Skocz do zawartości


Zdjęcie

Kim teraz jestem...


  • Please log in to reply
144 replies to this topic

#1 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2008-04-02, godz. 08:43

Witajcie !

Użytkownik szperacz napisał wczoraj: "Tragiczne jest to, że zawiodła jedyna prawdziwa religia. Wobec tego co teraz zrobić? Gdzie iść jeśli wszędzie fałsz?"

Skłoniło mnie to zdanie do napisania nowego wątku.

Pokłosiem mojej bytności w Organizacji świadków Jehowy, jest fakt, że zatraciłem wiarę w Boga w powszechnym znaczeniu. Jawi mi się On teraz jako bliżej nieokreślona siła twórcza raczej nie świadoma swojego dzieła. Takie wielkie E=mc2
I nie chodzi o to, że stałem się ateistą - nie neguję istnienia Boga ani nie prowadzę dysput w tym temacie - po prostu nie odczuwam już potrzeby zagłębiania się w tą problematykę. Nie zastanawiam się kim jest Bóg, jaka jest istota Trójcy, kto jest "klasą Elizeusza", dokąd zmierzamy itp. Zauważyłem, że takie rozważania nie są dla mnie istotnym czynnikiem bycia szczęśliwym. Nie jestem ani ateistą ani wierzącym. Bóg w moim życiu rozmył się jak poranna mgła w słoneczny dzień. Czy to dobrze? Nie wiem - ocenę pozostawiam Wam.

Tak więc kim teraz jestem? Jestem samotnym żeglarzem...Tomciem Paluchem w łupinie orzecha...obserwatorem czasu i życia...wolnym człowiekiem...

A ty? Kim teraz jesteś? dokąd wędrujesz?...

Pozdrawiam ciepło :)

Użytkownik pawdob7 edytował ten post 2008-04-02, godz. 08:54


#2 A_Kloo

A_Kloo

    A_kloo

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 532 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Warszawa - Praga

Napisano 2008-04-02, godz. 09:14

Nigdy nie będziesz samotny, jeśli tylko zechcesz tego doświadczyć :

1.Obcuj z ludźmi o pogodnym nastroju.
2.Myśl o dobrych i jaśniejszych stronach życia, abyś mógł zapomnieć o przykrych.
3.Nie żądaj od życia za wiele.
4.Naucz się zwalczać gniew, mściwość, chciwość i inne namiętności, aby mieć spokój wewnętrzny.
5.Szukaj zadowolenia w sprawianiu innym szczęścia.
6.Miej w życiu szlachetne cele.
7.Szanuj swoje zdrowie.
8.Pamiętaj o tym, że pracą wytrwałą będziesz mógł dożyć lepszego jutra.
9.Nie narzekaj, nie poddawaj się trosce i zniechęceniu, panuj nad nerwami. Powtarzaj sobie – cóż mi pomoże troska i zmartwienie? Zawsze tak być nie może i wreszcie musi przyjść zmiana na lepsze.
10.Tak, jak dziecko cieszy się małą cząsteczką dobra, tak i ty naucz się poprzestawać na małym i nie żądaj za wiele :)
Nie wierzę w to, że ‘życie w nieświadomości jest szczęściem’, nie wierzę, że zachęcanie ludzi do życia złudzeniami jest przejawem życzliwości. Wcześniej czy później iluzja musi zderzyć się z rzeczywistością. Im dłużej trwają złudzenia, tym bardziej bolesny jest powrót do rzeczywistości” Podpisuję się pod tymi słowami Raya Franza.

