czuję, że nadchodzi ten moment, kiedy należy podnieść kotwicę i odpłynąć z tego portu. Czuję, że nie wniosę już nic odkrywczego. Od pewnego czasu odnoszę wrażenie, że biję wciąż tę samą pianę. Zaczynam być groteskowy.
Zacząłem tutaj pisać, kiedy skopał nas najbliższy krewny mojej żony. Zabolało. Stara rana zakrwawiła. Zamiast skopać jego, skopałem w tym miejscu jego przenajświętszą Matrycę! Moja żona tutaj nie pisze, bo dawno ma w du...pie cały ten WTS! Pyta mnie często: "po co rozdrapywać stare blizny?" Chyba ma rację. Już ponad 17 lat, jak prysł mój mit o Raju i życiu wiecznym. Już ponad 10 lat, jak nie mam żadnego kontaktu Z WTS-em. Co mnie to obchodzi ??!! To już nie moja bajka! Dokonałem tutaj publicznej wiwisekcji. Jak u Drzyzgi. Pomogło. Terapia zakończona.
Doszedłem także do wniosku, że zachowuję się niegodziwie prezentując swój światopogląd. Odzieram z nadziei wierzących! Nie mam do tego prawa!! Nawet jeśli to tylko ich złudzenia!
Jedni odchodzą z WTS-u, a inni przychodzą. Ci, co odchodzą, często włażą w kolejny shit. To odwieczna paranoja ! A ja jej nie zatrzymam. W realu zmagam się z ciężkim zadaniem ( jak niemal wszyscy ). Za kilka dni wrzucam dechy na auto i brykam w góry. Czas odpocząć. A że zżyłem się z Wami, to niewykluczam, że czasami wpadnę i strzelę zza węgła

Tymczasem wracam do codziennego życia, które tak kocham. Bo jak mawiał mój mentor:
"Życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiadomo na co się trafi"