast przygrywki w stylu, że nie powinieneś itd krążą w koło macieju. I o to biega - to jest niemile widziane.
#9
Napisano 2007-09-25, godz. 06:35
Nie jesteś na bieżąco, więc kochany Hubercie waż słowa...bredzisz Pawelku.. nie chodzisz na zebrani a twierdzisz ze powtarza sie w kolo macieju o tym by sie nie krztalcic... przystopuj
Użytkownik pawel r edytował ten post 2007-09-25, godz. 06:36
Islam zdominuje świat
Islam będzie rządzić światem
Ściąć głowy tym, którzy znieważą Islam
Islam jest religią pokoju...
#10
Napisano 2007-09-25, godz. 06:37
no to graatuluje... i powodzenia w dochodzeniu prawdy...hihiihNie jesteś na bieżąco, więc kochany Hubercie waż słowa...
#11
Napisano 2007-09-25, godz. 16:44
Znam jeden przypadek, w ktorym jedna osoba po dostaniu sie na studia (nawet na dwa rozne kierunki), po zobaczeniu planu i konkretnego programu (powstawal nowy kierunek, wiec nie bylo wiadomo co do konca bedzie sie mozna spodziewac) wolala zrezygnowac, bo bala sie, ze nie da sobie rady, i zostac pionierem. W koncu jednak zdecydowala sie na studia ale jak bedzie dalej... zobaczymy.
jeszcze jedno - co do stypendium. Watpie, zeby chodzilo tutaj o stypendium w znaczeniu pieniedzy po prostu. Bardziej chodzi o jakies opcje typu wyjazdy za granice, praktyki itp. Oczywiscie wyjazd na dluzszy czas w obce miejsce, samotnie chyba nie jest dla SJ wskazany (szczegolnie za granice). Pol roku/rok bez zebran we wlasnym jezyku lub w jezyku, ktory sie zna moze chyba nienajlepiej wplynac na taka osobe.
Użytkownik palo edytował ten post 2007-09-25, godz. 16:49
#12
Napisano 2007-09-25, godz. 17:59
#13
Napisano 2007-09-25, godz. 18:13
ale trzeba przyznać, że większość SJ w Polsce, gdy stają przed tym dylematem, zwyczajnie „olewają” wytyczne dziadów z leniwych krajów stosujących socjalistyczne wytyczne ekonomii pracy ;-) i postępują zgodnie z trendami współczesnego rynku pracy w Polsce ;-)
I dobrze, wszak „Arbeit macht Frei” ;-)
"Religia jest obrazą godności ludzkiej
Bez niej mamy dobrych ludzi czyniących dobre rzeczy
i złych ludzi czyniących złe rzeczy
Żeby jednak dobrzy ludzie czynili złe rzeczy,
potrzeba religii" Richard Dawkins
#14
Napisano 2007-09-26, godz. 08:57
(...) dzieci niewyksztalconych SJ maja, moim zdaniem, mniejsza szanse na pojscie na studia niz dzieci niewyksztalconych SJ.(...)
#15
Napisano 2007-09-26, godz. 09:38
no fakt pomylka
1 - niewyksztalconych
2 - wyksztalconych
#16
Napisano 2007-10-13, godz. 01:13
Mimo upływu lat TS w dalszym ciągu do starania o awans zniechęca. Poniżej, dla porównania, fragment starszego artykułu na ten temat:
Czy awans daje szczęście?
W ŚWIECIE interesu i w sferach towarzyskich panuje dzisiaj duch rywalizacji. Zdaniem niejednego obserwatora jest to zjawisko z kategorii owczego pędu. Wszyscy ubiegają się o awans, dążąc do lepszych zarobków albo większej władzy. Pragną wybić się na czoło. Czy to ich uszczęśliwia? W książce The Peter Principle (Zasada Petera) dr Laurence J. Peter i Raymond Hull wyrażają opinię, że w organizacjach o strukturze hierarchicznej (z jednym lub kilkoma stanowiskami na najwyższym szczeblu) zazwyczaj panuje tendencja do zdobywania coraz bardziej odpowiedzialnej funkcji. Im zaszczytniejszy tytuł, tym lepsza pozycja towarzyska. Niemniej jednak, jak powiadają autorzy wspomnianej książki, każdy w końcu osiąga poziom przerastający jego możliwości. Ktoś może się dobrze wywiązywać na niższym stanowisku, ale przedsiębiorstwo tak długo go awansuje, aż wreszcie zajmie miejsce, na które się nie nadaje.