#3 orchis

orchis

    Początkujący (1-50)

  • Członkowie
  • Pip
  • 25 Postów

Napisano 2008-04-02, godz. 09:28

AMEN!
Bardzo mi sie podoba twoje "10 przykazan" :)
_________________________________________________
Co Cie nie zabije, to Cie wzmocni

#4 Terebint

Terebint

    Taoista

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 4710 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2008-04-02, godz. 09:35

Pokłosiem mojej bytności w Organizacji świadków Jehowy, jest fakt, że zatraciłem wiarę w Boga w powszechnym znaczeniu. Jawi mi się On teraz jako bliżej nieokreślona siła twórcza raczej nie świadoma swojego dzieła. Takie wielkie E=mc2

Mi też Bóg kojarzy się z czymś takim. Nie wierzę, aby był osobą, raczej jakimś "żywym matematycznym wzorem" bez uczuć.

"Ot, ma wygląd ptaka, a więc będzie latał, proste". - Baltazar Siedem Słońc


#5 Agape

Agape

    Domownik forum (501-1000)

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 882 Postów
  • Płeć:Not Telling

Napisano 2008-04-02, godz. 23:03

Pokłosiem mojej bytności w Organizacji świadków Jehowy, jest fakt, że zatraciłem wiarę w Boga w powszechnym znaczeniu. Jawi mi się On teraz jako bliżej nieokreślona siła twórcza raczej nie świadoma swojego dzieła. Takie wielkie E=mc2

Mi tak samo sie kojarzy. A nawet z tego powodu (utraty wiary) przeszlam przez etap fascynacji fizyka.

Tak więc kim teraz jestem? Jestem samotnym żeglarzem...

no no, niezly ten Twoj statek ;)

Użytkownik Agape edytował ten post 2008-04-02, godz. 23:12

Dołączona grafika

#6 Padre Antonio

Padre Antonio

    Ateista

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2291 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2008-04-03, godz. 07:43

Witajcie !

Użytkownik szperacz napisał wczoraj: "Tragiczne jest to, że zawiodła jedyna prawdziwa religia. Wobec tego co teraz zrobić? Gdzie iść jeśli wszędzie fałsz?"

Skłoniło mnie to zdanie do napisania nowego wątku.

Pokłosiem mojej bytności w Organizacji świadków Jehowy, jest fakt, że zatraciłem wiarę w Boga w powszechnym znaczeniu. Jawi mi się On teraz jako bliżej nieokreślona siła twórcza raczej nie świadoma swojego dzieła. Takie wielkie E=mc2
I nie chodzi o to, że stałem się ateistą - nie neguję istnienia Boga ani nie prowadzę dysput w tym temacie - po prostu nie odczuwam już potrzeby zagłębiania się w tą problematykę. Nie zastanawiam się kim jest Bóg, jaka jest istota Trójcy, kto jest "klasą Elizeusza", dokąd zmierzamy itp. Zauważyłem, że takie rozważania nie są dla mnie istotnym czynnikiem bycia szczęśliwym. Nie jestem ani ateistą ani wierzącym. Bóg w moim życiu rozmył się jak poranna mgła w słoneczny dzień. Czy to dobrze? Nie wiem - ocenę pozostawiam Wam.

Tak więc kim teraz jestem? Jestem samotnym żeglarzem...Tomciem Paluchem w łupinie orzecha...obserwatorem czasu i życia...wolnym człowiekiem...

A ty? Kim teraz jesteś? dokąd wędrujesz?...

Pozdrawiam ciepło :)


Taka osoba to agnostyk :) Pierwszy krok do ateizmu. Ja nie narzekam, dobrze mi z tym.
Polecam zajęcie się biologią organizmów żywych. Pasjonujące i wyjaśniające wiele w dziedzinie naszego "bycia" lub "nie bycia" :D
"Jeśli dojdziesz ostatecznie do tego, że nie ma Boga, zachętą do cnoty i odwagi niech będzie dla ciebie radość i przyjemność, jaką dawało ci samo myślenie, i miłość innych, którą ci ono zapewni" Thomas Jefferson

#7 szperacz

szperacz
  • Gadu-Gadu:12358377
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Wrocław

Napisano 2008-04-03, godz. 08:16

A zauważyliście, że do przestrzegania "10 przykazań wg A_Kloo" zupełnie niepotrzebny jest bóg. To fantastyczne odkrycie!
Wasze wypowiedzi są mi bliskie. To pokrzepia, gdy czytam wypowiedzi zgodne z moim rozumieniem świata.

