Tutaj można przedstawić swoją historię
#81
Napisano 2010-05-10, godz. 09:54
#82
Napisano 2010-05-10, godz. 15:29
Zenonie, Twój wniosek: " Jedynym pośrednikiem między Bogiem a ludźmi jest Jezus, a nie jakiś autoryzowany przedstawiciel", jest też moim na tę chwilę ostatecznym wnioskiem, wyciagniętym pod wpływem długoletnich religijnych poszukiwań. Owszem, odczuwam zbieżność poglądów i podobieństwo doktrynerskie ze sporą grupą chrześcijan różnych denominacji, ale zaistnienie jako pełnoprawny członek tych społeczności to raczej odległa perspektywa.
Szczególnie wzruszający opis bezdusznego potraktowania Twojej teściowej w chwili zmagania się ze śmiertelną chorobą i bolesne zawiedzenie się na "prawdziwej" braterskiej miłości, daje sporo do myślenia. Podobny scenariusz mógł mieć miejsce w mojej rodzinie, ale nasza pragmatyczność i dokładna znajomość metod postępowania z wykluczonymi, skłoniła nas do dalekosiężnych i wytrwałych wysiłków w celu przyłączenia śmiertelnie chorego członka rodziny i zamiast druzgoczącej pustki otrzymalismy wsparcie w trudnych chwilach. Może mieliśmy szczęście do wyrozumiałych i wspólczujących starszych, którzy pewnie na psychologii się nie znali, ale posiadali spore doświadczenie życiowe i posiadali wrażliwe serce. W organizacji są różni ludzie i podobnie wygląda sytuacja w innych chrzescijańskich denominacjach...może w tych innych jest większa otwartość i sczerość. Może też na zbyt wielkie wsparcie ze strony starszych i braci ze zboru nie liczyliśmy i dzięki temu nie zawiedliśmy się na nikim, wręcz przeciwnie dane nam było doznać braterskiego pocieszenia i wytchnienia. Zastosowanie się do świeckiego przysłowia - umiesz liczyć licz na siebie, przynosi sporo pożytku w życiu niejednego śJ i zabezpiecza przed głębokim rozczarowaniem. W końcu na nikim z braci się nie zawiodłam, bo nie za wiele od nich oczekiwałam.
Pozdrawiam serdecznie.
#83
Napisano 2010-05-19, godz. 22:17
A twoja żona jest ŚJ? Nie ma żadnych problemów?
Nie chodzicie na zebrania. Ciekawe czy i kiedy nadzorca obwodu wspólnie ze starszymi zboru wpadnie w końcu na jakiś ambitny pomysł żeby się pozbyć "nierobów" ze zboru pod pretekstem rozpasania i wyuzdania. Jeśli możesz, dawaj nam znać na bieżąco co się dzieje. Ciekaw jestem czy coś wymyślą.
BLE: Żona tak samo jak ja. Otworzyły jej się oczy. Niestety nie potrafi sobie z tym poradzić. Runął jej cały świat, światopogląd. Zanim mnie poznała była "szczęśliwa". A jak to wszystko poznała z innej strony to do tej pory do siebie nie doszła. Ale z ŚJ nie chce mieć nic do czynienia.
Wyciągnąłem też taki wniosek że jest bardzo duża grupa osób, które są szczęśliwe będąc w danej religii i Uważam że nie powinno im się burzyć światopoglądu ponieważ nie każdy ma psychikę w porządku
Większość ludzi lubi jak nie musi sama myśleć Lepiej niech ktoś inny myśli i odpowiedzialnośc zrzucić łatwo na kogoś innego np. niewolnika. Zauważyłem że niektórzy wręcz potrzebują być w religii. Bez tego nie potrafią funkcjonować w społęczeństwie. Wydaje się że tego nigdy nie zrozumią. Tak jakby nie pracowały im wszystkie obszary mózgu odpowiedzialne za "pewne" myślenie.
Pomagając w naszym mniemaniu taki osobom, niektórym można zrobić sporą krzywdę. Co o tym myślicie?
Ble: narazie zmienilismy miejsce zamieszkania Chcieli wpaść to powiedziałem że jak ma to być sztywna formalna wizyta to mogą się nie pokazywać. I się nie pokazali...
Non: Każdemu trzeba dobrze życzyć. Równowaga energii musi być. Jeśli się komuś życzy źle to później to do człowieka wracaCiągle dobrze jej życzysz identyfikując ją z Bogiem i jeszcze w większości widzisz własną winę jak organizacji
Nie bez powodu najważniejsza jest miłość.
