Czy to uniemożliwia bycie człowiekiem religijnym? Wręcz odwrotnie, każdy z nas za siebie zda sprawę Bogu. Spośród różnych systemów religijnych i tak Świadkowie Jehowy są najbardziej warci przyłączenia się do ich szeregów. Bóg im sprzyja..
Bycie człowiekiem religijnym to zdecydowanie za mało, to tylko zewnętrzna powłoka naszego zaangazowania w sprawy Boże. Czy czujemy się dziećmi Bożymi, czy mamy "ducha synostwa, w kórym wołamy : Abba, Ojcze!"? A jeśli tego ducha ktoś nas pozbawił, to czy miał ku temu podstawy?
Dlaczego wg Ciebie i umiłowanego brata skywalker'a śJ są najbardziej warci miana kontynuatorów prawdziwego chrystianizmu? Co poświadcza, że Bóg im sprzyja?
(..)Są ludzie, którzy za cel stawiają sobie mówienie o Bogu i Jego przymiotach, nie filozofowanie. Tę różnicę było widać wyraźnie. Fajnie że ja ją widzę, bo są tacy co mają oczy a nie widzą
Rozumiem, że przytoczony przykład potwierdza prawdziwość wiary śJ. Oczywiście podobne relacje można by mnożyć w nieskończoność. Z odwróceniem ról także, gdzie szczerość i świętość życia chrześcijańskiego widać po stronie nie-świadka, a obłudę i zakłamanie u naszego współwyznawcy. Ja pokusiłabym się o asnykowskie stwierdzenie, że " wszędy są drogi proste, lecz i manowce są wszędy". Przynależność do żadnej grupy religijnej nie jest gwarancją prawdziwości czyjejś wiary.
to ma sens. Ja np. gaszę TV jak jakiś młodzian śpiewa: „Będę brał cię – y –y.. w aucie ”. Widzicie tego wartość? Bez żartów.
Pewnie takie rady mają sens. Jeśli ktoś czuje, że określona sytuacja lub odbiór jakiegoś utworu, przyczyniłyby się do duchowego upadku, to mądrze uczyni zdecydowanie odcinając się od destrukcyjnych rzeczy. Zgodnie z biblijną sugestią - jeśli gorszy cię oko, ręka...to lepiej się tych członków pozbyć, niż ponieść nieodwracalną stratę.
Przypominam sobie pewne zdarzenie ze spotkania ewangelicznego. Jedna z sióstr wyznała, że wyłącza tv, gdy tylko widzi nieprzyzwoitą scenkę. Pomyślałam, czyni dobrze, ale po co od razu rozpowiadać o swoim postępowaniu. Przecież niebiański Ojciec dobrze zna nasze myśli, nasze słabości, nasze rozsądne i nierozsądne działanie, wie też kiedy zawodzimy i kiedy walczymy z problemami. Zna też stan naszego serca. To po co taka świętoszkowatość przed współwyznawcami? Chcemy pokazać jacy to my jesteśmy nieskazitelni?