#8 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2008-04-03, godz. 08:27

Nigdy nie będziesz samotny, jeśli tylko zechcesz tego doświadczyć :

A_Kloo, nie czuję się samotnym człowiekiem - mam fantastyczną rodzinkę, przyjaciół, cele życiowe i codzienne zadania. Pisząc, że jestem samotnym żeglarzem miałem raczej na myśli stan ducha, który towarzyszy mi po opuszczeniu WTS-u. Jest to stan bardzo odpowiadający mojej naturze i dobrze mi z nim, gdyż "wolność kocham i rozumiem - wolności oddać nie umiem"

Nie mniej jednak dziękuję za Twój dekalog, bo rady w nim zawarte są bardzo cenne :)

Pozdrawiam :)

#9 Padre Antonio

Padre Antonio

    Ateista

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2291 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2008-04-03, godz. 08:36

Prawość - jest powinnością, obowiązkiem, spełnianiem słusznych rzeczy ze względu na zawarte w nich dobro moralne.Prawość jest jedynie wtedy prawością, gdy nie ma w niej korzyści. Korzyść jest przeciwieństwem prawości.
Humanitarność - "kochanie innych", człowiek, który kocha innych jest w stanie spełniać dla dobra innych swoje obowiązki w społeczeństwie.

"Nie czyń innym, czego dla siebie nie pragniesz"


Konfucjusz, V w p.n.e.



Do przestrzegania powyższych zasad, również nie jest potrzebny bóg. Bóg jest przydatny ludziom jeśli chcą komuś zrobić krzwydę, psychiczną lub fizyczną (lub obydwie). Jest do tego świetnym uzasadnieniem (bóg nie lubi jak robisz tak, czy tak; bóg każe zrobić tak czy tak; etc.). Oczywiście ani dobro, ani zło nie musi być powodowane wiarą lub niewiarą w boga.

Użytkownik Padre Antonio edytował ten post 2008-04-03, godz. 08:36

"Jeśli dojdziesz ostatecznie do tego, że nie ma Boga, zachętą do cnoty i odwagi niech będzie dla ciebie radość i przyjemność, jaką dawało ci samo myślenie, i miłość innych, którą ci ono zapewni" Thomas Jefferson

#10 edd

edd

    Elita forum (> 1000)

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2081 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:localhost

Napisano 2008-04-03, godz. 08:43

Bog jest potrzebny tym ludziom ktorzy sami nie potrafia kierowac swoim zyciem a w trudnych chwilach maja na kogo zrzucic wine - w dobrych przypisac mu chwale za wlasne osiagniecia. Podobno raz zniewolony umysl zawsze chce miec nad soba jakiegos pana...

Użytkownik edd edytował ten post 2008-04-03, godz. 08:46

Fryderyk Nietzsche
"W co motłoch bez dowodów uwierzył, jakże byśmy to mogli dowodami obalić?"

#11 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2008-04-03, godz. 10:31

Tak więc kim teraz jestem? Jestem samotnym żeglarzem...Tomciem Paluchem w łupinie orzecha...obserwatorem czasu i życia...wolnym człowiekiem...

Dodam jeszcze, że kiedy czasem wspominam mój okres mentalnego opuszczania "systemu", czas w którym człowiek pozostaje ze swoimi dylematami sam, nie może się z nikim nimi podzielić, to błądzą mi gdzieś po głowie słowa Leonarda Cohen'a:

"Hold on, hold on, my brother.
My sister, hold on tight.
I finally got my orders.
I"ll be marching through the morning,
Marching through the night,
Moving cross the borders
Of My Secret Life"

(wolne tłum - trzymaj się bracie i siostro - w końcu wiem: będę maszerował przez poranki, maszerował przez noce, przekraczał granice w moim tajemnym życiu )

Pozdrawiam :)

#12 szperacz

szperacz
  • Gadu-Gadu:12358377
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Wrocław

Napisano 2008-04-09, godz. 08:53

Jeszcze się zastanawiam kim teraz jestem? Formalnie jeszcze ŚJ. Jedną nogą już poza OŚJ.
Za to wiem dobrze kim chciałbym być po odejściu.
Widzę siebie jako obywatela świata. Potrafię korzystać z tego co mnie otacza, podejmować decyzje, współpracować z innymi ludźmi bez względu na nazwy, kolory, przynależność. Jestem przekonany, że rozwój ludzkości jest możliwy jedynie dzięki różnorodności a nie poprzez spłaszczanie i ujednolicanie.
A przede wszystkim cieszyć się, cieszyć się życiem i czerpać z niego tyle radości i piękna ile to będzie możliwe! Potem dzielić się tym szczęściem z innymi ludźmi. Niepotrzebny mi żaden rozkazodawca, żaden stwórca czy inny mityczny osobnik. Przekonuję się, że nauka potrafi wyjaśnić coraz więcej zjawisk i jestem przekonany, że ten proces będzie trwał dotąd, dopóki będzie istniała ludzkość. Chciałbym sam też mieć jakiś mały wkład w ten rozwój. Chciałbym wykorzystać szansę jaką otrzymałem od rodziców, którzy powołali mnie do życia. Oczywiście podporządkuję się ogólnie przyjętym zasadom współżycia społecznego. Przecież sam będę odnosił z tego pożytek.
To są plany. Na ile realne - czas pokaże.

#13 A_Kloo

A_Kloo

    A_kloo

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 532 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Warszawa - Praga

Napisano 2008-04-14, godz. 17:41

:rolleyes:
Po pierwsze, wiara w Boga czyni człowieka innym (cieplejszym, pełniejszym miłości).
Wiara jest czynna w miłości (Galacjan 5:6). Bohaterowie wiary potrafili okazywać zarówno Bogu, jak i innym ludziom miłość i ciepło.

Czy po latach spędzonych w organizacji, jestem człowiekiem mocniej kochającym Boga i ludzi, czy może rozczarowanym życiem i ludźmi?
To pytanie pozostawiam każdemu do osobistej refleksji. Ludzie zawsze lgną do tych, przy których czują się w pełni akceptowani i doświadczają ciepła, a odsuwają się od tych, przy których czują się gorsi.
W obecności Chrystusa doświadczamy miłości. Lgniemy do Niego, ponieważ nas akceptuje, możemy liczyć na Jego pomoc, miłość, słowa prawdy i zachęty. On pragnie naszego zbawienia i rozwoju. Gdy do Niego przyszedłem, byłem niewolnikiem grzechu, obarczonym winą. Wracamy natomiast wolni, przemienieni, z dążeniem, by w Jego sile i w oparciu stawać się mężami (i niewiastami) Bożymi. Ludzie lgnęli do Jezusa, oczywiście (nie wszyscy), zwłaszcza ci, którzy nie czuli się lepsi od innych. Tylko kochając ludzi można im lepiej służyć. Ludzie wiary z miłości wstawiali się za ludźmi do Boga tak, jak Pan Jezus wstawia się za nami, jak Mojżesz za ludem Izraela, jak twój "wódz" za Tobą. :)

Nie wierzę w to, że ‘życie w nieświadomości jest szczęściem’, nie wierzę, że zachęcanie ludzi do życia złudzeniami jest przejawem życzliwości. Wcześniej czy później iluzja musi zderzyć się z rzeczywistością. Im dłużej trwają złudzenia, tym bardziej bolesny jest powrót do rzeczywistości” Podpisuję się pod tymi słowami Raya Franza.

#14 szperacz

szperacz
  • Gadu-Gadu:12358377
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Wrocław

Napisano 2008-04-14, godz. 20:35

[color="#000080"] :rolleyes:
Po pierwsze, wiara w Boga czyni człowieka innym (cieplejszym, pełniejszym miłości).
Wiara jest czynna w miłości (Galacjan 5:6). Bohaterowie wiary potrafili okazywać zarówno Bogu, jak i innym ludziom miłość i ciepło.

Masz rację. Wiara czyni człowieka innym, ale niekoniecznie cieplejszym i pełniejszym miłości. Przynajmniej nie każdego. Od razu przyszły mi na myśl te trudniejsze przykłady z historii ludzkości. Chyba nie ma potrzeby wymieniać, ile zła uczyniono kierując się wiarą w Boga. Zaryzykowałbym twierdzenie, że wiecej zła niż dobra. To właśnie dlatego pozytywne przykłady są takie widoczne i takie wzruszające, bo są rzadkie. Nawet Biblia pisze, że "cały świat leży w mocy złego".
Od dzieciństwa byłem wychowywany jako ateista. Szczegóły pominę. To właśnie od ludzi wierzących, ponieważ byłem inny, doświadczyłem wielu, wielu przykrych chwil. W pewnym momencie życia zostałem ŚJ. Po przeanalizowaniu dogmatów i zdobyciu doświadczenia stwierdziłem, że w tym środowisku nie zagrzeję miejsca. I znów od ludzi wierzących w Boga doświadczam przykrych chwil. Wielu już się odsunęło, chociaż formalnie jeszcze jestem ich bratem.
Ale to juz nie ma dla mnie większego znaczenia. Powracam do korzeni

#15 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2008-04-15, godz. 10:04

W moim przypadku odczuwam, że inny ( cieplejszy, pełniejszy miłości, tolerancji i otwarty na innych ) stałem się po tym jak opuściłem szeregi śJ i zostałem samotnikiem jeśli chodzi o sprawy wiary w Boga ( jak w tym wątku ). Odczuwam również wewnętrzny spokój, którego czasem mi brakowało, gdy toczyłem spory sam ze sobą w kwestiach doktrynalnych. Nie interesuje mnie już słynna sprawa: "która religia jest prawdziwa?" Może żadna a może wszystkie? To już nie mój problem. Powoli poukładałem się z Panem Bogiem.
Czasem jednak myślę, że osobom głęboko wierzącym często w chwilach trudnych jest łatwiej iść przez życie, gdyż mają gotowe odpowiedzi i recepty. Ja natomiast muszę żeglować samotnie - często bez żadnych pewników no i bez tego "troskliwego Ojca"
Jestem z wyboru "kowalem własnego losu" i dobrze mi z tym.

#16 A_Kloo

A_Kloo

    A_kloo

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 532 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Warszawa - Praga

Napisano 2008-04-15, godz. 10:29

:)

Człowiek wiary skupia się bardziej na przyszłości ludzi Bożych niż na przeszłości lub teraźniejszości. Wie, czego się spodziewać, wie, co nastąpi, jeśli złożymy ufność w Bogu.

I Chrystus nie tylko patrzył na to, kim człowiek był w danej chwili, ale skupiał się na tym, kim ten człowiek mógł się stać, gdy pójdzie za Nim. Pan Jezus nie tylko prezentował taką postawę, ale wyraźnie o niej mówił, np. do Piotra rzekł: „ty jesteś Szymon” – by zaraz dodać – „ty będziesz nazwany Kefas”. Jakże często określamy człowieka stwierdzając: „on się do niczego nie nadaje”. Mówimy: „on jest taki a taki”, zamiast mówić: „on może być wspaniałym chrześcijaninem”. Nie zawsze dostrzegamy możliwości i potencjał, jaki Bóg włożył w domowników wiary. Wiem, że czasami nie jest łatwo go dostrzec, gdyż ludzie zamykają się na Boży wpływ, ale mężowie wiary potrafią spojrzeć poza skorupę naszych wad, słabości i powierzchowności. Warto częściej mówić ludziom o tym, kim mogą się stać i jutro czego mogą dokonać dzięki łasce Bożej, niż ciągle przypominać to, kim są dzisiaj (wypominając stare błędy). Oto co mówił Mojżesz, jeden z bohaterów i przywódców ludu Bożego do Jozuego u kresu swoich dni na oczach całego Izraela:

„ Bądź mocny, bądź odważny, gdyż ty wejdziesz z tym ludem do ziemi, którą Pan przysiągł dać ich ojcom, i ty im ją oddasz w dziedziczne posiadanie. Pan sam pójdzie przed tobą i będzie z tobą. Nie zawiedzie i nie opuści cię; nie bój się więc i nie trwóż się!” (5 Mojżeszowa 31:7-8).

„Ty wejdziesz…, ty oddasz…, Bóg cię nie zawiedzie”. Takich słów się nie lekceważy i nie puszcza mimo uszu, zapadają w serce i wywierają dobry wpływ. Stają się dobrym ziarnem na glebie wiary, które przynosi plon w przyszłości. Ale nie dzisiaj, nie od razu. Wiem, wiem tempo i szybkość dla nas jest najważniejsza, ale...

:rolleyes:

Nie wierzę w to, że ‘życie w nieświadomości jest szczęściem’, nie wierzę, że zachęcanie ludzi do życia złudzeniami jest przejawem życzliwości. Wcześniej czy później iluzja musi zderzyć się z rzeczywistością. Im dłużej trwają złudzenia, tym bardziej bolesny jest powrót do rzeczywistości” Podpisuję się pod tymi słowami Raya Franza.

#17 Padre Antonio

Padre Antonio

    Ateista

  • Członkowie
  • PipPipPipPip
  • 2291 Postów
  • Płeć:Male

Napisano 2008-04-15, godz. 10:35

W moim przypadku odczuwam, że inny ( cieplejszy, pełniejszy miłości, tolerancji i otwarty na innych ) stałem się po tym jak opuściłem szeregi śJ i zostałem samotnikiem jeśli chodzi o sprawy wiary w Boga ( jak w tym wątku ). Odczuwam również wewnętrzny spokój, którego czasem mi brakowało, gdy toczyłem spory sam ze sobą w kwestiach doktrynalnych. Nie interesuje mnie już słynna sprawa: "która religia jest prawdziwa?" Może żadna a może wszystkie? To już nie mój problem. Powoli poukładałem się z Panem Bogiem.Czasem jednak myślę, że osobom głęboko wierzącym często w chwilach trudnych jest łatwiej iść przez życie, gdyż mają gotowe odpowiedzi i recepty. Ja natomiast muszę żeglować samotnie - często bez żadnych pewników no i bez tego "troskliwego Ojca"
Jestem z wyboru "kowalem własnego losu" i dobrze mi z tym.


To w końcu ułożyłeś się z bogiem, czy bez niego?

:)

Człowiek wiary skupia się bardziej na przyszłości ludzi Bożych niż na przeszłości lub teraźniejszości. Wie, czego się spodziewać, wie, co nastąpi, jeśli złożymy ufność w Bogu.

I Chrystus nie tylko patrzył na to, kim człowiek był w danej chwili, ale skupiał się na tym, kim ten człowiek mógł się stać, gdy pójdzie za Nim. Pan Jezus nie tylko prezentował taką postawę, ale wyraźnie o niej mówił, np. do Piotra rzekł: „ty jesteś Szymon” – by zaraz dodać – „ty będziesz nazwany Kefas”. Jakże często określamy człowieka stwierdzając: „on się do niczego nie nadaje”. Mówimy: „on jest taki a taki”, zamiast mówić: „on może być wspaniałym chrześcijaninem”. Nie zawsze dostrzegamy możliwości i potencjał, jaki Bóg włożył w domowników wiary. Wiem, że czasami nie jest łatwo go dostrzec, gdyż ludzie zamykają się na Boży wpływ, ale mężowie wiary potrafią spojrzeć poza skorupę naszych wad, słabości i powierzchowności. Warto częściej mówić ludziom o tym, kim mogą się stać i jutro czego mogą dokonać dzięki łasce Bożej, niż ciągle przypominać to, kim są dzisiaj (wypominając stare błędy). Oto co mówił Mojżesz, jeden z bohaterów i przywódców ludu Bożego do Jozuego u kresu swoich dni na oczach całego Izraela:

„ Bądź mocny, bądź odważny, gdyż ty wejdziesz z tym ludem do ziemi, którą Pan przysiągł dać ich ojcom, i ty im ją oddasz w dziedziczne posiadanie. Pan sam pójdzie przed tobą i będzie z tobą. Nie zawiedzie i nie opuści cię; nie bój się więc i nie trwóż się!” (5 Mojżeszowa 31:7-8).

„Ty wejdziesz…, ty oddasz…, Bóg cię nie zawiedzie”. Takich słów się nie lekceważy i nie puszcza mimo uszu, zapadają w serce i wywierają dobry wpływ. Stają się dobrym ziarnem na glebie wiary, które przynosi plon w przyszłości. Ale nie dzisiaj, nie od razu. Wiem, wiem tempo i szybkość dla nas jest najważniejsza, ale...

:rolleyes:


Człowiek głęboko wierzący uważa, że wie co będzie na końcu. Nie wie co przyniesie mu przyszłośc, tzn droga do tego końca.
"Jeśli dojdziesz ostatecznie do tego, że nie ma Boga, zachętą do cnoty i odwagi niech będzie dla ciebie radość i przyjemność, jaką dawało ci samo myślenie, i miłość innych, którą ci ono zapewni" Thomas Jefferson

#18 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2008-04-15, godz. 10:42

To w końcu ułożyłeś się z bogiem, czy bez niego?

Padre - może tak - poukładałem się z tymi sprawi! Wynik zapewne znasz ;) W moim przekonaniu, jeśli nawet istnieje jakiś Stworzyciel, to nie jest świadomy swojego dzieła. A już na pewno nim się nie interesuje. Tylko takie założenie pozwala mi pojąć pewne sprawy.

#19 A_Kloo

A_Kloo

    A_kloo

  • Członkowie
  • PipPipPip
  • 532 Postów
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Warszawa - Praga

Napisano 2008-04-15, godz. 10:45

:rolleyes:

...ale, co do pośpiechu do jakiego pragniemy Boga przymusić, pasuje mi ta anegdota :)

CHOROBA POŚPIECHU


Zosia: „Boże, jestem ciekawa, jak długo jest dla Ciebie milion lat?”.
Bóg: „Córko, milion lat dla mnie jest tylko sekundą”.
Zosia: „Boże, ile jest dla Ciebie milion złotych?”.
Bóg: „Córko, milion złotych dla mnie jest jak tylko jeden grosz”.
Zosia: „Boże, czy móglbyś mi dać jedenego z Twoich groszy?”.
Bóg: „Już, za sekundę, córko”.

Nie wierzę w to, że ‘życie w nieświadomości jest szczęściem’, nie wierzę, że zachęcanie ludzi do życia złudzeniami jest przejawem życzliwości. Wcześniej czy później iluzja musi zderzyć się z rzeczywistością. Im dłużej trwają złudzenia, tym bardziej bolesny jest powrót do rzeczywistości” Podpisuję się pod tymi słowami Raya Franza.

#20 pawdob7

pawdob7
  • Gadu-Gadu:4734141
  • Płeć:Male
  • Lokalizacja:Poznań

Napisano 2008-04-15, godz. 10:47

A_Kloo, tak jak napisałem wcześniej - są momenty w życiu, gdy zazdroszczę takim jak Ty. Ja niestety nie potrafię odbudować w sobie wiary w Boga, zwłaszcza tego miłościwego i zatroskanego losami ludzkości :(




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych