Adelfos said
No tu się muszę zgodzić z bratem Adelfosem... jak Świadek wraca do katolicyzmu, to chyba mu organizacja mózg do cna wypłukała..."Z_deszczu_pod_rynnę."
Napisano 2009-06-23, godz. 18:02
Adelfos said
No tu się muszę zgodzić z bratem Adelfosem... jak Świadek wraca do katolicyzmu, to chyba mu organizacja mózg do cna wypłukała..."Z_deszczu_pod_rynnę."
Napisano 2009-06-26, godz. 11:19
Liberal, on 2009-06-22 17:46, said:
Kurcze...podatni jacyś jesteście...w genach to macie?Moja siostra studiowała na KUL-u socjologię i jej odcisnęło... chyba zbyt głęboko
KUL potrafi zrobić z ludzi takich samych bezmózgowców, jak Szkoła Teokratyczna w WTS.
Napisano 2009-06-27, godz. 01:03
Quote
– Spójrzmy jednak na ten problem od strony praktycznej: czy może być dobrym terapeutą dla człowieka wierzącego osoba o światopoglądzie zdecydowanie ateistycznym ?
– To zależy od wielu rzeczy. Zasadniczo dobry terapeuta szanuje światopogląd swojego pacjenta i nie próbuje nim manipulować – nie próbuje ani odwodzić go od wiary, ani go nawracać. Jeśli terapeuta jest niewierzący, a przedmiotem pracy podczas terapii są problemy pacjenta, które nie wynikają bezpośrednio z jego religijności, nie widzę tu przeszkód. Natomiast sprawa się komplikuje, jeśli problemy psychologiczne są mocno powiązane z religijnymi i dana osoba opisuje swoje trudności używając języka religijnego, niezrozumiałego dla terapeuty. Uważam, że w takiej sytuacji lepiej, żeby terapeutą była osoba rozumiejąca oba języki, co nie oznacza, że ma pracować, posługując się jednocześnie oboma.
Quote
– Czy osobie wierzącej najlepiej się pracuje z terapeutą wierzącym?
– Nie zawsze tak bywa. Ciekawe są wyniki badań amerykańskich nad zastosowaniem pewnych strategii terapeutycznych, opracowanych specjalnie dla osób wierzących cierpiących na pewne formy depresji. Otóż paradoksalnie okazało się, że były one równie skuteczne, gdy terapeutami były także osoby niewierzące. W niektórych takich przypadkach niewierzący terapeuci byli uznawani przez pacjentów nawet za bardziej kompetentnych od ich religijnych kolegów po fachu!
Quote
Można zauważyć, że coraz więcej jest doniesień informujących o zagrożeniach związanych z działaniem poradnictwa psychologicznego i psychoterapii w sferze światopoglądowej. Mogą to być zagrożenia związane z niewłaściwą postawą wykorzystania uległości osoby szukającej porady. Problem dotyczy tych sytuacji, w których terapeuta jest przekonany o swojej właściwej postawie moralnej a jednak może negatywnie oddziaływać na osobę szukającą porady poprzez to, że jego światopogląd jest odmienny.
Quote
Czy psychoterapeuta ma prawo moralne do naruszania wartości uznawanych przez pacjenta i do wywoływania zmiany światopoglądu pacjenta, jego zasad moralnych „dla dobra leczenia”?
J.W. Aleksandrowicz twierdzi, że tak, deklarując się jako zwolennik „uniwersalistycznego utylitaryzmu”.
Pogląd wyrażony przez niego sprowadza się do tezy, że „dla wyleczenia z zaburzeń” terapeuta ma moralne prawo w procesie psychoterapii dążyć do tego, by pacjent zmienił swój światopogląd, jeśli „szkodzi on jego zdrowiu”. Autor w tym miejscu milcząco, a dalej wprost zakłada, iż to psychoterapeuta wie lepiej, co jest większym, ważniejszym dobrem dla pacjenta, stawiając na pierwszym miejscu jego zdrowie, bez oglądania się na inne wartości, które mogą być istotne dla pacjenta. Sprawia to wrażenie inżynierskiego podejścia do psychoterapii, pojmowanej jako technologia lecznicza i wskazuje na hołdowanie zasadzie, że odpowiedzialność za określenie środków dążenia do celu w psychoterapii spoczywa na psychoterapeucie, któremu autor daje też wielkie uprawnienia (tym samym odpowiednio umniejszając uprawnienia pacjenta).
Według mnie granice dialogu psychoterapeutycznego wyznacza z jednej strony światopogląd i zasady moralne psychoterapeuty, z drugiej światopogląd i zasady moralne pacjenta. W tym obszarze może dokonywać się proces leczenia-zdrowienia pacjenta.
Napisano 2009-07-13, godz. 01:09
'byłaM', on 15 Jun 2009 - 10:49, said:
(...) Ale po 9 latach od odejścia odkrywam, że podświadomie siedzi mi tego g...a więcej w głowie, niż myślałam...
Jednym słowem - porażka.
Napisano 2009-07-13, godz. 05:59
Napisano 2009-07-13, godz. 09:46
Użytkownik orchis edytował ten post 2009-07-13, godz. 09:47
Napisano 2009-07-15, godz. 19:46
'orchis', on 13 Jul 2009 - 09:46, said:
Chyba Cię rozumię. Jeśli chodzi o najbliższe nam osoby nie jest łatwo powiedzieć zdecydowane, raniące "nie". Cel nie zawsze uświeca środki. Potrzeba dużo wyczucia w działaniu i radykalne posunięcia nie są najodpowiedniejsze. Najlepsze jest konsekwentne, choć czasami dosyć powolne, bezkompromisowe zmierzanie do wytyczonego celu- odejścia od Organizacji. Niektóre rzeczy można zdobyć posuwając się "małymi kroczkami".Tak zwana asertywnosc. Niestety nie jestem w tym najlepsza. W teorii owszem ale nie w praktyce. To nie takie latwe. A "danie spokoju" oznaczaloby moja mame zalewajaca sie lzami przez dlugie tygodnie. Chyba nie mam serca tego robic. Mam nadzieje ze w koncu do nich dotrze ze juz do "wspanialej organizacji" nie wroce.
Napisano 2009-08-19, godz. 17:04
'byłaM', on 15 Jun 2009 - 10:49, said:
Zapraszam Cię do Berei do Krzysztofa Gołębiewskiego. Tam się goją rany i czyszczą umysły. Mówię to od siebie.Forum to forum - na pewno pomaga. Podobnie jak wygadanie się. Ale po 9 latach od odejścia odkrywam, że podświadomie siedzi mi tego g...a więcej w głowie, niż myślałam...
Jednym słowem - porażka.
'orchis', on 13 Jul 2009 - 09:46, said:
Fakt, asertywność to świetna umiejętność, którą można posiąść tylko przez mękę, ale jeśli się jej nie ma, to można postąpić inaczej. Możesz wciągnąć ich do dyskutowania na forum takim jak te, do czytania literatury przeciwnej świadkom. Właśnie dotarcie do nich z pozycji osoby słabej, nierozumiejącej, szukającej odpowiedzi może ich rozbroić, wzbudzić w nich ludzkie uczucia i wczuwania się w twoje myślenie. Wprawdzie będzie cie to kosztować wiele rozważań na nowo, ale to mniej boli i wiele uporządkuje i im i Tobie.Tak zwana asertywnosc. Niestety nie jestem w tym najlepsza. W teorii owszem ale nie w praktyce. To nie takie latwe. A "danie spokoju" oznaczaloby moja mame zalewajaca sie lzami przez dlugie tygodnie. Chyba nie mam serca tego robic. Mam nadzieje ze w koncu do nich dotrze ze juz do "wspanialej organizacji" nie wroce.
'Liberal', on 23 Jun 2009 - 18:02, said:
Jeszcze do niedawna tez tak myślałem Marku. jednak ze zdziwieniem stwierdzam coraz częściej, że KRK nie jest wcale taki głupi jak myślałem a wręcz o wiele mądrzejszy niż ŚJ i formacje protestanckie choćby kościoły narodowe Anglii czy Szwecji. Jako gigantyczna formacja dzieli się na wiele frakcji ale nie przestaje być chrześcijański i interesujący.No tu się muszę zgodzić z bratem Adelfosem... jak Świadek wraca do katolicyzmu, to chyba mu organizacja mózg do cna wypłukała...
