Nie chcialbym wyrazic tutaj krzywdzacej lub niesprawiedliwej oceny, niemniej postawa wielu SJ zaczyna ocierac sie o tzw Shadenfreude (radosc z cudzego nieszczescia) czyli podejscie ze im gorzej tym lepiej.
Niestety potwierdzam, choć jest to bardzo przykre. Pamiętam, że w dniu jak wybuchła wojna w Sarajewie w latach 90-tych, w której zginęło setki tysięcy ludzi, to pewien znany mi Świadek Jehowy bardzo cieszył się z tego powodu, wręcz tryskał humorem tego dnia, podczas gdy inni po prostu przejmowali się tym. Łatwo było dostrzec tę różnicę w jego zachowaniu gdyż z reguły był on ponury i cichy. A tego dnia wręcz radował się, co było niespotykane w jego przypadku. Nadmieniam, że w tej wojnie zginęło mnóstwo ludzi a Armagedonu ona nie sprowadziła na świat.
Jest to niestety swego rodzaju dość poważna patologia u Świadków Jehowy - radują się w czasie, w którym ludzi dotykają wielkie nieszczęścia. Podobna patologia to charakterystyczna hermetyczna znieczulica sekciarska objawiająca się nieadekwatnymi reakcjami w stosunku do innych ludzkich nieszczęść. Widziałem kiedyś wychudzonego bezdomnego, którym dwie ŚJ-otki wciskały.... Strażnice, podczas gdy on był po prostu głodny i zajmował się dojadaniem resztek pizzy pozostawionej przez kogoś na koszu od śmieci. No ale przykład idzie z góry - Strażnica nie praktykuje przecież żadnej działalności charytatywnej.
A co do kryzysu światowego, cóż, media trochę rozdmuchują tę kwestię, bo taką mają rolę. Takie kryzysy już były i przemijały (były nawet większe). Każdy kto cokolwiek liznął z tzw. teorii kapitalizmu wie, że gospodarki kapitalistyczne rozwijają się cyklicznie i okresy prosperity są przeplatane okresami recesji. Podobny okres recesji mieliśmy całkiem niedawno - w 2000 roku, kiedy to pękła bańka internetowa w USA. Tamta recesja przeminęła równie szybko jak ta przeminie. Tamta była chyba nawet gorsza, przynajmniej u nas. Teraz nie jest jakoś tak ciężko jak wtedy.