Uchwycić ten nieuchwytny moment
#1
Napisano 2009-04-28, godz. 20:29
Tzn. przełom, totalny rozpad światopoglądu? Oczywiście, wątpliwości napadają stopniowo, ale zwykle są odganiane i okupowane poczuciem winy i strachem. Ale kiedyś musi być ten pierwszy raz, gdy podąża się natarczywym wątkiem "może oni jednak nie mają racji...". I to bez żadnej asekuracji, że to szatan czy jakiś tam inny zwierz ryczący.
#2
Napisano 2009-04-28, godz. 20:35
1. słynne PS ze zmienioną stopką z 1995 roku
2. Kłamstwo w strażnicach na temat Pociechy
potem manipulowanie tekstem NT dla własnych korzyści rozłożyło na łopatki moją ukochaną wyssaną z mlekiem prababki organizację. Oj bolało
Użytkownik A_Kloo edytował ten post 2009-04-28, godz. 20:36
#3
Napisano 2009-04-29, godz. 06:05
"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]
#4
Napisano 2009-04-29, godz. 14:21
było to dwa razy ale mocno :
1. słynne PS ze zmienioną stopką z 1995 roku
mozesz rozwinac....? zastanawiam sie czy cos mi umknelo. o co dokladnie chodzilo i w ktorym PS?
#5
Napisano 2009-04-29, godz. 14:44
Literatura Towarzystwa nie pozostawia wątpliwości, kto spekulował w sprawie dat. W Przebudźcie się! w numerze 10. z 8 października 1995 roku, na str. 4., w stopce redakcyjnej pod hasłem ‘Cel tego czasopisma’, czytamy między innymi:
„[...]Co najważniejsze, czasopismo to umacnia zaufanie do obietnicy danej przez Stwórcę, że zanim przeminie pokolenie pamiętające wydarzenia z roku 1914, nastanie nowy świat, w którym zapanuje pokój i bezpieczeństwo.”
Za miesiąc, w numerze 11. z 8 listopada 1995 roku, w tej samej stopce, pod tym samym hasłem czytamy:
„[...]Co najważniejsze, czasopismo to umacnia zaufanie do obietnicy naszego Stwórcy, że obecny niegodziwy i pełen bezprawia system rzeczy zostanie zastąpiony przez nowy świat, w którym zapanuje pokój i bezpieczeństwo.”
Wygląda na to, że w ciągu miesiąca Bóg zmienił zdanie i wycofał się z danej obietnicy, że zanim przeminie pokolenie pamiętające wydarzenia roku 1914, nastanie nowy świat!
Czy Bóg jest kimś, kto rzuca słowa na wiatr, zmienia swoje stanowisko raz coś obiecując a potem wycofując się z tego?
http://www.brooklyn....l/kursalist.htm
http://www.sn.org.pl...ctwa_moja_droga
#6
Napisano 2009-04-29, godz. 14:48
do 1995 PS! w stopce redakcyjnej na 1 stronie podawało:mozesz rozwinac....? zastanawiam sie czy cos mi umknelo. o co dokladnie chodzilo i w ktorym PS?
"Co najważniejsze, czasopismo to umacnia zaufanie do obietnicy danej przez Stwórcę, że zanim przeminie pokolenie pamiętające wydarzenia z roku 1914, nastanie nowy świat, w którym zapanuje pokój i bezpieczeństwo".
jak im się omsknął termin ta zmienili...
jeśli chodzi o temat wątku:
Paradoksalnie chciałem poszerzyć swoją wiedzę Biblijną i historii śJ. Zacząłem czytać książkę "śJ-głosiciele..."(taka gruba zielona).
Już po kilkudziesięciu stronach spostrzegłem, że śJ to tylko kolejny odłam Badaczy pisma św., których to założyciel Russel też zachował sobie to co chciał od Baptystów(czy adwentystów?) i zaczął dokładać swoje herezje. Zacząłem szukać i badać... Po przeczytaniu Kryzysu Sumienia wszystko to do czego doszedłem wcześniej potwierdziło się, wyjaśniło. No i wtedy przestałem popierać religię wybitnie fałszywą
oj Kloo mnie prześcignął
Użytkownik sk8terboy edytował ten post 2009-04-29, godz. 14:47
#7
Napisano 2009-04-29, godz. 18:01
#8
Napisano 2009-04-29, godz. 18:05
było to dwa razy ale mocno :
1. słynne PS ze zmienioną stopką z 1995 roku
To akurat mną nie wstrząsnęło, byłem przekonany o zasadności "nowego światła", ale pamiętam, gdy podczas głoszenia na moim terenie, kobieta z którą prowadziłem studium i która po pół roku je przerwała, powiedziała do mnie: "To jak tam Andrzejku? Myślałam, że nie przeminę?!?" A ja i :"Innym razem porozmawiamy Pani Tereniu, śpieszymy się dzisiaj". Boże, co za tragedia!!!
