Napisano 2010-02-17, godz. 20:25
Miałem odwagę wytknąć dwom starszym i ich rodzinom hipokryzję. Do tego i ja i starsi dobrze wiedzieli o pewnym "słudze pomocniczym", który miał wyjątkowe zapędy do młodych chłopców a nigdy z tym nic nie zrobili. Upominali go ponoć osobiście ale nigdy oficjalnie... nigdy nie został zdjęty z funkcji mimo, że z upomnień nic sobie nie robił. Poza tym krew mnie zalewała jak w zborze wytworzyły się "dwa obozy" do których należeli też w/w starsi. Miałem wtedy dziewczynę w organizacji i starsi wzięli mnie na rozmowę i upominali, że nie powinnismy chodzic za reke, ze w naszej sytuacji nie powinnismy sie calowac, ze powinienem pamietac o moralnosci itp. A najsmieszniejsze jest, ze 'upominal' mnie starszy, który miał kochankę o czym wiedzieli nieliczni... Jak dla mnie jaja i hipokryzja. Na którymś ze spotkań powiedziałem im, że jeśli ktoś mi będzie wmawiał, że machając rękami w bagnie nie utonę to uznam taką osobę za idiotę i nie chce brać w tym udziału. Bo taka była prawda - co z tego, że jestem w pieknej organizacji skoro napominaja mnie hipokryci, którzy czują się bezkarni. To jak słuchać wykładu o tolerancji od rasisty albo o miłości do bliźnich od notorycznego mordercy. Wyjechalem z rodzinnego miasta w ramach buntu. Chodzilem na zebrania w innym zborze itp. No i ktoregos pieknego dnia starsi z nowego zboru oznajmili mi, ze starsi z rodzinnego miasta ustanowili komitet sadowniczy w mojej sprawie. Pojechalem itp, rozmowa. Stwierdzili u mnie brak skruchy i pokory zostalem wylaczony za "przejecie zatwardzialego swieckiego sposobu myslenia" pamietam jak uzyli tego sformulowania. Aha dodam jeszcze, ze byla taka sytuacja, ze jeszcze na krotko przed wyjazdem z rodzinnego miasta, pojechalem na osrodek pionierski. A tam remontowali tak budynek. Niby dla potrzeb nadzorcow itp a de facto wszyscy wiedzieli, ze jest to nowo nabyta parcela starszego, ktory organizowal osrodek. No i byla sytuacja, ze wrocilismy ze sluzby strasznie zmeczeni, byla godzina chyba 19 czy 20... a on (starszy - przewodniczacy osrodka) do nas (mlodych) zebysmy skalniak robili. Ja do niego, ze jestesmy zmeczeni bo przeslismy wiele kilometrow i od rana bylismy w sluzbie. A on do mnie ze w takim razie mozemy nie liczyc na ognisko tego wieczoru i mamy isc do namiotow. Ja mu odpowiedzialem, ze to osrodek pionierski a nie oboz pracy, zreszta sam placilem na ten osrodek - wiec nie jestem tam za darmo. A on zaczal sie na mnie wydzierac, zebym mu nie pyskowal itp... (doslownie wydzierac). Jak nazwał mnie g...iarzem, to powiedziałem, że ja jedynie stwierdziłem fakt a on chyba dawno nie patrzył w lustro skoro nazywa mnie gowniarzem. Gosciu rzucil sie do mnie z lapami (z natury wyjatkowo wybuchowy czlowiek) i troche sie poszamotalismy co skonczylo sie siniakami u mnie i limem u niego. Potem mialem rozmowe, ze mam go przeprosic itp - a ja powiedzialem, ze tego nie zrobie bo nie mam za co. Od razu po osrodku pionierskim wyprowadzilem sie z rodzinnego miasta. Reszta j/w.