Tak, i co dziwne nikt tej przyjaźni nie uzależnia od tego czy jestem w religii tylko od tego jakim jestem człowiekiem HahaPiszesz,że udało Ci się nawiązać przyjaźnie poza organizacją, więc pielęgnuj je, bo to bardzo pomaga w odcięciu się od WTS
Ida: Zdaję sobie sprawę że to przypadek, Znam podobne przypadki gdzie ŚJ zachowali się bardzo ładnie. Ale nie potrafię zrozumieć dlaczego noe można mówić i o negatywych przypadkachSzczególnie wzruszający opis bezdusznego potraktowania Twojej teściowej w chwili zmagania się ze śmiertelną chorobą i bolesne zawiedzenie się na "prawdziwej" braterskiej miłości, daje sporo do myślenia.
Może to dane mi się było nauczyć, bo tym do tej pory w tym tkwił.umiesz liczyć licz na siebie
Co do oczekiwań to tego uczą publikacje, Jak się ma to kodowane od dziecka to nie zawsze się ma na to wpływ.
Użytkownik zenon edytował ten post 2010-05-19, godz. 22:19
#84
Napisano 2010-05-22, godz. 21:48
Wyciągnąłem też taki wniosek że jest bardzo duża grupa osób, które są szczęśliwe będąc w danej religii i Uważam że nie powinno im się burzyć światopoglądu ponieważ nie każdy ma psychikę w porządku
Większość ludzi lubi jak nie musi sama myśleć Lepiej niech ktoś inny myśli i odpowiedzialnośc zrzucić łatwo na kogoś innego np. niewolnika. Zauważyłem że niektórzy wręcz potrzebują być w religii. Bez tego nie potrafią funkcjonować w społęczeństwie. Wydaje się że tego nigdy nie zrozumią. Tak jakby nie pracowały im wszystkie obszary mózgu odpowiedzialne za "pewne" myślenie.
Pomagając w naszym mniemaniu taki osobom, niektórym można zrobić sporą krzywdę. Co o tym myślicie?
Myślę, że możesz mieć rację. Sama też podchodzę z dystansem do wszelkich akcji uświadamiających śJ i otwierających oczy na ukryte "piękno" Organizacji. A co będę komuś odbierać satysfakcję z odkrywania głębokości, szerokości i wysokości prawd made in Brooklyn. Niech każdy ma szansę bycia odkrywcą.
Na początku, gdy miarka zaufania do Organizacji przekroczyła "stan ostrzegawczy", miałam chęć porozmawiania o swoich religijnych wątpliwościach z niektórymi członkami rodzimego zboru. Zwłaszcza z bratem, z którym pozostawałam w duchowej przyjaźni i zażyłosci organizacyjnej. Zaczęłam trudną rozmowę i w tejże chwili zdałam sobie sprawę, że popełniam być może poważny błąd. Stanęła mi przed oczami cała życiowa przeszłość rozmówcy, prześladowania ze strony rodziny z jakimi zmagał się dla prawdy stawszy się śJ, duchowe rozterki i szczere modlitwy, okresy wzmożonej aktywności i służby dla Boga mimo sprzeciwu rodziny. Zdałam sobie sprawę ze śliskości gruntu, po jakim się poruszam. Może też, jak wiele mogę niechcący zburzyć w sferze religijnej tego człowieka. Bo myślę, że wysłuchałby mnie z uwagą, wrażliwością i wnikliwością. Zresztą nie wiem, może ta rozmowa kiedyś się odbędzie.
Znam podobne przypadki gdzie ŚJ zachowali się bardzo ładnie. Ale nie potrafię zrozumieć dlaczego noe można mówić i o negatywych przypadkach
Oczywiście, że można mówić o sprawach, które w sposób szczególny nas dotknęły czy wewnętrznie zdruzgotały. O niebudujących przypadkach okazywanej w zborze śJ pseudomiłości. Nie jestem temu przeciwna. Czasami wygadanie się z tego co nas boli i co jak zadra siedzi w naszym poranionym sercu przynosi chwilową ulgę. Takie przelanie na zgorzkniałe słowa wezbranych, tłumionych myśli i podzielenie się nimi z ludźmi, którym opisywana problematyka nie jest obca, ma wartość kojącą i chyba nawet jest czynnością zalecaną przez terapeutów. Zatem jestem jak najbardziej za wylewaniem swoich żali pod adresem Organizacji, jeżeli ktoś odczuwa taką potrzebę.