Napisano 2009-08-19, godz. 17:15
'bury' said
Zapraszam Cię do Berei do Krzysztofa Gołębiewskiego. Tam się goją rany i czyszczą umysły. Mówię to od siebie.
'bury' said
Może się trochę nie zrozumieliśmy. Co innego dla mnie katolicyzm jako instytucja, a co innego dorobek doktrynalny, teologiczny, czy wierzący katolicy. Niemniej ja nie widzę siebie w KK.Jeszcze do niedawna tez tak myślałem Marku. jednak ze zdziwieniem stwierdzam coraz częściej, że KRK nie jest wcale taki głupi jak myślałem a wręcz o wiele mądrzejszy niż ŚJ i formacje protestanckie choćby kościoły narodowe Anglii czy Szwecji. Jako gigantyczna formacja dzieli się na wiele frakcji ale nie przestaje być chrześcijański i interesujący.
Napisano 2009-09-23, godz. 13:56
'byłaM', on 14 Jun 2009 - 21:42, said:
Oczywiście,że istnieje coś bardziej neutralnego niż Centra Pomocy.Żyjemy w kraju(Państwie),w którym-dzięki Bogu ,można porozmawiać przez internet i można również poszukać dobrych rad od ludzi na forach przeznaczonych do tego celu.Nie mogę znaleźć takiego wątku.
Wiecie, gdzie można w stolicy szukać specjalistów - osób zajmujących się pomocą ofiarom sekt? Jedyne, co do tej pory znalazłam, to jakieś dominikańskie centrum pomocy. Nie istnieje coś bardziej neutralnego?
Napisano 2009-10-22, godz. 08:27
'Liberal', on 19 Aug 2009 - 17:15, said:
Co innego dla mnie katolicyzm jako instytucja, a co innego dorobek doktrynalny, teologiczny, czy wierzący katolicy. Niemniej ja nie widzę siebie w KK.
Nie dzielę chrześcijan na lepszych czy gorszych, jednak jeśli idzie o przynależność to jakoś nie ciągnie mnie do kościołów.
PS. Miło Cię widzieć Bury.
Napisano 2009-10-27, godz. 16:42
Quote
A ja Was na to nie uczulam. Zdrowe nauczanie to istotna sprawa po wyjściu z zakłamanego systemu religijnego, często właśnie tego potrzebujemy, aby odnaleźć na nowo Boga. W grupach ekskluzywnych też jest miłość chrześcijańska, mniej może pobłażania dla niefrasobliwego zachowania. Na pewno potrzebna jest odwaga, otwartość, niekierowanie się głębokimi stereotypami wyniesionymi wraz z wybyciem z Organizacji, a zasiedlonymi w naszej podświadomości. Potrzebna też jest chęć wejścia w relacje z wierzącymi grzesznikami, no bo w zborze śJ byli sami "święci".Uczulam Was natomiast na grupy zamknięte, ekskluzywne, oparte na tzw. zdrowym nauczaniu.
Napisano 2009-12-20, godz. 13:42
'byłaM', on 15 Jun 2009 - 10:49, said:
Jeśli jedyna osoba specjalizująca się w pomocy ofiarom sekt mieszka w Lublinie, to ręce mi opadły :/
Przyznaję, że pytam bardziej z ciekawości, bo szukałam czegoś w Warszawie, właśnie w stylu jakiejś grupy prowadzonej przez psychologa albo zupełnie neutralnych konsultacji w jakimś ośrodku przeciwdziałającym psychomanipulacji i nic...
Byłam zdziwiona i myślałam, że po prostu nie mogę znaleźć.
Forum to forum - na pewno pomaga. Podobnie jak wygadanie się. Ale po 9 latach od odejścia odkrywam, że podświadomie siedzi mi tego g...a więcej w głowie, niż myślałam...
Jednym słowem - porażka.
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych