pawdob7, on 2008-04-15 12:04, said:
W moim przypadku odczuwam, że inny ( cieplejszy, pełniejszy miłości, tolerancji i otwarty na innych ) stałem się po tym jak opuściłem szeregi śJ i zostałem samotnikiem jeśli chodzi o sprawy wiary w Boga ( jak w tym wątku ). Odczuwam również wewnętrzny spokój, którego czasem mi brakowało, gdy toczyłem spory sam ze sobą w kwestiach doktrynalnych. Nie interesuje mnie już słynna sprawa: "która religia jest prawdziwa?" Może żadna a może wszystkie? To już nie mój problem. Powoli poukładałem się z Panem Bogiem.Czasem jednak myślę, że osobom głęboko wierzącym często w chwilach trudnych jest łatwiej iść przez życie, gdyż mają gotowe odpowiedzi i recepty. Ja natomiast muszę żeglować samotnie - często bez żadnych pewników no i bez tego "troskliwego Ojca"
Jestem z wyboru "kowalem własnego losu" i dobrze mi z tym.
To w końcu ułożyłeś się z bogiem, czy bez niego?
A_Kloo, on 2008-04-15 12:29, said:
Człowiek wiary skupia się bardziej na przyszłości ludzi Bożych niż na przeszłości lub teraźniejszości. Wie, czego się spodziewać, wie, co nastąpi, jeśli złożymy ufność w Bogu.
I Chrystus nie tylko patrzył na to, kim człowiek był w danej chwili, ale skupiał się na tym, kim ten człowiek mógł się stać, gdy pójdzie za Nim. Pan Jezus nie tylko prezentował taką postawę, ale wyraźnie o niej mówił, np. do Piotra rzekł: „ty jesteś Szymon” – by zaraz dodać – „ty będziesz nazwany Kefas”. Jakże często określamy człowieka stwierdzając: „on się do niczego nie nadaje”. Mówimy: „on jest taki a taki”, zamiast mówić: „on może być wspaniałym chrześcijaninem”. Nie zawsze dostrzegamy możliwości i potencjał, jaki Bóg włożył w domowników wiary. Wiem, że czasami nie jest łatwo go dostrzec, gdyż ludzie zamykają się na Boży wpływ, ale mężowie wiary potrafią spojrzeć poza skorupę naszych wad, słabości i powierzchowności. Warto częściej mówić ludziom o tym, kim mogą się stać i jutro czego mogą dokonać dzięki łasce Bożej, niż ciągle przypominać to, kim są dzisiaj (wypominając stare błędy). Oto co mówił Mojżesz, jeden z bohaterów i przywódców ludu Bożego do Jozuego u kresu swoich dni na oczach całego Izraela:
„ Bądź mocny, bądź odważny, gdyż ty wejdziesz z tym ludem do ziemi, którą Pan przysiągł dać ich ojcom, i ty im ją oddasz w dziedziczne posiadanie. Pan sam pójdzie przed tobą i będzie z tobą. Nie zawiedzie i nie opuści cię; nie bój się więc i nie trwóż się!” (5 Mojżeszowa 31:7-8).
„Ty wejdziesz…, ty oddasz…, Bóg cię nie zawiedzie”. Takich słów się nie lekceważy i nie puszcza mimo uszu, zapadają w serce i wywierają dobry wpływ. Stają się dobrym ziarnem na glebie wiary, które przynosi plon w przyszłości. Ale nie dzisiaj, nie od razu. Wiem, wiem tempo i szybkość dla nas jest najważniejsza, ale...
Człowiek głęboko wierzący uważa, że wie co będzie na końcu. Nie wie co przyniesie mu przyszłośc, tzn droga do tego końca.
"Jeśli dojdziesz ostatecznie do tego, że nie ma Boga, zachętą do cnoty i odwagi niech będzie dla ciebie radość i przyjemność, jaką dawało ci samo myślenie, i miłość innych, którą ci ono zapewni" Thomas Jefferson