Co do oczekiwań to tego uczą publikacje, Jak się ma to kodowane od dziecka to nie zawsze się ma na to wpływ.
No niby ja również byłam objęta programem kodowania od małego pozytywnego stosunku do wszystkiego, co ma związek z Organizacją, ale chyba równolegle doświadczałam otwartej krytyki niekorzystnych zjawisk rozgrywajacych się w zborze śJ. Byłam bacznym obserwatorem nieubarwionego, chrzescijańskiego życia i potrafiłam wyciągać wnioski z czyjejś nauczki. Już dawno zauważyłam, że między naukami strażnicowymi, przepiękną wizerunkowością i zachwytem nad niespotykaną nigdzie indziej miłością, a zborową rzeczywistoscią i codzienną praktyką przeciętnego śJ, rozpościera się olbrzymia przepaść. Odkryłam to zanim zostałam śJ. Wydawało mi się, że podobne tendencje dominują w większości chrześcijańskich denominacji...więc w sumie co za różnica, czy będę śJ, czy będę chrześcijanką innej maści, wszak Bóg jest jeden.
#85
Napisano 2010-05-23, godz. 09:07
#86
Napisano 2010-07-10, godz. 13:52
nigdy nie załowałam ze odeszłam , moze po samym odejsciu jak byłam trzymana na łancuchu to hamulce pusciły i zyłam na zasadzie, jedz, pij ,miej w koncu facetów he he he a nie nudnych braci , uzywaj zycia he he - musiłąm to wszystk oodreagowac , te sztuczne nakazy, zakazy co wolno a nie wolno itd to akurat byl grzeszny okres
ale to tez mineło teraz jestem chrzescijanką , moj Bog to Jezus i odzyskałam spokoj i harmonie
ale w organizacjo były fajne chwile ale to chwile zwiazane z ludzmi , a nie z niewolnikiem
ja jestem Swiadkiem Jezusa i teraz mi wstyd ze sie Go wyparłam na rzecz organizacji ale nie byłam soba tylko tez miałam wyprany mózg
chetnie spotkałbym sie jednym ze starszy m zboru, który mi powiedzial, ze ze swiatusem bede miec nieudane malzenstwo he he he he co jest nieprawda, bede nieszczesliwa co jest nieprawda, zgine w armagedonie co jest nie prawda , Bog sie ode mnie odwórci co jest nie prawdą i wiele wiele innych kwestii
ale tak sobie teraz wspominam- osrodki pionierskie ech, i platoniczna milosc do jednego brata ech,
były fajne chwile , takie zwyczajnie po ludzku
#87
Napisano 2010-07-13, godz. 20:07
A mnie skaptowali po jej śmierci bo byłam podatna a pozatym wpadł mi w oko jeden braciszek to najgorsza motywacja .
Tata moj był i jest katolikiem ale takim- do kościoła nie chodził bo mu sie nie chciało. Zresztą całą swoją miłość przelał na mnie więc pozwalał mi na wszystko. ale pamiętam, ze przed chrztem prosił mnie abym tego kroku nie robiła, co zresztą nieraz po latach mi wypomniał wyszedł chyba z zalożenia, że jak mi zabroni to i tak zrobię swoje , więc po co się kłocic . Pozwolił mi popełnić błąd bo nie miał wyjscia, zeby mnie całkowicie nie stracic z oczu.
No ale stwierdziłam odnalazłam sens zycia, zostaje SJ a jeszcze fajny brat .
To wszystko było szalenie naiwne z mojej strony. W moim domu, jak pisałam przychodzili SJ, zielonoświatkowcy , ksiądz po kolędzie , panował duch tolerancji. W takim duchu zostałam wychowana przez rodziców- duch tolerancji i wolnosci. W czasie studium ze SJ nie wyczaiłam ze w organizacji jest odwrotnie. Pozatym byłam osobą , która bardzo szybko nawiązuje kontakt, jest gadułą- pod tym względem pasowałam do SJ. Nie miałam problemów zabierać głosu na zebraniach itd itd Idealny kandydat na pioniera.
Gdy teraz nad tym myślę to nie mam pojecia dlaczego podjełam taki krok- chrzest. To byłą wypadkowa przekonania , ze odnalazłam prawdziwą religię, euforii- nie potrafie tego nazwać. A tak na serio to pewnych nauk nie rozumiałam ale to miało mniejsze znaczenie, skoro inne zrozumie to potem następne zrozumiem. Wytłumaczyli mi, ze teraz piję mleczko a pozniej przyjdzie czas na pokarm stały.
no i zostałam SJ, trafiłam do silnego duchowo zboru , bo za taki ten zbór powszechnie uchodził w opinii braci. A , ze jak pisałam byłam kontaktowa i lubiana to szybko zyskałam wsród braci bliskich znajomych , przyjaciól i to wsród zon starszych i starszych ,ktorzy wtedy nie byli dziadkami - mieli ok 30 lat. Tylko jeden starszy na serio był starszy wiekiem . Byłam taką trochę gwiazdą siostrą
Użytkownik 5thavenue edytował ten post 2010-07-13, godz. 20:08
#88
Napisano 2010-08-16, godz. 09:51
Dzisiaj prowadzę szczęśliwe życie ale dalej wierzę w Biblie i w Boga . Nie wierze w TS .
#89
Napisano 2010-08-17, godz. 18:15
Obawiam się, że te kursy psychologii w wykonaniu TS byłyby o tym jak jeszcze bardziej psychomanipulować ludzi i ich kontrolować. Pewnie byłoby jeszcze gorzej...Masz rację, powinni ich posyłac na kursy z psychologii, wyrządzaliby mniej szkód!
#90
Napisano 2010-08-17, godz. 20:24
#91
Napisano 2010-08-18, godz. 07:45
Wpadnij do mnie na Facebooku!
#92
Napisano 2010-08-18, godz. 09:15
#93
Napisano 2010-08-20, godz. 05:29
Zastosowanie się do świeckiego przysłowia - umiesz liczyć licz na siebie, przynosi sporo pożytku w życiu niejednego śJ i zabezpiecza przed głębokim rozczarowaniem. W końcu na nikim z braci się nie zawiodłam, bo nie za wiele od nich oczekiwałam.
Wszystko pięknie ładnie gdyby nie to, że organizacja i jej członkowie głoszą, że jako prawdziwi chrześcijanie służą pomocą dla wszystkich ludzi a zwłaszcza dla spokrewnionych w wierze. Mówią, ale nie czynią tego co mówią.
chetnie spotkałbym sie jednym ze starszy m zboru, który mi powiedzial, ze ze swiatusem bede miec nieudane malzenstwo he he he he co jest nieprawda, bede nieszczesliwa co jest nieprawda, zgine w armagedonie co jest nie prawda , Bog sie ode mnie odwórci co jest nie prawdą i wiele wiele innych kwestii
No tak bo ten starszy to była wyrocznia, jasnowidz, sędzia i wszystkowiedzący naraz...
#94
Napisano 2010-08-20, godz. 05:45
Użytkownik romeo edytował ten post 2010-08-20, godz. 05:47
#95
Napisano 2010-08-20, godz. 19:19
ble , będę się modlił za tego starszego w myśl słów Jezusa - Ewangelia Św. Mateusza 5;44 część b - módlcie się za tych , którzy Was prześladują .
Prześladowanie to może za mocne określenie, niemniej jednak starszy nie powinien kogoś oceniać jeśli nie ma pewności że ten ktoś skończy tak czy inaczej. Jest to po prostu zwykłe osądzanie bez podstaw a Biblia mówi wyraźnie żebyśmy nie sądzili aby nie być sądzonymi. Ale tak to już jest wśród niektórych starszych - coś w kimś nie pasuje to najlepiej od razu go osądzić nie zostawiając suchej nitki.
Użytkownik ble edytował ten post 2010-08-20, godz. 19:19
#96
Napisano 2010-08-24, godz. 07:04
#97
Napisano 2010-08-24, godz. 08:50
"W co motłoch bez dowodów uwierzył, jakże byśmy to mogli dowodami obalić?"
#98
Napisano 2010-08-24, godz. 21:08
#99
Napisano 2010-08-24, godz. 21:36
#100
Napisano 2010-08-24, godz. 22:19
Już Cię lubię za szczerość, otwartość i Twoje wieloletnie zaangażowanie w służbę dla tzw.Pana oraz za ponadludzkie wysiłki jakie podejmowałaś, aby utrzymać rozsypujące się małżeństwo. Domyślam się jak Ci jest ciężko, ciężko pod każdym względem. Powoli "staniesz na własnych nogach"...już przecież jest lepiej.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych