Postanowiłem zrobić pierwszy krok, wyciągnąć rękę
Jeśli Cię to pocieszy, to ja mam podobny dylemat z własną, najbliższą rodziną, w której ani jedna persona nie jest w organizacji.
Mają bardzo roszczeniowy stosunek, to znaczy wiecznie zgłaszają, czego potrzebują i co im trzeba kupić (choć ubóstwa to nikt z nich nie cierpi).
A ponieważ ostatnio trochę przesadzili, więc zastanawiam się, czy jest sens wyciągać rękę na zgodę.
Z jednej strony rodzina - więc wiadomo, że chciałoby się mieć poprawne stosunki, a z drugiej - jestem już zmęczona.
Jak sobie pomyślę o kolejnych listach zachcianek, czego nie mają, czego potrzebują, to robi mi się niedobrze (tym bardziej, że jak ja czegoś potrzebuję, to nigdy nie ma nikogo) i zastanawiam się, czy jednak nie wybrać świętego spokoju.
Ja już naprawdę mam dosyć, a jak to się mówi - głową muru nie przebijesz
Tym bardziej nie mogę przeboleć, że sprawa zupełnie zawisła. Czuję, że jest tyle niedopowiedzeń. Boleję nad tym. Tylko kompletnie nie wiem, jak mu o tym powiedzieć Jeśli ktoś z forum go zna, to proszę mu przekazać, że wraz z żoną niemal codziennie rozmyślamy nad tym, co się stało. Wcale Cię szwagier nie zapomnieliśmy! Możesz być tego pewien. Pamiętasz, powiedziałeś swoje siostrze, że zawsze może liczyć na Ciebie w razie kłopotów, bo jesteś jej bratem. Tylko jak ona ma liczyć na Ciebie, skoro nie macie żadnego kontaktu? Skąd będziesz wiedział, czy ma kłopoty?
Hm, to może rzeczywiście napiszcie list, choć nie chcę Cię rozczarować, ale doświadczenie uczy, że często z rodziną - jakiegokolwiek światopoglądu ona nie jest - wychodzi się dobrze tylko na zdjęciu ...
No ale z drugiej strony może jednak warto napisać ten list, co prawda nie oczekiwałabym wielkiego cudu, ale kto wie ...
Jak mówi inne przysłowie: umiesz liczyć - licz na siebie ...
Użytkownik ewa edytował ten post 2009-12-09, godz. 21:41