Sebastian Andryszczak, on 2009-02-26 12:05, said:
pamiętam rady żeby mężczyzna sam na sam nie chodzil na studium z kobietą a nawet mniej lub bardziej delikatne sugestie by przekazać takie studium jakiejś siostrze a zainteresowaną zainteresować się osobiście dopiero po chrzcie
tzn. po JEJ chrzcie
Także pamiętam takie rady.
W moim zborze był przypadek siostry prowadzącej studium z pewnym młodym człowiekiem, oboje byli wolni no i zakochali się w sobie

. Jednak chłopak do chrztu nie dotrwał (ba! nawet głosicielem nie został) i siostra poślubiła go jako "światusa".W zborze był mały skandalik. Siostra nie została wykluczona, ale duchowo zapewne osłabła, bo na zebrania chodzić przestała. Tym lepiej dla niej.
Emka, on 2009-02-26 17:13, said:
Uch, przypomniałeś mi tym zdaniem moje dzieciństwo
Moja mama świadomie wybrała brak pracy zawodowej na rzecz pionierowania (teraz ma 53 lata i do emerytury niedaleko, wtedy o tym się nie myślało), co nie wpływało korzystnie na budżet domowy. Żarcie z Biedronki, dzielenie sera plasterkami każdemu na talerzyk, na obiad zróbcie sobie pierogi z mrożonki, ale kwantum zawsze było wypracowane. I jakoś nikt w zborze nie miał nic przeciwko. Był to często podawany przykład gorliwości - spójrzcie, nasza siostra T***** jest pionierką od X lat, a ma przecież dwójkę dzieci, co za wzór do naśladowania, podziwiajmy ją, bo potrafi godzić obowiązki domowe z służbą dla Jehowy. A tego, że nie potrafiła, nikt nie musiał wiedzieć
A teraz, po tym wszystkim, to naprawdę mi jej żal. Kiedy ją odwiedzam, ledwo powstrzymuję się, by jej nie powiedzieć, jak bardzo zmarnowała sobie życie. Ale ona ciągle wierzy, że to najlepsze, co może robić - jak mogłabym jej to wszystko zniszczyć? 
Przepraszam za tę osobistą dygresję, ale tak mnie to teraz tąpnęło i musiałam gdzieś to z siebie wyrzucić 
Emka to smutne.
Ja znałam siostrę, którą pionierowała przy szóstce dzieci! Także stawiano ją za wzór do naśladowania, ale nikt nie zauważał,że niemal cały ciężar prowadzenia domu i opieki nad młodszymi dziećmi przejęły dwie najstarsze córki i nie było to tylko "pomaganie" - normalne w rodzinie- ale obowiązki często przerastające możliwości dziecka, nawet starszego.