

Napisano 2010-06-23, godz. 09:03
Napisano 2010-06-23, godz. 09:53
Napisano 2010-06-23, godz. 17:13
Napisano 2010-06-23, godz. 20:06
Napisano 2010-06-23, godz. 20:39
No i stało się, jestem nowym członkiem szerokiego grona odstępców
Wczoraj miałem rozmowę z dwoma starszymi, powiedziałem, że nie chcę być dłużej w organizacji. Oczywiście próbowali mnie przekonać, ale nie długo bo moje stanowisko było jasne. A więc jestem wolny
Tak sobie przemyślałam Wasze wypowiedzi i sądzę, że moi najbliżsi nie byli głęboko zablokowani i docierały do nich argumenty logiczne. Niemniej moja mama zdecydowała, że nie odejdzie z Organizacji, choć wiele wadliwych spraw do niej dociera i w niejednej sprawie pyta mnie lub moje rodzeństwo o nasz punt widzenia. W zasadzie to rzadko pojawiała się w naszych rodzinnych dyskusjach obrona kwestii doktrynalnych, bo nie byliśmy przywiązani do wykładni Strażnicy. Nowe światło nie stanowiło opoki naszych duchowych dróg, trudno było za nim nadążyć. Niezmiennym wydawało nam się tylko PŚ. Często nasze duchowe rozmowy sprowadzały się w grucie rzeczy do omawiania niezasadności nauk podawanych przez niewolnika i krytyki poczynań Organizacji. Odejście ze zboru śJ to jednak poważny krok, poniekąd przekreślający dotychczasowe zaangażowanie religijne. Jak się było prawie 60 lat świadkiem, głoszącym jedyną prawdę i namawiającym innych do wielbienia Boga w jedynej słusznej Organizacji, trudno podjąć radykalną decyzję o odejściu. Po co odchodzić w nieznane na duchową poniewierkę? No i wszędzie podobno jest tak samo, a nawet gorzej.
Użytkownik malinowa7 edytował ten post 2010-06-23, godz. 20:40
Napisano 2010-06-24, godz. 06:37
Użytkownik gruby drab edytował ten post 2010-06-24, godz. 06:38
Napisano 2010-06-24, godz. 06:58
Napisano 2010-06-24, godz. 07:31
Wróćmy do blokad myślowych.
Zastanówmy się, jak moja mama poradziła sobie z dysonansem poznawczym. Mama jest zbyt inteligentną osobą, aby nie rozumieć, co oznacza dawna wykładnia, że Armagedon ma przyjść za życia ludzi pamiętających wydarzenia z 1914r. Dlatego aby nie popaść w obłęd lub nie załamać się, stworzyła swoją własną wersję nowego światła. Swoisty mix starej i nowej wykładni. Otóż wciąż wierzy, że pokolenie pamiętające 1914r przeprowadzi ją do "nowego świata" a CK dołożyło do tego pokolenia młodych pomazańców. Nie akceptuje faktu, że zasadniczo nie istnieją już ludzie pamiętający wydarzenia z 1914r ( na marginesie: w mojej młodości uczono, że to pokolenie musiało widzieć wyraźną różnicę pomiędzy światem z przed I Wojny Światowej a po niej )
W psychologii nazywa się to bodajże" wypieraniem ze świadomości faktów". To dlatego w więzieniach jest tylu w cudzysłowie niewinnych ludzi. Proszę mi wierzyć, że większość np. gwałcicieli jest święcie i szczerze przekonanych, że siedzą za niewinność. Wierzą, że ich ofiara po prostu miała chęć na bzykanko. Ta szczera wiara pozwala im nie załamać się. To naturalna reakcja organizmu - wypieranie ze świadomości faktów.
Myślę, że podobny mechanizm działa u większości świadków - wypierają ze świadomości fakty. To pozwala im nie popaść w szaleństwo.
Użytkownik gruby drab edytował ten post 2010-06-24, godz. 07:32
Napisano 2010-06-24, godz. 08:38
Tak sobie przemyślałam Wasze wypowiedzi i sądzę, że moi najbliżsi nie byli głęboko zablokowani i docierały do nich argumenty logiczne. Niemniej moja mama zdecydowała, że nie odejdzie z Organizacji, choć wiele wadliwych spraw do niej dociera i w niejednej sprawie pyta mnie lub moje rodzeństwo o nasz punt widzenia. W zasadzie to rzadko pojawiała się w naszych rodzinnych dyskusjach obrona kwestii doktrynalnych, bo nie byliśmy przywiązani do wykładni Strażnicy. Nowe światło nie stanowiło opoki naszych duchowych dróg, trudno było za nim nadążyć. Niezmiennym wydawało nam się tylko PŚ. Często nasze duchowe rozmowy sprowadzały się w grucie rzeczy do omawiania niezasadności nauk podawanych przez niewolnika i krytyki poczynań Organizacji. Odejście ze zboru śJ to jednak poważny krok, poniekąd przekreślający dotychczasowe zaangażowanie religijne. Jak się było prawie 60 lat świadkiem, głoszącym jedyną prawdę i namawiającym innych do wielbienia Boga w jedynej słusznej Organizacji, trudno podjąć radykalną decyzję o odejściu. Po co odchodzić w nieznane na duchową poniewierkę? No i wszędzie podobno jest tak samo, a nawet gorzej.
Napisano 2010-06-24, godz. 08:38
No i stało się, jestem nowym członkiem szerokiego grona odstępców
Wczoraj miałem rozmowę z dwoma starszymi, powiedziałem, że nie chcę być dłużej w organizacji. Oczywiście próbowali mnie przekonać, ale nie długo bo moje stanowisko było jasne. A więc jestem wolny
Napisano 2010-06-24, godz. 08:46
No i stało się, jestem nowym członkiem szerokiego grona odstępców
Wczoraj miałem rozmowę z dwoma starszymi, powiedziałem, że nie chcę być dłużej w organizacji. Oczywiście próbowali mnie przekonać, ale nie długo bo moje stanowisko było jasne. A więc jestem wolny
Napisano 2010-06-24, godz. 09:07
W psychologii nazywa się to bodajże" wypieraniem ze świadomości faktów". To dlatego w więzieniach jest tylu w cudzysłowie niewinnych ludzi. Proszę mi wierzyć, że większość np. gwałcicieli jest święcie i szczerze przekonanych, że siedzą za niewinność. Wierzą, że ich ofiara po prostu miała chęć na bzykanko. Ta szczera wiara pozwala im nie załamać się. To naturalna reakcja organizmu - wypieranie ze świadomości faktów.
Myślę, że podobny mechanizm działa u większości świadków - wypierają ze świadomości fakty. To pozwala im nie popaść w szaleństwo.
Napisano 2010-06-24, godz. 09:15
Wszystkim tym, którzy wciąż próbują otworzyć oczy swoim rodzinom szczerze doradzam, aby całą swoją energię i siły poświęcili uniezależnieniu się pod każdym względem - materialnym, mieszkaniowym i emocjonalnym. Doradzam odcięcie pępowiny. My dla nich i tak jesteśmy straceni. Oni w pewnym sensie dla nas również. To toksyczne relacje. Odnajdźcie nieświadkowską rodzinę oraz przyjaciół i zbliżcie się do nich.Pawdobku, podziwiam Cię za Twoją odwagę.... ja nie zdobyłabym się na taką dyskusję z moją rodziną..... chyba dlatego że wiem jaki będzie koniec dyskusji.... że stracę rodzinę na zawsze choć i tak jej prawie nie mam.... choć to wbrew logice , żyję sobie i łudze się, że kiedyś ONI przejrzą na oczy.... choć wiem, że to niemożliwe, powinnam im pomóc te oczy otworzyć ale nie potrafię......
Poza tym, taka wymiana zdań jak w Twoim przypadku, bardzo boli.... boję się tego bólu........
Napisano 2010-06-24, godz. 13:07
Napisano 2010-06-26, godz. 16:40
Napisano 2010-06-29, godz. 21:17
Napisano 2010-06-29, godz. 23:03
Dokladnie. Zawsze znajdzie sie ktos kto przypomni:Nieskuteczność niwelowania blokad myślowych w dużej mierze zależy od pozostawania pod wpływem osób, które popierają wadliwy sposób myślenia i w efekcie potęgują zablokowanie na świeże/nowe spojrzenie. Trudno wyrwać osobę z zamkniętego kręgu myślowego, jeśli najbliżsi stanowią silną grupę wsparcia.
Pamietam tego typu rady, zeby w razie watpliwosci zajmowac umysl sprawami teokratycznymi: wiecej glosic, nie opuszczac zebran, czytac literature, unikac swieckiego towarzystwa... Nawet jak w ten sposob nie odpowiesz na zadawane sobie pytania to watpliwosci powoli robia sie malutkie wobec ogromu dziela gloszenia, wydarzen na ktore czekaja prawdziwych chwalcow Jehowy, itd. Dawka "raju duchowego" np. w postaci zgromadzenia tez wplywa znieczulajaco na bol samodzielnego myslenia"Cyt. Smsa od zięcia:(...)Zawsze zajmuj umysł sprawami Jehowy, czyli tym, co cię buduje i wzmacnia. "
Napisano 2010-09-29, godz. 06:48
Zaczynam poważnie zastanawiać się nad Twoimi słowami. Jeśli odejdę, będę takim właśnie zombi, niby żyje, a tak naprawdę to co za różnica. Tak jak napisałeś, dla nich jest się straconym. Utkwiły mi w pamięci słowa z tegorocznego kongresu, komuś już pisałem o tym na priva, pewna siostra w wywiadzie wspomina, że "po śmierci wykluczonego rodzeństwa uświadomiła sobie, że dopóki pozostali wykluczeni członkowie z jej rodziny żyją to nie wszystko stracone! Przecież jest nadzieja, że skoro jeszcze nie pomarli, to może kiedyś zawrócą ze złej drogi, a wtedy przywita ich z otwartymi ramionami” - ot taki właśnie czarny humor.Wszystkim tym, którzy wciąż próbują otworzyć oczy swoim rodzinom szczerze doradzam, aby całą swoją energię i siły poświęcili uniezależnieniu się pod każdym względem - materialnym, mieszkaniowym i emocjonalnym. Doradzam odcięcie pępowiny. My dla nich i tak jesteśmy straceni. Oni w pewnym sensie dla nas również. To toksyczne relacje. Odnajdźcie nieświadkowską rodzinę oraz przyjaciół i zbliżcie się do nich.
Takie uniezależnienie sprawi, że życie nabierze sensu i kolorytu. Nie można wciąż żyć złudzeniami. Nie można wciąż żyć w poczuciu winy! Trzeba zachować własną godność. Nie jesteśmy gorsi.
PS. drabie, słowo filozof w ustach śJ brzmi jak inwektywa. Tymczasem, to szacowna dyscyplina naukowa. Nie przejmuj się.
Użytkownik ws2005 edytował ten post 2010-09-29, godz. 06:49
Napisano 2010-09-29, godz. 07:09
A wykluczeni członkowie rodziny wiedzą, że dopóki członkowie rodziny zyją, pomimo tego że są okłamywani przez CK, jest nadzieja, że przejrzą na oczy i zejdą z drogi sekty, a wtedy przywitają ich z otwartymi ramionamiZaczynam poważnie zastanawiać się nad Twoimi słowami. Jeśli odejdę, będę takim właśnie zombi, niby żyje, a tak naprawdę to co za różnica. Tak jak napisałeś, dla nich jest się straconym. Utkwiły mi w pamięci słowa z tegorocznego kongresu, komuś już pisałem o tym na priva, pewna siostra w wywiadzie wspomina, że "po śmierci wykluczonego rodzeństwa uświadomiła sobie, że dopóki pozostali wykluczeni członkowie z jej rodziny żyją to nie wszystko stracone! Przecież jest nadzieja, że skoro jeszcze nie pomarli, to może kiedyś zawrócą ze złej drogi, a wtedy przywita ich z otwartymi ramionami” - ot taki właśnie czarny humor.
Napisano 2010-09-29, godz. 09:38
Wszystkim tym, którzy wciąż próbują otworzyć oczy swoim rodzinom szczerze doradzam, aby całą swoją energię i siły poświęcili uniezależnieniu się pod każdym względem - materialnym, mieszkaniowym i emocjonalnym. Doradzam odcięcie pępowiny. My dla nich i tak jesteśmy straceni. Oni w pewnym sensie dla nas również. To toksyczne relacje. Odnajdźcie nieświadkowską rodzinę oraz przyjaciół i zbliżcie się do nich.
Takie uniezależnienie sprawi, że życie nabierze sensu i kolorytu. Nie można wciąż żyć złudzeniami. Nie można wciąż żyć w poczuciu winy! Trzeba zachować własną godność. Nie jesteśmy gorsi.
PS. drabie, słowo filozof w ustach śJ brzmi jak inwektywa. Tymczasem, to szacowna dyscyplina naukowa. Nie przejmuj się.
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych