Witam,
Widzę, że nie za bardzo chcesz dyskutować, ale na siłę przefosrsować swoje zrozumenie 
Chciałbyś dyskutować tylko z tymi, którzy nie mają swojego zdania, a jeśli mają - nie chcą go bronić? Zamiast redefiniować pojęcie dyskusji, zabierz się do apologii swoich poglądów.
Cytujesz fragmenty o wyjściu z grobów, czy wejściu w świnie próbując obrócić a aburd mój argument. Jeśli poczytałbyś ten wątek, to zobaczyłbyś, że pokazywałem już, że tak samo jak w języku polskim , tak i w grece czy hebrajskim można tego samego sformułowania używać raz odnosząc go do literalnej rzeczywistości, a raz rozumiejąc go metaforycznie. Jeśli mówisz o byciu w niebie, to raz możesz używać tego sformułowania metaforycznie w sensie uzyskania objawienia od Boga, a raz dosłownie, jak np. w opisie wniebowstapienia Jezusa po zmartwychwstaniu.
I to właśnie Ty jesteś tym, który nam wyłoży, gdzie mamy do czynienia z metaforą, a gdzie - z rzeczywistością?

Podstawą przy egzegezie tekstów jest ZAWSZE sens wyrazowy (historyczny, dosłowny), a nie rzeczowy (typiczny, przenośny, duchowy). Popularny błąd to próba docierania do sensu typicznego bez sensu wyrazowego, a następnie budowanie na tym swojej doktryny, co też czynisz. Na bazie wcześniej przyjętych hipotez ustalasz, kiedy "zejście", "wejście" i "zstąpienie" należy rozumieć typicznie. Podpierasz się przy tym wybiórczo hermeneutyką żydowską, którą następnie (gdy jest Ci to wygodne) imputujesz autorom Nowego Testamentu. Zresztą, czasem musisz nieźle kręcić, bo gdy w jednym wersecie (np. w J 8:14 i J 16:27-28) mamy mowę o zstąpieniu od Ojca i odejściu do Ojca, to pierwszy zwrot każesz interpretować duchowo, a drugi - dosłownie. Czynisz podobnie, jak SJ, dla których 144 tysięcy to literalna liczba, ale Izrael to już metafora (Ap 7:4). Pamiętaj, że sens duchowy musi wynikać z kontekstu, a nie z przyjętych założeń. Tak jest np. w przypowieściach, gdzie człon oznaczający (rozumiany dosłownie) jest obrazem członu oznaczanego. Kolejność jasna.
Nasladujac ciebie moglbym zacytowac kilka fragmentow o tym jak:
"usiadl lud, aby jesc i pic i wstali aby sie bawic" 1 Kor 10:7
"i jedli wszyscy i nasycili sie i zebrali pelnych dwanascie koszy okruszyn i nieco ryb" Marka 6:42-43
I na tej podstawie, ze jedzenie i picie jest w tych fragmentach opisem fizycznej rzeczywistosci udowadniac, ze w Jana 6:56 takze chodzi o literalne jedzenie ciala Jezusa i picie jego krwi!!!
Patrz wyżej. Nie chodzi o opisy fizycznych rzeczywistości, ale o wychodzenie od dosłownego, a nie typicznego znaczenia użytych słów. Gdy przyjmiesz inną procedurę dochodzenia do znaczeń, uwikłasz się w subiektywizm (w konotowanie na bazie przyjętej wcześniej teorii), a ten jest matką mnogości znaczeń (bo może być ich tyle, ile pomysłów na znaczenia nie-dosłowne), co w ostateczności prowadzi do petitio principii, czyli błędu w myśleniu, w którym za przesłankę dowodu przyjmuje się to, co dopiero ma być udowodnione. U Ciebie: przesłanką konotacyjną jest teoria, że Jezus nie preegzystował (a zatem w żadnym fragmencie nie może być mowy o preegzystencji). Teorii nie dowodzisz, bo nawet nie masz jak, skoro tekst został już wcześniej poddany przez Ciebie obróbce znaczeniowej. W ostateczności to obrobiony tekst staje się u Ciebie nową bazą argumentacyjną, co z kolei prowadzi Cię do circulus vitiosus, tzn. sofizmatu błędnego koła (wniosek X oparto na przesłance Y, a następnie przesłankę Y dowodzi się zdaniem X). Podobnych zabiegów dopuścili się Bultmann i Dibelius. Najpierw ustalili, co może przynależeć Jezusowi historii, a co jedynie Chrystusowi wiary i tą bazą warunkowali właściwą egzegezę. Gdy zapytało się ich, dlaczego akurat ta a ta wypowiedź Jezusa przynależy poapostolskiemu zwiastowaniu wiary, a nie faktycznym słowom Chrystusa, odpowiadali, że to nie może pochodzić od Jezusa historii, ponieważ (i tu teoria). Typowa argumentacja błędnego koła. Te fragmenty, na które się powołałeś, mają się nijak do naszej dyskusji, bo znaczenie słów, użytych w J 6:56, wyprowadzone jest z kontekstu, a nie z zewnętrznych teorii, a bazą pozostaje i tak ich znaczenie literalne.
BTW. Dość rzeczowo wyraził się kiedyś Josh McDowell (parafraza): Jeśli tekst jest zrozumiały bez odwoływania się do sensów przenośnych, nie szukaj innego sensu, abyś nie doszukał się nonsensu.
A jeśli już pytasz o źródła z referencjami potwierdzające takie rozumienie to oto je masz: Po pierwsze Biblia, w Apokalipse Jana wstepuje on do nieba i otrzymuje nauke od Boga - 4:1 Dalej Jeremiasz 23:18-22 mowiacy o uczestnictwie w "radzie JHWH" - niebianskim zgromadzeniu bnei elohim, Z innych zrodeł:
"Niemiecki wykładowca, Christian Schoettgen, w swojej Horae Hebraicae zauważa odnośnie Jana 3:13: "Było to wyrażenie powszechne pośród Żydów, którzy często mówili o Mojżeszu, że wstąpił do nieba i tam otrzymał objawienie dotyczące ustanowienia sposobu oddawania czci Bogu. Cytuje on rabinów mówiących "Nie jest ona w niebie, tak byś musial mówić, "Oh, obyśmy mieli kogoś takiego jak Mojżesz, proroka Pana, który wstapiłby do nieba i sprowadził ją [Torę] dla nas na ziemię" (Targum Jerozolimski na temat Deut. 30:12)."
Targum Jerozolimski to pierwszy świadek, drugim niech będzie Baruch 3:29 z jego "Kto wstąpił do nieba, aby ją [Mądrość] wziąć, któż ją z obłoków sprowadził?" (por. Deut. 30:12)
Oprocz tego masz cale ksiegi takie jak: Testament Lewiego, Apokalipsa Abrahama, czy 3 Barucha, gdzie ludzie ci wstepuja na jakis czas do nieba, sa tam nauczani przez aniola badz samego Bogai wracaja na iemie przekazujac te nauki swoim wspoczesnym...
Cala apokaliptyka zydowska o tym mowi.
To tylko uzupełnienie tego, o czym masz wyżej. Jeśli „wstąpienie” i „zstąpienie” ma być rozumiane typicznie, musi to wynikać z kontekstu (przede wszystkim – bliższego), a nie z zewnętrznych teorii.
Ap 4:1 średnio pasuje do czegokolwiek, bo masz wyraźne świadectwo
ujrzenia nieba, a nie
wstąpienia do nieba. Już Ap 1:1 mówi, że chodzi o objawienie za pomocą znaków, a nie realne przebywanie Jana w niebie.
Jr 23:18-22: Ten tekst to już w ogóle nie wiem, do czego podpiąć. Tekst odnosi się do fałszywych proroków, którzy NIE STALI W RADZIE PANA. Poza tym, tekst nie lokalizuje
rady Pana , a tym bardziej nie mówi o zstępowaniu z Nieba. Dziwne poza tym wydaje się, że dla Ciebie wstępowanie Jezusa do Nieba (do Ojca) nie jest dwuznaczne, ani typiczne, i rozumiesz je dosłownie, jakoby na przekór argumentom i „dowodom”, na które się powołujesz wyżej. Ością w gardle jest dla Ciebie jedynie zstępowanie Jezusa z Nieba (od Ojca) i tylko w tym przypadku przyjazne wydają Ci się powyższe „dowody”. Czy w Dz 1:11 mowa jest znów o mającym nastąpić przyjściu Jezusa nie w znaczeniu realnego zstąpienia, ale nagłego pojawienia się bez wcześniejszej egzystencji? ;-)
Targum Jerozolimski i Barucha cytujesz jakby przeciw samemu sobie, bo autorzy tych dzieł mówią przede wszystkim o wstępowaniu do Nieba, a to przecież w przypadku Jezusa zawsze kazałeś rozumieć dosłownie. Więc może jednak Jezus po swoim zmartwychwstaniu wstąpił do Nieba niedosłownie? Niczym Mojżesz po Torę? ;-)
Powołaj się na jakieś konkretne fragmenty apokaliptyki żydowskiej, a nie na całą apokaliptykę i napisz, co Ci z nich wynika w kontekście naszej dyskusji, o ile cokolwiek nowego może to wnieść.