Lektura tego tematu jest w sumie bardzo przygnębiająca. Widać wyraźnie, że od momentu w którym jakaś grupa religijna zaczyna "posiadać" dobra materialne, jej rozwój przebiega według pewnego schematu. Dlatego też pierwsi chrześcijanie chyba takowych nie posiadali. W grupie zawsze pojawi się lider, do którego wszyscy zaczną się dopasowywać, a potem to już z górki...wszyscy muszą podlegać kontroli itd...
Mnie najbardziej śmieszą wyjaśnienia podawane przez TW, zawsze oscylujące wokół dobra "Organizacji". Pojedynczy ludzie się w tym rzecz jasna nie liczą.
Podział dokonany przed laty za CK i TW jest prostym zagmatwaniem odpowiedzialności. CK osobno zaś Towarzystwo osobno... jeden z drugim niewiele ma wspólnego, ten zarządza, ten ma pieczę, a nikt się w sprawy członków zboru przeca nie wtrąca. Przeca wszystko jest kwestią sumienia i wolnej woli. Nikt nikomu niczego nie nakazuje ani nie zakazuje więc o co chodzi???
Tylko niech ktoś spróbuje z tej wolności skorzystać



Skoro armagedon we drzwiach to poco było tyle budować?
Teraz trzeba podać tyły.
Smutne.