"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"
[Siddhartha Gautama]
#9
Napisano 2009-05-05, godz. 11:36
Pewnie o tym pisałem - najwyżej powtórzę się. Pewne jesienne popołudnie 1991 roku. Mam 25 lat. Urodzony w Matrixie. Kompletując stare roczniki dopadam do słynnego PS bodajże z pociągiem pędzącym w przepaść. Czytam i czuję jak krew pulsuje mi w skroniach. Czuję się jakby mnie wydymano! Odkrywam, że "oni" kłamią! Potem myśl, że może to wszystko, to bzdura! Jak napisałaś, "przełom, totalny rozpad światopoglądu" Potem szok i niedowierzanie okupione fatalną kondycją psychiczną, ucieczką półroczną do Bydgoszczy. Strach i lęki jak robactwo wypełzło. Potem powolne lizanie ran. Ale od tamtego popołudnia nic nie było już takie same.Czy potraficie wskazać tę chwilę, kiedy po raz pierwszy dopuściliście do siebie myśl, że może ŚJ jednak nie mają racji?
Tzn. przełom, totalny rozpad światopoglądu? Oczywiście, wątpliwości napadają stopniowo, ale zwykle są odganiane i okupowane poczuciem winy i strachem. Ale kiedyś musi być ten pierwszy raz, gdy podąża się natarczywym wątkiem "może oni jednak nie mają racji...". I to bez żadnej asekuracji, że to szatan czy jakiś tam inny zwierz ryczący.
#10
Napisano 2009-05-05, godz. 14:39
przed chrztem dokładnie wypytano mnie o przynależność do partii i świeckich organizacji, pouczono że głos w wyborach jest "głosowaniem na szatana" i to była dla mnie oczywista oczywistość. Potrafiłem przełknąć (bez przetrawienia) różne nowe światła, włącznie z PS 1995 ale to było nie do przyjęcia. Interpretacje interpretacjami, ale to nie jest obojętne czy można popierać szatana i/lub jego rządy. Od tej chwili mam jasność: WTS NIE UCZY PRAWDY
#11
Napisano 2009-05-05, godz. 19:10
Pomimo tego,ze bylem wychowany w prawdzie to nigdy nie bylem gleboko wierzacy.
Zawsze mialem watpliwosci,jakies 2 lata temu zaczalem dochodzic do wniosku,ze WTS jest jedna z wielu organizacji religijnych pochodzacych z USA.
Zauwazylem,ze tak naprawde jest bardzo podobna do reszty kosciolow protestanckich w Stanach.
Nic w niej wyjatkowego. To byl piekny moment, bo zdalem sobie sprawe z tego,ze cos takiego jak "religia prawdziwa" nie istnieje.
#12
Napisano 2009-05-05, godz. 19:19
Pewnie o tym pisałem - najwyżej powtórzę się. Pewne jesienne popołudnie 1991 roku. Mam 25 lat. Urodzony w Matrixie. Kompletując stare roczniki dopadam do słynnego PS bodajże z pociągiem pędzącym w przepaść. Czytam i czuję jak krew pulsuje mi w skroniach. Czuję się jakby mnie wydymano! Odkrywam, że "oni" kłamią! Potem myśl, że może to wszystko, to bzdura! Jak napisałaś, "przełom, totalny rozpad światopoglądu" Potem szok i niedowierzanie okupione fatalną kondycją psychiczną, ucieczką półroczną do Bydgoszczy. Strach i lęki jak robactwo wypełzło. Potem powolne lizanie ran. Ale od tamtego popołudnia nic nie było już takie same.
Wiesz Pawdob, też DOKŁADNIE pamiętam moment, kiedy tama trzymająca wątpliwości w ryzach się rozpadła.
Wcześniej było na smutnej zasadzie"nie chcę, żeby była to prawda". A potem był moment olśnienia "to nie może być prawda".
Pamiętam nawet, co wtedy czytałam i jakim odcieniem świeciło słońce.
#13
Napisano 2009-05-05, godz. 20:21
Napisz proszę, co wtedy czytałaś i jakim odcieniem świeciło słońce? Może nie uwierzysz, ale ja do tej pory pamiętam w którym pokoju to było i na którym tapczanie siedziałem czytając to PS. A minęło już 18 lat. Przełomowe wydarzenia potrafią wryć się w pamięć niezwykle głęboko.Pamiętam nawet, co wtedy czytałam i jakim odcieniem świeciło słońce.
#14
Napisano 2009-05-07, godz. 21:56
#15
Napisano 2009-05-08, godz. 06:50
Ale wydarzeniem przełomowym, w moim przypadku było zainstalowanie internetu. Chłonąłem te informacje, których na próżno szukałem w strasznicach. Byłem już prawie pewien, że Strasznica kombinuje, oszukuje, ukrywa niewygodne fakty i prawdy w niej nie ma. Potem przyszedł czas na książki. Przeczytałem ich wiele, na czele z "Kryzysem sumienia". Już nie miałem wątpliwości.
Tak na dobrą sprawę to wątpliwości miałem od samego studium. Zadawałem wiele niewygodnych pytań, ale mówiono mi, że zrozumienie pewnych spraw przyjdzie z czasem. Czekałem. Już po chrzcie, słyszałem czasem na zebraniach, że w wypadku spraw wątpliwych mamy czekać na Jehowę. Czekałem zatem. Gdy jednak po raz drugi za mojej kadencji zmieniono rozumienie "pokolenia" - wątpliwości zwyciężyły. Po jakimś czasie pomyślałem sobie wtedy, że to nie jest wersja ostateczna, po kilku miesiącach Strasznica musi zmienić nauczanie. I stało się! Za trzy miesiące po raz trzeci przyszło "nowe światło". To chyba była ta kropla. Zacząłem dokładniej przyglądać się dogmatom świadkowskim. Wynik nie mógł być inny.
#16
Napisano 2009-05-10, godz. 15:00
#17
Napisano 2009-05-11, godz. 15:04
Internet odegrał pewną rolę, ale nie na początku moich poszukiwań. Decydujące znaczenie odegrało Pismo Świete, które w pewnym okresie życia czytałam dosyć intensywnie i ze zrozumieniem. Prosiłam tez Boga w modlitwie o wyjaśnienie nurtujących mnie kwestii, prosiłam z wiarą. Wierzyłam, że jeśli człowiek szczerze prosi Boga o " chleb", to On nie da mu "kamienia". Ale odpowiedź na wiele pytań nie przychodziła szybko. Niektóre sprawy w pełni wyjaśniły się dopiero niedawno. Może Bóg chciał mnie nauczyć cierpliwości, może wytrwałości, a może niektóre rzeczy byłyby nie do przyjęcia przeze mnie wcześniej.
#18
Napisano 2009-06-13, godz. 22:06
Kiedy miałam 17 lat i próbę samobójczą za sobą, doszłam do wniosku, że tak się nie da. Wyszłam ze szpitala i zaczęłam odkrywać, kim jestem. To właśnie tam, z dala od tego całego zebraniowego syfu, miałam okazję po raz pierwszy przyjrzeć się życiu z innej strony, znaleźć sposób, by zawalczyć o siebie i zobaczyć, co ta sekta zrobiła z moją głową.
#19
Napisano 2009-06-14, godz. 15:30
Moje licealne lata też wspominam kiepsko. Powinien być to najpiękniejszy okres w naszym życiu, a w moim był to napewno najtrudniejszy. Też się omal nie rozstałam z życiem. Problemy egzystencjalne zdeterminowały całokształt mojego młodzieńczego działania, czułam się jak staruszka. Nie wiem, czy wynikało to tylko z przynależości do śJ, czy przyczyny były znacznie głębsze. Nie rozwiązałam na bieżąco swoich problemów, rodzice udali, że nie było problemów( mieli swoje zmartwienia), a ja nauczyłam się jakoś radzić sobie w życiu. Owszem później zaliczyłam i psychologa, i psychiatrę. Nie sądzę, aby mi te wizyty w czymkolwiek pomogły, może trochę lepiej zrozumiałam siebie i innych. Ciągle pracuję nad sobą i chyba z dodatnim wynikiem.Kiedy miałam 17 lat i próbę samobójczą za sobą, doszłam do wniosku, że tak się nie da.
#20
Napisano 2009-06-14, godz. 17:18
A ja pamiętam, że już jako dziecko szukałam metody, żeby jakoś przetrwać nie odchodząc od śj, bo w swoim dziecięcym rozumie byłam pewna, że to niemożliwe. Kombinowałam więc na 100 sposobów, jak nadal być ŚJ, a mimo to być szczęśliwa.
Ja jako dziecko czułam się bardzo nieswojo wsród innych dzieci ŚJ. Byłam wtedy bardzo nieśmiała i kiedy po studium książki, dzieciaki zamykały się w pokoju, żeby układać puzzle czy coś, ja zostawałam sama z dorosłymi i było mi bardzo przykro. Pod koniec szkoły podstawowej, kiedy miałam 13-14 lat zaczęłam się trochę otwierać i kolegować z dziewczynami ze zboru, ale ich rodzice uznali, że jestem nieodpowiednim towarzystwem i zakazali im się ze mną zadawać (nigdy nie ukrywałam, że religia mnie nie interesuje). W liceum poznałam "światowe" przyjaciółki (które są ze mną do dziś) i płynnie,bez większych problemów odeszłam w swoją stronę. Inna sprawa, że moi rodzice mieli z tego powodu nieprzyjemności. Nigdy się do tego nie przyznali, ale przecież widziałam jak patrzyli na mnie "bracia". Pamiętam Wizyty starszych, poważne rozmowy za zamkniętymi drzwiami. Któregoś dnia mama powiedziała mi, że cieszy się, że nigdy nie byłam ochrzczona, bo nie wie, jak by się to dalej potoczyło :/
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych