jesteś daleki od wybawienia mnie, od słów mego ryku?"
Mam pytanie: czy jest jakieś uzasadnienie, żeby właśnie w ten sposób przetłumaczyć pogrubione przeze mnie słowo? Bo gdy przeczytałem ten psalm w przekładzie Nowego Świata, myślałem, że padnę ze śmiechu.
Ogólnie język biblijny jest dla mnie śmieszny, ale w większości tłumaczeń z powodu wymyślnych i niezrozumiałych archaizmów (np. Maryja będąca "w stanie odmiennym"). Przyznam jednak, że do ksiąg poetyckich (np. do Księgi Psalmów) taki język pasuje. Tymczasem Psałterz z PNŚ jest wyjątkowo mało poetycki. I nie chodzi tu o samo uwspółcześnienie, lecz o całkowity brak melodyki i poetyckiego piękna, w którego uzyskaniu archaizmy pomagają, ale nie są przecież konieczne.
To zaś słowo w innych przekładach oddawane jest jako "krzyk, "jęk", "wołanie". Żadne z tych słów nie jest ani archaiczne, ale udziwnione. Więc czy "ryk" jest w tym miejscu lepszy, jeśli chodzi o dosłowność tłumaczenia, czy mogą być jakieś inne ku temu powody?
Pozdrawiam