W wymienionej pracy przytoczono kilka niemal humorystycznych, ale zupełnie realistycznych przykładów; oto jeden z nich:„E. Tinker, terminując w warsztacie naprawy samochodów zakładu G. Reece’a, okazał się wyjątkowo pilnym i inteligentnym uczniem, toteż wkrótce został czeladnikiem. Był niezwykle zdolnym pracownikiem, umiał szybko odszukać ukryte usterki i miał wielką cierpliwość w ich usuwaniu. Awansowano go potem na kierownika tego warsztatu.
Stan, w jaki popadają urzędnicy lub pracownicy wyniesieni na stanowiska, na które się nie nadają, dr Peter nazywa „obrazem chorobowym ostatniego szczebla”. Rozgoryczeni swą nieporadnością, bez względu na to, czy zdają sobie sprawę z jej przyczyny, często cierpią na wrzody przewodu pokarmowego, nadciśnienie i na wiele innych dolegliwości, a nawet na swoiste zaburzenia psychiczne. Przełożeni dla „zachowania twarzy” nie degradują ich; pozostają więc w dalszym ciągu na uciążliwych dla nich stanowiskach. Osoby takie zażywają szacunku u tych, którzy nie wiedzą o ich niekompetencji. Ale czy są szczęśliwe?
„Tutaj jednak jego zainteresowanie urządzeniami mechanicznymi i perfekcjonizm zawodowy stają się zawadą. Przyjmuje do wykonania każdą pracę, która go interesuje, bez względu na zdolność przerobową warsztatu, ‘Jakoś się zrobi’ — mawia zazwyczaj . (...)
„Ciągle koło czegoś manipuluje. Rzadko można go zastać przy biurku. Zazwyczaj odnajduje się go grzebiącego w rozebranym silniku, podczas gdy mechanik, który miał wykonać tę pracę, stoi obok i przygląda się z założonymi rakami. Reszta zaś pracowników siedzi dookoła, czekając na przydział nowych zadań. Nic dziwnego, że warsztat jest stale przeciążony robotą, ciągle panuje w nim bałagan, a terminy często bywają nie dotrzymywane. Tinker (...) był dobrym mechanikiem, ale teraz jest nieudolnym kierownikiem”.
Opisana sytuacja nie jest niczym nowym. Król Salomon, najmądrzejszy władca czasów starożytnych, obserwując zajęcia i dążenia ludzi, doszedł do następującego wniosku „Widziałem, że wszelki trud i wszelkie osiągnięcia w pracy wywodzą się z wzajemnej zazdrości [rywalizacji, NW]. Także i to jest marnością, i gonitwą za wiatrem”. — Kohel. 4:4, Poz.
Salomon jeszcze raz nawiązuje do rywalizacji w Księdze Przysłów, gdzie czytany: „Serce spokojne jest życiem ciała, próchnicą kości — zazdrość [albo rywalizacja] — (Prz. 14:30, Poz). Wyjaśnia to, skąd się biorą wrzody lub inne choroby, na jakie zapadają ci, którzy się poddają duchowi współzawodnictwa i zawiści, a także stale gonią za wyższymi stanowiskami.
Oczywiście nie ma w tym nic złego, gdy ktoś dokłada szczególnych starań i robi wszystko z całego serca, to znaczy wytęża siły, by w ramach swych zdolności lepiej wykonać pracę i osiągnąć wyższą wydajność. Ale Biblia nakreśla nam cel inny niż bogactwo lub pozycja społeczna. Radzi bowiem: „Cokolwiek czynicie, z serca wykonujcie jak dla Pana, a nie dla ludzi, świadomi, że od Pana otrzymacie (...) zapłatę” (Kol. 3:23, 24). Nagroda ta, obejmująca między innymi wewnętrzny spokój i zadowolenie, ma z pewnością większe znaczenie od intratnej posady, z którą są związane zmartwienia.
Jezus Chrystus ostrzegł przed ubieganiem się o awanse, powiadając:„Jeśli cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by czasem ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: ‘ustąp temu miejsca’, i musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. Wtedy przyjdzie gospodarz i powie ci: ‘Przyjacielu, przesiądź się wyżej’; i spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników”. — Łuk. 14:8-10.
[...]
_________________________
źródło: Strażnica z 1978, nr 11
W tej kwestii Organizacja wyraźnie zmierza w tym samym kierunku, co w przeszłości. Chociaż obecnie TS wykłada swoje stanowisko chyba jednak nieco subtelniej, co pozwala odnieść wrażenie, że szeregowy świadek przy podejmowaniu decyzji w tej sprawie ma nieomal pełną swobodę. A tymczasem pojawia się podstawowy dylemat: poświęcić czas i zaangażowanie na służbę Bogu czy przyjąć awans i w konsekwencji stanąć przed koniecznością zainwestowania swojego czasu i energii w pracę zawodową. Jeżeli do tego wszystkiego dochodzą teksty sugerujące, że nawet "Jezus Chrystus ostrzegł przed ubieganiem się o awanse" (* btw: podpieranie się w ww. artykule cytatem z Łukasza 14:8-10 odbieram jako chybione), to dylemat zaczyna się pogłębiać, a sumienie niepokoi coraz bardziej...
Życie pokazuje, że niektórzy świadkowie podejdą do sprawy zdroworozsądkowo i postarają się mimo wszystko wykorzystać swoją szansę. Natomiast wielu innych raczej posłucha zaleceń Strażnicy. I można się spodziewać, że w warunkach życia w Organizacji dla większości ten wybór nie będzie łatwy.
#17
Napisano 2008-03-11, godz. 22:15
"Marc, brat mieszkający w Kanadzie, pracował na pół etatu w firmie budującej skomplikowane roboty dla agencji kosmicznych. Ponadto był pionierem stałym. Pewnego dnia szef zaproponował mu awans: pracę na cały etat i wysokie wynagrodzenie. Jak postąpił Marc? (...)
Wspomniany na wstępie Marc usłuchał wskazówki, by nie korzystać ze świata w pełni, i odrzucił kuszący awans. Kilka dni później jego szef, usiłując go nakłonić do przyjęcia propozycji, zaoferował mu jeszcze wyższe wynagrodzenie. Marc mówi: "To była prawdziwa próba, ale odmówiłem". Tak wyjaśnia powód swej decyzji: "Razem z żoną Paulą chcieliśmy w większej mierze poświęcić się służbie dla Jehowy. Dlatego postanowiliśmy uprościć życie. Modliliśmy się do Jehowy o mądrość w dążeniu do wyznaczonego celu i ustaliliśmy konkretny termin zwiększenia zakresu służby".
Paula dodaje: "Pracowałam trzy dni w tygodniu jako sekretarka w szpitalu i dobrze zarabiałam. Byłam też pionierką stałą. Ale podobnie jak Marc pragnęłam służyć Jehowie tam, gdzie potrzeba więcej głosicieli Królestwa. Kiedy złożyłam wymówienie, moja przełożona powiedziała, że kwalifikuję się do objęcia utworzonego właśnie stanowiska sekretarki dyrektora. Pobierałabym najwyższą pensję sekretarską w szpitalu. Mimo to podtrzymałam swoją decyzję. Gdy wyjaśniłam szefowej przyczynę odrzucenia awansu, pochwaliła mnie za moją wiarę".
Wkrótce Paula i Marc zostali skierowani jako pionierzy specjalni do małego zboru w odległej części Kanady. Co zyskali dzięki tej przeprowadzce? Marc opowiada: "Gdy zwolniłem się z pracy, w której spędziłem niemal pół życia i która dawała stabilizację finansową, byłem pełen obaw. Ale Jehowa błogosławi nam w służbie. Zaznajemy ogromnej radości wynikającej z niesienia innym pomocy duchowej. Służba pełnoczasowa wzbogaciła również nasze małżeństwo. W rozmowach skupiamy się na tym, co naprawdę ważne – na sprawach duchowych. Jeszcze nigdy nie czuliśmy się tak blisko Jehowy" (Dzieje 20:35). Paula dodaje: "Gdy się zostawia pracę i wygodny dom, trzeba w pełni zaufać Jehowie. Tak zrobiliśmy, a On nam pobłogosławił. Dzięki drogim braciom i siostrom z nowego zboru czujemy się kochani i potrzebni. Siły, które kiedyś poświęcałam na pracę, teraz wykorzystuję do pomagania ludziom pod względem duchowym. Usługuję tu z ogromną radością".
W tym samym numerze, w końcowym artykule "Chrześcijanie – przesiewani jak pszenica", wspomniano o szatanie, pod którego wpływem mogą się znajdować znajomi i krewni nakłaniający do starań o wykształcenie czy karierę:
Jak wynika z przytoczonych słów Jezusa, Szatan ustawicznie atakował jego uczniów w przeszłości – i podobnie działa teraz (Efez. 6:11). (...) Niemniej desperacko wykorzystuje on wszelkie środki, by złamać naszą lojalność. (...) Potrafi również posłużyć się naszymi znajomymi w szkole lub pracy oraz niewierzącymi krewnymi, którzy wywierają na nas presję, abyśmy zabiegali o to, co oferuje świat – o prestiżowe wykształcenie bądź karierę.
#18
Napisano 2008-06-19, godz. 22:28
Serve Jehovah In Your Youth!
Powyżej odnośnik do krótkiego filmu (na YouTube) o tym, jak to po kilkudziesięciu latach pracy dla Organizacji i poświęceniu młodości na służbę Jehowie, starsi ludzie przestają być w Betel potrzebni i zostają na lodzie: bez pieniędzy, bez widoków na pracę, z problemami zdrowotnymi. Nie dla nich pogodna emerytura i zasłużony wypoczynek. W ich imieniu autor filmu zapytuje: Gdzie jest Boża sprawiedliwość dla tych wiernych sług? I czy zasobna Organizacja nie powinna się o nich zatroszczyć...
W tym filmie również o tym, jak przed laty zachęcano młodych do robienia teokratycznej kariery i jednocześnie zniechęcano do kształcenia się (bo przecież koniec "obecnego systemu rzeczy" zbliża się wielkimi krokami... mówiące o tym cytaty z "Przebudźcie się!" z 1969 roku) oraz nakłaniano do szukania jedynie takiej pracy, która miała stanowić skromne (czyli wg Organizacji wystarczające) wsparcie dla życia skupionego na sprawach duchowych (czytaj: służbie pionierskiej i innej teokratycznej aktywności).
--
wątek na forum JWD, gdzie wspomniano także o konkretnym przypadku takiego opuszczonego przez Organizację betelczyka, któremu film ten został zadedykowany: link
#19
Napisano 2008-06-20, godz. 06:02
#20
Napisano 2008-06-20, godz. 06:53
Ja kiedykończyłam podstawówke, to tez polecano mi zawodówkę - miałam być sprzedawcą, pracowac na pół etatu i zostać pionierką (odbyłam na ten temat kilka rozmów ze starszymi którzy mi to gorliwie polecali)....na szczescie po tym jak skończyłam zawodówkę pomyślałam, że to chyba za mało i kontynuowałam naukę.
Zreszta to pokolenie ofirnych braci które przyszło chwilę przede mną lub ze mną to w duzej mierze ludzie którzy ze względu na organizację pokończyli zawodówki....teraz jak patrze na NK wiele osób kończy kształcenie...lepiej późno niż wcale. W końcu trzeba cos jeść
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych