Zaświadczenie do WKU a "cena"
#1
Napisano 2010-06-20, godz. 12:30
Dla przykładu czy kiedykolwiek był formalny wymóg co do tego, aby brat ubiegający się o zaświadczenie musiał być pionierem, sługą zboru, itp? Spotkałem się z sytuacjami gdzie nie wystarczyło być "dobrze rokującym bratem" lub przeciętnie aktywnym w służbie. Tłumaczono to tym, że kiedyś bracia odsiadywali swoje w więzieniach a teraz jest taki luksus wolności a bracia tego nie doceniają. Jak wiadomo nie wszyscy mieli możliwość sprostać takim wymaganiom.
#2
Napisano 2010-06-20, godz. 15:45
#3
Napisano 2010-06-20, godz. 15:59
#4
Napisano 2010-06-20, godz. 17:49
#5
Napisano 2010-06-20, godz. 21:33
Kiedyś natchnąłem się na list do grona starszych, chyba przez to forum, że jeśli krótko bądź nie długo po takim zwolnieniu brat stracił przywilej, grono miało zgłosić to do odpowiedniego WKU.
Jeśli to prawda to to już podpada pod lekkie świństwo. Własnych "ludzi" tak wrabiać a potem dziwią się że oni mają o nich złe zdanie.
Swego czasu pamiętam, że służba wojskowa stanowiła pewnego rodzaju "straszak" do naganiania zainteresowanych a nawet już ochrzczonych do postępów duchowych/ofiarnej służby. U mnie było tak, że byłem jeszcze zainteresowanym, byłem prawie zdecydowany aby zostać ochrzczony. Nagle dostałem bilet. Musiałem wyjaśnić w WKU że niedługo zostaję Świadkiem Jehowy, kwestię neutralności i takie tam. Rozmowa nie trwała długo, oni dobrze rozumieli takie przypadki jak mój. Mogłem czekać na chrzest. Niestety nie bez nerwów. Pojawiało się straszenie, że biuro oddziału w Nadarzynie może negatywnie rozpatrzeć mój wniosek o zaświadczenie, że komitet służby (starsi) może uznać, że robię za słabe postępy w "prawdzie"... Na szczęście skończyło się dopuszczeniem mnie do chrztu. Po jakimś czasie sytuacja znowu się ponowiła ponieważ WKU przysłało polecenie przedstawienia kolejnego zaświadczenia ze Strażnicy. I znowu było jakieś sugerowanie, drażnienie się ze mną, że coś może pójść nie tak. Po raz kolejny uzyskałem zaświadczenie lecz z zastrzeżeniem od pewnego starszego, że "teraz muszę się bardziej odwdzięczyć Jehowie w służbie gdyż on mi okazał swoją dobroć i ochronę poprzez to zaświadczenie". Oczywiście nie wziąłem sobie zbytnio tego do serca bo głosić mi się nie chciało. Ten sam starszy po jakimś czasie tłumaczył na zebraniu książki jak to niebawem będzie źle, bo WKU już nie będzie przyjmowało zaświadczeń z Towarzystwa i trzeba będzie pisać podania do jakiś sejmików. Sam uniknął służby wojskowej ze względu na chorobę ale dużo mówić na ten temat lubił. Jednak obowiązkową służbę wojskową w końcu zawieszono. Nie doczekałem w "prawdzie" tego momentu ale wiem, że na pewno nie ma już tego gadania i straszenia które stosowano do 2009 w zborach. Organizacja oczywiście straciła na tym. Kolejny "straszak" wyszedł z użycia.
Na którymś ze zgromadzeń zdarzyło się, że przytoczono przykład Świadka który otrzymał zaświadczenie do WKU i potem odwdzięczył się Bogu i takie tam.
Czasami chciałbym przejść krótkotrwałe ćwiczenia żołnierzy rezerwy. Przydaje się taka szkoła życia, coś w rodzaju sztuki przetrwania. Co prawda nie bawi mnie strzelanie do ludzi ale do tarczy można sobie postrzelać dla rozrywki.
Użytkownik ble edytował ten post 2010-06-20, godz. 21:37
#6
Napisano 2010-06-21, godz. 04:44
1. Delikwent zgłaszał się do braci że dostał od WKU wezwanie (na ogół czekało się do ostatniej chwili, znam nawet przypadek że ktoś dostał już bilet)
2. Starsi pisali opinię o tym bracie , przekazywali też sprawozdanie z karty głosiciela za chyba 6 mcy
3. Nadarzyn sugerowany opinią starszych wystawiał, bądź nie , zaświadczenie , którego treść była taka, że ... Jan Kowalski, jest ochrzczonym świadkiem Jehowy, należy do Teokratycznej Szkoły Służby Kaznodziejskiej, itp (wymienia się wszystkie zadania delikwenta w zborze)
Oczywiście macie rację - takie zaświadczenie należało się jak psu micha - jednak starsi starali się wymagać na delikwentach (na mnie też) - większego zaangażowania "bo ja to siedziałem w więzieniu". Niektórzy (znam osobiście przypadek) droczyli się z jednym bratem i grali mu na nerwach wiedząc że dostanie zaświadczenie, a wmawiali mu że nie. Oczywiście cel pobożny - by zwiększył aktywność. No i brat zwiększył, a teraz jest nieczynny
To pokazuje, że to na ogół starsi pogrywają sobie w kulki -tzn. pogrywali bo niestety stracili bata na owieczki !
#7
Napisano 2010-06-21, godz. 22:15
Oczywiście macie rację - takie zaświadczenie należało się jak psu micha - jednak starsi starali się wymagać na delikwentach (na mnie też) - większego zaangażowania "bo ja to siedziałem w więzieniu".
O tych więzieniach też mi mówiono.
#8
Napisano 2010-06-22, godz. 06:08
ok musze do pracki ale wpadne dzis i napiszejak to bylo.... w koncu nie z jednego sie pieca chleb jadalo... hahahaha
#9
Napisano 2010-06-22, godz. 21:58
o temat mnie zainteresowal.
Temat jest ciekawy acz dla wielu to czara goryczy. Mnie osobiście interesuje ta kwestia ponieważ doświadczyłem pewnych nazwijmy to 'x' praktyk ze strony starszych. Pytanie co mam pod to 'x' wstawić: nieuczciwych, nadgorliwych...? Teraz mnie to ni parzy ni ziębi ale z czystej ciekawości chciałbym wiedzieć coś więcej na temat pewnych motywów działania konkretnych osób na stołkach. Z tego co piszecie wynika dla mnie wniosek, że najczęściej działania starszych były wychodzeniem przed szereg co powodowało niepotrzebny stres a i tego rodzaju metody "zachęcania" do wiernej służby były raczej zbliżone bardziej do faszystowskich niż teokratycznych.
Nie wiem czy takie zaświadczenie należało się jak psu micha (w mojej ocenie rozsądnym było jednak analizowanie każdego "przypadku" z osobna) ale bynajmniej nie powinno to być traktowane jak towar spod lady, dostępny dla znajomków (dało się odczuć, że bracia spokrewnieni ze starszymi, ich synowie, zięciowie nie przejmowali się za bardzo tymi "wytycznymi", które otrzymywała reszta pospólstwa).
Easypadcx napisz coś więcej. Słyszałem, że wcześniej bracia dla przyspieszenia w załatwianiu papierków sami jeździli do biura oddziału. Czy to wynikało z opieszałości zboru w przekazywaniu dokumentów?
#10
Napisano 2010-06-23, godz. 09:21
#11
Napisano 2010-06-23, godz. 10:25
Temat jest ciekawy ... Słyszałem, że wcześniej bracia dla przyspieszenia w załatwianiu papierków sami jeździli do biura oddziału. Czy to wynikało z opieszałości zboru w przekazywaniu dokumentów?
Kolego, tak właśnie było, ale nie z powodu opieszałości, tylko oficerowie w WKU nie uznawali zaświadczeń ze zboru - musiała być bumaga z biura oddziału.
Ja osobiście zasuwałem do Marek pod Warszawą, gdzie wcześniej przed Nadarzynem, było biuro oddziału. To chyba był prywatny dom Mielczarka.
Ciekawe czy ktoś jeszcze pamięta to miejsce
A może ktoś z obecnych tu, też tam jeździł po takie zaświadczenia?
pozdrawiam
#12
Napisano 2010-06-23, godz. 15:18
#13
Napisano 2010-06-23, godz. 17:34
To co stało się później było naturalnym następstwem, ci którzy odsiedzieli, czuli się lepsi i zazdrościli tym którzy już siedzieć nie muszą.... więc musieli im jakoś "utruć" życie aby nie mieli lepiej Ot cała zagadka psychologii
#14
Napisano 2010-06-24, godz. 11:42
Użytkownik nunek edytował ten post 2010-06-24, godz. 11:45
#15
Napisano 2010-06-24, godz. 21:30
#16
Napisano 2010-06-25, godz. 06:50
#17
Napisano 2010-06-25, godz. 07:19
no i byla mala (wielka?) tragedia. Pozniej starsi musieli pisac drugi list, obszerniejsze wyjasnienia dlaczego ten brat ma tylko 1-5 godzin w miesiacu. I po tych calych szarpaninach dostal zaswiadczenie.
Ze mna bylo tak ze ja najpierwDostalem pierwszy raz bez problemu tylko se musialem sam do Marek pojechac z listem w rece. Zdaje siedlatego ze Nadzorca mial w d... moj termin w WKU. wiec na ostatni moment zalatwialem. Pozniej mnie zaklad pracy odraczal wiec nie bylem zalezny. Nie chce sie pomylic bo nie mialem kiedy mojej teczki personalnej z aktami zborowymi szukac ale zdaje sie jak zmienilem zaklad pracy a juz nie bylem sam. To tez jeden raz dostalem zaswiaczenie ale u mnienigdynie bylo problemu bo ja zaangazowany alebo jako pionier pomocniczy albo sluga czy w koncz jako nadzorca dzialalem. Sam prowadzilem rozmowy z innami i wiem (alechyba nie mam tego listu, poszukam) rozmawialismy o tym ze skoro jest takamozliwosc zebys braciszku do pudla nie szedl. Papierow se nie paskudzil to pomysl co moglbys zrobic z tym podarowanym ci czasem. Ja zawsze mialem takie nastwienie ze pionierem jest niekoniecznie ten co wypracowuje 100 godzin w miesiacu a ten co czyni to z calej duszy i serca nawet jesli to jest np. 5 godzin. I pod takim katem prowadzilem te rozmowy. Nie mozsz byc pionierem ? ok. powiedz co moglbs zobic? W jakiej dziedzinie moglbys byc (w moim pojeciu) "pionierem". I bylem zadowolony jesli on przeszedl z 10 godzin na srednio 20 bo on nie byl zawstydzany, naciskany a mial uczucie ze moze sie wykazac. Ja piamietam takiego obwodowego u nas ktory przedzidzil przez obwody z nastawieniem: Jak bedziesz umial Noemu wytlumaczycdlaczego nie byles pionierem w takisz czasach?" albo : Nie jestes pionierem jestes nikim". Zaczelo sie u mnie jak kiedys jedna para malzenska przyjechala po kursie pionierkim i ona oswiadczyla ze na kursie poznala prawde.... mnie gul skoczyl, bo ci co ja do chrztu doprowadzali mieli lzy w oczach, lzy zalu. Dlatego chociazby moj poglad na sluzbe pionierka nie byl uzalezniony od wypracowanych godzin. Kiedys byla taka akcja dlugi miesiac, 5 weekendow czy wiadomosci krolestwa chyba juznie pamietan a ja bylem wowczas NS. I pierszy raz w zyciu odwazylem sie moj poglad bez konsultacji z innymi nadzorcami w mownicy przelac na zbor. czyli bez zawstydzania braci, bez naciskow. Wynalazca zarowki potrzebowal 1000 razy wyprobawac inna metode zanim wynalazl wlasciwa. Wiec jesli myslisz ze 1000 razyci sie nie udalo wypracowac pioniera tonic, w koncu bedzie ten twoj 1001-szy raz. A wogole to kichac na godziny, Jehowie zalezy na Twoim zaangazowaniu a nie na wypracowaniu Quwantum. I najciekawsze bylo ze nigdy w historii tego zbou nie bylo tylu na raz wypelnionych wniskow do sluzby jak wowczas. Jasne ze dosc duzo nie osiagnelo wymaganych godzin. A ja i tak kazdego zaliczylm do pionierow pomocniczych wysylajac sprawozdanie i to sprawozdanie (ogolne zboru bez nazwisk albo indywidualnie wypracowanych godzin9 wywiesilem na tyblicy ogloszen. mogli zobaczyc ze zostali zaliczeni do pionierow.
co ciekawe zaden z moich nadzorcow nie wszdl mi w parade z komentarzami albo uwagami. Popierali? a moze sie bali?
Dlatego ja osobiscie uwazam za swinstwo postepowanie gron, ktore dopuszczalosie , nazwijmy to po imieniu, szantazu na braciach w kwestii otrzymania zaswiadczenia dla WKU.
#18
Napisano 2010-06-25, godz. 07:31
#19
Napisano 2010-06-25, godz. 07:45
#20
Napisano 2010-07-04, godz. 18:56
W czasach wolności,to już zależało od dobrej woli starszych,aby udzielic delikwentowi zaświadczenia i też pamiętam,że cena była wysoka - musiałeś byc przynajmniej pionierem pomocniczym,sługą,aby uniknąc obowiązku służby wojskowej.
To było na zasadzie "kija i marchewki" - nagroda za "dobry owoc"(godziny pioniera i ilośc rozpowszechnionych książek i czasopism,odwiedzin) "marchewka - warzywko 'wolności' " , kara "kij lenistwa" sam sobie radzisz z WKU.
Użytkownik caius edytował ten post 2010-07-04, godz. 19:05
VIS ET HONOR ... ET AMOR
//http://www.youtube.com/watch?v=2eMq307PT74&feature=related
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych